Tag "polskie rodziny"

Powrót na stronę główną
Felietony Tomasz Jastrun

Resztki z wakacji

W Chałupach na Helu odwiedzamy pole kempingowe nad zatoką, gdzie koczuje z rodziną Daniel, mój dorosły syn. Surfuje, jak wszyscy, którzy tu mieszkają. Pięknie wygląda zatoka pełna śmigających kolorowych żagli i latawców od kitesurfingu. A obozowisko to jakby brazylijskie fawele, stłoczone wysłużone kampery mieszkalne włażą na siebie. Ale samochody na parkingu luksusowe, ceny tych mieszkalnych budek też. Wracając, stoimy w godzinnym korku, tak „krótko”, bo wpuszczono nas w kolejkę, gdy wyjechaliśmy z kempingu, a sznur samochodów ciągnął się pewnie do Kuźnicy. Hel jako jedno, długie wąskie gardło. Od wczoraj puste już bocianie gniazda, wiele ich w tej wsi. Te puste gniazda nastrajają mnie melancholijnie. Kończy się lato, a zaczyna czas smuty. Odwiedzamy słynną restaurację Ewa Zaprasza, w pobliskiej wiosce Sasino. Byliśmy tu kilka lat temu. Zmieniła się nie do poznania, rozbudowała, jedliśmy jakby w szklanym akwarium, bardzo wszystko estetyczne, świetna obsługa, no i niezwykłe jedzenie. Paryż w niewielkiej i niepięknej wsi. * Wróciliśmy przez Sopot do Warszawy o północy. Zmęczeni po konfliktach w samochodzie. Z tyłu dzieci biorą się za łby, żona też nerwowa, w podróży ma „krótki lont”. Męka wypakowywania bagaży z samochodu. I zaraz się okazuje, że nie ma wody. Znowu awaria pompy. A przecież to czubek piramidy różnych małych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Piętno dzieciobójcy cz. I

Kasia i Adaś mieli zaledwie po kilka miesięcy. Zanim dzieci zginęły, wiele wycierpiały Religijny, dobrze wykształcony syn szanowanych rodziców rozmyślnie zabija rok po roku swoje dzieci, bo musiałby dla nich zmienić styl życia. Tak wynika z aktu oskarżenia napisanego z dużą wnikliwością. Po wieczornej kąpieli pięciomiesięczny Adaś usypiał na rękach babci. Kiedy zamknął oczy, kobieta podała go zięciowi, aby zaniósł syna z kuchni do salonu, gdzie stał dziecinny wózek. Kilka minut później usłyszała jego krzyk: „Zosiu, wypadł mi z rąk!”. Teściowa i matka dziecka wbiegły do pokoju. Przesłuchiwana później na policji Zofia K., żona Oskara K., zeznała: – Adaś leżał na podłodze. Nie oddychał, gwałtownie puchła mu główka. Mąż twierdził, że potknął się o dywan, który po praniu miał zadarty jeden z rogów. Ponoć syn konwulsyjnie się wygiął i saltem poleciał w tył. Próbował go złapać za nóżki w śpioszkach, ale dziecko się wyśliznęło. Nieprzytomnego chłopca pogotowie zawiozło do szpitala. Mimo intensywnej terapii nie udało się go uratować. W karcie chorego wpisano podejrzenie wystąpienia u małego pacjenta „zespołu dziecka maltretowanego”. Jeszcze przed sekcją zwłok ojciec Adasia wyznał lekarzom, że „być może przy reanimacji za bardzo uciskaliśmy na żebra”. Następnego dnia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Dziwni jesteśmy

Dla religii i wiary dalibyśmy się pokroić, a z drugiej strony naśmiewamy się z lokalnych wierzeń Michał Żurawski – aktor, którego możemy oglądać w drugim sezonie serialu „Kruk” w Canal+ Tęsknił pan za „Krukiem”? – Po pierwszym sezonie stwierdziłem, że chyba już wystarczy. Ale dwa miesiące po premierze zadzwonili do mnie producenci z propozycją spotkania. Scenarzysta Jakub Korolczuk zapytał, co sądzę o zrealizowaniu drugiej serii. Było to bardzo miłe, aktorów zazwyczaj pomija się przy tego typu rozmowach. Zgodnie stwierdziliśmy, że trzeba będzie bardzo się postarać, aby kontynuacja nie była gorsza od pierwszego sezonu. Potrzebowaliśmy naprawdę dobrej koncepcji i patentów. Ale Jakub jest jednym z najlepszych scenarzystów w Polsce, mamy do niego ogromne zaufanie. Omówiliśmy najważniejsze kwestie, a potem przeszliśmy do prac nad drugim sezonem. Ten „Kruk” jest nieco inny, jednak równie dobry. W którą stronę chciał pan pójść w tej serii? – Moją motywacją był rozwój postaci. Adam zażywa mocne leki i jego zachowanie bardzo się zmienia, w zależności od tego, czy znajduje się pod ich wpływem, czy nie. Jest uzależniony, miewa przebłyski geniuszu. W pierwszej serii byliśmy świadkami sytuacji, w której ukazał mu się martwy przyjaciel z przeszłości. Był to dla niego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wychodki polskie

Ponad milion mieszkań w Polsce pozbawionych jest łazienki. Jesteśmy w ogonie Europy W centrum Warszawy, w Śródmieściu, w najbliższym sąsiedztwie Ministerstwa Rozwoju i Technologii stoi kamienica bez WC w mieszkaniach. To najlepsza metafora rozwarstwienia w polskim mieszkalnictwie w XXI w., w stolicy środkowoeuropejskiego kraju. Na Pradze-Południe, zdaniem działaczy społecznych, nawet 60% mieszkań nie ma łazienki, choć oficjalne statystyki mówią, że 85% łazienkę ma. Wystarczy przejechać linię Wisły, by zobaczyć świat równoległy i zdać sobie sprawę, że Warszawa to nie tylko klasa średnia. Tak zresztą jest w całej Polsce. Mamy ojczyznę nowo wybudowanych, komfortowych mieszkań, ale i ciasnych, zimnych lokali komunalnych lub starych wiejskich budynków, często pozbawionych najbardziej podstawowych wygód. Pierze się w starej frani, pamiętającej czasy PRL. Wodę do niej leje się wiadrem, nie jest potrzebne podłączenie. Dźwiga się ją ze swojej albo wspólnej z sąsiadami studni. Jak ludzie sobie radzą, gdy jest jedna ubikacja na piętrze lub wychodek na podwórzu? – Chodzą do sąsiadów, którzy mają łazienki samoróbki, wygospodarowane często bez zgody spółdzielni, składające się z miniprysznica i sedesu, albo załatwiają się do wiadra lub plastikowej torby i wyrzucają zawartość – opowiada Magdalena Okraska, działaczka społeczna, wolontariuszka MOPS Zawiercie. – Chodzą też w krzaki,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Szturm na Hel

Tegoroczne lato bije rekordy frekwencji. Jak za dawnych lat wróciły kolejki po pieczywo, do smażalni i barów Półwysep Helski, długi na 35 km, w najwęższym miejscu mający zaledwie 150 m, zamieszkany jest na stałe przez 8,5 tys. osób, lecz w sezonie letnim przebywa tu każdego dnia 100 tys. gości. Tegoroczne lato bije rekordy frekwencji. Jak za dawnych lat – wróciły kolejki po pieczywo, do smażalni i barów, zwłaszcza tych tańszych. Ceny wzrosły, ale opowieści o paragonach grozy są grubo przesadzone. Epidemii jakby nie było, coraz mniej osób zakłada maseczki, nawet w sklepach. Przy wejściach na plaże ani w toi toiach nie ma już dystrybutorów z płynem do odkażania. W ubiegłym roku pośród plażowych śmieci dominowały maseczki, w tym roku za to morze wyrzuca sporo plastikowych lampionów, bo puszczanie ich było w lipcu modne. Każda z pięciu miejscowości półwyspu ma swoją specyfikę. Chałupy są mekką surferów gnieżdżących się na zatłoczonych kempingach. Płytkie i ciepłe wody Zatoki Puckiej, zwanej przez Kaszubów małym morzem, to raj dla miłośników sportów wodnych. Do Helu przyjeżdżają turyści złaknieni widoku fok w fokarium i atrakcji militarnych, a Kuźnicę wybierają ceniący ciszę i spokój. Jurata utrzymuje snobistyczny charakter kurortu ludzi bogatych. W Jastarni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Trzeźwica

Raczej żłopię, niż popijam, choć pandemia zmieniła moje upodobania – prawie nie uczęszczam już do żłopka, odwykłem od pubów, nie piję na mieście, teraz w domu sobie używam, nie nadużywam, choć zapewne używam nazbyt regularnie. Żona miewa pretensje, jest wrażliwa w temacie, jej dawno zmarła matka przed bez mała ćwierćwieczem wódką wyhodowała sobie raka jelita; była rówieśniczką mojej, która wciąż żyje. Wedle specjalistów każda szkodliwa dawka alkoholu skraca życie o kwadrans. Żłopię nawykowo raczej niż nałogowo, zdarzają mi się olśniewające okresy całkowitej abstynencji, podczas których upijam się trzeźwością, a raczej wpadam w stan turbodoładowania, tzw. trzeźwicę. Ludzie, którzy od alkoholu stronią, nie znają tego zjawiska, wedle niektórych teoretyków trzeźwość odzyskana, owa psychofizyczna regeneracja organizmu, wychyla wahadło znacznie powyżej normalnej sprawności, przynajmniej na pewien czas; tylko byli degeneraci zaznają w pełni iluminacji, taka to niesprawiedliwość nieomal biblijna, synowie i córy marnotrawne dostają więcej niż dzieci pokorne przez całe życie. Owszem, im głębsza degeneracja, tym bardziej zjawiskowa regeneracja, każdy pijak tak sobie tłumaczy przedłużone ciągi, łatwo jednak przekroczyć granicę samozgnębienia, za którą wahadełko się urywa, drzwi zatrzaskują i powrotu już nie ma. Ci,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Osobnik raczej analogowy

Życzyłbym sobie, żeby ludzie odważyli się wyjść z tej patriarchalnej szafy, z tej polskiej nory, i powiedzieli głośno, kim są naprawdę Arkadiusz Jakubik – aktor, założyciel i lider zespołu Dr Misio, możemy właśnie go oglądać w filmie „Czarna owca”   Posłużę się tytułem nowego filmu Alka Pietrzaka i zapytam, czy czuł się pan kiedykolwiek czarną owcą? – Niejednokrotnie. Takie pierwsze doświadczenie bycia czarną owcą pamiętam oczywiście ze szkoły podstawowej, kiedy zagrałem w filmie „Okrągły tydzień”. Cała szkoła w moich rodzinnych Strzelcach Opolskich poszła na premierę do kina Pionier. Jak koleżanki i koledzy zobaczyli mnie na ekranie nagusieńkiego, jak mnie Pan Bóg stworzył, no to faktycznie stałem się czarną owcą, z której wszyscy się naśmiewali. A potem, jak już byłem starszy, to określenie zaczęło mi się kojarzyć bardziej z rodzajem niskiej samooceny i towarzyszyło mi z powodu różnych moich niedoskonałości. Proszę sobie wyobrazić, że gdy zdawałem do szkoły teatralnej, to byłem jąkałą i sepleniłem. I wtedy byłem czarną owcą dykcji wydziału aktorskiego. Mógłbym takich przykładów podać jeszcze wiele, bo jakoś cały czas przekładam to określenie na swoje doświadczenia. Kojarzy mi się ono też z istotnym dzisiaj tematem wykluczenia. Jak sobie z tym byciem czarną owcą radzić?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Jak to robią Polacy?

