Tag "prawo pracy"

Powrót na stronę główną
Aktualne

Wigilia pierwszy raz dniem wolnym od pracy

Już od tego roku, Wigilia jest dniem wolnym od pracy. To długo wyczekiwana zmiana, która ułatwi życie milionom pracowników w całej Polsce. Do tej pory dla wielu z nas Wigilia była dniem pracy i to pracy podwójnej. Jedno to praca zawodowa,

Aktualne

Koniec z „umowami śmieciowymi” zamiast etatu. Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) z nowymi uprawnieniami

Prawo to prawo – musi być i będzie egzekwowane. Rząd kończy prace nad ustawą wzmacniającą Państwową Inspekcję Pracy. Celem reformy jest skuteczniejsze egzekwowanie przepisów Kodeksu pracy, walka z patologicznym samozatrudnieniem i przywrócenie uczciwych zasad na rynku pracy.

Państwowa Inspekcja Pracy została powołana po to, by stać na straży ochrony praw pracowników. Reforma PIP, wpisana do Krajowego Planu Odbudowy (KPO), daje tej instytucji realne narzędzia, by była skuteczna i sprawcza w walce z patologiami rynku pracy.

Reforma nie zmienia Kodeksu pracy, ale sprawi, że jego przepisy będą wreszcie skutecznie egzekwowane. Celem reformy PIP jest uszczelnienie systemu zatrudnienia i przeciwdziałanie fałszywemu samozatrudnieniu oraz zastępowaniu etatów umowami cywilnoprawnymi.

Nowe przepisy wprowadzą mechanizm administracyjnego stwierdzania istnienia stosunku pracy – w sytuacji, gdy zawarto umowę cywilnoprawną, a praca faktycznie spełnia przesłanki zatrudnienia pracowniczego. Strony będą miały zapewnioną pełną ścieżkę odwoławczą: od decyzji inspektora do Głównego Inspektora Pracy, a następnie do sądu pracy.

Reforma PIP zakłada również:

  • wprowadzenie zdalnych kontroli oraz elektronicznej dokumentacji kontrolnej;
  • wymianę informacji między PIP, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych i Krajową Administracją Skarbową, co usprawni analizę ryzyka i typowanie podmiotów do kontroli;
  • opracowywanie przez Głównego Inspektora Pracy rocznych i wieloletnich programów kontroli opartych na analizie ryzyka;
  • zaostrzenie kar grzywny za wykroczenia przeciwko prawom pracownika – tak, by odstraszać od łamania przepisów i chronić uczciwych przedsiębiorców.

 

Uszczelnienie systemu i korzyści dla budżetu państwa

Tak jak od lat konsekwentnie walczymy z luką VAT, tak samo powinniśmy walczyć z luką śmieciową, czyli fikcyjnym samozatrudnieniem i nielegalnym obchodzeniem prawa pracy. Obie luki mają podobne skutki: miliardowe straty dla budżetu i ogromne koszty społeczne.

Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że obowiązkowe przekształcanie fałszywego i niezgodnego z prawem samozatrudnienia w etaty przyniosłoby budżetowi państwa około 212 milionów złotych rocznie za każde 10% takich przekształceń. To niebagatelna kwota.

Reforma PIP nie tylko zwiększy bezpieczeństwo pracowników, ale też zmniejszy dziurę budżetową, ograniczając skalę strat wynikających z nielegalnych form zatrudnienia.  Słusznie zyskane środki mogą zasilić np. ochronę zdrowia, czy edukacje.

 

Społeczne poparcie dla zmian

Reforma PIP ma szerokie poparcie społeczne. Z badania CBOS przeprowadzonego na zlecenie Dziennika Gazety Prawnej wynika, że 59,7% Polaków popiera przyznanie Inspekcji Pracy kompetencji do przekształcania umów cywilnoprawnych w etaty. Przeciwnych jest 27,8%, a 12,4% nie ma zdania.

To poparcie pokazuje, że większość obywateli oczekuje państwa, które nie przymyka oka na łamanie prawa pracy. Reforma nie wprowadza nowych obowiązków dla przedsiębiorców – wymaga jedynie przestrzegania już obowiązujących przepisów.

Warto przypomnieć, że reforma nie zmienia Kodeksu pracy – jedynie uszczelnia jego egzekucję. Sprzeciw wobec tych zmian to de facto przyzwolenie na łamanie obowiązującego prawa. Projekt jest elementem Krajowego Planu Odbudowy – realizacją kamieni milowych A71G i A72G, które zobowiązują Polskę do wzmocnienia ochrony pracowników i uszczelnienia systemu egzekwowania prawa pracy. Ustawa ma wejść w życie 1 stycznia 2026 roku. Jej brak w tym terminie oznaczałby dla Polski ryzyko kar finansowych, które ostatecznie zapłaciliby wszyscy – zarówno pracownicy, jak i przedsiębiorcy.

 

Pracodawcy nie mają się czego obawiać

Państwowa Inspekcja Pracy już dziś może wydawać polecenia zatrudnienia na umowie o pracę, wszczynać postępowania wykroczeniowe i kierować sprawy do sądu pracy. Reforma jedynie usprawni i przyspieszy te procesy.

Pracodawcy, którzy budowali konkurencyjność na omijaniu przepisów, będą musieli dostosować się do zasad obowiązujących wszystkich. Koniec z konkurencją opartą na łamaniu prawa – uczciwi przedsiębiorcy nie mają się czego obawiać. Zyskają ci, którzy przestrzegają zasad. Stracą ci, którzy budowali przewagę na nieuczciwości.

 

– Wzmacniamy Państwową Inspekcję Pracy, by skutecznie walczyć o uczciwy rynek pracy. Prawo to prawo – i będzie egzekwowane – podkreśla ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Na rynku pracy wszyscy muszą grać fair. Wzmocniona Inspekcja Pracy ma być gwarantem, że to prawo przestanie być fikcją.

 

Bezpieczna praca – stabilne życie

Umowa o pracę to nie tylko formalność – to gwarancja bezpieczeństwa, stabilności dochodów i dostępu do świadczeń społecznych. Daje prawo do urlopu, składki na ubezpieczenia zdrowotne, emerytalne i rentowe, a także ochronę związaną z rodzicielstwem.

Reforma PIP oznacza większe bezpieczeństwo rodzin, stabilniejsze dochody gospodarstw domowych i ograniczenie zjawiska ubóstwa pracujących. Państwo nie może dłużej akceptować sytuacji, w której młodzi ludzie słyszą: „B2B, zlecenie albo do widzenia”. Swoboda zawierania umów nie oznacza dowolności w obchodzeniu prawa pracy.

Jak w ruchu drogowym – można wybrać, czy prowadzi się auto, motocykl czy ciężarówkę, ale trzeba mieć prawo jazdy odpowiedniej kategorii. Tak samo: jeśli istnieje stosunek pracy, musi być umowa o pracę.

 

Reforma PIP – krok w stronę dojrzałej gospodarki

Wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy to nie tylko ochrona pracowników, lecz także inwestycja w nowoczesną, odpowiedzialną gospodarkę, w której prawo jest realnie egzekwowane, a nie tylko zapisane na papierze.

Aktualne Kraj

Ustawa stażowa

Rewolucja w okresach wliczanych do stażu pracy! Sprawdź, czy zmiany dotyczą ciebie!

Od 1 stycznia 2026 roku okresy przepracowane na jednoosobowej działalności gospodarczej oraz umowie zlecenie będą wliczały się do stażu pracy. Prezydent podpisał ustawę napisaną w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Nowe prawo zadziała wstecz i zmieni sytuację wielu osób.

Przepisy zaprojektowane przez Ministerstwo Pracy mają zapewnić większą równość na rynku pracy, umożliwiając wliczanie do stażu różnych form aktywności zawodowej. To koniec dzielenia uczciwie wykonanej pracy na bardziej lub mniej godną docenienia. Uczciwa i ciężka praca będzie doceniana.

„Mało kto tak naprawdę ma możliwość wyboru formy umowy, na podstawie której świadczona jest praca. Zlecenie to też praca. Jednoosobowa działalność gospodarcza to praca. I zasługują na docenienie. Dlatego konieczna jest zmiana Kodeksu pracy, aby wyrównać szanse w dostępie do niektórych uprawnień pracowniczych, jak i stanowisk wymagających potwierdzonego doświadczenia zawodowego” – mówiła we wrześniu br. Sejmie ministra pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Projekt ustawy, którą 16 października 2025 roku podpisał Prezydent RP, powstał w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

 

Zmiany nie tylko na przyszłość – do stażu wliczą się okresy sprzed lat

Ustawa zakłada, że do stażu pracy będą wliczały się okresy prowadzenia działalności gospodarczej oraz pracy na podstawie umów zleceń.

Co więcej, pracownicy, którzy w przeszłości pracowali na umowie zlecenie czy prowadzili działalność, również otrzymają nowe uprawnienia wynikające z zaliczenia tych okresów do stażu pracy. Dzięki wprowadzonym zmianom wielu pracowników zyska dostęp do podstawowych uprawnień pracowniczych, takich jak dłuższy urlop wypoczynkowy, nagrody jubileuszowe czy dodatki stażowe.

 

Co wliczy się do stażu pracy?

Zgodnie z ustawą do stażu pracy wliczać będą się:

  • okresy prowadzenia pozarolniczej działalności oraz współpracy z osobą prowadzącą działalność,
  • okres zawieszenia działalności gospodarczej przez osobę prowadzącą pozarolniczą działalność gospodarczą w celu sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem,
  • okresy wykonywania umowy zlecenia,
  • świadczenia usług, umowy agencyjnej oraz okres pozostawania osobą współpracującą,
  • okres pozostawania członkiem rolniczej spółdzielni produkcyjnej i spółdzielni kółek rolniczych,
  • przebyty za granicą (udokumentowany) okres wykonywania innej niż zatrudnienie pracy zarobkowej.

