Tag "ambasador RP"
Kandydat, który się podoba
Wypomniał nam jeden z czytelników, że piszemy o prof. Janie Stanisławie Ciechanowskim, który jest spoza MSZ i jedzie na stanowisko ambasadora, a pomijamy zawodowych dyplomatów.
OK, napiszmy więc o zawodowcach. Na tej samej komisji, na której prezentowana była osoba prof. Ciechanowskiego, przedstawiany był Marcin Kubiak, kandydat na ambasadora w Kenii. To rzeczywiście zawodowy dyplomata, choć wykształcenie ma nietypowe jak na MSZ, jest bowiem lekarzem, skończył Akademię Medyczną w Warszawie i przez rok pracował w szpitalu. To było dawno, jeszcze w pierwszej połowie lat 90. Potem rozpoczął studia w KSAP, no i jako ksaper trafił do dyplomacji. Tu znalazł sobie miejsce – jako specjalista od Afryki. I zapewniło mu to ciekawą karierę.
Zaczynał w ambasadzie w Nairobi. Potem wrócił do centrali, następnie został wysłany jako ambasador do Zimbabwe, później był ambasadorem w RPA. Wrócił do kraju, był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. A w lipcu 2015 r. uzyskał nominację na ambasadora w Malezji.
I to jest rzecz interesująca – ponieważ PiS pamiętało mu ministrowanie w rządzie Ewy Kopacz, Witold Waszczykowski z Kuala Lumpur go odwołał, zdecydowanie przed terminem. Ewidentnie chodziło o to, by mu pokazać, że jest w niełasce, po jego powrocie do Warszawy bowiem placówka w Malezji przez wiele miesięcy pozostawała nieobsadzona. I wreszcie wysłano na nią ściągniętego z emerytury 68-letniego Krzysztofa Dębnickiego, byłego ambasadora w Mongolii i Pakistanie, a przede wszystkim orientalistę i dziennikarza.
Co ciekawe w tej sytuacji,
Boskie Buenos Aires
Jest spore grono ludzi z pogranicza PO i prawicy, które dobrze dziś funkcjonuje. Radosław Sikorski był przecież ministrem obrony w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W tym samym rządzie wiceministrem spraw zagranicznych był Paweł Kowal, obecny przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Powołanie Jana Stanisława Ciechanowskiego na stanowisko ambasadora RP w Argentynie jest więc w tym gronie oczywiste. Mówił to zresztą Kowal: że zna Ciechanowskiego od wielu lat, szanuje go, nie spodziewał się, że wybierze on karierę dyplomatyczną, ale jest z tego zadowolony.
A skąd go zna? Ciechanowski całe życie funkcjonował na pograniczu nauki i polityki. Jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, ale nie dlatego Kowal i inni decydenci go znają.
Kowal może go pamiętać z czasów, gdy Ciechanowski zaczynał karierę, jeszcze w kancelarii premiera Jerzego Buzka. Albo gdy był zastępcą dyrektora sekretariatu pierwszego prezesa IPN Leona Kieresa. Ale pewnie pamięta go z okresu trochę późniejszego. Otóż gdy Kowal był sekretarzem stanu w MSZ, Ciechanowski był doradcą kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Potem awansował na wiceszefa tej instytucji, później, po śmierci w katastrofie smoleńskiej Janusza Krupskiego, został p.o. kierownikiem, by wreszcie, w roku 2013, zostać pełnym szefem urzędu. Do stycznia 2016 r.
W czasach PiS Ciechanowski został odsunięty od stanowisk państwowych, mógł więc napisać habilitację i wykorzystywać granty w zakresie badań nad historią stosunków polsko-hiszpańskich. A teraz wraca
do pracy rządowej.
Co ciekawe, jego kandydatura









