Tag "boks"

Powrót na stronę główną
Kultura Wywiady

Boks i kino idą w parze

Wierność i troska Heleny pomogły Jerzemu Kulejowi zdobyć drugi złoty medal olimpijski

Xawery Żuławski – (ur. w 1971 r.) absolwent Wydziału Reżyserii PWSFTviT w Łodzi. „Chaos” przyniósł mu nagrodę za debiut reżyserski lub drugi film w Gdyni oraz Wielkiego Jantara w Koszalinie. Jego największym sukcesem komercyjnym i artystycznym pozostaje „Wojna polsko-ruska”, za którą zdobył wiele wyróżnień, w tym Srebrne Lwy i Paszport „Polityki”. Za „Apokawixę” nagrodzony Złotym Pazurem w kategorii Inne Spojrzenie w Gdyni.

Zajmuje się pan najróżniejszymi gatunkami i stylami. To świadoma twórcza strategia, ciągłe pragnienie wyzwań czy przypadek?
– Można powiedzieć, że czysty przypadek, choć w przypadki nie wierzę. Wydaje mi się, że filmy bardziej do mnie przychodzą, niż sam je wybieram. A gdy jakaś historia trafi w moje ręce, staram się dobrać do niej odpowiednią formę. Biografia Jerzego Kuleja siłą rzeczy nie może wyglądać jak „Mowa ptaków” czy „Apokawixa”, bo jest epickim kinem o dwukrotnym mistrzu olimpijskim. Myślałem przede wszystkim o zrobieniu filmu dla szerokiej widowni, która będzie na nim dobrze się bawić. Część osób przypomni sobie lata 60. i odbędzie podróż sentymentalną, a inni dopiero odkryją te czasy i zderzą się z realiami PRL. Zresztą to tylko jedna z warstw filmu, który opowiada o wzlotach i upadkach młodej pary, jaką byli wtedy Jerzy i Helena Kulejowie.

Podobno pomysł na film przyniósł Waldemar Kulej, syn Jerzego. Gdzie się zaczyna ta przygoda i jak pan do niej dołączył?
– Od prawie 10 lat jestem związany z firmą Watchout Studio. Pięć czy sześć lat temu do producenta Krzysztofa Tereja zgłosił się Waldemar Kulej. Po obejrzeniu „Bogów” i „Sztuki kochania. Historii Michaliny Wisłockiej” stwierdził, że tylko Watchout będzie w stanie zrealizować biografię jego ojca. Pomysł na film o dwukrotnym złotym medaliście igrzysk olimpijskich i prawdziwej legendzie polskiego sportu nie pozwalał nam na chwilę zawahania. Około czterech lat trwało napisanie scenariusza, zebranie środków na film i ukończenie go.

Kim był dla pana Jerzy Kulej przed realizacją filmu i czy w ogóle lubi pan boks?
– Kulej oczywiście istniał w mojej świadomości, tak jak w świadomości wielu ludzi interesujących się sportem i śledzących wyczyny polskich zawodników. Widziałem też jego rolę w kultowym filmie „Przepraszam, czy tu biją?”, gdzie grał pokiereszowanego gliniarza. O Kuleju ogólnie było głośno, wszyscy wiedzieli, kim jest. Pod koniec życia komentował nawet walki bokserskie, można powiedzieć, że na stare lata szukał też swojego miejsca w polityce. Miał charakterystyczny styl mówienia i wyjątkową charyzmę. Prywatnie jestem kibicem boksu i innych sportów walki. Z kolei Krzysztof Terej amatorsko boksuje. Pomysł na film trafił więc na podatny grunt. Realizacja tej biografii nie należała do łatwych, ale dość gładko pokonywaliśmy kolejne przeszkody, jakby wspierani przez niewidzialną siłę.

Boks jest atrakcyjny dla kina?
– Boks i kino to dwie dyscypliny, które idą w parze. Jedna i druga sprowadza się do ruchu. Pomyślmy, skąd się bierze walka na ekranie. Właśnie z boksu, który jest archetypem, początkiem, korzeniem. Wiele scenariuszy opowiada zresztą o jakiejś walce, której stawką może być życie albo miłość. Gdyby dłużej nad tym się zastanowić, mnóstwo filmów zawiera też sceny bokserskie, czyli sceny walki.

Paradoksalnie w „Kuleju. Dwóch stronach medalu” nie oglądamy aż tak wielu scen z ringu.
– W filmie pokazaliśmy zaledwie 12 z 300 walk, które stoczył Kulej. Razem ze scenarzystą Rafałem Lipskim długo się nad tym zastanawialiśmy, ale odkrywając historię Jurka i spotykając się z jego żoną, zaczęliśmy dostrzegać nową perspektywę. Zaintrygowała nas Helena Kulej jako osoba żyjąca w absolutnym cieniu mistrza. Właśnie dlatego powoli rozbudowywaliśmy w scenariuszu kobiecy punkt widzenia i same walki traciły na znaczeniu. Dodatkowo walki olimpijskie trwają trzy rundy po trzy minuty i ich dramaturgia jest dość skąpa. Trzeba w krótkim czasie zdominować przeciwnika, zebrać punkty i wygrać. Kiedy bokserzy pojedynkują się przez 10 lub 12 rund i mają przed sobą istny maraton do pokonania, wtedy napięcie rośnie i można pokazać wzloty i upadki w ringu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Igrzyska

Polki potrafią

Jeśli jest o czym gadać przy okazji tych igrzysk, to za sprawą naszych sportowczyń – z chwalebnym wyjątkiem siatkarzy polscy panowie nie bardzo sobie radzą.

„Ona szybciej się wspina niż ja spadam” – nie wiem, kto to powiedział, ale lepiej nie da się opisać wyczynów Aleksandry Mirosław, naszej medalistki z Paryża. Broniłaby w tym roku olimpijskiego złota, gdyby nie absurdalna decyzja organizatorów sprzed trzech lat – połączenie w wielobój konkurencji na trudność z czasówką. Wyobraźmy sobie, że Armand Duplantis dostaje medal tylko pod warunkiem udowodnienia, że i bez tyczki daje sobie radę.

Albo dwubój sprintersko-maratoński, tudzież naprzemienny rzut oszczepem i młotem. Nie zrozumiem nigdy, dlaczego tak efektowny, także telewizyjnie, sport doczekał się olimpijskiego debiutu dopiero na 22. igrzyskach, spotykając się z ignorancją i arogancją komitetu olimpijskiego, który uznał, że wspinaczom wystarczy jeden medal, żeby nie mieli much w nosie. Teraz poszli po rozum do głowy, dzięki czemu byliśmy świadkami najbardziej bezdyskusyjnej dominacji polskiej sportsmenki od lat. Mirosław jest na ściance jak Katie Ledecky w basenie – nie ulega wątpliwości, że wygra zawody, jedyną niewiadomą jest, czy pobije rekord świata. W ostatnich latach uczyniła to dziewięciokrotnie, z czego dwa razy w ciągu jednego dnia na tych igrzyskach!

Czasówka jest dyscypliną specyficzną, najodleglejszą od źródeł wspinania, czyli atawistycznego pragnienia zdobycia najwyższego punktu w okolicy bez względu na jego niedostępność. Rozwiązywanie wciąż nowych i trudniejszych problemów wspinaczkowych ma charakter eksploracyjny, jest górską lub przynajmniej skałkową przygodą; pokonywanie dziewiczych ścian to wszakże walka z naturalnymi trudnościami, połączenie pasji sportowej i odkrywczej. Tymczasem nasze medalistki – Aleksandra Mirosław i Aleksandra Kałucka wciąż odbywają tę samą drogę, identyczny układ chwytów i stopni, zaprojektowany przez najsłynniejszego routesettera Jacky’ego Godoffe’a raz na zawsze jako trasa standardowa. Nie bez przyczyny nazywają swoje starty „biegami” – one biegają po znanej na pamięć 15-metrowej ścianie, doskonaląc technikę tak, by znaleźć się u góry jak najszybciej. Szanuję i podziwiam, ale z niejaką konfuzją, bo to tak, jakby mi się kto pochwalił, że był tysiąc razy na Żabim Koniu; zdecydowanie wolałbym wejść na tysiąc różnych turni tatrzańskich. Czas upadku swobodnego z wysokości 15 m wynosi 1,7 sekundy, męski rekord świata w czasówce to 4,7. Najnowszy żeński 6,05 sekundy – zostało zatem jeszcze trochę do nadrobienia, aby ostatecznie zadrwić z grawitacji. Trzymam kciuki.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Jordan wojownik

Lubi walczyć. W sporcie i w życiu. Nie załamała go nawet kontuzja kręgosłupa Wszyscy myślą, że Jordan to pseudonim, ksywa. A to imię, które dali mu rodzice zafascynowani Michaelem Jordanem, najlepszym  koszykarzowi świata. – Byłem dzieckiem pełnym energii – wspomina 29-letni bydgoszczanin, Jordan Ogorzelski. – A dzięki tacie, dla którego aktywność fizyczna zawsze była i nadal jest bardzo ważna, szybko zacząłem uprawiać sport. Gdy miałem ledwo osiem lat, zapisał mnie na boks. To była moim zdaniem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Bokser z „Tysolem” na plecach

Co to się porobiło z organizacją, której liderem w oczach świata jest ciągle Wałęsa, choć obecny przewodniczący Solidarności Piotr Duda robi szpagaty, by go wymazać z historii i zastąpić Lechem Kaczyńskim. Ale skoro związek hołubi Andrzeja Gwiazdę, który chciał wydrzeć 2 mln zł odszkodowania za internowanie 40 lat temu, to łatwiej zrozumieć cyrk z bokserem Jonakiem. Damianem Jonakiem szczyci się „Tygodnik Solidarność”. Skąd ta miłość? Powody są dwa. Jonak jest członkiem związku, a na plecach ma logo „Tysola”. Stempli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne

„Mistrz” już na DVD, Blu-ray™ i VOD

„Mistrz”, jeden z najgłośniejszych filmów tego roku z Piotrem Głowackim w roli głównej, jest już dostępny na DVD, Blu-ray™ i VOD. Akcja filmu rozgrywa się w początkowym okresie funkcjonowania obozu koncentracyjnego Auschwitz. Przedwojenny mistrz Warszawy w wadze