Tag "muzyka"

Powrót na stronę główną
Kultura

Złote brzmienie Orkiestry

Katowice szykują się do jubileuszowej ekspansji kulturalnej Dziesięciolecie funkcjonowania nowej siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia to preludium do przyszłorocznych, podwójnych obchodów: 90. rocznicy powstania zespołu i 80. rocznicy jego reaktywacji po wojnie. Założycielem i następnie odnowicielem orkiestry był Grzegorz Fitelberg, dyrygent i kompozytor, a co ważne, także doradca i przyjaciel naszego największego po Chopinie twórcy – Karola Szymanowskiego. Katowice od początku były siedzibą zespołu, który początkowo przyjął nazwę Wielka Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia. Tą właśnie „wielkością” zainspirował się Jerzy Owsiak, również wywodzący się z radiowej rodziny, tworząc Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Dziś katowicka orkiestra symfoniczna występuje pod inną nazwą, której skrót – NOSPR – jest zasługą kierującego przez kilkanaście lat zespołem wybitnego dyrygenta Antoniego Wita. W ogóle orkiestrą kierowały największe polskie sławy kapelmistrzowskie, m.in. Jan Krenz, Bohdan Wodiczko, Kazimierz Kord, Tadeusz Strugała, Jerzy Maksymiuk, Stanisław Wisłocki, Gabriel Chmura i Jacek Kaspszyk, a teraz dołączyły sławy zagraniczne. Dyrektorem naczelnym instytucji była nawet przez jakiś czas Joanna Wnuk-Nazarowa, ministra kultury z lat 1997-1999. Dekadę temu ten znakomity zespół, który wciąż koncertował w Centrum Kultury Katowice im. Krystyny Bochenek,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Promocja

Kazimiernikejszyn 2024: BARANOVSKI w gronie gwiazd tegorocznej edycji festiwalu!

BARANOVSKI w składzie tegorocznej edycji Kazimiernikejszyn 2024, bezspinkowego festiwalu w Kazimierzu Dolnym! Popularny wokalista, muzyk, songwriter oraz producent muzyczny wystąpi na scenie Kamieniołomów w czwartek, 18 lipca. Wśród dotychczas ogłoszonych gwiazd wydarzenia znaleźli się także:

Kultura Wywiady

Nie zawsze musimy spoglądać na drzewo

Na Śląsku jestem zdecydowanie u siebie, lubię Katowice, mam do nich sentyment, ale też widzę, jak się rozwinęły Daria ze Śląska – czyli Daria Ryczek-Zając, piosenkarka, autorka przebojów „Falstart albo faul”, „Kill Bill” czy „Gambino”. Gdy już pojawiałaś się na listach przebojów, z niedowierzaniem czytałem, że łączysz muzykę z pracą etatową. Czy Darię ze Śląska wciąż można rano spotkać przy biurku w korporacji IT? – Już nie, od kilku miesięcy stoję na jednej nodze. Informacja jest więc nieaktualna, ale też w swoich mediach społecznościowych nie zamieszczam postów typu: właśnie rzuciłam robotę. Zresztą to nie odbyło się z dnia na dzień, nawet gdy już zaczynało nieźle się układać na scenie. Przygotowywałam się do tej decyzji wcześniej, odłożyłam trochę pieniędzy. Artystka daleka od stereotypu, bo ostrożna i zapobiegliwa. – To wynika pewnie z mojego myślenia o świecie, by zawsze mieć jakiś spadochron, szczególnie finansowy, bo nigdy nie wiem, czy w trudnej sytuacji ktoś mi pomoże. Jeszcze niedawno widziałam swoje życie jako szklankę do połowy pustą, a ostatnio ktoś mnie pytał: Daria, to jak z tą szklanką jest teraz? I odpowiadam, że w sumie to do połowy pełna. Zobaczymy, jak będzie za jakiś czas. Wygląda na to, że jesteś w stanie poradzić sobie w wielu rolach. Skończyłaś kurs asystentki stomatologicznej.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Promocja

Jak wybrać idealne piosenki weselne – kompletne kompendium dla nowożeńców

Ślub to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu, a dobra muzyka potrafi nadać temu dniu wyjątkowego charakteru. Wybór idealnych piosenek weselnych może wydawać się niemałym wyzwaniem, niezależnie od tego, czy muzyka jest Waszą codziennością, czy pojawia się

Kultura Wywiady

Konkurs chopinowski może odmienić życie

Wszyscy chcą grać pierwszoplanowe role czy, używając metafory pianistycznej, być solistami i występować w Carnegie Hall Jakub Piątek – reżyser i scenarzysta filmowy Kiedy zaczęła się twoja przygoda z konkursem chopinowskim? – Po studiach współpracowałem z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina jako filmowiec, przygotowując krótkie zapowiedzi koncertów i materiały edukacyjne. Zrobiłem też film „In Between” o wykonawstwie historycznym przed I Konkursem Chopinowskim na Instrumentach Historycznych. Te działania pozwoliły mi zbliżyć się do muzyków. Wyjątkowo dobrze pamiętam koncert Marthy Argerich w Warszawie w 2019 r. Byłem wtedy na próbie z kamerą, odczuwałem podekscytowanie i napięcie, bo nigdy nie wiadomo, czy argentyńska pianistka wystąpi. Zdarzało jej się odwoływać koncerty w ostatniej chwili. Całe wydarzenie przypominało święto. Artystka grała z orkiestrą Filharmonii Narodowej i na sali czuć było niezwykłą energię. Kiedy Argerich wyszła na scenę, zastanawiałem się, co ją tam doprowadziło, jakie musiała ponieść koszty, ile włożyła w to wysiłku. Wygrała konkurs chopinowski w 1965 r. i to był przełomowy punkt w jej karierze. Po koncercie zacząłeś myśleć o stworzeniu filmu dokumentalnego, który pokazywałby kulisy XVIII Konkursu Chopinowskiego? – Dwa, trzy lata wcześniej zacząłem lobbować za pomysłem na „Pianoforte”. Po drodze trafiłem na ostatni dłuższy film o konkursie, „Pierwszy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Psychologia

Autyzm. Dlaczego ja?

Lekarze sugerowali mamie, żeby wysłała mnie do szkoły specjalnej, mówili, że to upośledzenie umysłowe. Nie posłuchała ich. Dziś studiuję Nazywam się Krzysztof Grudzień. Jestem osobą z autyzmem. Problem z tą chorobą mam od wczesnego dzieciństwa. Ale dzięki intensywnej terapii dzisiaj funkcjonuję na poziomie znacznie lepszym niż kiedyś. Dużo lepszym. Był czas, byłem wtedy bardzo mały, gdy lekarze, którzy mnie badali, sugerowali mojej mamie, żeby wysłała mnie do szkoły specjalnej, mówili, że mój przypadek jest beznadziejny, że to upośledzenie umysłowe, że powinienem być w zakładzie. To wiem od mamy. Ale nie posłuchała ich. Wierzyła we mnie. Dziś studiuję. Co pamiętam z najwcześniejszych swoich lat? Niewiele. Wiem od mamy, że nie umiałem mówić i że kontakt ze mną był bardzo ograniczony, a w zasadzie – żaden. Mama początkowo podejrzewała, że mam problemy ze słuchem. Zaczęła jeździć ze mną po różnych specjalistach i oni zdiagnozowali moją chorobę – autyzm. Dziecko z autyzmem inaczej reaguje. Pamiętam, byłem z tatą w sklepie. To był duży sklep, z materiałami budowlanymi. Nagle gdzieś z boku jechał wózek widłowy. Poczułem wtedy wielkie niebezpieczeństwo. Wózek nie jechał w moją stronę, był gdzieś dalej, ale mocno hałasował. To wystarczyło, żeby ogarnęła mnie absolutna panika. Zacząłem krzyczeć na cały głos, chciałem uciekać. Płakałem ze strachu. Musieliśmy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne

„Never twice the same” – debiut fonograficzny Cuore Piano Trio

Dobór dzieł przypomina atmosferę najbarwniejszej epoki zachodniego świata, dzięki niezwykłej kolorystyce, przeplataniu klimatów, delikatności stylu i różnorodności ekspresji. W sumie są to utwory łatwe w odbiorze, ale trudne do wykonania, wymagające instrumentalnej wirtuozerii i błyskotliwego przerzucania się z nastroju

Kultura

Nagusy w winiarni

„Bachanalia” Tycjana, czyli szukajcie erotyzmu w dziełach sztuki dawnej i bardzo dawnej „A może by tak iść do restauracji i zjeść kolację całkiem nago?”, nęcił nagłówek na portalu Viva.pl. Zapowiadał artykuł, który wiódł na pokuszenie dziełami sztuki z gołymi i wesołymi biesiadnikami, w tym z „Bachanaliami” (1523-1526). Wzmiankował o pierwszej na świecie restauracji, w której goście mają zasiadać nago, czyli The Bunyadi w Londynie. (…) W ikonosferze, a zatem w obrazach, które otaczają nas szerokim kręgiem w muzeach, galeriach, na ekranach kinowych i telewizyjnych, w reklamach, w internecie zbyt często erotyzm jest sprowadzany do trzech wzorców. A ponieważ nadal posiada ciało i twarz kobiety, skupię uwagę na kobiecych ujęciach. Pierwszy wzorzec to tandeta à la XIX-wieczny akademizm, z wziętymi z niego klasycznie perfekcyjnymi Wenus wymoczonymi w pianie. Drugi to naturalizm rozwartych na oścież warg sromowych, który przywodzi na myśl ćwiczeniówkę do biologii: „Podpisz zaznaczone elementy układu rozrodczego”. Trzeci to święta vulva, której tajemnice radosne i bolesne poznaje się zgodnie z regułą zakonu siostrzeństwa. Zakłada rozprawianie o seksualności w żeńskim gronie, w celach urządzonych w pastelach, z matami do jogi bez zagłębiania się w drapieżną stronę erotyzmu. (…) Nic dziwnego, że w takim świecie o doświadczeniu nagiej kolacji w lokalu nie opowiada się językiem zmysłowości, lecz językiem nowego purytanizmu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Promocja

Czym się kierować podczas wyboru głośnika bezprzewodowego?

Słuchanie muzyki z urządzeń mobilnych dla wielu jest codziennością. Niestety często telefon nie wystarczy, aby cieszyć się wysokiej jakości dźwiękiem. Postaw zatem na głośniki bezprzewodowe. Czym się kierować przy wyborze modelu idealnego? Sprawdź!

Felietony Wojciech Kuczok

Muzyka na ciemny czas

Zaczyna się ciemny czas, polska noc polarna, rekordowe serie dób w pełnym zachmurzeniu, smog zalega w dolinach i śmierdzi palonym plastikiem, trzeba się wcześnie budzić, żeby coś uszczknąć z dnia, ale organizm nieubłaganie wpada w początek sezonowej depresji i nie reaguje na budzik – „senność gęsta jak śnieg i krążąca jak śnieg”, co to w miastach pada, ale nie zalega, topnieje jak wola życia, a góry zabiela, choć nie widać, żeby padał, bo i samych gór nie widać, niski pułap chmur, niżowy poziom intelektu, dusza więdnie, moc karleje, niewiele jest sposobów na to, żeby się podnieść. Ani widu, ani słychu, bo ptaków już nie ma śpiewających, a te, które zostały, potrafią tylko popiskiwać z głodu lub wykrakiwać ciemność, jeszcze więcej ciemności, która nie otula, tylko kładzie się jak folia na zwłokach (ojciec przed śmiercią mówił: „Zimno mi, przykryjcie mnie folią”, a ja nie wiem, czy słowa już mu się myliły, czy do końca zachował swój czarny humor). Ludzkość wymyśla sobie pociechy na przekór, joie de vivre, hygge, gemütlich – wełniane skarpety, herbata z imbirem i lektura przy kominku, wspólnotowość przedświąteczna, rodzinność wigilijna i ludyczność sylwestrowa – wszystko dlatego, że w stadzie łatwiej się ogrzać, łatwiej też ciemność zagadać. Ale cóż

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.