Tag "amunicja"

Powrót na stronę główną
Kraj

Czy Hindus płakał, jak zamykał?

Produkcja stali w Polsce osiągnęła w ubiegłym roku poziom taki jak w latach 50. XX w. Czyli 6,75 mln ton.

19 lipca br. media obiegła informacja, że spółka ArcelorMittal Poland, największy w kraju producent stali, poinformowała o wygaszeniu jedynej działającej w krakowskiej Hucie Sendzimira baterii koksowniczej. Decyzja była konsekwencją tego, że ostatni wielki piec w hucie wygaszono pod koniec 2019 r., wstrzymując jednocześnie pracę stalowni i linii ciągłego odlewu stali. Pod koniec zeszłego roku kierownictwo spółki wiedziało, że produkcja koksu stała się nieopłacalna i trzeba ją zamknąć. Pracownicy otrzymali propozycje podjęcia pracy w innych firmach. Można powiedzieć, że Hindus płakał, jak zamykał.

20 maja br. zarząd spółki Alchemia z grupy Boryszew podjął decyzję w sprawie rozpoczęcia procesu likwidacji Walcowni Rur „Andrzej” w Zawadzkiem w województwie opolskim. Tamtejsza Solidarność liczy, że zakład uratuje prywatny inwestor z Ukrainy i będzie można dalej walcować.

Prawda jest taka, że po 1990 r. pozbyliśmy się przemysłu ciężkiego. Jeśli wtedy wytwarzaliśmy 13,6 mln ton stali surowej, to w 2023 r. zaledwie 6,5 mln ton.

W 2022 r. zapotrzebowanie kraju na wyroby stalowe wyniosło 15,3 mln ton. Co oznacza, że jesteśmy zależni od zagranicznych dostawców. I pomyśleć, że 20 lat temu 57% dostępnych na rynku wyrobów stalowych produkowanych było w kraju, a reszta, czyli 43%, pochodziła z importu. W przypadku stalowych wyrobów płaskich jedynie 4% produkowano w Polsce, a 96% importowano!

Zużycie stali to papierek lakmusowy aktywności inwestycyjnej w danym kraju. Wielkość sprzedaży blach, rur, prętów stalowych informuje o poziomie inwestycji i produkcji w wielu gałęziach gospodarki, od budownictwa do produkcji maszyn i samochodów.

Od lat wiele się mówi i pisze o planach transformacji sektora energetycznego i o potrzebie stawiania farm wiatrowych. Polacy narzekają na rosnące ceny nowych mieszkań, a politycy w związku z rosyjskim zagrożeniem od dwóch lat biją na alarm, domagając się zwiększenia produkcji zbrojeniowej. Rozwiązaniem jest zwiększenie dostaw stali z importu. Co oznacza wzrost kosztów. I jeszcze jedno – sprowadzając stal z zagranicy, uzależniamy się od tamtejszych producentów. Trzeba wyraźnie powiedzieć – państwo polskie już dawno utraciło kontrolę nad produkcją tego strategicznego materiału.

Każdy Niemiec wie, co znaczy słowo Kruppstahl – stal Kruppa. W kajzerowskich i hitlerowskich czasach produkowana przez koncern Kruppa stal, słynąca z wysokiej jakości, była fundamentem zbrojeń i potęgi Rzeszy. Zakłady w Essen dostarczały Wehrmachtowi armaty, amunicję, płyty pancerne i wszystko, czego potrzebował. Założyciela koncernu Alfreda Kruppa nazywano „Królem armat”.

Agresja Rosji na Ukrainę uświadomiła rządom krajów europejskich, że zapasy uzbrojenia ich armii wymagają uzupełnień, a moce produkcyjne przemysłu ciężkiego są niewystarczające, gdyż po zakończeniu zimnej wojny ograniczono zamówienia dla armii. W ramach globalizacji zaś produkcja stali została przeniesiona do Turcji, Indii, Chin i innych państw, w których było taniej.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Nam strzelać nie kazano

Polskiej armii brakuje pocisków artyleryjskich i nie wiadomo, kiedy będzie je miała Wojna w Ukrainie dowiodła, że na polu walki nadal decydujące znaczenie ma ciężka artyleria. Cytowany przez media gen. broni Jarosław Gromadziński powiedział, że dzienne zapotrzebowanie armii ukraińskiej na pociski kalibru 155 mm wynosi od 10 tys. do nawet 20 tys. sztuk.  Już w roku 2022 stało się jasne, że poważnym problemem, z którym borykał się Kijów, był „głód amunicyjny” sprawiający, że Ukraińcom coraz trudniej było

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.