Resztki z wakacji

Resztki z wakacji

W Chałupach na Helu odwiedzamy pole kempingowe nad zatoką, gdzie koczuje z rodziną Daniel, mój dorosły syn. Surfuje, jak wszyscy, którzy tu mieszkają. Pięknie wygląda zatoka pełna śmigających kolorowych żagli i latawców od kitesurfingu. A obozowisko to jakby brazylijskie fawele, stłoczone wysłużone kampery mieszkalne włażą na siebie. Ale samochody na parkingu luksusowe, ceny tych mieszkalnych budek też. Wracając, stoimy w godzinnym korku, tak „krótko”, bo wpuszczono nas w kolejkę, gdy wyjechaliśmy z kempingu, a sznur samochodów ciągnął się pewnie do Kuźnicy. Hel jako jedno, długie wąskie gardło.

Od wczoraj puste już bocianie gniazda, wiele ich w tej wsi. Te puste gniazda nastrajają mnie melancholijnie. Kończy się lato, a zaczyna czas smuty.

Odwiedzamy słynną restaurację Ewa Zaprasza, w pobliskiej wiosce Sasino. Byliśmy tu kilka lat temu. Zmieniła się nie do poznania, rozbudowała, jedliśmy jakby w szklanym akwarium, bardzo wszystko estetyczne, świetna obsługa, no i niezwykłe jedzenie. Paryż w niewielkiej i niepięknej wsi.

*

Wróciliśmy przez Sopot do Warszawy o północy. Zmęczeni po konfliktach w samochodzie. Z tyłu dzieci biorą się za łby, żona też nerwowa, w podróży ma „krótki lont”. Męka wypakowywania bagaży z samochodu. I zaraz się okazuje, że nie ma wody. Znowu awaria pompy. A przecież to czubek piramidy różnych małych nieszczęść. W czasie pobytu w S. kilka razy w środku nocy zrywał nas z łóżka telefon, dzwoni stacja monitorowania, sygnał włamania, czy wysłać patrol? Zawsze to były fałszywe alarmy, ale noce zatrute niepokojem. Żona ma teorię, że to pająk, ale ile razy pająk może wchodzić na czujkę. Alarm nam po prostu zwariował. Wczoraj wieczorem w hotelu w Sopocie odkryłem, że mam stłuczony ekran komórki. A przecież mi nie upadła. Podejrzenie padło na młodszego synka Frania, bo pożyczał ode mnie smartfona. Ale nigdy nie oskarżam, jak nie mam pewnych dowodów, a nawet jeśli je mam, to bardzo trudno mi oskarżać. Franio przekonuje mało przekonująco, że jest niewinny. Ale wierzę mu, bo zawsze lepiej wierzyć, niż nie wierzyć. Szczególnie jak się kogoś kocha. Tej nocy w hotelu zalałem łazienkę, nie zauważyłem, że kabina jest niedomknięta. Męka sprzątania.

Ja z żoną w eleganckim hotelu fundowanym przez sopocki Festiwal Literatury, a dzieci śpią u naszego przyjaciela Krzysia z Toronto, który wynajmuje w Sopocie przestronny apartament pod skarpą obrośniętą dzikim i mrocznym lasem, spokojne miejsce, kwadrans od mola. Cudnie być z Krzysiem i słuchać jego niezwykłych opowieści, ma dar patrzenia i opowiadania. Mieszka na stałe w Kanadzie, ale pochodzi z Sopotu i spędza tu wiele czasu. Szuka miejsca, gdzie mógłby spędzić ostatnie lata życia, ale wie, że to nie będzie Polska, nie ma mowy. Tu unoszą się w powietrzu gęste i złe emocje.

Potem w Państwowej Galerii Sztuki u nasady mola polsko-włoski panel „Pisarze a władza, niebezpieczne związki”. Pełna sala, zabrakło miejsc. Czuję się dobrze i mówię swobodnie, snując różne wątki z „Domu pisarzy w czasach zarazy”. Po spotkaniu dwie osoby przychodzą po autograf, ale nie z „Domem”, lecz z moim „Krótkim przewodnikiem po depresji”. Też znak czasu.

Deptak sopocki. Płynie nim wartka i gęsta rzeka ludzi. Zachodzimy na molo. Mieszkałem po raz pierwszy w Sopocie w domu Zaiksu, naprzeciw Grand Hotelu, gdy byłem pewnie w wieku Frania, potem jeszcze kilkakrotnie. Miałem bodaj 16 lat, gdy ktoś mi załatwił bilet na festiwal. Śpiewały Ewa Demarczyk i Anna German, pamiętam, że ta druga właśnie w naszym domu Zaiksu, gdzie mieszkali kompozytorzy i autorzy tekstów, próbowała swój głos, aż trzęsły się szyby. I koniec wakacji, ponura pogoda i znowu będzie mijał kolejny rok.

*

Za niską dzietność odpowiada rząd Platformy Obywatelskiej – twierdzi minister rodziny Marlena Maląg, która była gościem TVP. Jej zdaniem dopiero PiS podjęło działania na rzecz poprawy sytuacji demograficznej Polski. „Polska jest w pułapce demograficznej, która wynika z zaniedbań poprzedników”. To jest pułapka, którą PO zastawiła na PiS, a oni w nią wpadli. Nawet 500+ nie pomogło i dzietność polska w kryzysie, co zagraża bytowi narodu. Jak zmusić Polki, by więcej rodziły? Zakaz aborcji też nie pomaga ani zakaz edukacji seksualnej. Może teraz zakaz antykoncepcji? Zostaje chyba już tylko imigracja, to się sprawdziło na Zachodzie, ale PiS jej za Boga nie chce, nie chce nawet grupki biednych Afgańczyków z polsko-białoruskiej granicy. Czy naród polski jest więc skazany na wymarcie? A z tej afery na granicy, jestem pewien, PiS skorzysta propagandowo. Prezes zaciera malutkie dłonie. To będzie obfite wyborcze paliwo. Będą nas straszyć, że jak opozycja dojdzie do władzy, to zaleje Polskę obcymi, islamskimi fanatykami, roznosicielami zarazków. To trafia do naszych miłosiernych chrześcijan jak mało co.

t.jastrun@tygodnikprzeglad.pl

Wydanie: 2021, 36/2021

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy