Tag "globalne koncerny"

Powrót na stronę główną
Kraj

Amerykański sen

Polska dla amerykańskich firm to istne eldorado: niskie podatki, tania siła robocza, uniżeni politycy

W grudniu zeszłego roku wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył, że w 2024 r. zawarto ok. 130 umów na rekordową kwotę ponad 153 mld zł! Nowy sprzęt i uzbrojenie trafiły do wszystkich rodzajów wojsk. Najbardziej lukratywne kontrakty dostały się amerykańskim koncernom.

W 2020 r. Amerykańska Izba Handlowa w Polsce i KPMG opublikowały raport zatytułowany „30 lat inwestycji amerykańskich w Polsce”. Wynikało z niego, że na koniec 2018 r. wartość tych inwestycji wyniosła 62,7 mld dol. Tylko w latach 2010-2018 sprzedaż amerykańskich towarów i usług w naszym kraju osiągnęła prawie 60,3 mld dol. Precyzyjnych danych za kolejne lata nie ma. Szacuje się, że do końca 2021 r. firmy z kapitałem amerykańskim stworzyły w Polsce 330 tys. miejsc pracy.

Polacy kochają Stany Zjednoczone. Od XIX w. kraj ten był głównym kierunkiem emigracji. Według danych rządowych w 2021 r. liczba Amerykanów polskiego pochodzenia wynosiła 8,81 mln, co stanowiło 2,67% populacji USA.

W sondażu na temat stosunku różnych narodów do ojczyzny obecnego prezydenta Trumpa, przeprowadzonym w pierwszej połowie 2023 r. przez amerykański ośrodek badawczy Pew Research Center, to Polacy okazali się najbardziej proamerykańską nacją, a pytanych było ponad 27 tys. osób dorosłych z 23 krajów. U nas aż 93% ankietowanych wypowiadało się o USA pozytywnie.

Nie ma czemu się dziwić. W latach 70. i 80. w Stanach Zjednoczonych przebywało na tamtejszych uczelniach liczne grono stypendystów, z których najbardziej chyba znany to Leszek Balcerowicz, studiujący w latach 1972-1974 na St. John’s University w Nowym Jorku. Granty Fulbrighta otrzymali m.in. redaktor naczelny tygodnika „Polityka” Mieczysław Rakowski i prof. Longin Pastusiak. Była to świetna okazja do nawiązania kontaktów, które w przyszłości miały zaprocentować. Wszak wielu stypendystów zrobiło w kraju kariery. Choć są wyjątki.

Jednym z tych, którzy mają krytyczny stosunek do Wuja Sama, jest obecny minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Podsłuchany i nagrany niegdyś w restauracji Amber Room dowodził: „Polsko-amerykański sojusz jest nic niewart. Jest wręcz szkodliwy. Bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa (…). Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy. Kompletni frajerzy. Problem w Polsce jest taki, że mamy bardzo płytką dumę i niską samoocenę. Taka murzyńskość…”.

Owa „murzyńskość” oznacza, że amerykańskie firmy czują się nad Wisłą wybornie. A jakby coś poszło nie tak, to ambasador USA wezwie na dywanik kogo trzeba i wyjaśni, jakie decyzje podjąć. Należy oczekiwać, że w trakcie prezydentury Donalda Trumpa naciski na polskie władze będą o wiele bardziej brutalne niż w przeszłości.

Brygady Marriotta i inni

Amerykańska obecność w naszym kraju na dużą skalę rozpoczęła się na początku lat 90., gdy w ramach pomocy Zachodu dla Polski do Warszawy zjechali wszelkiego rodzaju eksperci. Wielu z nich było Amerykanami. Nie mając pojęcia o naszej gospodarce i jej realiach, zajęli się „radzeniem”, jak powinniśmy budować gospodarkę wolnorynkową. Tych bezwartościowych dla polskiej transformacji „ekspertów” cechowały buta, ignorancja i zarobki przekraczające 20 tys. dol. miesięcznie. A ponieważ zwykle mieszkali w nowo otwartym hotelu Marriott, nazwano ich „brygadami Marriotta”.

Pierwsza duża amerykańska inwestycja po roku 1991 to budowa przez koncern Coca-Cola zakładu w Radzyminie, produkującego popularne napoje chłodzące. W 2023 r. sprzedaż tych napitków przyniosła Amerykanom 210 mln zysku netto.

Tam, gdzie inwestuje koncern z Atlanty, musi się pojawić konkurent z Nowego Jorku. Koncern PepsiCo zainwestował w fabryki w Michrowie, Żninie, Grodzisku Mazowieckim i Tomaszowie Mazowieckim. Najnowszy zakład koło Środy Śląskiej wybudowano za 1 mld zł. Będą w nim produkowane chipsy.

W 1992 r. ówczesny minister przekształceń własnościowych Janusz Lewandowski sprzedał za 120 mln dol. Zakłady Celulozowo-Papiernicze w Kwidzynie amerykańskiemu koncernowi International Paper Company. Był to wówczas najnowocześniejszy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Jak w raju

Za sprawą rajów podatkowych Unia Europejska traci rocznie około 825 mld euro, czyli 1,6 tys. euro na każdego jej mieszkańca

Podatków nikt nie lubi płacić. Zwłaszcza nie lubią tego wielkie międzynarodowe koncerny. Prymitywne metody, takie jak fałszerstwa księgowe, niedeklarowanie wszystkich zysków, zaniżanie dochodów lub udział w złożonych tzw. karuzelach VAT-owskich, preferują drobni krętacze, którzy, nim wpadną, mogą zarobić kilka, kilkanaście milionów złotych, euro lub dolarów. Możni tego świata korzystają z usług wielkich kancelarii prawnych, a pieniądze trzymają w rajach podatkowych, czyli krajach lub jurysdykcjach oferujących bardzo niskie bądź zerowe stawki podatku, zarówno od przedsiębiorstw, jak i osób fizycznych. Raje zapewniają też niezbędną poufność, nie ujawniając tożsamości osób fizycznych i rzeczywistych właścicieli zarejestrowanych tam spółek. Umożliwia to gromadzenie łapówek, dochodów i zysków, które są niezgłoszone i nieopodatkowane, co w konsekwencji prowadzi do znacznych strat w dochodach podatkowych innych państw. Szacunki wskazują, że w rajach podatkowych może być ukryte ponad 30 bln dol. To niewyobrażalny majątek.

Formalnie niemal każdy rząd kraju wysokorozwiniętego deklaruje walkę z podobnymi praktykami. Na przykład Komisja Europejska dokłada starań, by wyprowadzanie zysków z państw unijnych było utrudnione. Czy to się udaje? Raczej nie. Dlaczego? Bo sztuka polega na tym, aby transfer pieniędzy z miejsc, w których są one zarabiane, do miejsc, w których nie trzeba płacić podatków i nikt nie zadaje trudnych pytań, odbywał się zgodnie z prawem.

Dlatego w praktyce w europejskim obszarze gospodarczym unikanie opodatkowania zysków odbywa się legalnie, o co dbają tabuny doskonale opłacanych prawników i księgowych. Fiskus niemiecki, francuski czy polski może ćwiczyć dziarskość na drobnych przedsiębiorcach, którzy czegoś nie dopatrzyli lub o czymś zapomnieli. Wielkie międzynarodowe koncerny są poza zasięgiem.

Double Irish with a Dutch Sandwich

Double Irish with a Dutch Sandwich to nazwa bardzo popularnej techniki unikania płacenia podatków, którą w Unii Europejskiej stosowały takie amerykańskie koncerny jak Amazon, Apple, Facebook (Meta), Google czy Starbucks.

Dziwna nazwa tej techniki wynika z tego, że zyski – zanim trafiły do macierzystej firmy – najpierw przepływały przez irlandzką spółkę, następnie przez spółkę holenderską, a na końcu znowu przez spółkę irlandzką, by ostatecznie trafić do raju podatkowego.

W szczegółach wyglądało to tak: amerykański koncern zakładał spółkę zależną w Irlandii, przenosił swoją siedzibę do raju podatkowego, np. na Kajmany albo Seszele. W tych miejscach zagraniczne korporacje nie były opodatkowane. Irlandzka spółka holdingowa stawała się właścicielem praw własności intelektualnej do produktu lub usługi. Inna spółka założona przez ten sam koncern, ale w Holandii, nabywała licencję na własność intelektualną, produkt lub usługę od spółki irlandzkiej, a następnie sprzedawała je klientom w państwach o wysokich podatkach.

I tu zaczynały się czary. Zyski ze sprzedaży lub opłat licencyjnych wracały do tej samej irlandzkiej spółki, która transferowała je do spółki wydmuszki w raju podatkowym. Technika działała, gdyż prawo podatkowe w Holandii pozwalało na transfer nieopodatkowanych zysków do raju podatkowego bez konieczności zapłaty podatku u źródła. Poza tym firma z siedzibą w Holandii znalazła się w środku tej irlandzkiej „kanapki” dlatego, że irlandzkie prawo nie pozwalało na opodatkowanie takich „spółek skrzynek pocztowych”, jeśli nie miały one siedziby na terenie Zielonej Wyspy.

Ważne było zarejestrowanie „spółki skrzynki pocztowej” w irlandzkim rejestrze handlowym, aby zyski z licencji pozostały legalnie w Europie, a jednocześnie, by rezydencja podatkowa została przeniesiona do raju podatkowego, czyli na Kajmany, Bermudy albo Vanuatu.

Sowicie opłacani przez amerykańskie korporacje prawnicy, niezależni eksperci, redakcje najbardziej renomowanych zachodnich tytułów i politycy dowodzili, że wszystko jest w porządku. I było!

Szacuje się, że tylko w 2016 r. koncern Apple „zaoszczędził” dzięki zastosowaniu mechanizmu „kanapki” 8,5 mld dol. A Facebook w 2018 r. uniknął zapłacenia podatków na kwotę 15,8 mld dol. Google dzięki tej metodzie przez dekadę płacił jednocyfrowy podatek od zysków osiąganych poza Stanami Zjednoczonymi!

Rządy wzięły się za korporacje po 2020 r. Miało to związek z pandemią COVID-19, która spowodowała, że w ratowanie gospodarek bogate kraje zachodnie wpompowały – w formie pomocy przedsiębiorstwom – setki miliardów euro, dolarów, funtów i innych walut.

Nie można było przejść do porządku dziennego nad wykorzystywaniem luk w prawie przez cwaniaków, którzy zarabiali setki miliardów na unikaniu płacenia podatków, co elegancko nazywano „optymalizacją podatkową”. By utrudnić ten proceder, w 2021 r. kraje grupy G7 i G20 uzgodniły globalny minimalny podatek w wysokości 15%, który powinny płacić wielkie ponadnarodowe korporacje. Zgodnie ze wspólnym oświadczeniem państw grupy G7 oprócz tego należało zadbać o to, aby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Jerzy Domański

Zatrzymać gigantów

Krzyk rozpaczy. Albo, jeśli ktoś woli, jęk z okolic dna, na którym znalazły się w Polsce małe i średnie media. Choć i te największe, jeśli nie są własnością kapitału zagranicznego, cienko przędą. W szybkim tempie zaczynają dominować wielkie koncerny technologiczne. Patent na gigantyczne dochody mają bardzo prosty. Biorą z tradycyjnych mediów śmietankę, czyli treści wypracowane przez dziennikarzy, przerabiają je i jako swoje przekazują użytkownikom Google’a czy YouTube’a (Alphabet) albo Facebooka lub Instagrama (Meta). Mają moc i gigantyczne zasięgi, więc są bardzo atrakcyjne dla reklamodawców. I właśnie reklamy są tym czystym i ogromnym zyskiem.

Napisałem, że to czysty zysk, co jest prawdą, ale tylko księgową. Bo gdy ocenić sposoby dochodzenia do tych pieniędzy, to z regułami uczciwego biznesu rynkowego nie mają za wiele wspólnego. Giganci silni potęgą pieniędzy, wpływami politycznymi, najnowocześniejszymi technologiami i algorytmami, za którymi nikt poza nimi nie potrafi nadążyć, są dziś potężniejsi od rządów zdecydowanej większości państw na świecie. A może i od tych największych. Za ich interesami chodzą tabuny lobbystów. Interweniują premierzy. Ileż razy ambasador USA w Polsce pilnował, żeby zawsze było tak, jak chcą giganci! A chcą dalej brać od tradycyjnych mediów wszystko i nic im nie płacić. Stąd apel wydawców, redakcji i dziennikarzy, który my także drukujemy. Adresatem tego apelu są politycy. A konkretnie parlament i rząd, które potraktowały nas z aroganckim lekceważeniem. Jak papierową chusteczkę jednorazowego użytku. Żywiąc przekonanie, że łamy gazet oraz studia telewizyjne i radiowe ciągle będą przed nimi otwarte.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Sejm były w pełni poinformowane o sytuacji i o skali problemu. Mało tego, znając ich skromne kompetencje, środowisko dziennikarskie przygotowało bardzo konkretne i niewygórowane propozycje rozwiązań poprawiających nasze położenie. Niestety, te argumenty nie dotarły do posłów i urzędników. Zobaczymy, co z naszymi postulatami zrobi Senat. Jeśli i tam, podobnie jak w Sejmie, będzie mur i kompletnie niezrozumiała obojętność na interesy polskich mediów, trzeba będzie zrobić coś więcej niż apel. Może pora na dzień bez polityków w gazetach, programach telewizyjnych i radiowych? A może tydzień? Byłby czas na poważniejszą refleksję i zaproszenia dla ludzi nauki i kultury. Wielu czytelników, widzów i słuchaczy z pewnością by temu przyklasnęło.

Działanie w interesie bezwzględnych i kierujących się wyłącznie zyskiem światowych gigantów, czyli w konsekwencji udział w eliminowaniu z polskiego rynku kolejnych mediów, jest bezgraniczną głupotą. Nie ma na to innych słów.

Chcących wspomóc PRZEGLĄD proszę o wpłaty na konto:
Fundacja Oratio Recta
Nr konta: 72 1090 2851 0000 0001 2023 9821

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Rolniczy gniew i wielka polityka

Komisja Europejska była głucha na ostrzeżenia W czasie demonstracji rolników w Warszawie było ostro. Pod Sejmem wyły syreny, a zdenerwowani chłopi krzyczeli: „Precz z Unią Europejską”, „Nie pozwólmy lobby ukraińskiemu, lobby międzynarodowych korporacji zawładnąć rynkiem żywnościowym Europy” i „Nie damy się k… podzielić”. Ich światem rządziły emocje. Rolnicy są pewni, że wystarczy zamknąć granicę z Ukrainą, wyrzucić do kosza europejski Zielony Ład, pozbyć się „świń u koryta”, czyli polityków, a będzie lepiej. Nie biorą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Globalny punkt widzenia

Wojenny kapitalizm

Na wojnie, kryzysie i sankcjach bogacą się banki, koncerny zbrojeniowe, spekulanci na rynku żywności i surowców, globalni eksporterzy energii W londyńskim Muzeum Wiktorii i Alberta znajduje się kilka obiektów, które może nie są magnesem dla turystów, ale z pewnością przyciągną oko i sprowokują do refleksji uważniejszych obserwatorów. W jednej z gablot znajdziemy bowiem nie wiktoriańskie portrety albo kolonialne trofea, ale zdjęcia zwykłych dziewczyn w uniformach. Na przykład szpitalnym kombinezonie albo kurtce z charakterystycznym znakiem graficznym londyńskiego metra. Wszystkie te zdjęcia pochodzą z okładek

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Łamacze blokady

Jak Kreml radzi sobie z sankcjami Od 24 lutego br. – w związku z agresją Rosji na Ukrainę – Zachód nałożył na ten kraj ponad 6 tys. różnych sankcji. To więcej niż na Kubę, Koreę Północną, Mjanmę i Syrię razem wzięte. Restrykcje miały powstrzymać działania wojenne i zmusić Kreml do wycofania się z zajętych terenów. Zdaniem krytyków po ponad siedmiu miesiącach walk sankcje jedynie zdestabilizowały światową gospodarkę i bardziej zaszkodziły Zachodowi niż Rosji. Kraje zachodnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.