Rynek a szczęście wydawcy

Rynek a szczęście wydawcy

Polski inteligent, choć biedny, zamiast kilku tanich książek woli kupić jedną drogą Rozmowa ze Stanisławem Sołtysem,prezesem wydawnictwa Książka i Wiedza – Czy wydawca może być w tych czasach zadowolony z tego, że wybrał taki zawód? – Może. Wystarczy, żeby ludzie chcieli czytać książki, które się wydaje. A jeszcze lepiej, gdyby chcieli je kupować. – A na książki pańskiego wydawnictwa rynek czeka? – My konsekwentnie wydajemy dobrą literaturę, inspirowaną poglądami na lewo od centrum, bo z takim środowiskiem jesteśmy związani. Jednak przez czytelników nie jesteśmy postrzegani jako wydawnictwo polityczne, lecz naukowe. Wydajemy literaturę historyczną, filozoficzną, leksykony, poradniki, trochę literatury pięknej, przede wszystkim poezji. Korzystamy z wiedzy i doświadczenia wybitnych polskich naukowców, raczej nie kupujemy licencji na zachodnie bestsellery. Chętnie sięgamy do autorów pisujących w „Przeglądzie“. Drukowaliśmy m.in. K.T. Toeplitza i prof. T. Zielinskiego. Z taką ofertą z powodzeniem docieramy do czytelnika. – Mam rozumieć, że akurat wasze wydawnictwo cieszy sie sukcesem? – Wie pani, głoszenie sukcesu w tych warunkach rynkowych byłoby co najmniej przesadą. Ale jeśli nasze wpływy ze sprzedaży książek nie są w tym roku mniejsze, niż były w zeszłym, to trudno też mówić o niepowodzeniu. – Czy wzorem innych wydawców KiW wydaje także podręczniki? –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 43/2001

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska