Tag "Polsat"

Powrót na stronę główną
Kraj

Stosunki medialne

Setki milionów złotych przepłynęły do zaprzyjaźnionych mediów. I co z tego wynikło? Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro miał Fundusz Sprawiedliwości, minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek program Willa+, minister zdrowia Łukasz Szumowski Agencję Badań Medycznych, a biedniutki europoseł Adam Bielan musiał się zadowolić wpływami w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Łączyło ich jedno – pieniądze, którymi mogli obdzielać swojaków. Bo budżet państwa był dla rządzących polityków Prawa i Sprawiedliwości jak prywatna skarbonka. Wobec tego ich zdaniem pieniądze rozdawano zgodnie z prawem i nie ma co się czepiać. Wizerunek hojnych liderów prawicy byłby niepełny, gdybyśmy zapomnieli o pieniądzach, które szerokim strumieniem popłynęły z innych źródeł na rachunki bankowe mediów wspierających kolejne rządy Zjednoczonej Prawicy. Płacili wszyscy: ministerstwa, agencje rządowe, spółki skarbu państwa z Totalizatorem Sportowym i Orlenem na czele, a nawet Lasy Państwowe. Media publiczne mogły ostatnio liczyć na prawie 3 mld zł rocznie z budżetu państwa, lecz nie był to wcale koniec. Po roku 2015 za pieniądze podatników powstała potężna machina propagandowa, która w 2019 r. zapewniła PiS zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, a rok później wygraną Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich. W ostatnio ujawnionych nagraniach z operacji CBA

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Miszczak. Od porażki do porażki

Coraz więcej złych wiadomości z Polsatu. Odkąd rządy objął tam Edward Miszczak, emeryt z długim stażem w TVN, kolejne próby przerobienia stacji Solorza na TVN kończą się klapą. Nie spodobały się widzom wprowadzone przez Miszczaka jesienią „The Real Housewives. Żony Warszawy” i „Temptation Island Polska”. Mają tak marną oglądalność, że przesunięto je na późniejsze godziny. Widz Polsatu okazał się dużo bardziej wybredny, niż myśli dyrektor stacji. Odrzucił prostacką ofertę Miszczaka. I ciągle tęskni za Kasią Dowbor w programie „Nasz nowy dom”.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media Wywiady

Dla ludzi w potrzebie

Prawie 300 domów Katarzyna Dowbor 40 lat w telewizji, w tym dziesięć, prowadząc program „Nasz nowy dom” w Polsacie. Lubi mieć napięty grafik zajęć, bo wtedy ze wszystkim zdąża. W chwilach „wolnych od pracy” napisała „Apetyt na życie. Poradnik dojrzałej kobiety” („taki żarcik”, twierdzi), a z Marcinem Koziołem – trzy książeczki dla dzieci. Wszystkie o jej zwierzakach: psach, kotach i koniach. Ma je pod ręką. Psy kręcą się w zgodnej komitywie, choć każdy inny, dwa koty rządzą tą gromadką, a za oknami pasą się konie. Gospodyni „Naszego nowego domu” właśnie nagrała w Polsacie kolejny program. Powoli zbliża się do trzechsetnego. Cztery dekady w tak kapryśnym medium jak telewizja, chapeau bas! Na dodatek robisz rzeczy ważne i potrzebne. – Myślę, że dużo szczęścia w życiu miałam. Z publicznej wyrzucono mnie 1 maja, w Święto Pracy. Z uzasadnieniem? – Likwidacja stanowiska pracy spikerki, choć w umowie było „publicystka”. Pisałam konspekty, scenariusze, kręciłam filmy dokumentalne. Gdyby mnie nie wyrzucono, nigdy nie poszłabym na casting. Już planowałam: wszystko sprzedam, wyjadę na Mazury, otworzę agroturystykę. Na castingu spotkałam kolegów wciąż na etacie w TVP. Był czerwiec, ja – wolny człowiek – poszłam i… wygrałam. Dobrze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Polski humor

Polacy nie mają dystansu do siebie. Najbardziej bawi ich głupszy od nich. Co jeszcze można powiedzieć o naszym humorze? – Jesteśmy narodem bardzo poważnym, narodem bohatersko cierpiącym, więc śmiech nam nie przystoi. Przecież nie można się śmiać z nieszczęścia, jakim jest nasza „umęczona ojczyzna” – mówiła na naszych łamach Olga Lipińska, reżyserka, satyryczka, twórczyni Kabaretu Olgi Lipińskiej. Kiedy słyszy się słowa „polski humor”, zaraz na myśl przychodzą żarty seksistowskie albo ksenofobiczne o Polaku, Czechu i Rusku lub Żydach. Do tego współczesny bezbarwny kabaret, który od lat realizuje ten sam biesiadno-festynowy model zabawiania publiczności. Swego rodzaju trzęsienie ziemi wywołała grupa Neo-Nówka, która skeczem „Wigilia 2022” na moment przypomniała, że kabaret nie powinien oszczędzać nikogo. Od lat widać jednak, że Polacy mają problem z poczuciem humoru, bo przez kompleksy nie potrafią śmiać się z siebie, a najbardziej boją się żartów z symboli narodowych czy religijnych. Na te ostatnie mamy przecież nawet osobny paragraf w Kodeksie karnym. Kompleksy Neo-Nówka nie była pierwszym kabaretem, który w ostatnich latach poruszył Polaków. W 2013 r. burzę wywołał skecz kabaretu Limo o papieżu puszczającym bąki. Posłowie PiS słali skargi do KRRiTV, niektóre domy kultury odwoływały występy kabaretu. Sprawę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wzloty, upadki, nadzieje i rozczarowania roku 2022

Nie tak miało być! Rok 2022 był rokiem złym i był rokiem próby. Był zły, bo niemal cały upłynął pod znakiem wojny za naszą wschodnią granicą, napaści na sąsiada, której nie da się w żaden sposób uzasadnić. Wojna ustawiła nam życie publiczne, media, nawet opozycję, przykryła inne sprawy. Co tu dużo gadać, okazała się dla PiS politycznym złotem. Trzeba też było przyjąć miliony uchodźców, dać im dach nad głową i środki na przeżycie. A w dłuższej perspektywie – możliwość adaptacji, znalezienia pracy, mieszkania, szkoły dla dzieci. Tę próbę, której poddał nas miniony rok, przeszliśmy – tak mówią wszyscy, więc chyba powinniśmy z tą opinią się zgodzić – z sukcesem. Poza tym był to rok dwóch plag, które nawiedziły nasz kraj. Pierwsza to drożyzna, szalony wzrost cen i powrót do dawnych czasów, co do których byliśmy przekonani, że nie wrócą – że ceny idą w górę i każdy większy wydatek trzeba planować. Druga plaga to coś dobrze nam znanego, ale tym razem to „coś” wystąpiło w większym natężeniu – głupota naszych polityków. Życie polityczne w Polsce w minionym roku przekroczyło wszelkie bariery. Symboliczny jest wyczyn komendanta głównego policji, który wystrzelił w swoim gabinecie z granatnika. Przebił sufit,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Dobre i złe praktyki dziennikarskie

Rosyjski prezydent to w polskich mediach osoba umniejszona, słaba, omylna, chora i nieobliczalna „A skoro o śmieciach mowa, to wrócimy też do słów Władimira Putina, który pół godziny temu był łaskaw różne rzeczy opowiadać” – tak zaanonsował kolejny materiał dziennikarz Polsat News Igor Sokołowski. Działo się to 21 września w programie „W rytmie dnia”. Zapowiadane omówienie wystąpienia prezydenta Rosji poprzedzał reportaż poświęcony nagannym praktykom opalania domów i mieszkań czym popadnie. Stąd owe śmieci jako łącznik między tematami. Słowa dziennikarza najwyraźniej przypadły do gustu władzom stacji, bo cytat ten jako tytuł wrzucono na stronę Polsatnews.pl. Sokołowski na kilkanaście godzin stał się bohaterem serwisów społecznościowych (gdzie głównie chwalono go za odwagę cywilną), lecz wkrótce o sprawie zapomniano. Pochylił się nad nią jedynie branżowy magazyn „Press”, publikując – utrzymany w tonie przygany – tekst „Zachować umiar, choć zbrodnie Rosjan bezsporne”. „Schłodzenie emocji jest warsztatowym obowiązkiem dziennikarza. Nie bardzo udaje się to w polskich mediach”, czytamy. „Władimir Putin, którego nie można nazwać inaczej niż politycznym bandytą, morduje rękoma swoich żołnierzy niewinnych ludzi, w tym dzieci. Te okoliczności oczywiście nie zwalniają dziennikarzy z obowiązku stosowania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kurski – pas czy PiS?

