Tag "Jacek Grün"

Powrót na stronę główną
Kraj

Biznes na receptach

W Białymstoku 14 lekarzy i farmaceutów wyłudzało pieniądze, przepisując leki martwym duszom 11 lutego br. o godz. 6 rano do mieszkań 14 białostockich lekarzy onkologów i farmaceutów wkroczyli funkcjonariusze Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Gospodarczej Komendy Wojewódzkiej Policji. Na wniosek prokuratury okręgowej zatrzymano 11 kobiet i trzech mężczyzn podejrzewanych o fałszowanie recept na drogie leki onkologiczne, w całości refundowane przez budżet państwa. – To nie sparaliżowało pracy Białostockiego Ośrodka Onkologicznego – uspokoi później opinię publiczną w radiowym wywiadzie wicemarszałek województwa, Krzysztof Tołpiński. W Białymstoku mało kto chce rozmawiać z mediami na ten temat, a oficjalne wypowiedzi przedstawicieli policji i prokuratury często wzajemnie się wykluczają. Powiązania polityczne i lęk przed solidarnością środowisk medycznych zamykają usta najwyższym urzędnikom. Jak zarobić na raku Jest kilka sposobów na wyrwanie z budżetu kas chorych pieniędzy za leki przeciw nowotworom. – Dzięki temu procederowi – mówi anonimowo jeden z oficerów PG KWP w Białymstoku – funkcjonuje wiele aptek w całej Polsce. Według naszych szacunków, wystarczy dwóch lekarzy, by w dobrej kondycji finansowej utrzymać dużą aptekę. W Białymstoku onkolog wypisywał receptę na drogi lek pacjentowi, który chociaż raz otarł się o BOO lub

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Naciągane raporty policji

Białostocka policja przoduje w kraju w zwalczaniu przestępczości. Zdaniem szeregowych funkcjonariuszy, to nieprawdziwa statystyka Młodszy inspektor Stanisław Pawlik przyszedł na stanowisko komendanta policji w Białymstoku wprost z komendy w Hajnówce. Był rok 1999. Otoczony sławą najlepszego szefa policji na Podlasiu, ze względu na rewelacyjną statystykę wykrywalności, od pierwszych dni obiecywał zrobić porządek. W mieście zaroiło się od radiowozów. Na początku było nieźle, ale gwiazda Pawlika gasła, w miarę jak ubywało patroli na ulicach. Szybko skończyła się benzyna, a szeregowi policjanci coraz częściej skarżyli się na sposób traktowania ich przez szefa. W centrum miasta można było dostać po gębie w biały dzień i stracić złoty łańcuszek, wieczorami nikt nie potrafił sobie poradzić z małolatami szalejącymi w szybkich samochodach. W sukurs komendantowi przyszła Komenda Główna. 1 lutego 2001 r., kiedy notowania rządzącej AWS leciały już na łeb na szyję, ówczesny zastępca komendanta głównego policji, nadinsp. Ireneusz Wachowski, ogłosił start programu „17×5”, wzorowanego na doświadczeniach amerykańskich i hiszpańskich. Jego celem było monitorowanie, a następnie zmniejszenie w 17 miastach wojewódzkich i w Radomiu liczby najpowszechniejszych przestępstw: włamań, kradzieży, rozbojów, pobić i wymuszeń rozbójniczych. System zakładał lepsze działania patroli i służb operacyjnych,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Przedwyborcze ciosy

W Białymstoku walczącym o miejsca na listach kandydatów na radnych puszczają nerwy. Zamiast argumentów używają pieści Radny miejski białostockiego SLD, przewodniczący organizacji związkowej w PSS Społem, Grzegorz Markowski, w towarzystwie dwóch dobrze zbudowanych młodzieńców wtargnął do gabinetu szefa Regionu Podlaskiego OPZZ, Antoniego Poźniaka. Powodem najścia miało być rzekome wykreślenie radnego z listy kandydatów w tegorocznych wyborach samorządowych. Kiedy Poźniak dzwonił z telefonu komórkowego do Krzysztofa Bila-Jaruzelskiego, szefa klubu radnych BKS-Lewica, posypały się na niego ciosy. – Prosiłem Jaruzelskiego, aby pogadał z Grześkiem i uspokoił go, że jest na liście kandydatów, i to z nadania OPZZ – mówi Poźniak. – Wtedy niespodziewanie Grzesiek wpadł w szał: dostałem kilka razy pięścią w twarz, potem jeszcze poczułem dwa mocne kopniaki. Wojna o dobre miejsca na listach wyborczych wkracza w decydującą fazę. Atmosfera jest tak napięta, że w ruch idą pięści i leje się krew. Im bardziej pogarsza się sytuacja gospodarcza kraju i rośnie bezrobocie, tym cenniejszy staje się pewny grosz, czyli dieta radnego. Bycie radnym daje ponadto coś znacznie lepszego niż 1-1,5 tys. zł miesięcznie, a mianowicie dostęp do informacji i moc podejmowania decyzji. Nie dziwią więc najbardziej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.