Pytania o lewicę

Anna Tatarkiewicz

Liberum veto

Pytania o lewicę

Z różnych stron słychać dziś głosy, że lewicy przydałaby się poważna dyskusja światopoglądowa. Istotnym krokiem ku temu wydaje mi się drugi numer kwartalnika \”Krytyka Polityczna\”, poświęcony sprawie różnic między lewicą a prawicą. Redaktorem naczelnym \”Krytyki\” jest Sławomir Sierakowski, student Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na UW. Nieznany mi osobiście pan Sławomir, ponoć niespokrewniony z posłanką tegoż nazwiska, jest rówieśnikiem mego wnuka (rocznik 1979). Otóż czy tego chcemy, czy nie chcemy, to nasi wnukowie, ich postawy i działania decydować będą o kształcie przyszłości. Dlatego należy ich dostrzegać i podejmować z nimi dialog, w miarę możliwości – partnerski. Bywa to utrudnione z racji pokoleniowych uprzedzeń. Jak zauważyła Agatha Christie, mierna pisarka, ale bystra obserwatorka obyczajów: \”Młodzi sądzą, że starzy są głupi, a starzy wiedzą, że młodzi są niemądrzy\”. A tak naprawdę jedni i drudzy są różni zarówno pod względem wrodzonych zdolności, jak nabytej wiedzy. \”Mniej młodzi\” mają za sobą doświadczenia historyczne i egzystencjalne, co \”wnukowie\” nie zawsze skłonni są doceniać. Seniorowie z kolei często nie pamiętają, jacy sami byli za młodu, obruszają się na \”arogancję szczeniaków\”, nie przyjmują do wiadomości, że świat się zmienia i że, trzeba się z tym liczyć.
Co rzekłszy, cichłabym pokrótce ustosunkować się do tekstu Sławomira Sierakowskiego pt. \”Co dzieli prawicę i lewicę i dlaczego nie ma to znaczenia we współczesnej Polsce\” (patrz wyżej sygnalizowany numer drugi \”Krytyki Politycznej\”).
23-letni naczelny kwartalnika podjął na swych łamach polemikę z poglądami Norberta Bobbia, wyłożonymi w klasycznej już książce profesora-emeryta pt. \”Prawica i lewica\” (polski przekład z 1996 r. zawdzięczamy wydawnictwu Znak).
Dla Norberta Bobbia zasadniczym wyróżnikiem postawy lewicowej jest egalitaryzm. Zdaniem Sierakowskiego, takie kryterium straciło aktualność, a zasadniczy cel lewicy polega na \”świadomym pokierowaniu światem i swoim losem\”, na wprowadzeniu racjonalnego ładu. Sierakowski protoplastę lewicy widzi w Kartezjuszu, autorze przesławnej formuły \”Myślę, więc jestem\”.
Tak się składa, że \”Rozprawę o metodzie\” Kartezjusza przeczytałam jako nastolatka i doskonale pamiętam, jaka euforia ogarnęła mnie po tej lekturze, tak klarownej i przekonującej. Musiało upłynąć sporo czasu i wody w Wiśle, nim sobie uświadomiłam, jak redukcjonistyczna jest definicja człowieczeństwa zaproponowana de facto przez ojca nowoczesnego racjonalizmu. Wszak człowiek nie tylko myśli, ale kocha, cierpi ma wyobraźnię i dzięki niej może wyrażać swe uczucia w dziełach sztuki, a także marzyć o przyszłości.
Sierakowski, spierając się z Norbertem Bobbiem, jakby nie zauważył, jakie doświadczenie przesądziło o poglądach dzisiejszego nestora włoskiej lewicy. Cytuję:
\”…nierówności szczególnie rzucają się w oczy (…) i są coraz świadomej przeżywane przez kogoś, kto jak ja wychował się w rodzinie mieszczańskiej, w atmosferze wyraźnych jeszcze różnic klasowych. Te różnice były najbardziej widoczne w okresie długich wakacji na wsi, kiedy my, dzieci miejskie, bawiliśmy się z dziećmi chłopskimi (…), nie można było nie zauważyć kontrastu między ich domami a naszymi, naszym jedzeniem a ich, naszymi a ich ubraniami (…). Co roku przyjeżdżając na wieś, dowiadywaliśmy się, że w zimie któryś z naszych towarzyszy umarł na gruźlicę. Nie przypominam sobie, by zachorował śmiertelnie choć jeden z moich kolegów szkolnych\” (przekład Adama Szymanowskiego).
Jak z tego wynika, zasadniczym podłożem centrolewicowych poglądów Norberta Bobbia było współczucie, jakie budziła w nim dola młodocianych towarzyszy zabaw, nie zaś koncepcje intelektualne. Bobbio (o czym Sierakowski nie wspomina) podkreśla też znaczenie skrajności oraz umiarkowania. Dwa XX-wieczne totalitaryzmy, czerwony i brunatny, były rezultatem radykalnych postaw lewicowych bądź prawicowych. A skrajność to znów kwestia emocji (i frustracji…), nie zaś intelektu!
Sierakowski wywodzi lewicowość z francuskiego Oświecenia. Warto jednak pamiętać, jak dalece kult rozumu zrodził się w walce stanu trzeciego z dwoma \”wyższymi\” duchowieństwem (clergé) i szlachtą (noblesse). Ideologowie głównego nurtu Oświecenia szermowali hasłem wolności, równości i braterstwa, by po zwycięstwie realizować wolność dla najsilniejszych, zaś \”równość\” oprzeć na stanowionym przez nich prawie. Nie ostatni to raz rzecznicy równości, postawiwszy na swoim, stawali się \”równiejsi\”. Dziwnie łatwo trafia się z Bezdan do Nieświeża, z KOR-u do Agory…
Norberto Bobbio zauważa, że w słynnej triadzie, którą cytuje po francusku – liberté, égalité, fraternité – trzeci człon jest najmniej precyzyjny. I bliżej się tym nie zajmuje. Sierakowski też nie.
A czymże jest braterstwo (fraternité), jeśli nie inną nazwą miłości bliźniego? Dlaczego i dzięki czemu w \”odczarowanym\” świecie bez Boga mielibyśmy \”kochać bliźnich\”, w tym – nieprzyjaciół, traktować ich jak braci i siostry? Oto pytanie, nad którym, jak sądzę, ludzie lewicy (i Pan, Panie Sławomirze) powinni się zastanowić.
Przecież fundamentalny spór o kształt globalizacji dotyczy w istocie stosunków między silnymi a słabszymi! A wiec – braterstwa.

Wydanie:

Kategorie: Bez kategorii

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy