Tag "energia wiatrowa"

Powrót na stronę główną
Kraj

Turbiny wiatrowe – problem nierozwiązany

To nie wiatr napędza wiatrakowy biznes, ale publiczne środki przekazywane inwestorom w formie bezzwrotnych dotacji

W piątek, 21 marca br., rząd w trybie obiegowym przyjął projekt nowelizacji tzw. ustawy wiatrakowej. Jedną z najważniejszych planowanych zmian jest zniesienie wprowadzonej w 2016 r. zasady 10H, która głosi, że odległość między turbiną wiatrową a najbliższymi zabudowaniami musi wynosić co najmniej dziesięciokrotność jej całkowitej wysokości, i wprowadzenie 500 m jako minimalnej odległości wiatraków od zabudowań. Dziś farmy wiatrowe zajmują ok. 2% powierzchni kraju. Ustawa przyczyniłaby się do zwiększenia tego obszaru do 4%.

Zgodnie z proponowanymi zapisami minimalna odległość turbiny od granicy parku narodowego ma wynieść 1500 m, a od określonych obszarów Natura 2000 – 500 m. Restrykcjami mają zostać objęte sąsiedztwa obszarów Natura 2000 utworzonych w celu ochrony siedlisk nietoperzy i ptaków. Rząd chce, by ustawa została przyjęta przez Sejm i Senat jeszcze przed majowymi wyborami prezydenckimi. Będzie to drugie podejście koalicji rządzącej do tego trudnego i wzbudzającego ogromne emocje tematu.

Po raz pierwszy projekt ustawy zgłosiła grupa posłów Platformy Obywatelskiej i Polski 2050-Trzeciej Drogi pod koniec listopada 2023 r. Jego twarzą była posłanka Paulina Hennig-Kloska. Zliberalizowane zostałyby zasady budowy farm wiatrowych, a najbardziej bulwersującą propozycją było zmniejszenie minimalnej odległości wiatraków od zabudowań w zależności od generowanego hałasu.

Posłowie Prawa i Sprawiedliwości nie zostawili na projekcie suchej nitki. Dowodzili, że wiatraki będzie można stawiać w odległości 300 m od zabudowań mieszkalnych, że instalujące je firmy będą mogły „wywłaszczać” właścicieli gruntów, a ponieważ turbiny stawia się na obszarach wiejskich, rolnicy zostaną pozbawieni ziemi.

Padły zarzuty, że ustawę pisali lobbyści na zamówienie niemieckich producentów turbin wiatrowych, że w Polsce będą instalowane wycofywane z użytku stare konstrukcje zza Odry. I że za tę inicjatywę Hennig-Kloska powinna dostać „kwiaty z Berlina”. Nie obyło się bez sugestii, że „ktoś przytulił niezłą kasę”.

Koalicyjna większość broniła posłanki, dowodząc, że PiS w interesie Kremla przez lata blokowało rozwój odnawialnych źródeł energii (OZE), a zarzuty są wyssane z palca. Ostatecznie projekt ustawy został wycofany, gdyż do liderów koalicji dotarło, że prezydent Andrzej Duda na pewno przyjętego przez Sejm prawa nie podpisze, nie ma więc sensu dostarczać politycznego paliwa opozycji.

W mediach pojawiły się sugestie, że Donald Tusk wściekł się na Hennig-Kloskę i trwają poszukiwania innego kandydata na stanowisko ministra klimatu i środowiska. Jednak mimo kontrowersji posłanka zasiadła w ministerialnym fotelu. Dla wszystkich było jasne, że tzw. ustawa wiatrakowa wróci, gdy kadencja prezydenta Dudy będzie się zbliżała ku końcowi. A prezydent Trzaskowski na pewno ją podpisze.

Wiatrakowy szał kredytowy

Od lat wszyscy wiedzą, że Polska będzie musiała odejść od energetyki węglowej, którą mają zastąpić elektrownie jądrowe i OZE, głównie wiatraki oraz fotowoltaika. Wiadomo też, że inwestycje tylko w energetykę wiatrową będą kosztowały dziesiątki miliardów złotych. Wyścig po pieniądze już trwa. Najbardziej znanym przykładem jest spółka Polenergia kontrolowana przez Dominikę Kulczyk, która przewodniczy jej radzie nadzorczej. W grudniu ub.r. Bank Gospodarstwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Promocja

OZE w Polsce. Z jakich źródeł energii korzystamy?

Energia odnawialna staje się na świecie coraz bardziej popularna. Decydujemy się na nią z wielu powodów. Przyświeca nam chęć ochrony środowiska i naszego zdrowia, ale także próba zaoszczędzenia na rachunkach. Ceny energii nieustannie bowiem rosną. OZE

Felietony Jerzy Domański

Wiatraki w Wilanowie

Zamykam oczy i widzę, jak spełniło się marzenie o Polsce jako krainie tysięcy wiatraków. Marzenie lobbystów i polityków, do których lobbyści skutecznie dotarli. Musieli, bo bez decyzji polityków nie można budować wiatraków tuż przy domach i zabudowaniach. Otwieram oczy i widzę firmy, które świetnie zarabiają, bo im wiatrak bliżej, tym przedsięwzięcie jest tańsze, a zysk większy. Znowu zamykam i widzę las wiatraków zaglądający do okien apartamentów w Wilanowie, Sopocie czy Konstancinie. A może także w Zakopanem. No, ze stolicą Tatr

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.