Tag "Jan Sebastian Bach"

Powrót na stronę główną
Kraj

Z biskupem w siódmym niebie

Waldemar Pytel potrafił się odnaleźć w trudnych przemianach społecznych i nowych realiach

W Świdnicy skończyła się pewna epoka. Mijają cztery dekady, odkąd pewien „góral niskopienny” zaczął tam pracować na rzecz Kościoła Pokoju i parafii luterańskiej. Bp Waldemar Pytel właśnie odszedł na emeryturę.

Młody teolog po studiach w Warszawie wyruszył na zachód, by wspólnie z żoną Bożeną objąć niezwykłą placówkę, słynny Kościół Pokoju w Świdnicy. Był rok 1986. Pierwsze, co powitało przybyszów na miejscu, to dźwięki muzyki dochodzące z zabytkowego kościoła, a obiekt liczył sobie wtedy 329 lat. Odtąd przez niemal 40 lat Waldemar Pytel troszczył się o materię największej barokowej drewnianej świątyni Europy i o ducha nie tylko przeszło setki miejscowych parafian Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, ale też niezliczonych „parafian gościnnych”, poszukujących natchnienia. Potrafił się odnaleźć w nowych ustrojach, trudnych przemianach społecznych i nowych realiach.

To miejsce pracy, a zarazem życia proboszcza, z czasem biskupa diecezji wrocławskiej, jest jak wszechświat możliwości i zadań. – Widzi pani te odrestaurowane obiekty? To nasza luterańska enklawa, taki mały Watykan w centrum miasta. Tu bardzo dużo rzeczy się działo, ale tak, żeby nikt nie czuł się zobowiązany do czegoś. Jestem daleki od „łowienia”. Przed laty cały plac Pokoju był np. dziergany koronkami, a w budynku, gdzie dziś jest restauracja 7Niebo, odbywały się spotkania przy kawie i rodziły pomysły – opowiada biskup.

Siedzimy pod starymi drzewami, do kościoła ustawia się kolejka na koncert tenora Rolanda Villazóna, człowieka instytucji, gościa 26. edycji Festiwalu Bachowskiego. Co chwila ktoś podchodzi, by witać się z wieloletnim gospodarzem tego miejsca, m.in. Irena Santor czy premier Hanna Suchocka.

– Lata temu przy okazji rocznicy śmierci Jana Sebastiana Bacha wpadliśmy z Janem Tomaszem Adamusem na pomysł zorganizowania Festiwalu Bachowskiego. W naszym archiwum znajdował się list (niestety zginął, ale ktoś gdzieś go spisał, znalazł się w książce „Bach Dokumente”), w którym Christoph Gottlob Wecker, kantor Kościoła Pokoju, pisał do Bacha, swojego mistrza i nauczyciela, z prośbą o partyturę „Pasji według św. Mateusza”, którą chciał w kościele wykonać. Dla nas to był świetny pretekst do tego, żeby coś organizować – biskup wspomina początki festiwalu. – Proszę sobie wyobrazić te tłumy na pierwszym koncercie: 32 osoby. Nie było to łatwe także ze względów finansowych. Zajmowałem się zdobywaniem funduszy. Wydawało mi się, że to nie ma sensu, ale sens był. Jak sobie coś postanowię – a jestem niskopiennym góralem z Jaworza ze Śląska Cieszyńskiego, więc trochę zadziornym – to się tego trzymam. Uznałem, że to zbyt wartościowa inicjatywa, a Adamus jest zbyt cennym człowiekiem, by rezygnować – mówi bp Pytel.

27 wejść i 200 na 200

7Niebo mieści się w dawnym domku stróża, ale mieszkał tam też w XVIII w. świdnicki pastor i poeta Benjamin Schmolck, autor 1,2 tys. pieśni, do dziś śpiewanych przez luteranów. Cały rok jest pełne ludzi, chętnie fotografowane, to jeden z pomysłów na ożywienie tego miejsca, dla gości – ucieczka od pośpiechu, dobre jedzenie, wino, rozmowy w przestrzeni otoczonej kilometrowym starym murem. Teren wyznaczony dla kościołów pokoju w XVII w. mierzył 200 na 200 kroków. Barokowy Zakątek, zabytkowy cmentarz, plac Pokoju, wszystko wiedzie do drewnianego kościoła z 27 wejściami, z drzwiami w kolorach zaskakująco intensywnej czerwieni i fioletu.

Za czasów proboszcza Pytla świdnicki Kościół Pokoju zyskał rzeczywiste zabezpieczenie jako dzieło architektury drewnianej, odzyskał blask, do tego zajął mocne miejsce na mapie kulturalnej Europy, no i trafił na listę UNESCO.

– Został wpisany na listę światowego dziedzictwa w 2001 r. jako „niepowtarzalne świadectwo wiary, wspólnoty religijnej oraz rozwiązań architektonicznych”. Na Dolnym Śląsku mamy na liście jeszcze tylko Halę Stulecia we Wrocławiu i Kościół Pokoju w Jaworze – podkreśla duchowny.

Nie wyczuwam u bp. Pytla tęsknoty za szefowaniem parafii i kościołowi, który jest „modlitwą zamienioną w architekturę”. Dzisiejszy stan miejsca to praca jego i żony. A w międzyczasie wprowadził następcę, ks. Pawła Melera, duchownego o pięknym głosie, czym także pozwala się delektować ta drewniana świątynia.

– W tym roku chodzimy z nosami do góry, bo koncerty, które się odbywają poza Świdnicą, poza Kościołem Pokoju, przechodzą nasze wyobrażenie. Nie ma miejsc! To znaczy, że pośród tego bałaganu ludzie potrzebują dystansu, odniesienia, jakiegoś oparcia – cieszy się bp Pytel. I zaznacza, że gdyby nie mistrzostwo Jana Tomasza Adamusa, jego niezliczone znajomości artystyczne, ale też lata determinacji z obu stron, może festiwalu by nie było. – Przyznam, że i my z małżonką osłabliśmy w pewnym momencie, i Tomasz osłabł, ale nie daliśmy się i teraz to widać. Adamus powiada, że Kościół

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura Wywiady

Ludzie są głodni sztuki

Wspólnie róbmy rzeczy, które nie mieszczą się nam w głowie

Jan Tomasz Adamus – dyrygent, organista, twórca i dyrektor artystyczny Festiwalu Bachowskiego w Świdnicy. Studiował w Krakowie i Amsterdamie, ma na koncie nagrania płytowe oper barokowych dla Decca oraz „Halki” Moniuszki dla Sony/Deutsche Harmonia Mundi, a także koncerty w wielu prestiżowych salach. Laureat nagrody Opus Classic 2022 wraz z Jakubem Józefem Orlińskim za produkcję audio-wideo „Vivaldi. Stabat Mater” dla Warner Erato. Prowadzi krakowską instytucję kultury Capella Cracoviensis (chór kameralny i orkiestra grająca na historycznych instrumentach), festiwal Opera Rara Kraków oraz Festiwal Bachowski w Świdnicy.

Czy pański Festiwal Bachowski jest już „swój” dla miejscowych w Świdnicy, na Dolnym Śląsku?
– Kilka lat temu muzycy wracali późnym wieczorem z próby do hotelu. Zaczepili ich miejscowi, zaczęło robić się nieprzyjemnie, ale nagle padło pytanie: „Co wy tu właściwie robicie?”. Muzycy odpowiedzieli, że są na Festiwalu Bachowskim. Miejscowi na to: „Aha, to OK, to możecie iść”. Festiwal jest już powszechny z całą pewnością. Średnio załapują się tylko decydenci i media opiniotwórcze. Taki paradoks.

Przegapili ponad ćwierć wieku obecności festiwalu w różnych miejscowościach Dolnego Śląska i te tłumy ludzi, nadkomplety np. w kościołach?
– Zabija nas mentalność sondaży – ilość zamiast jakości, nawyki zamiast pomysłów, doraźne korzyści zamiast strategicznych decyzji. Media bełkoczą. Na jednym z tzw. najbardziej opiniotwórczych portali w Polsce przeczytałem, że gdzieś we Włoszech udało się rozwiązać problem wyrzucanych przez turystów skórek od cytryny po popularnym deserze, ustawiając specjalne kosze na ulicy.

W programie tegorocznej edycji jest także rodzaj manifestu, podpisany pana inicjałami, dyrektora i kreatora nie tylko tego festiwalu. Pisze pan, że sztuka jest fundamentem ogólnej kultury społecznej.
– Na stronie festiwalu wisi moja „Karta Kultura”. Festiwal, czyli frekwencja i powiązany z nim ruch w internecie pokazują, że „Karta Kultura” działa.

Zwróciła pana uwagę kolejna zmiana na stanowisku ministra kultury?
– To zwróciło uwagę wszystkich, ponieważ kultura jest najważniejsza. Częste zmiany na tym stanowisku mogą być odbierane albo jako lekceważenie funkcji, albo jako troska o jak najlepszą obsadę. Bez względu na poglądy polityczne powinniśmy uzgodnić, że minister kultury zawsze powinien być wicepremierem. Dzisiaj kultura i edukacja to fundament nowocześnie rozumianej tożsamości, wolności i dobrobytu. Kultura i sztuka to inspiracja, innowacja, integracja – instrument do budowy nowoczesnego, obywatelskiego, uczestniczącego, krytycznie myślącego społeczeństwa. Bez silnej kultury i sztuki nie istniejemy.

Myślę, że jest pan w mniejszości.
– Nie jestem w mniejszości. Każdy doskonale wie, do czego prowadzi chowanie głowy w piasek. Jak dotąd udało się sprawić, by edukacja w podstawowym zakresie była obowiązkowa. Na szczęście jeszcze nikt nie pyta wyborców, czy chcą, by dzieci chodziły do szkoły. Dobrze wiemy, że dzisiaj w edukacji musimy iść dalej. Nauki humanistyczne – filozofia, psychologia, socjologia, historia sztuki – nie są trudniejsze od fizyki. Daniel Barenboim przekonuje, że muzyka jest ważna, ponieważ uczy, że różne rzeczy od siebie zależą. W życiu jest tak samo – społeczeństwo jest pewną strukturą całościową i nie jest dobrze, jeżeli niektóre elementy są zaniedbywane.

Przypomina mi się graffiti: „Tyle dróg budują, tylko q… nie ma dokąd pójść”.
– Ludzie nie mają dokąd pójść. Oszukują się, że absurdalny plac zabaw na ciasnym skwerze przy ruchliwej ulicy poprawi jakość życia. Walczą o ten skwer, głosują w budżecie obywatelskim, wywieszają transparenty, ale dobrze wiedzą, że to błąd, bo sami w prywatnym życiu wielokrotnie kupowali różne „wymarzone, niezbędne” rzeczy, które niczego nie zmieniły. Ludzie nie mają dokąd pójść, ponieważ „inwestycje” to inwestycje pozorne. Dzisiaj życie społeczne toczy się pomiędzy lokalnym marketem, zieleniakiem i budą z kebabem. Takie są teraz centra życia społecznego. Wystarczy rozejrzeć się wokół i dostrzec, że rzeczywiście tak jest. Nie ma ich przy obiektach kultury, bo obiektów kultury prawie nie ma. A jeśli są, to zepchnięte na margines za sprawą ignorancji. Społeczne centra niedużych miast to budowane na szybko małe centra handlowe – market, drogeria, kebab, myjnia samochodowa.

Parkingi jako miejsca spotkań?
– Młodzi ludzie nie mają dokąd pójść, spotykają się na parkingach przy stacjach benzynowych, stoją przy samochodach i rozmawiają. Muszą powstawać przestrzenie publiczne, w których ludzie mogą niezobowiązująco spędzać ze sobą czas. Festiwal Bachowski w sposób świadomy popycham w kierunku bardzo silnego oddziaływania społecznego. To ewidentnie działa, bo mamy tłumy. Na jeden z koncertów przyszło trzy razy więcej ludzi, niż mieściła sala, i był mały kłopot, ale tu też potrzebujemy pomocy decydentów. Tego musi być więcej, bo jedynie to się opłaca. Tylko kultura i sztuka zasługują na miano inwestycji. Darmowe koncerty są pilną potrzebą. Ludzie są głodni sztuki, ale często nie mogą sobie pozwolić na nawet najtańszy bilet. Mają dokładnie wyliczone pieniądze, wiedzą, w którym sklepie co ile kosztuje i jak tym zarządzać, żeby im starczyło do końca miesiąca.

No właśnie, wiejski kościół ukryty w górach – 400 osób bezpłatnie słuchało muzyki granej na violi da gamba. Dla wielu to jedyny kontakt ze sztuką, muzyką na żywo.
– Dla ludzi sztuka staje się najwyższą ideą, narzędziem edukacji, integracji, inspiracji. Dzieje się to intuicyjnie. Sztuka nie potrafi oszukiwać, ponieważ jest ideą, wolną myślą, ale nigdy nie ideologią. Sztuka otwiera umysły, bo pokazuje, że dany utwór muzyczny można wykonać na wiele różnych sposobów, że martwą naturę można namalować wielorako, że nie ma czegoś takiego jak „najlepszy obraz”. Sztuka uczy, że nie ma jednej prawdy.

Dostępność kościoła wciąż jest większa, a tam akurat jest jedna prawda.
– Kościół jest dotowany, jest dostępny za darmo, bo każdy może wejść do kościoła i albo da na tacę, albo nie da, ale wejść może. Kultura też jest dotowana, lecz dodatkowo jest zabarykadowana za pomocą wysokich cen biletów. Wszyscy przez to przegrywamy, bez względu na poglądy – wiedziemy smutny, bezbarwny, schematyczny

b.dzon@tygodnikprzeglad.pl

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne

„Pasja” Jana Sebastiana Bacha pamięci ofiar wojny w Ukrainie 2022

„Pasja” Jana Sebastiana Bacha pamięci ofiar wojny w Ukrainie w wykonaniu Orkiestry Instrumentów Dawnych MACV Warszawskiej Opery Kameralnej pod dyrekcją Michała Maciaszczyka oraz zespołu  wokalnego Warszawskiej Opery Kameralnej zostanie wystawiona: 9 kwietnia o godz. 17.00 w Bazylice

Kultura

Pragnij przemiany

Jedni mówią niszowy, drudzy – kultowy, inni – odważny. Świdnicki Bach Festival to zjawisko nie tylko muzyczne Bachowski festiwal pokazuje wolność od schematów – łatwych rozwiązań, oczywistych nazwisk wykonawców, bezpiecznych wyborów tematów i muzyki. „Pragnij przemiany”, brzmi motto 22. edycji. W istocie, jesteśmy świadkami przemian, chcemy ich, wprowadza je programem dyrektor artystyczny, maestro Jan Tomasz Adamus, szef Capelli Cracoviensis. Wydarzeniem stała się opera-monodram „Comfort Starving” młodego angielskiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.