Tag "Bari"

Powrót na stronę główną
Obserwacje

Jak smakuje Apulia jesienią

Zapamiętać smak oliwek i słodyczy, kolor nieba. I szacunek dla trudów życia

Korespondencja z Włoch

Dzień wcześniej jej nie było, właśnie wyrosła przed nosem – wielka sztuczna choinka uliczna, przybrana w literę B, jak Bari. Stanęła dość wcześnie, bo 28 października. Mijając przeszkodę, ze śmiechem wymieniamy się z panami instalującymi drzewko życzeniami: „Merry Christmas!”.

Ozdoby halloweenowe w Apulii, w której pobyliśmy kilkanaście dni, właściwie nie zaistniały – Włosi szybko przeskoczyli w święta Bożego Narodzenia. Mocno za to wybrzmiewa poparcie dla Palestyny – flagi w lokalach, na balkonach, dachach, obok wszechobecnego prania, na nadmorskich deptakach, na murach i tablicach ogłoszeniowych. Hasła duże i małe, w różnych językach: „Free Gaza”, „Palestina libera”. Bez względu na morze, nad którym jesteśmy – Jońskie czy Adriatyckie – w sentymentach wygrywają Palestyna, Gaza i jej ludzie.

W Bari, mieście św. Mikołaja, i w jego bazylice, gdzie spoczywa królowa Bona, najważniejszym motywem robionych zdjęć jest posąg ukochanego przez katolików i prawosławnych świętego. Stoi na placu przy romańskiej, prawie tysiącletniej bazylice. A jest i ciemnoskóry Mikołaj, w złocistych szatach, w środku, za szybami. Zachwycają archaiczne stwory, zwierzęcy strażnicy przy bocznych wejściach, konie, woły niosące na grzbietach potężne kolumny.

Mikołajowe pamiątki w okolicznych sklepikach, relikwie dobrego Mikołaja, biskupa Miry, co pomagał biednym. Oprócz licznych prawosławnych, którzy znajdą tam teksty pisane cyrylicą, jest wielu polskich katolików, a na rikszach język polski pokonuje wszelkie inne: „Masz ochotę na pasta? Spróbuj lasagna”, „Zobacz nasze menu”. Wieloma rikszami kierują młode kobiety. Fajnie posiedzieć w podziemnym sanktuarium z fragmentami naściennych malowideł, mozaik, gdzie do Mikołaja wpadają całe rodziny, młodzi ludzie pachnący marihuaną, ci w sportowych i ci w bardzo drogich ciuchach, „Ruscy”.

Życie, śmierć, pranie

Bari pachnie rybami, kiedy się idzie wzdłuż nabrzeża mniej reprezentacyjną stroną miasta, ulicą pełną pojemników na śmieci; po prawej jakoś się trzymają stare kamienice z małymi mieszkaniami, zatęchłym zapachem i prawdziwym życiem. Butle gazowe wożone na prymitywnych wózeczkach do mieszkań skrywanych za gęstymi firankami i jasnymi zasłonkami w dzień zastępującymi drzwi.

I pranie, czasem pachnące, czasem nie, chowane na balkonach pod folią na chwile deszczu. Po suszących się zużytych dresikach widać, gdzie są dzieci. Te rżną w piłę i w Bari pomiędzy zabytkowymi murami, i w Martina Franca w jej historycznym centrum – choć mają tu stadion im. Karola Wojtyły – i w Gallipoli, nie bacząc na wiek murów.

Młode matki z dziećmi, nauczyciele wracający ze szkoły i uciszający chłopaków ze swoich vesp, kiedy ci głośno się wygłupiają. Nierzadko widać zepsute zęby, niezdrową cerę. Ktoś łapie oddech na ławce po całym dniu, psy szukają skrawka trawy. Rybak, czyszczący na podręcznym stole-wózku ryby z połowu, krzyczy rano, krzyczy wieczorem, w charakterystyczny sposób, jak kiedyś u nas słyszało się: „Kaaartofle, kartofle!!!”. I kobiety wychodzą, kupują.

Krzesła, fotele, ławki przed wejściami do mieszkań na wąskich uliczkach Bari czy Monopoli, starsi mężczyźni zastygli, inni gadatliwi, niewidzący tych gromad turystów, bo mają swoje sprawy. Może i te, kto umarł, kogo będą żegnać, bo obecność informacji o śmierci wydaje się tak oczywista jak najnowsze promocje czy pogoda.

Właściwie to mi się podoba: na skrzynkach skrywających miejskie urządzenia, na tablicach, słupach wiszą klepsydry, nasze większe, ale te są barwne, z kolorowymi zdjęciami, emocjonalnym spisem dobrych uczynków czy działań zmarłej osoby. Śmierć wydaje się być z życia,

b.dzon@tygodnikprzeglad.pl

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Niewidoczny jak imigrant

Uchodźcy stali się tłem włoskiego miasta. Mieszkańcy nie zwracają już na nich uwagi Korespondencja z Bari Włosi spodziewają się, że w 2017 r. do ich kraju dotrze nawet 250 tys. nielegalnych imigrantów – głównie z Afryki. Jeśli te prognozy się sprawdzą, to zostaną pobite wszelkie rekordy migracyjne ostatnich lat. Proponowane dotychczas rozwiązania są skuteczne tylko na krótką metę. Mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego uważają, że pomoc Unii Europejskiej jest niewystarczająca, a oni zostali sami z problemem rosnącej liczby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.