Tag "Ługańska Republika Ludowa"

Powrót na stronę główną
Felietony Roman Kurkiewicz

Jawnobójstwo w świetle dnia

Zabójstwa i mordy polityczne, skrytobójcze, maskowane i tajemne, gubiące ślady mocodawców, były oznaką skrajnej patologii władzy. Władzy, która swoje pragnienia zemsty czy rytuały tajnych służb realizowała wbrew uznanym, często międzynarodowym regułom. Lekceważąc je skrajnie, równocześnie wymigiwała się od sprawstwa, od odpowiedzialności. Jeśliby spojrzeć na coś, co nazywamy nierzadko cywilizacją europejską, to jednym z jej filarów, może nie jedynym, ale jednym z tych najważniejszych, było zmieniające się podejście do przemocy w jej kształcie granicznym, czyli do prawa odbierania komuś życia w imieniu grupy, wspólnoty, państwa. Prawo to było coraz bardziej ograniczane. Dość powiedzieć, że obecnie jedynym krajem „europejskim”, w którym wciąż można wykonywać egzekucje, jest Białoruś. Prawo do uczciwego procesu, do obrony, do zachowania życia niezależnie od popełnionego czynu, prawo do odbycia kary – wszystko to stało się dla nas tak oczywiste, że niemal niewidoczne. Istnieją oczywiście międzynarodowe organizacje, takie jak Amnesty International, które monitorują nadużycia w tych kwestiach, mobilizują do sprzeciwu, kiedy ktoś odsiaduje wyrok za poglądy polityczne albo kiedy grozi mu kara śmierci. Trudno natomiast powiedzieć, że jest dzisiaj jakiś poważny ruch społeczny, który zaprząta sobie głowę tą tematyką. No, chyba że wojna. Ale wojna rządzi się innymi prawami.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Efekt uboczny inwazji Moskwy

Wygranymi w wojnie Rosji z Ukrainą są nie tylko USA i Chiny. Także inne kraje, w tym Polska W interesującej analizie wojny rosyjsko-ukraińskiej i jej pokłosia, którą przedstawił prof. Piotr Kimla („Rozważania w kontekście wojny w Ukrainie”, PRZEGLĄD 26/2022), brakuje jednego niezwykle ważnego wątku, niezauważanego zresztą lub pomniejszanego także przez wielu innych autorów. Patrzą oni na wojnę z globalnego punktu widzenia, lecz konfliktu amerykańsko-rosyjskiego, mającego oblicze wojny rosyjsko-ukraińskiej, nie wolno rozpatrywać jedynie w kategoriach rozgrywki Ameryka-Rosja z Chinami w tle i poprzestawać na stwierdzeniu, że jej prawdziwymi wygranymi są dwa mocarstwa – USA i Chiny. Z pewnością tak jest i będzie, ale czy nie ma innych wygranych, nawet mimowolnie? Mniejszych państw? I czy takim cichym wygranym nie jest też niemocarstwowa Polska? W tekście prof. Kimli naszego kraju właściwie nie ma. A przecież jesteśmy sąsiadami dwóch stron toczącej się wojny. Nawet w pewnym stopniu jej uczestnikiem, wielorako wspierając (słusznie!) Ukrainę. Historia wojen Dzieje świata, od zarania istnienia państw, pełne są opisów konfliktów zbrojnych, ich skutków i korzyści z nich płynących, przyczyn upadku bądź osłabienia jednego kraju, a wzmocnienia drugiego. Świat jest tak urządzony, że kiedy jedni tracą, drudzy zyskują. To brutalna prawda, wciąż aktualna, a kapitalizm być może jeszcze ją wzmacnia.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ukraina: wojna wywiadów

Skąd Ukraińcy wiedzieli, na którym lotnisku wyląduje rosyjski desant? Jak zatopiono „Moskwę”? Jak złapano Medwedczuka? Piotr Niemczyk – w latach 1990-1994 dyrektor Biura Analiz i Informacji oraz zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu UOP. Wieloletni ekspert sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Czy służby amerykańskie, CIA, są obecne na Ukrainie? – Na pewno. Pewnie więcej o tym gadają, niż są, choć działają niewątpliwie bardzo głęboko. Całkiem niedawno w „New York Timesie” opublikowano artykuł, który wywołał dużą polemikę. Otóż jakiś apologeta CIA napisał, że gdyby nie Stany Zjednoczone, Ukraińcy już dawno przegraliby wojnę, bo wszystkie informacje, jakie mają, są od Amerykanów. Myślę, że jest w tym gruba przesada. Gdy śledzi się oficjalne strony ukraińskiego wywiadu, wojskowego i cywilnego, widać, jak wiele mają nasłuchów łączności rosyjskiej, i chociażby z tego powodu dużo wiedzą. Już nie mówiąc o innych narzędziach… Ale rzeczywiście natowski wywiad elektroniczny, nie tylko amerykański, ale i brytyjski, odgrywa w tej wojnie ogromną rolę. W jaki sposób? – Jeśli chodzi o kwestie czysto militarne, takie jak lokalizacja rosyjskich jednostek wojskowych, kierunki ich przemieszczania się, sztaby dowodzenia, bazy materiałowe, sztaby łączności – to wszystko Amerykanie widzą i przekazują Ukrainie. W pierwszym etapie wojny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Ciemna strona drona

Zarzuty, że tureckie bayraktary są wykorzystywane do ataków na cywilów, sprzedawane autokratom i wbrew obowiązującym sankcjom, dziwnie ucichły Polacy oszaleli na punkcie zbiórki na drona dla Ukrainy. Założona przez publicystę Sławomira Sierakowskiego akcja stała się już największą tego typu kwestą w historii portalu Zrzutka.pl. Wsparli ją celebryci (Krystyna Janda, Maciej Stuhr i Kuba Wojewódzki), politycy (Radosław Sikorski, Marek Belka) i dziennikarze. Sierakowski zebrał ponad cztery razy więcej pieniędzy niż trwająca równolegle bardzo głośna zbiórka na cele humanitarne #RazemDlaUkrainy prowadzona przez Fundację To Się Uda. Na m.in. mleko i środki higieniczne dla sierocińców, leki dla szpitali, jedzenie dla uchodźców i paliwo dla ludzi wiozących na wschód pomoc zebrano do tej pory w ramach zrzutki 4,1 mln zł. Dla firmy Baykar Technologies na drona dla ukraińskich sił zbrojnych udało się zebrać w ciągu kilku tygodni i przed czasem 22,5 mln zł. 28 lipca osiągnięto nawet 24,5 mln zł. Już sam fakt, że jako społeczeństwo wolimy sfinansować kupno broni niż pomoc ofiarom wojny (w tym ratującą życie i zdrowie), jest wart dyskusji – dyskusji, która się nie toczy. Zbiórka na drona osiągnęła oszałamiający sukces medialny, a jego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Francja wciąż ma kompleks postimperium

Macron jest takim samym nacjonalistą jak Le Pen. Francja zawsze na pierwszym miejscu Marcin Giełzak – historyk, autor książki „Antykomuniści lewicy”, publicysta i współtwórca Projektkonsens.pl Jeśli ktoś czerpie wiedzę o Francji z polskiej debaty publicznej, może pomyśleć, że pełno tam putinofilów, że francuska klasa polityczna nie zajmuje się niczym innym poza wspieraniem rosyjskich interesów. Ile jest prawdy w tych doniesieniach? – Odpowiem aforystycznie: jak stwierdził pewien brytyjski komik, ma się to do prawdy tak jak Keith Richards do Królowej Matki. O ile więc nie ominął mnie jakiś szczególnie pikantny skandal – nijak to się ma do rzeczywistości. Ale skądś to przekonanie się bierze. Nie byłoby tych oskarżeń, gdyby nasza obsesja szukania wad u zachodnich partnerów, w szczególności Niemiec i Francji, nie miała oparcia w pewnych faktach. – Mówimy po części o zawiedzionej miłości. Choć może trudno w to uwierzyć, Francja odgrywała kiedyś w polskiej publicystyce taką rolę, jaką dziś odgrywają Stany Zjednoczone – ojczyzny wolności, kraju z reguły nieomylnego w sprawach międzynarodowych, pod który wystarczy się podłączyć. Koniec historii! I przodowali w tym niegdyś endecy. Narodowa Demokracja była najbardziej profrancuską formacją swoich czasów. Nie my jedni zresztą odczuwamy tę zawiedzioną miłość, podobne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jak Słowianin ze Słowianinem

Większość uchodźców z Ukrainy uczy się już polskiego – jedni, by iść do szkoły czy pracy, drudzy, by wypełnić sobie czas Już nie 1,5 mln, ale ok. 3 mln Ukraińców mieszka wśród nas, uczy się i pracuje. Stajemy się państwem dwunarodowym. Potrafimy się dogadać „jak Słowianin ze Słowianinem”, ale coraz częściej słychać wokół polską mowę z charakterystycznym wschodnim zaśpiewem. Lipcowe ataki rosyjskich wojsk na Winnicę, Mikołajów, Odessę, Dniepr i Nikopol sprawią, że wielu uchodźców z Ukrainy przedłuży pobyt w Polsce. Dla tych, którzy będą chcieli się usamodzielnić, rozpocząć naukę lub podjąć pracę, stworzono liczne możliwości zaaklimatyzowania się u nas. Ksiądz daje przykład W sąsiadujących z Bydgoszczą Białych Błotach od pierwszych dni wojny mieszkańcy ruszyli do pomocy. Wzorem dla nich był proboszcz parafii pw. Chrystusa Dobrego Pasterza ks. dr hab. Edward Wasilewski. Ksiądz Edward na mszy w Środę Popielcową, na którą przychodzi wielu wiernych, zachęcił wątpiących, by otworzyli swoje domy dla uciekających przed wojną. Sam zaoferował cztery pokoje na plebanii. – Mieliśmy dotychczas pięć pań i kilkoro dzieci – mówi. – Trzy z nich są z nami do dziś, pozostałe już się usamodzielniły. Kolejnym zadaniem, które postawił

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Z czym do NATO

Czy Szwecja i Finlandia to cenne nabytki dla Sojuszu Północnoatlantyckiego? W połowie maja br., gdy stało się jasne, że Finlandia wraz ze Szwecją zamierza wejść do NATO, Kreml wysłał Helsinkom kolejną serię pogróżek. Fiński rząd sprawę przemilczał, ale przedstawiciele armii już nie. „Miło was przywitamy – dołączycie do 200 tys. Rosjan zakopanych kilka metrów pod ziemią po waszej ostatniej wizycie z 1939 r.”, skomentował niewymieniony z nazwiska fiński generał, cytowany przez amerykańskiego admirała Jamesa Stavridisa, byłego naczelnego dowódcę sił sojuszniczych NATO. Wypowiedź jest ponad wszelką wątpliwość autentyczna, znakomicie ilustruje stosunek Finów do Rosji. Wojna zimowa (od 30 listopada 1939 r. do 13 marca 1940 r.), mimo iż zakończyła się oderwaniem od Finlandii części terytoriów, upokorzyła stalinowskie imperium, które z trudem – masą i bezprzykładnym okrucieństwem wobec własnych żołnierzy – pokonało kilkudziesięciokrotnie mniejszy kraj. To niełatwe historyczne doświadczenie współtworzyło powojenną tożsamość narodu fińskiego, który wielkiego sąsiada bał się, ale nieprzesadnie. Świadomość relatywnej siły, pozwalającej w razie potrzeby na zadanie agresorom poważnych strat, przez dekady leżała u podstaw fińskiej kultury strategicznej. Zapewniała luksus neutralności, choć należy zauważyć, że w okresie zimnej wojny działo się to w reżimie ograniczonej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojsko

Potencjał zdalnego odstraszania

Waszyngton mówi „nie” amerykańskiej dywizji w Polsce Polacy od dawna popierają obecność amerykańskich oddziałów w Polsce. Trend ten umocnił się po ataku Rosji na Ukrainę. Z najnowszego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wynika, że aż 87,6% badanych dobrze ocenia decyzję Joego Bidena o ulokowaniu w Polsce dowództwa korpusu armii amerykańskiej, który zabezpiecza wschodnią flankę NATO. Przeciwnego zdania jest 6,9% respondentów, pozostali nie mają sprecyzowanej opinii. Dla porządku dodajmy, że obecnie na terytorium Rzeczypospolitej stacjonuje 10 tys. Amerykanów. Resztę spośród 11,6 tys. żołnierzy Sojuszu stanowią Brytyjczycy, Chorwaci i Rumuni. Generalnie obecność sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych w Europie doszła do symbolicznego poziomu 100 tys. wojskowych. I choć to znacznie mniej niż niemal pół miliona personelu z przełomu lat 50. i 60., trzy i pół razy mniej niż pod koniec zimnej wojny, to jednak mówimy o znaczącym wzroście w odniesieniu do 2014 r., kiedy po naszej stronie Atlantyku przebywało 60 tys. żołnierzy USA. Agresywna polityka Moskwy zatrzymała odpływ wojska, czego przejawem był powrót amerykańskich czołgów do Europy w 2017 r. Dziś na kontynencie są trzy pancerne brygady, z których każda ma niemal setkę czołgów i 130 wozów bojowych. Jedna z nich rozmieszczona jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Niemoralne gry

Stany Zjednoczone i Europa nie są zainteresowane rozwiązaniami dyplomatycznymi 12 maja 2022 r. Noam Chomsky udzielił wywiadu Davidowi Barsamianowi – dyrektorowi Alternative Radio. Obszerne fragmenty wywiadu ukazały się potem na stronie TomDispatch.com (16 czerwca 2022 r.) oraz na stronie internetowej magazynu „The Nation” (17 czerwca 2022 r.). Noam Chomsky jest emerytowanym profesorem w Katedrze Lingwistyki i Filozofii w Massachusetts Institute of Technology (MIT). Zdaniem niektórych, np. Chrisa Hedgesa, jest najznakomitszym amerykańskim intelektualistą. Jego dokonania w sferze lingwistyki są niepodważalne. W dobie walki w świecie uniwersyteckim o liczbę cytowań robi wrażenie fakt, że Chomsky znajduje się w pierwszej dziesiątce rankingu, obok Arystotelesa, Platona, Szekspira, Marksa czy Freuda. Chomsky od dziesięcioleci (ma obecnie 94 lata i nadal jest aktywny) angażuje się w amerykańską debatę społeczno-polityczną. Jeśli chodzi o jego poglądy na politykę, to wielokrotnie dał się poznać jako ostry krytyk zarówno polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Z jego wypowiedzi silnie przebija pacyfizm oraz niechęć do wolnego rynku, którego wolność – w jego przekonaniu – istnieje jedynie w teorii. W praktyce jest stale negowana poprzez tworzenie się w jego ramach monopoli wielkich korporacji. Stanowisko polityczne Chomsky’ego uchodzi zatem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Żadne zdjęcie nie jest warte śmierci

Zdjęcia są nagrodą za ryzyko. Im częściej ryzykujesz, tym łatwiej trafisz na dobrą historię Wojciech Grzędziński – fotoreporter, laureat nagrody Grand Press Photo 2022 Kiedy zrobiłeś zdjęcie, za które dostałeś Grand Press? – 5 marca w Białej Cerkwi pod Kijowem. To był moment, kiedy nie było jasne, czy Rosjanie domkną pierścień wokół miasta, a nasz zespół czekał na rozwój zdarzeń. Usłyszeliśmy wybuch, zrobiliśmy typowe „gonienie dymu”. Bomba spadła między budynkami – zniszczyła dziesięć domów, kilkanaście kolejnych uszkodziła. Na szczęście nikt nie zginął, kilka osób zostało zranionych odłamkami szkła. Krzątałem się po zgliszczach, aż wpuściła mnie do siebie Irina Maniukina. Na zdjęciu siedzi przy fortepianie. – Najpierw zobaczyłem, jak rodzina próbuje ratować dobytek, pakuje rzeczy. Irina nie dowierzała w to, co widzi, i nagle uchyliła pokrowiec fortepianu. Na tle nadpalonej fasady domu zagrała Chopina. Jedną ręką nagrywałem film telefonem, a drugą robiłem zdjęcie. Poczułeś, że nabierze rangi symbolu? – Nie, nie myślałem o tym. Od początku wiedziałem, że to mocne ujęcie, ale jak ważne, zdałem sobie sprawę dopiero po publikacji, kiedy zaczęły pojawiać się te wszystkie interpretacje. To pewnie dlatego, że jest to zdjęcie inne niż te pokazywane

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.