Rosną góry niebezpiecznej mączki na składowiskach – Jesteśmy w dobrej sytuacji, bo mamy duże magazyny na tę niebezpieczną mączkę – mówi Tomasz Kurciński z Centrum Pasz, które jest jednym z ośmiu strategicznych zakładów SRM (utylizujących najniebezpieczniejsze odpady), chroniących kraj przed rozprzestrzenieniem się zarazków BSE. – Ale – dodaje – jeśli nadal nikt tej mączki nie będzie chciał odebrać i spalić, góra się rozsypie. Inny producent SRM, właściciel podrzeszowskiego zakładu Utiresa, zasypuje już zakaźnym produktem stare, wojskowe bunkry. Segregacja odpadów Kłopoty z najbardziej niebezpiecznym produktem utylizacji odpadów z rzeźni to tylko wierzchołek góry lodowej, z której może nam wyrosnąć coś znacznie groźniejszego – konieczność wybijania i palenia całych stad bydła rogatego, co Zachód ma już właściwe za sobą. U nas hoduje się kilka milionów krów, są setki rzeźni i ponad tysiąc lekarzy weterynarii. I nikt nie chce na tym stracić. Od dwóch miesięcy realizuje się rządowy program ochrony przed chorobą szalonych krów. Jednym z jego elementów jest segregacja odpadów po uboju zwierząt rzeźnych. Odpady dzieli się od 1 kwietnia 2001 r. według unijnej klasyfikacji na trzy kategorie: SRM, HRM i LRM, w zależności od ryzyka zakażenia BSE. S (od angielskiego specyfic) to specjalna kategoria najwyższego zagrożenia – kręgosłupy krów, łby, gałki oczne, jelita, rdzenie kręgowe, bo tam gromadzą się priony groźnej choroby. Kategoria H (high), to wysokie ryzyko, obejmuje zwierzęta padłe albo niebadane, i kategoria L (low) – zagrożenie niskie, czyli odpady ze zwierząt zdrowych, zbadanych przez lekarza, odpady z drobiu i inne. Obecnie w ośmiu zakładach utylizacyjnych przetwarza się najbardziej ryzykowne odpady – potencjalnych rozsadniki BSE – na mączkę i tłuszcze. Krajowa „ósemka SRM” prosperuje nieźle, ale za utylizację muszą płacić ubojnie. Na pewno nie robią tego entuzjastycznie. W rzeźniach pracują lekarze weterynarii, którzy powinni kontrolować odpady produkcyjne. Tomasz Kurciński, współwłaściciel jednej z największych spółek utylizacyjnych SRM, w Jezuickiej Strudze koło Torunia, uważa jednak, że nie wszystkie odpady o najwyższym ryzyku trafiają do utylizacji i do zniszczenia. Część „rozpływa się” po drodze, bo to – na pierwszy rzut oka – dobry surowiec mięsno-kostny, jak wszystko inne, co zostaje po zabiciu zwierzęcia. Można z niego zrobić pełnowartościową mączkę, sprzedać i dodawać do paszy dla kur, świń, psów… Jedną z takich spraw zajął się nawet prokurator. O zbieranie odpadów na naszym rynku walczą liczne firmy zagraniczne i krajowe. Nie wiadomo, ile dokładnie wytwarza się tej niebezpiecznej mączki – szacunki wahają się od 1 do 3 tys. ton w ciągu dwóch miesięcy. Szkoda tej mączki (?) Osobnym problemem jest padlina. Z niej też wytwarza się mączkę, ale przecież zwierzęta padają z różnych powodów – jeśli z zaniedbania np. podczas transportu, to ich mięso jest bezpieczne, ale jeśli z powodu jakiejś choroby? Bardziej zapobiegliwi hodowcy wolą zabić chorujące zwierzę i sprzedać na rynku, niż czekać, aż padnie i mieć tylko kłopot z utylizacją. Na razie więc mączką z padłych zwierząt gdzieniegdzie zasypuje się pola, bo to dobry nawóz. Krzysztof Jażdżewski, starszy inspektor w Głównym Inspektoracie Weterynarii, uspokaja, że wkrótce ministerstwo wyda rozporządzenie, nakazujące refundację gminom wydatków na pełną utylizację padłych przeżuwaczy. Innym poważnym problemem mączek mięsno-kostnych najwyższego i wysokiego ryzyka jest ich spalanie. Pomysł, by robić to w piecach którejś z polskich cementowni natrafił na sprzeciw finansowy i techniczny. Choć temperatura w piecach jest wystarczająco wysoka, palniki ponoć zapychały się produktem niesłużącym do wyrobu cementu. Teraz pojawiła się propozycja, aby mączki SRM spalać w jednym z dużych zakładów chemicznych lub w piecach jednostki ratownictwa chemicznego. Wciąż jednak sama idea spalania wartościowego surowca białkowego natrafia na opór mentalny. Ludzie myślą, że skoro nie było u nas dotąd przypadku zachorowania na BSE, może alarm jest niepotrzebny? Część odpadów potencjalnie niebezpiecznych ginie zapewne w zakładach produkujących wartościowe pasze a nie proszek do zniszczenia. Wzbogacić się na chorobie? – Na jakiej podstawie wytypowano początkowo sześć, a obecnie osiem zakładów, które dokonują utylizacji ryzykownych odpadów SRM? Dyrektor Departamentu Weterynarii Ministerstwa
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









