Pisze wiersze liryczne, refleksyjne felietony, frywolne limeryki, żartobliwe rymowanki, robi wycinanki i wyklejanki, czyli… „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. To zdanie zamyka wiersz „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”. Odkąd przeczytałam je na lekcji języka polskiego w szkole podstawowej, przypomina mi się w kluczowych momentach życia. Uważam, że to jedno z najmądrzejszych zdań, jakie napisano od początku świata. A może w ogóle najmądrzejsze. „Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie. Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic”, zacytował prof. Jerzy Adamski („Głos w sprawie pornografii”), kiedy w parlamencie po raz kolejny wybuchły spory dotyczące golizny w mediach. Magda Umer, która prowadziła w telewizji cykl rozmów ze znanymi ludźmi o ich pierwszych miłościach, opowiedziała, jakim olśnieniem był dla niej wiersz „Przy winie”: – To takie małe arcydzieło, kwintesencja stanu zakochania. Spojrzał, dodał mi urody, a ja wzięłam ją jak swoją. A potem, gdy już mu uczucie minęło, jestem jak „gwóźdź, z którego zdjęto obraz”. Nie tylko uczeni i artyści mówią Szymborską. Jej słowa weszły do języka codziennego („Po każdej wojnie ktoś musi posprzątać”, „Niebożę, istny człowiek”), a nawet do popularnej piosenki („Nic dwa razy się nie zdarza”). To jedno oblicze Wisławy Szymborskiej. Autorki poezji lirycznej, refleksyjnej, stawiającej pytania egzystencjalne, zastanawiającej się nad miejscem człowieka w świecie, wobec przyrody i historii. A jednocześnie poezji bardzo komunikatywnej, która przemawia zarówno do przysłowiowej kucharki, jak i do profesora. Ironicznej, dowcipnej, mówiącej z humorem o rzeczach poważnych, nawet o własnej śmierci: Tu leży staroświecka jak przecinek autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup nie należał do żadnej z literackich grup – czytamy w „Nagrobku”. Jej bohater „żyje, więc się myli”, jest pełen pokory i zadziwienia światem. Taką Szymborską, w dużej mierze dzięki szkole, znamy chyba wszyscy. I lubimy. Bo chociaż, jak pisze poetka, tylko Niektórzy lubią poezję. Nawet nie większość wszystkich, ale mniejszość. Nie licząc szkół, gdzie się musi, i samych poetów, będzie tych osób chyba dwie na tysiąc jej ostatni tomik poetycki „Chwila” stał się jednym z bestsellerów minionego roku i przekroczył sprzedaż 30 tys. egzemplarzy. Popijała wódkę i pękała ze śmiechu – Z uczestników spotkań literackich na Krupniczej, w czasie których bawiono się w limerykowanie – wspominał kilka lat temu Maciej Słomczyński, autor setek limeryków – pozostało nas tylko dwoje, ja i pewna młodziutka, prześliczna dziewczyna, która z umiarem popijała wódkę i pękała ze śmiechu, słysząc teksty, od których zapłoniłby się każdy łotr recydywista. Choć o limerykach wcześniej nie słyszała, szybko stała się moją najpojętniejszą uczennicą. Powtarzałem jej, że do podstawowych reguł limeryku, prócz nazwy miejscowości w pierwszym wersie i układu rymów aabba, należy też plugawość. Dziewczyną, o której mowa, była Wisława Szymborska. Ale jej limeryki nie są plugawe. Raz pewna dama w Lubomierzu Tarzała swego gacha w pierzu. „Czemu to czynisz?” – jęczał gach, A ona na to dictum: „Ach, zbyt goły jesteś, Kazimierzu…” Profesor Jacek Baluch (także namiętny limerysta) uważa wręcz, że wciągnięcie poetki w limerykowanie wyznaczyło nowe drogi w rozwoju tego gatunku, „bo przy niej limeryczne świntuszenie wypada zastąpić literackim wyrafinowaniem”. Spotkania literackie, które wspominał Słomczyński, miały miejsce na przełomie lat 40. i 50. Od tamtej pory poetka wciąż układa absurdalne pięciowiersze. Odbyła dziesiątki podróży limerycznych, brała udział w publicznych limerykowaniach. Należy do tajnej Loży Limerycznej, wraz z przyjaciółką Ewą Lipską i licznym gronem profesorskim, m.in. Henrykiem Markiewiczem, Stanisławem Barańczakiem i Leszkiem Kołakowskim. Kiedy w 1996 r. poetka dostała literacką Nagrodę Nobla, krakowskie środowisko literackie i profesorskie uczciło to istną lawiną limeryków. Kiedy Nobla dostała poetka z Krakowa Wiersze czytać poczęła Polaków – z połowa. I tylko lud z okolic Płocka Sądził, że Nobla dostała… Wisłocka. Ot, typowa Freudowa czynność pomyłkowa – napisał dr Michał Rusinek, filolog i sekretarz poetki. Zaś profesor Henryk Markiewicz żartował: Poetka nobliwa (wiadomo – z Kórnika) Rozgłosu i zgiełku uparcie unika, Na wszelkie honory oporna jak grobla. Lecz
Tagi:
Ewa Likowska









