Ruch przywracania pamięci narodowej zaczął się 60 lat po wojnie domowej W gigantycznej bazylice, wykutej w litej skale na rozkaz generalissimusa Franco przymusową pracą kilkunastu tysięcy ludzi z pokonanej armii republikańskiej, u grobu caudilla Hiszpanii zebrali się w ubiegłą sobotę „nostalgiczni frankiści”, członkowie stowarzyszeń neofaszystowskich. Kilkaset osób, wielu w błękitnych koszulach Falangi, odśpiewało jej hymn „Twarzą do słońca”. Tak uczczono 32. rocznicę śmierci hiszpańskiego dyktatora. Nikt nie interweniował, mimo iż w świetle nowo uchwalonej Ustawy o pamięci historycznej faszystowskie i wszelkie inne manifestacje gloryfikujące wojnę domową i dyktaturę są zakazane. Centroprawicowa opozycja oskarżyła rządzącą partię socjalistyczną, że uchwalając w Kongresie ustawę, próbuje wskrzesić w społeczeństwie podziały z czasów wojny domowej 1936-1939. Rzecznik opozycyjnej Partii Ludowej, Eduardo Zaplana, powiedział w czasie debaty: „Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE), w której pełno jest synów dawnych frankistów, zradykalizowała się i 32 lata po śmierci dyktatora dąży do ponownego podzielenia społeczeństwa”. Dodajmy, społeczeństwa, którego pokojowa transformacja dyktatury w demokrację stała się wzorem dla większości krajów środkowo-wschodniej Europy. Rzecznik, krytykując ustawę, która w intencji jej autorów ma oddać sprawiedliwość „ofiarom prześladowań i przemocy stosowanych z przyczyn politycznych oraz ideologicznych w czasie wojny domowej i dyktatury”, potrącił przypadkowo czułą strunę. Przypomniał o „hiszpańskim przekładańcu” pokoleniowym. To prawda, że dzieci frankistów, również frankistowskich dygnitarzy, często przez bunt pokoleniowy, potrzebę rodzinnej ekspiacji i przeciwstawienia się autorytarnej władzy, przyjmowały postawy opozycyjne. Jednocześnie częstym zjawiskiem w hiszpańskim społeczeństwie było angażowanie się dzieci z rodzin republikańskich po stronie reżimu, m.in. zapisywanie do jedynej partii – frankistowskiego Movimiento Nacional. Za takimi decyzjami stały negatywne doświadczenia dzieciństwa spędzonego w głodzie i nieustannym strachu, który był udziałem rodzin republikanów. Ta masowa roszada, jaka zaszła w społeczeństwie po wojnie domowej, zdaniem jednego z najwytrawniejszych znawców hiszpańskich realiów, wieloletniego korespondenta dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, Waltera Haubricha, w znacznym stopniu ułatwiła wielki kompromis. Podobnie jak pomogła w jego osiągnięciu zbiorowa pamięć koszmaru krwawej wojny domowej. Manuel Rico, znany hiszpański pisarz i krytyk literacki, przypomniał w trakcie dyskusji nad Ustawą o pamięci, że jeszcze 36 lat po zakończeniu wojny domowej, w roku 1975, roku śmierci Franco, w więzieniach przebywało około tysiąca więźniów politycznych. Trybunał Porządku Publicznego wszczął w tym czasie 4317 nowych spraw z oskarżenia o zbrodnie i przestępstwa polityczne. Działo się to w Europie Wspólnego Rynku, 30 lat po śmierci Hitlera i Mussoliniego. Sprawiedliwość bez rozliczeń Okres odpowiadający jednemu pokoleniu, jaki upłynął od śmierci leciwego dyktatora, jest, według hiszpańskiego premiera, Jose Luisa Rodrigueza Zapatera, wystarczająco długi, aby można było bez zagrożenia dla narodowego pojednania podjąć próbę oddania sprawiedliwości ofiarom frankizmu. „W okresie transformacji było na to za wcześnie, ale nielicznym ofiarom, które przeżyły, a w masowej skali – ich potomkom należy się ten akt uhonorowania ich cierpienia i męczeństwa”, powiedział jeden z około stu świadków zbrodni frankizmu, których wysłuchały parlament i specjalna komisja Kongresu. Podstawą prawną porozumienia narodowego Hiszpanów z obu stron frontów wojny domowej były dwie amnestie. Ustawa z 17 marca 1977 r. obejmowała wszystkich więźniów politycznych frankizmu. Zostali oni niezwłocznie zwolnieni. Druga ustawa amnestyjna, z października tego samego roku, gwarantowała, że funkcjonariusze frankistowskiego państwa nie będą ścigani za zbrodnie na tle politycznym. Dwa artykuły tej ustawy, sformułowane tak, że nie pozwalają na „elastyczne” interpretacje, ucinają wszelkie możliwości ścigania na drodze sądowej frankistowskich sędziów, prokuratorów, funkcjonariuszy policji bądź władz administracyjnych czy polityków odpowiedzialnych bezpośrednio lub pośrednio za zbrodnie (w tym tortury) na przeciwnikach reżimu. Szwajcarski historyk specjalizujący się w badaniu dziejów Hiszpanii, prof. Michael Altman z uniwersytetu w Bernie, ocenia liczbę zabitych w wojnie domowej po obu stronach na 300 tys. Jednak w opinii tego bezstronnego historyka liczba śmiertelnych ofiar prześladowań politycznych już po zakończeniu wojny domowej wyniosła 150 tys. Na podstawie dotychczasowych badań m.in. w archiwach hiszpańskiego MSW oraz badania zbiorowych grobów, z których wiele pozostało nieodkrytych, przed frankistowskimi plutonami egzekucyjnymi zginęło w latach 1939-1950 (a więc rozstrzeliwano
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









