Szejk rzeźników

Szejk rzeźników

Abu Musaba az-Zarkawiego fetowano jako terrorystę na nowe, brutalne czasy Na kamerze zapaliła się kontrolka nagrywania. Abu Musab az-Zarkawi w obu dłoniach ściskał kartki, z których zaczął czytać. Był ubrany na czarno, od szarawarów i kurtki po zakrywającą mu twarz kominiarkę, i górował nad bladą postacią w pomarańczowym drelichu, siedzącą przed nim na kocu. Siedzący człowiek zmieniał nieco pozycję, było mu niewygodnie, bo ręce i nogi krępowały mu linki. – Narodzie islamu, oto wspaniałe wieści! – zaczął Az-Zarkawi po arabsku, przesadnie akcentując słowa. – Pojawiły się pierwsze oznaki świtu, dmą wichry zwycięstwa. Po bokach Az-Zarkawiego stało czterech jego ludzi, również ubranych na czarno i w kominiarkach. (…) Wszyscy znajdujący się w pokoju sprawiali wrażenie skrępowanych obecnością kamery wideo, z wyjątkiem młodzieńca w drelichu, który patrzył prosto przed siebie, jak odurzony. Cokolwiek przelatywało mu przez głowę, po Nicholasie Evanie Bergu w żaden sposób nie można było poznać, czy wiedział, co ma go za chwilę spotkać. Zanim ludzie w kominiarkach weszli do tego pomieszczenia, Berga posadzono przed tą samą kamerą na plastikowym krzesełku i kazano mu odpowiadać na pytania dotyczące jego samego. Wyglądał na odprężonego, ręce złożył na udach i mówił tak spokojnie, jakby rozmawiał o otwarciu rachunku bankowego. – Nazywam się Nick Berg

Ten artykuł jest dostępny tylko dla subskrybentów.
Wydanie: 2017, 34/2017

Kategorie: Świat