Tag "poezja"

Powrót na stronę główną
Kultura Wywiady

Sprzedawca życzeń

Alicja Majewska zaśpiewała: „Jaka róża, taki cierń”, a czterdziestka chłopa odpowiedziała chórem: „Nie dziwi nic”. Pojąłem, że stałem się autorem pieśni masowej.

Jacek Cygan – (ur. w 1950 r.) autor tekstów piosenek i musicali, poeta, prozaik, scenarzysta, juror i organizator festiwali muzycznych, a także osobowość telewizyjna. Kawaler Orderu Uśmiechu. Członek Akademii Fonograficznej ZPAV.

Podobno teksty pańskich piosenek powstają perypatetycznie.
– Muszę je wychodzić. Jak już tekst wymyślę, a potem nie umiem powtórzyć, to wiem, że coś się nie zgadza.

Pewnie dlatego, że uprawia pan szczególną dyscyplinę. W piosence wszystko musi się zgadzać.
– Przede wszystkim musi się zgadzać z muzyką. Autor jest więźniem frazy. Muzyka narzuca, ile można użyć sylab – nie wolno użyć więcej, nawet o jedną. Kiedyś były takie czasy, że najpierw powstawał tekst. Tak pisał Jeremi Przybora, przychodził do Jerzego Wasowskiego, a on – jak sam żartował – kładł tekst na klawiaturze i miał proste zadanie: każdej sylabie przyporządkować jedną nutę. Tak też było na początku za moich czasów, kiedy pracowałem z Jerzym Filarem, z Naszą Basią Kochaną – dawałem im teksty, a oni komponowali muzykę. Rozwój elektroniki to wszystko zmienił. Kompozytorzy zaczęli nagrywać tzw. demo i tam było już wszystko. Dostawałem podkłady z naśpiewaną linią melodyczną, jak to nazywamy w branży, „po norwesku”. Tak więc jestem ograniczony muzyką, a czasem bywają tylko dwie-trzy sylaby w refrenie – a cóż można wtedy powiedzieć? – i z tym się zmagam.

Ograniczenia nie tylko dyscyplinują, ale i sprzyjają wynalazkom.
– Wymuszają wynalazki, a przy tym budzą emocje. Zdarzało się, że dziennikarze nie mogli uwierzyć, że tekst „Jaka róża, taki cierń” pisałem do muzyki. Uważali, że taki literacki tekst musiał poprzedzać powstanie muzyki. Tymczasem autor tekstu musi pamiętać nie tylko o muzyce, która wyznacza frazę, ale i o wykonawcy, czyli o tym, dla kogo pisze. Muszę to napisać „przez niego”, bo on/ona są ważni, wykonawca musi być wyposażony przeze mnie w atuty tak silne, że kiedy wyjdzie na scenę, ludzie mu uwierzą.

Czy to znaczy, że ta zobowiązująca forma tekstu piosenki jednocześnie kusi pana i odstręcza?
– Na razie kusi. Ciągle jeszcze kusi. Kiedyś mnie zapytano, jaka jest różnica między tekstem piosenki a wierszem. Wtedy ukułem taką sentencję: wiersz dba o tego, który pisze. Jeśli Wisława Szymborska pisała wiersz, to ten wiersz budował jej wizerunek, jej literacki panteon.

A tekst piosenki o kogo dba?
– Tekst piosenki musi dbać o tego, który będzie ją śpiewał. Autor siłą rzeczy pozostaje w cieniu.

Niezły to cień, skoro tyle tych tekstów siedzi w głowie. Ale i razem z melodią, i konkretnym wykonawcą, jak „Róża” z Edytą Geppert albo „Zakazany owoc” z Krzysztofem Antkowiakiem. Oni już w tych tekstach zamieszkali.
– Coś w tym jest. Niewielu wykonawców bierze się za piosenki wyraźnie kojarzone z kimś, kto je śpiewał i odniósł sukces. To są moje kamienie milowe, jak wspomniana „Jaka róża, taki cierń”. Bardzo trudna piosenka, a jednocześnie ma w swoim życiorysie zdumiewający przypadek. Okazało się, że na dwóch festiwalach, na dwóch kontynentach jednego dnia zdobyła pierwsze miejsce. Bratysławską Lirę wyśpiewała Edyta Geppert, a w Hawanie festiwal wygrała Alicja Majewska.

Podobno niedawno w Opolu odkrył pan, że „Róża” stała się piosenką masową?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Epidemia głuchoty

Miesięcznik „Zwierciadło”, najlepsze pismo dla kobiet, zaproponował mi, abym zamiast felietonu o książce – jeszcze wcześniej pisałem felieton o wszystkim – na ostatniej, prestiżowej stronie otworzył „Okno z poezją”, eseik o poecie plus wybrany wiersz. Bardzo się ucieszyłem. Czasy są mało poetyckie, świat poezji się kurczy, o tym też myślał Miłosz, mówiąc: kurczą się, kurczą nasze wyspy. Od razu w głowie zakłębiły mi się pomysły. Ileż razy chciałem podzielić się z innymi czyimś wierszem, a nie miałem jak. Iluż jest znakomitych poetów i poetek, ile genialnych wierszy. Ruszyłem więc do pracy. Zacząłem od wiersza ojca. Tak po protekcji. Potem chciałem dać wiersz Miłosza, potem Whitmana. I zaczęły się schody.

Jest coś takiego jak prawa autorskie, sam na tym troszkę korzystam, bo jestem jedynym spadkobiercą moich rodziców. To nie są duże pieniądze, kwoty wychodzą niemal symboliczne. Ale okazuje się, że bez zgody spadkobierców druk jest nielegalny i grozi proces. Chyba że pisarz zmarł ponad 70 lat temu (Tuwim właśnie się załapał). Miłosz zmarł stosunkowo niedawno, ma dwóch synów, którzy mieszkają w Stanach – szukaj ich. Whitman jest amerykańskim poetą z XIX w., ale problem, że tłumaczył go Miłosz, a spadkobiercy tłumacza też mają być wynagradzani. Wracamy zatem do spadkobierców Miłosza.

Jakimś cudem dowiedziałem się, że w Londynie jest agencja, która ma prawa do spuścizny Miłosza. Uciążliwa korespondencja z nimi trwała dwa miesiące. Badano mnie i pismo, musiałem użyć całej swojej kultury osobistej, by grzecznie odpowiadać na różne dziwne pytania. W końcu dostałem zgodę na druk bez opłat, o co zabiegałem. Wtedy okazało się, że prawnik pisma ma jakieś obiekcje co do umowy. Mam chyba dosyć. Czuję się jak koń wyścigowy, który ma spętane nogi. Na razie napisałem jeszcze o Leśmianie, zmarł w 1937 r., i o Norwidzie, a też daję wiersz Józefa Czechowicza, fatalnie dla siebie, szczęśliwie dla mnie zginął we wrześniu 1939 r. w Lublinie trafiony bombą. Iwaszkiewicz, o jego wierszu myślałem, ma czterech spadkobierców, jeden podobno trudny. Grochowiak też czterech, jeden podobno dziwny, szukaj wiatru w polu. A ja chcę dobrze, ja chcę serdecznie przypomnieć poetę.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Jak rozpoznać anioła?

Jak rozpoznać anioła? Pytanie wydaje się zasadne ze względu na okoliczności. A może jest zawsze zasadne, może na tym polega bajer? Bo wyobraźmy sobie – tak przegapić anioła. Trochę fuck-up, trochę wstyd. To jak minąć za rogiem miłość swojego życia. Ale jak rozpracować anioła? Trzeba mieć specyficzne cechy? Talenty? Być w ciąży? Bez nogi? Połknąć ósemkę? Głosować na Razem? Zatruć się azbestem? Poeta Andrzej Sosnowski wiedział, co jest ważne: „te wszystkie mechanizmy, półautomatyczne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Przegląd

Najlepiej przed świętami. Tuż po Czarnym Piątku, ale zanim zacznie się choinkowy chaos. Niektórzy robią to na wiosnę, ja raczej zimą: przegląd. Wymazy, mapy znamion, przestrzenie międzyzębowe, kamienie. W laboratorium pełna dyskrecja. Pani pyta o PESEL. – 79… – podaję, a ona aż podskakuje: – Ciszej! RODO! – mówi. Proszę tylko POKAZAĆ PESEL. Wyciągam więc dowód z portfela, a ona jeszcze głośniej: – Skąd wymaz? – Z… (tu szepczę dyskretnie). – Z czego?! – pani nie daje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Tomasz Jastrun

Oddech ulgi

We wsi o poważnej nazwie Mnich, w domu Mirosława Siemińskiego, rozstrzygamy konkurs poetycki. Wpłynęło niemal 500 zestawów wierszy z całej Polski. Zaskakująco wiele jest dobrych utworów. Było sześć nagród: trzy zasadnicze i trzy wyróżnienia. Z nagradzaniem sztuki zawsze problem, bo nie ma wyraźnych kryteriów. Dlatego tak lubię konkurs literacki dla dzieci w Bielsku-Białej, gdzie nagradzamy sto prac. I to są nagrody równorzędne. Potwierdza się paradoks – nadal bardzo wielu ludzi pisze wiersze, a prawie nikt

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Jesień w Tobago

Jako człowiek młody majaczyłem o starości, mniej więcej od kiedy żyłem już „dłużej niż wszyscy młodo zmarli poeci” (to ze Świetlickiego, najbardziej cytowalnego polskiego poety współczesnego. Status wieszcza osiąga się w moim przekonaniu w chwili, gdy wchodzisz do potocznego języka tak głęboko, że ludzie cytują cię bezwiednie, mówią tobą nieświadomi, że słowa włożył im do ust poeta). Potem starość sama zamajaczyła na horyzoncie, teraz czuję, że skrada się niczym Las Birnamski – jest bliżej, niż

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Złączki

Opisując tasiemca w wierszu, Tomaž Šalamun napisał, że ciało pasożyta było zbudowane jak matrioszka, a jego złącza pachniały cytryną. Zabawnie jest obserwować złącza i złączki, które należą do obu kluczowych elementów, a jednocześnie nie należą do żadnego. Złączki mają w sobie coś niepokojącego, istnieją bowiem poza zbiorami i są w pewnym stopniu niczyje. Myśląc o maszynie, myślimy zwykle jedynie o tych kluczowych elementach. Dni, które przynosi przełom września i października, są właśnie takimi złączkami. Robi się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Baśniarz i pieśniarz

Zaczynało się od wierszy, po ćwierćwieczu przerwy ogłosiło jeszcze jeden, w międzyczasie nabroiło się, narobiło rozmaitych bigosów literackich i nie tylko, tymczasem wyszukiwarki internetowe twardo przypisują mi wizytówkę „polski poeta”. Nie żebym się zżymał; mnie to rozrzewnia, a nawet obliguje do czynów lirycznych, albowiem wedle niejednego z klasyków poetą się jest, nie trzeba do tego pisać wierszy. Najwyraźniej jeśli choć raz wpadło się w objęcia mowy wiązanej, zawsze już myśli się poezją; coś w tym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Człowiek z gęsią na głowie

Padły nazwiska Flauberta, Barnesa i Carvera. Padły słowa fałda i kapitalizm. Spotkanie literackie dobiegało końca. Zeszliśmy ze sceny niepewni, jak wyszło, bardziej skonfundowani niż zakochani w sobie. Powoli spuszczaliśmy powietrze przy barze. Trochę poszło w plotki, trochę w popisy, trochę w autentyczną radochę w związku z tą czy inną książką lub wierszem. Ale spinka została. Już nie w postaci stresu, bardziej czujności, szybszego wypowiadania zdań. I wtedy wszedł ten gość – w czapeczce, pewnym krokiem –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony Wojciech Kuczok

Błoga utrata wiadomości

Telewizji informacyjnej zaznaję wyłącznie w odwiedzinach: u mamy w mieszkaniu zawsze TVN 24, u siostry było podobnie, dopóki nie zacząłem jej odwiedzać w szpitalu – tam tylko kanały rządowe. Wszystkie sąsiadki z sali starsze i rozmodlone do Prezesa, więc siła złego na jednego, mają zapas monet i łóżka bliżej telewizora, niby umierające, ale zawsze zdążą szybciej wrzucić bilon na kolejne godziny propagandy. Czasem tylko złorzeczą, że słaby wybór, nie ma TV Trwam. Siostra obecnie w fazie remisji, więc kiedy do niej wpadam,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.