Jeżeli ktoś cierpi na bóle głowy, polecam mu właśnie seks, bo wtedy wydziela się serotonina i bóle ustępują Prof. dr hab. n. med. Zygmunt Zdrojewicz – specjalista chorób wewnętrznych, endokrynolog, seksuolog Panie profesorze, czy Polacy wstydzą się rozmawiać o seksie? – Dobrze pamiętam, jak jeszcze 10-15 lat temu przychodzili do mnie zaczerwienieni, wstydliwi pacjenci, szczególnie panowie. I ledwo z siebie wyduszali, po długim wysiłku: „Panie profesorze, nie staje mi”. W ogóle nie używali słowa erekcja, wzwód. Panie z kolei nie używały słowa orgazm. Teraz z większością pacjentów rozmawia się na poziomie. Kobiety nie mówią już: „Panie profesorze, mnie się już nie chce”, tylko ładnie: „Mam osłabione libido”. I oczywiście teraz pacjentów jest więcej niż kiedyś – internet, prasa i reklamy robią swoje. Chociaż trzeba przyznać, że niektórzy nadal mają zahamowania co do wizyty u seksuologa. Kto więc przychodzi do pana gabinetu? – Istniała kiedyś taka legenda, że do seksuologa przychodzą tylko ci panowie, którzy mają zaburzenia erekcji i młode partnerki. Owszem, ale są też inni. Najwięcej jest osób transseksualnych. Mamy ich w Polsce kilka tysięcy. Czasem to młode osoby, które przychodzą do mnie z rodzicami. Oni mówią zazwyczaj, że „nie chcą o tym słyszeć”,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W covidzie mało seksu, mało ciąż

W 2020 roku w Polsce urodziło się najmniej dzieci od II wojny światowej. Rok 2021 wskutek pandemii nie będzie lepszy Mediana wieku w Polsce jest niższa od średniej w UE. W 2018 r. wynosiła ona 40,6. Przeciętna Polka ma 43 lata, a Polak – 39 lat. Kobiety są statystycznie starsze, bo dłużej żyją. W Wielkiej Brytanii mediana wieku wynosi 40,1, w Niemczech i we Włoszech – 45,9, na Słowacji – 40,2. Najmłodsi w Unii są Irlandczycy – mediana wieku wynosi 36,9. Przeciętny Amerykanin ma lat 38,2. To najwyższy wynik w historii USA. Więcej dzieci nie zaczęło się rodzić dzięki 500+ i raczej nie urodzi się dzięki zasiłkom z Polskiego Ładu. Do rządzących jednak to nie dociera, mimo że takie dane przynosi marcowy raport Centrum Badań i Analiz Rynku dla Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. Wynika z niego, że ludzie oczekują nie tyle pieniędzy, ile stabilnych warunków pracy. Chcą też dzielić się obowiązkami przy wychowaniu dzieci. Czyli raport pokazuje, że Polacy chcą mieć dzieci, a pracę zawodową postrzegają pozytywnie. Chcą usług, a nie tylko transferów finansowych. To ogromna zmiana, bo jeszcze 15 lat temu było duże zapotrzebowanie na transfery. Fakt, że badania zlecone przez rząd przyniosły takie wyniki,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Pokolenie poczekalni

Dlaczego w Polsce co trzeci 30-latek mieszka z rodzicami? „Dorosłe dzieci mieszkające z rodzicami to bolączka biednych regionów. Oczywiście jest zawsze niewielki odsetek urodzonych leni i nieporadnych życiowo, ale ogólnie im bogatszy kraj, tym szybsze wyprowadzki. Cena mieszkania w Warszawie to ok. 12 tys. za metr kwadratowy. Kogo na to stać? Kto normalny zadłuży się na 300 tys. zł, żeby kupić kawalerkę? Mieszkanie 60 m kw. to już grubo ponad 600 tys. zł. Inflacja gna jak szalona, ceny z kosmosu, pensje stoją w miejscu. Co ci młodzi ludzie mają robić?”, pisze Lukash na forum internetowym na temat gniazdowników. Gonzo: „Coraz więcej formalnych i nieformalnych par mieszka z rodzicami/teściami. Przy tak napompowanych cenach nieruchomości powrót do rodzin wielopokoleniowych staje się dla młodych alternatywą dla pakowania w horrendalny kredyt”. Konrad: „Jeśli ktoś zarabia na utrzymanie nory w bloku, o ile ją ma, i suchy chleb, to jest oczywista oczywistość, że nie założy rodziny. Jeszcze ze dwie, trzy ustawy takie jak ta aborcyjna zastraszająca młodych ludzi, a nie tylko z braku środków, ale i ze strachu nikt nie będzie chciał się zajmować rozmnażaniem”. Na forach pobrzmiewa też refren: „Wszyscy znamy trutnia-darmozjada, co z mamuśką mieszkał, a teraz tylko z kotem”. Kredyt jak kamień u szyi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.