Tag "imigranci w Polsce"

Powrót na stronę główną
Kraj

Awantura o obcych

Mieszkańcy gminy Stara Biała, w której wyrosło ogromne miasteczko dla azjatyckich pracowników budowy Orlenu, nie pojmują problemu z imigrantami Mało kto z gminy Stara Biała wcześniej widział Filipińczyka. Teraz wystarczy po południu wejść do sklepu w Białej, żeby spotkać ich kilku. Kupują głównie banany, bo to ulubiony owoc tego narodu, a na dodatek w niewygórowanej cenie. To ważne, bo przecież oni przyjechali do Polski, żeby zarabiać, a nie wydawać. Gdyby nie budowa orlenowskiego zakładu Olefiny III, niewiele osób w kraju wiedziałoby o istnieniu w województwie mazowieckim gminy Stara Biała. Głośno o niej zrobiło się, gdy powstało tam największe w Polsce kontenerowe osiedle dla zagranicznych robotników. I od razu zrodziło się pytanie: jak to jest, że 2 tys. imigrantów, których Polska wcale nie musi przyjąć, stało się pretekstem, by zorganizować referendum, a tymczasem w kontenerowym miasteczku w podpłockiej gminie będzie mieszkać ponad 5 tys. pracowników z południowo-wschodniej Azji? Top Market Maxfresh w Białej. Wieczór. Obok sklepu zapełniony stojak na rowery. Robotnicy z kontenerowego miasteczka przyjeżdżają grupkami, po dwie, trzy, cztery osoby. Być może ze względów bezpieczeństwa, bo mogą tak samo się bać Polaków jak Polacy ich. Szybko załatwiają zakupy i odjeżdżają. Pewnie ktoś im powiedział, żeby nie przyglądali się za bardzo Polakom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Podlasie pod ścianą

Kryzys migracyjny trwa, Podlasianie nie mogą normalnie żyć ani pracować „W trakcie przedłużonego świątecznego weekendu od 7 do 10 kwietnia br. polsko-białoruską granicę nielegalnie próbowało przekroczyć 180 osób. Zatrzymano również 6 pomocników w organizowaniu nielegalnego przekroczenia granicy”, informowała po świętach wielkanocnych Straż Graniczna. Latem zeszłego roku na podlaskim odcinku granicy z Białorusią ukończono budowę wysokiego na 5,5 m płotu ze stalowych przęseł, zwieńczonego drutem żyletkowym, o łącznej długości 186 km. Pozostałe 206 km granicy polsko-białoruskiej chroni bariera elektroniczna, oddana do użytku pół roku później. Znajduje się tam, gdzie nie ma płotu, np. wzdłuż granicznych rzek – Bugu i Świsłoczy. „Nielegalne przedostanie się do Polski jest obecnie niemal niemożliwe. Polska granica jest dziś najlepiej chroniona w Europie”, tweetował na początku 2023 r. Stanisław Żaryn, pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP. W podlaskich lasach przybywa uchodźców. Za zaginione uznaje się obecnie kilkaset osób. Zmarło co najmniej 40, więcej niż w ciągu 50 lat na granicy między NRD a RFN. Kryzys migracyjny trwa, Podlasianie nie mogą normalnie żyć i pracować. Turysta czy szmugler Ruiny kościoła św. Antoniego w Jałówce leżą na skraju wsi, niespełna kilometr

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

47 296 powodów, żeby rozwiązać Straż Graniczną

Na ogólnie zadane pytanie, czy w Polsce może funkcjonować instytucja, organizacja, służba państwowa (!), która masowo dopuszcza się działań przestępczych, systematycznie, regularnie łamie prawo, nie zwraca uwagi na kolejne wyroki sądowe, które to potwierdzają, odpowiedź wydaje się oczywista – nie, nie może. A jednak funkcjonuje w najlepsze. To Straż Graniczna, w szczególności jej funkcjonariusze stacjonujący wzdłuż granicy z Białorusią. W trybie dostępu do informacji publicznej (prawa obowiązującego od 20 lat), regulacji bardzo nielubianej przez rządzących, opublikowana została w ostatnich dniach odpowiedź komendanta Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej im. gen. dyw. Henryka Minkiewicza w Białymstoku. W imieniu komendanta gen. bryg. SG Andrzeja Jakubaszka pismo podpisał ppłk SG Tomasz Kołnierowicz, naczelnik Wydziału Ochrony Informacji. Pytania w trybie dostępu do informacji publicznej zadał Grzegorz Gołębiowski – wolontariusz Stowarzyszenia Egala, organizacji, której nazwa w języku esperanto oznacza równi. Misją Egali jest „budowanie przyjaznej, włączającej społeczności dla wszystkich osób – bez względu na ich narodowość, kulturę, religię, przekonania, orientację seksualną czy pochodzenie, wspieranie migrantów i uchodźców w procesie adaptacji i integracji do życia w Polsce, rozwijanie wrażliwości społeczności przyjmującej na sytuację osób z doświadczeniem migracyjnym i uchodźczym, rozwijanie wiedzy społeczeństwa przyjmującego na temat migracji i uchodźstwa,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne

Podsumowanie projektu SIDA

Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych wraz z partnerami zrealizowało, ze wsparciem Norwegii poprzez Fundusze Norweskie 2014-2021, w ramach programu „Dialog Społeczny – Godna Praca”, projekt SIDA – Sustainable, Inclusive and Decent Work for All

Felietony Roman Kurkiewicz

Przemoc państwa na granicy

Tak, jest przemoc na granicy. Od kilku miesięcy w bezwzględny sposób, łamiąc prawo polskie i ratyfikowane umowy międzynarodowe, polskie państwo nadużywa przemocy wobec tych wszystkich na pograniczu z Białorusią, których da się namierzyć, złapać, doścignąć, zatrzymać. Większości (wiemy to z danych policji niemieckiej) udaje się, często dopiero przy którejś próbie, przejść granicę, przemierzyć całą Polskę i bezpiecznie przedostać się przez kolejną polską granicę – tym razem do Niemiec. Nikt tam nie ginie. Na granicy z Białorusią natomiast mamy kilka, kilkanaście udokumentowanych śmierci (w tym dzieci), uzasadnione podejrzenia każą się spodziewać ujawnienia ich wielokrotności. Tych ludzi nie zabiły las, zimno, mrok, głód, niezaspokojone pragnienie, brudna woda czy choroby – oni zostali zamordowani przez państwo polskie, reprezentowane na granicy przez Straż Graniczną, policję i wojsko (a za chwilę dołączą do nich zaprawieni w brutalnych, bezprawnych interwencjach wobec aktywistów/ek strażnicy leśni). To funkcjonariusze polskiego państwa, wykonując (niejawne) rozkazy najwyższych przełożonych, łamiąc procedury prawne, humanitarne, cywilizacyjne – dokonywali pobić i przepędzeń, odmawiając nie tylko uruchomienia procedur wobec migrantów/uchodźców, ale niejednokrotnie także pomocy w sytuacji zagrażającej życiu (do czego pod karą więzienia zobowiązany jest każdy). Lżyli ich, przepędzali w stronę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Wstyd, że Polska słabo radzi sobie z handlem ludźmi

Państwo zostawiło pewne obszary bez opieki, skorzystały na tym grupy przestępcze Prof. Zbigniew Lasocik – prawnik i kryminolog, kierownik Ośrodka Badań Handlu Ludźmi na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.   W pandemii zjawisko handlu ludźmi miało się całkiem nieźle, a nawet lepiej niż przed nią. Dlaczego? – Pandemia jeszcze bardziej osłabiła ludzi, którzy i przedtem byli społecznie słabi: cudzoziemców, kobiety, nielegalnych imigrantów, dzieci. Państwo skupiło się na likwidowaniu zagrożeń związanych z wirusem. Zostawiło pewne obszary bez opieki, a ponieważ życie społeczne nie znosi próżni, skorzystały na tym grupy przestępcze. To, co mówię, to w części spekulacje, bo w Polsce nie było badań nad handlem ludźmi. Inne kraje europejskie takie badania prowadzą. Ostatnio zaś zespół ds. zwalczania handlu ludźmi w nowojorskiej dzielnicy Brooklyn, którego jestem współpracownikiem, przeprowadził takie badania. Czyli można! A prawie 40-milionowe państwo w środku Europy nie potrafi tego zrobić. W Polsce niełatwo przeprowadzić takie badania, bo brakuje koordynacji działań między służbami. Nie mamy też pomysłu, jak skutecznie zwalczać handel ludźmi. Drukujemy ulotki, podręczniki albo szkolimy 30 urzędników resortu rodziny. Chyba nie tak to powinno wyglądać. – MSWiA bardzo się chwali ponadto, że wydrukowało

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Praca, czyli pasja

Przez chwilę spodziewaliśmy się, że pandemia wiele przewartościuje. Wracamy jednak do tego, co było. I to jeszcze mocniej Agnieszka Grochowska – aktorka filmowa i teatralna. Od 13 sierpnia można ją oglądać w filmie „Moja cudowna Wanda” Zdążyła się pani stęsknić za planem filmowym i sceną przez czas pandemii? – Bardzo, choć powrót do teatru po półtora roku przerwy był dla mnie stresującym i, przyznam, dziwnym doświadczeniem. Czułam, jakby od ostatniego razu na scenie minął bliżej nieokreślony, ale bardzo długi czas. Dodatkowo odzwyczailiśmy się od obecności widzów. Ekscytujące i wręcz niewiarygodne było więc to, że będziemy naprawdę dla nich grać. Przestawiliśmy się przez ten czas na inne warunki, przyzwyczailiśmy do noszenia masek. A tu jak dawniej, mamy prawdziwe święto. Niedawno też wróciłam z planu po sześciu tygodniach zdjęć do filmu Anny Kazejak „Fucking Bornholm”, pracuję nad kolejnym scenariuszem. W tygodniu poprzedzającym naszą rozmowę pracowałam już jak przed pandemią – rano miałam zdjęcia, a wieczorami grałam spektakle. Pandemia mocno pokrzyżowała pani plany zawodowe? – W ubiegłym roku spadło mi pięć produkcji. Planowałam zacząć zdjęcia w marcu i miały one potrwać aż do jesieni. Nagle wszystko się zatrzymało. I to naprawdę na długo – na sześć, siedem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.