Jacek Kurski zerwał z wszelkimi pozorami obiektywizmu. Wszystko było dla niego elementem partyjnej gry To było jak pstryknięcie palcami. 5 września obradowała (zdalnie) Rada Mediów Narodowych. W porządku obrad nie było ani pół zdania o głosowaniu w sprawie zmian w zarządzie TVP. W posiedzeniu uczestniczył prezes TVP Jacek Kurski, ale po jakimś czasie przeprosił zgromadzonych, tłumacząc się wyjazdem służbowym. OK. Chwilę po jego zniknięciu z ekranu przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański zgłosił wniosek o odwołanie prezesa telewizji i powołanie na jego miejsce zastępcy Kurskiego, Mateusza Matyszkowicza. Pisowscy członkowie rady byli za. Było parę minut po godz. 12. Koniec. 10 minut wystarczyło. Był prezes, nie ma prezesa. Nie wiemy, czy Jacek Kurski, opuszczając posiedzenie RMN, wiedział, że za chwilę zostanie odwołany. Wiemy tylko, że o godz. 14 zatweetował: „Wiem, że przede mną kolejne wyzwania. Telewizja, której oddałem 7 ostatnich lat, jest dziś u szczytu potęgi, wspaniała jak nigdy”. Czy wspaniała jak nigdy? Czy też „obrzydliwa, odrażająca jak nigdy”? A może obie opinie są prawdziwe? Że TVP była potężna (chociaż to „jak nigdy” jest grubą przesadą) i obrzydliwa jednocześnie? Najpierw porozmawiajmy o potędze. Tak, Jacek Kurski uczynił

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Dziennikarze ogrywani przez polityków

Pisanie o mediach w Polsce, czyli w gruncie rzeczy także o sobie, zaczyna być szczególną formą masochizmu. Jak jest? Nawet ci, którzy korzystają z mediów doraźnie, widzą, że dziennikarze są skłóceni, podzieleni prawie we wszystkich sprawach i niemiłosiernie ogrywani przez polityków. Co jest tym bardziej wstydliwe, że akurat ta grupa z mądrali nie jest znana. Ale o wiele ważniejsi od polityków są właściciele mediów. Dla nich, choć chętnie mówią o wartościach, najważniejszy jest zysk. Przez lata tresury wychowali sobie usłużnych i dyspozycyjnych dziennikarzy. W grze o dusze, a zwłaszcza portfele Polaków nie ma przebacz. Dla właścicieli telewizji wartość dziennikarzy mierzona jest oglądalnością. Bo ta przyciąga reklamy. Co więc robią medialni celebryci, wyjątkowo dobrze jak na dziennikarską masę opłacani? Dobierają do programów coraz głupszych dziwolągów. Kasa się zgadza. A że jest coraz głupiej, to już problem widzów. Największa telewizja, czyli TVP, jest tak prorządowa, że dawno przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości. Druga, czyli TVN, jest amerykańska i co do milimetra pilnuje interesów właściciela. A trzecia, Polsat, należy do biznesmena, który zawsze najlepsze interesy robi z władzą. Solorz rozumie, że w polityce jest ciągły ruch, więc zaprasza do siebie wszystkich. Tyle że w zależności od etapu ktoś siedzi w pierwszym rzędzie, a ktoś w czwartym. I później zamieniają się krzesłami.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Kasiorka za prorządowość

Żyje się coraz trudniej. Nie tylko zwykłym ludziom. Lekko nie mają nawet tacy potentaci jak Zygmunt Solorz. Właściciel Polsatu musi tak żeglować, żeby go nie utopili politycy, których zaniedbał. Dogaduje się więc z każdym. Robi to bardzo zręcznie. Pałeczkę dyrygenta dostają w Polsacie ci, którzy są najmilsi aktualnej władzy. Dorota Gawryluk i Bogdan Rymanowski, poplecznicy PiS, zapewniają mu nie tylko spokój. Jak podaje „Press”, w 2019 r. Grupa Polsat zarobiła 179 mln zł. W 2020 r. trafiła do niej jedna trzecia reklam spółek skarbu państwa. A w ciągu trzech kwartałów 2021 r. Grupa Polsat dostała 196,3 mln zł, czyli więcej niż TVP Kurskiego (180,3 mln zł). Tej zręczności Solorza i skuteczności Gawryluk nie może przeboleć Jacek Kurski, który dla dojnej zmiany robi więcej niż wszystko.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Z dnia na dzień

UOKiK bierze się za TVN i Polsat

Tomasz Chróstny, szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wszczął postępowania antymonopolowe. Urząd przeanalizuje praktyki stosowane przez spółki grupy Discovery (m.in. TVN) oraz Polsat. Chodzi o sprzedawanie całych pakietów z kanałami telewizyjnymi zamiast pojedynczych programów. UOKiK informuje,