Stoi w zaspie lokomotywa

Stoi w zaspie lokomotywa

PKP zastosowało stary chwyt – nie informować pasażerów, niech czekają Wiało, duło, sypało już od sylwestra. Ale apokalipsa przyszła w ub. środę, gdy wiele osób wracało z sylwestra, wczasów, od rodzin. W zaspach stanęły zarówno ekspresy, jak i pociągi podmiejskie. Od morza do gór. Pierwszy sygnał: 7 kilometrów od Działdowa utknął w górze śniegu pociąg z setką pasażerów. Kolej jeszcze nie podnosiła alarmu. Przez przypadek informację o tym miała na bieżąco policja – pociągiem jechał do pracy komendant policji z Lidzbarka Welskiego. Wkrótce okazało się, że pociąg z Zakopanego do Olsztyna ma opóźnienie 11 godzin. A potem już na wszystkich peronach i dworcach kolejowych tylko klekotały „stroniczki” na tablicach informacyjnych: Pociąg z…. opóźniony… minut…. godzin… I tak przez całą dobę. W zaspie Jeszcze tragiczniej było na południu Polski. Pospieszny wyjeżdżający z Przemyśla o 17.15 (planowy przyjazd do Szczecina o 7.33 następnego dnia rano) spóźniony był 360 minut. W okolicy Częstochowy dramatyczne chwile przeżyli nie tylko pasażerowie pociągów, ale i kolejarze. O pierwszej w nocy zakopał się w dwumetrowej zaspie na torach pług, wysłany do odśnieżania szlaku linii Chorzów-Siemkowice. Półżywa załoga przez 2,5 godziny czekała na pomoc w 20-stopniowym mrozie. Wreszcie wysłano lokomotywę, by ściągnęła zawalidrogę z torów. Niestety, utknęła 10 kilometrów przed pługiem. Rano przebijała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 01/2002, 2002

Kategorie: Kraj