Tag "Gran Canaria"

Powrót na stronę główną
Andrzej Szahaj Felietony

Benidorm po polsku

Zapewne wiedzą Państwo, co to jest Benidorm. Jeśli nie, to przedstawię miasto w Hiszpanii, położone nad brzegiem Morza Śródziemnego. Po Manhattanie i Szanghaju największe na świecie skupisko wieżowców. Kiedy je zobaczyłem, nie chciałem wierzyć własnym oczom. A potem wpadłem w przerażenie. Chodzi wszak o miejsce wypoczynku, kurort nadmorski. Jak można wypoczywać w czymś tak strasznym? Tysiące ludzi mieszkających w ogromnych wieżowcach i chodzących ulicami tunelami, aby znaleźć dla siebie kawałek wolnej przestrzeni na plaży. Gwar i hałas. Samochody i autobusy sunące ulicami jak w Madrycie czy Barcelonie. Galerie handlowe i jarmarczne przybytki rozrywki i konsumpcji. Zero spokoju, zero ciszy. Koszmar. Nigdy nie chciałbym spędzać tutaj wakacji. Niestety, to kolejny kawałek wybrzeża Hiszpanii zepsuty przez żądzę zysku i brak regulacji państwowych. Nieszczęście zaczęło się jeszcze w czasach gen. Franco (ówczesny burmistrz Benidormu był jego przyjacielem i wywalczył prawo do zmiany małego miasteczka w turystyczny moloch). Na szczęście to i owo ocalało. Wciąż można tam znaleźć urocze miejsca i ciche przystanie. Ale trzeba mocno się naszukać. Podobnie jest na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich, których spora część uległa krajobrazowej degradacji. Takie miejsca jak Maspalomas na Gran Canarii czy Puerto de la Cruz na Teneryfie mogą na zawsze zniechęcić do wizyty

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.