Sto lat przeciw głupocie

Sto lat przeciw głupocie

Raczej idzie wszystko ku dobremu mimo bezmiaru głupoty, z którą trzeba będzie sobie poradzić Prof. dr hab. Władysław Markiewicz (ur. 1920) – jeden z najwybitniejszych polskich socjologów, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, jej długoletni wiceprezes, wieloletni dyrektor Instytutu Zachodniego, pierwszy współprzewodniczący Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej. Więzień KZ Mauthausen-Gusen, żołnierz armii gen. Władysława Andersa. (…) Czy położenie Polski jest przekleństwem? Czy to może jest atut? – Sądzę, że nie ma narodu, który mógłby jednoznacznie powiedzieć o swoim położeniu geograficznym, że jest przekleństwem. Ale też nie ma takiego narodu, który mógłby uznać swoje terytorium rodzime jako idealne. Czynnik geograficzny działa, jak wiadomo, ambiwalentnie. W zależności od tego, jaką się prowadzi politykę, jaką się przyjmuje rację stanu. Weźmy Finlandię. To jest klasyczny przykład narodu, który ma położenie fatalne. Przez całe wieki był ciągle skleszczony między Rosją i Szwecją, kiedyś państwem ogromnie zaborczym. A jednak potrafił w ciągu dziejów wypracować sobie taką rację stanu, dzięki której stała się Finlandia nawet często przykładem dla reszty świata. Potrafi współdziałać z sąsiadami, znakomicie to robi. Podobno także za cenę daleko idących ustępstw. Długoletni prezydent Kekkonen był, jak mówią, agentem radzieckiej NKWD. A teraz wyobraźcie sobie Finlandię, która wprowOKadza lustrację! Lustracja jest ewidentnym przykładem pomieszania pojęć w sferze kultury politycznej. Przecież Okrągły Stół był spotkaniem dwóch stron: rządzącej i opozycyjnej. Uznano to za osiągnięcie kulturowo-polityczne o olbrzymich wymiarach i skutkach wręcz nieprawdopodobnych, nawet dla Europy i świata. Tak twierdzili przywódcy Solidarności, po czym obejmując władzę, wprowadzili zasadę lustracji. Bez sensu przy roli Okrągłego Stołu. Okrągły Stół polegał wszak na tym, że obie strony ustąpiły z czegoś i na coś się wzajemnie zgodziły. I dzięki temu powstał projekt ustanowienia rządów niesocjalistycznych, pochodzących z powszechnych wyborów, w socjalistycznym nadal państwie. Znaleziono jakąś wspólną rację stanu. – Właśnie tak. Po czym zaczyna się stosowanie polityki opartej na zasadzie sformułowanej przez redaktorkę z „Gazety Wyborczej”, że „wam mniej wolno”. To się zaczęło, jak wspominaliśmy, od tezy Turowicza w „Tygodniku Powszechnym”, w artykule na pierwszej stronie, o braku legitymizacji moralnej. – Elementarnej logiki w tym wszystkim brakuje. Bo Okrągły Stół zrobiono z tymi „wrażymi komunistami”. Po czym po Okrągłym Stole trzeba ich lustrować… Nie ma logiki, to może są interesy? – …a potem się zaczęli wzajemnie lustrować. I wyszło na to, że całą tę rzeczywistość ukształtowała bezpieka. Pan przywiązuje dużą wagę do obecności czynnika racjonalnego w polityce. Jego niedostatek uważa pan za jedną z ułomności Polski. Czy polskie elity wyprzedzają społeczeństwo (to jest właściwie teza „Gazety Wyborczej”), czy też jest odwrotnie: społeczeństwo jest bardziej racjonalne od elit? Nie daje się wciągnąć w szaleństwa i ma znakomite zdolności adaptacyjne. To jest w gruncie rzeczy teza Jana Szczepańskiego. – Moim zdaniem, i jedno, i drugie ma miejsce w procesie historycznym. Często elity nadmiernie nawet wyprzedzają sposób myślenia i namawiają do określonego działania tzw. masy, a często wloką się, beznadziejnie wloką się z tyłu za poczuciem rzeczywistości, którą reprezentują akurat masy. Wydarzenia są tutaj absolutnie, nawet w tym samym czasie, wymienne. Przykładem jest Okrągły Stół. Może dlatego to się udało, że nikt z jego uczestników, przynajmniej początkowo, nie wierzył w sukces. – U niektórych to było podyktowane rozpaczą. Nie było wiadomo, co zrobić, więc zróbmy Okrągły Stół. A nie sądzi pan, że Okrągły Stół był przypadkiem? Ze względu na konstelację kadrową? Że gdyby nie Jaruzelski i kilku jego ludzi, nie byłoby Okrągłego Stołu? – Jest to możliwe. Przypuszczam, że „zaraził się” tym Kiszczak. I całe szczęście. Oczywiście nigdy go nikt nie ogłosi wielkim herosem w historii, ale moim zdaniem, rola tego człowieka jest dużo ważniejsza, niż to się chce uznać. Tych dwóch: Jaruzelskiego i Kiszczaka. Czyli polityk z szefem tajnej policji? Wojskowy z policjantem, też zresztą wojskowym. – Oczywiście to był przypadek. Z pełnym przekonaniem uważamy, że jest to z punktu widzenia kultury politycznej największe wydarzenie Polski od czasu odzyskania niepodległości. – Tak, tak. Ja jestem absolutnie tego samego zdania.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 27/2016

Kategorie: Wywiady