 

Prosty proces z zaświadczeniem ZUS

Zaświadczenie potwierdzające okresy, które będą wliczać się do stażu pracy, wyda Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Jeżeli z jakiegoś powodu ZUS nie będzie w stanie wydać takiego zaświadczenia (np. ze względu na upływ czasu), pracownik będzie miał możliwość udowodnienia stażu własnymi dokumentami.

Nowe przepisy ustawy będą obowiązywały od 1 stycznia 2026 roku dla pracodawców z sektora finansów publicznych, pierwszego dnia miesiąca po upływie 6 miesięcy od dnia ogłoszenia ustawy dla pracodawców spoza sektora publicznego.

Świat

Nadzieja na zmianę czy groźba chaosu?

Francja stoi w obliczu bezprecedensowego kryzysu politycznego

Korespondencja z Francji

Pogłębianie się niestabilności politycznej nad Sekwaną budzi niepokój. Prezydent Emmanuel Macron w czerwcu ub.r. rozwiązał Zgromadzenie Narodowe, licząc na silniejszą większość, ale efekt tego ruchu był zupełnie inny – decyzja zapoczątkowała sekwencję działań, które przyczyniły się do zdestabilizowania sytuacji na niespotykaną skalę. Po długo wyczekiwanym zaprzysiężeniu premiera rządu mniejszościowego okazało się, że był to najbardziej efemeryczny rząd V Republiki – przetrwał nieco ponad trzy miesiące. Później nastąpiło zaprzysiężenie premiera Bayrou, którego mimo kilku wcześniejszych sukcesów politycznych często określano mianem „wójta z aspiracjami”.

Dziś na skutek liberalnej polityki byłego już rządu obywatele Francji borykają się z ogromnymi problemami, przede wszystkim natury egzystencjalnej. Ubóstwo osiągnęło najwyższy poziom od 30 lat, instytucje publiczne są niewydolne, kadra nauczycielska traci pracę, a nad systemem zdrowia zawisła groźba prywatyzacji. 10 września Francuzi zamanifestowali swoje niezadowolenie. Były to prawdopodobnie największe od czasu żółtych kamizelek protesty społeczne.

Mocny podział w Zgromadzeniu Narodowym od miesięcy destabilizuje kraj. W obliczu pogarszającej się sytuacji geopolitycznej, pogłębiających się konfliktów w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie oraz nadużyć ze strony Stanów Zjednoczonych kapitulacja strategiczna Francji, jej militarne wycofanie się wynikające z potrzeby koncentracji na problemach wewnętrznych, może zwiastować kolejne osłabienie zjednoczonej Europy i odbić się także na Polsce. Aby jednak zrozumieć ten proces, należy odnieść się do wydarzeń, które do kryzysu doprowadziły.

Droga do upadku

W grudniu 2024 r. prezydent Macron powołał François Bayrou na premiera rządu mniejszościowego, który od początku miał kłopoty z uzyskaniem trwałej większości. Przy każdej niewygodnej ustawie premier może uruchomić konstytucyjną procedurę opisaną w art. 49 par. 3, pozwalającą na pominięcie parlamentu. Bayrou uniknął dzięki niej kryzysu na zaledwie kilka miesięcy, narzucając drastyczne cięcia budżetowe, ale sprzeciwiając się opodatkowaniu najbogatszych. Były już premier podczas dyskusji na temat projektu ustawy Zucmana, przewidującej nałożenie na najbogatszych 2% podatku od fortuny, oburzał się, podkreślając, że preferuje inne sposoby redukcji deficytu, np. zamrożenie świadczeń socjalnych czy optymalizację wydatków publicznych zamiast „nakładania ciężaru wyłącznie na najbogatszych”.

Latem tego roku Bayrou przedstawił plan oszczędnościowy na rok 2026, przewidujący ok. 44 mld euro cięć i blokadę wydatków, w tym zamrożenie płac w sektorze publicznym, ograniczenie świadczeń socjalnych i, co może było najbardziej kontrowersyjne, likwidację dwóch dni świątecznych: Poniedziałku Wielkanocnego i Dnia Zwycięstwa. Według obozu rządzącego taka decyzja miała przynieść budżetowi państwa 4,2 mld euro dodatkowych wpływów. Te dwa dni, których likwidacja zmniejszyłaby liczbę dni świątecznych we Francji do dziewięciu, dołączyłyby do już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Czy Polacy znają prawa pracownicze?

Piotr Ciszewski,
stowarzyszenie Historia Czerwona

Znajomość praw pracowniczych nie jest w Polsce powszechna. Odpowiada za to m.in. system edukacji. Na lekcjach z tzw. podstaw przedsiębiorczości więcej jest o zakładaniu firmy niż o byciu pracownikiem i o jego prawach. Obecny rząd z udziałem tzw. lewicy nie wprowadził żadnej zmiany w kierunku bardziej propracowniczego programu. W wielu małych i średnich firmach prawa pracownicze są fikcją. W gastronomii czy w małych firmach jest wręcz przyzwolenie na ich łamanie. Coraz większa grupa osób zaczyna jednak walczyć o prawa pracownicze. To m.in. studenci biorący udział w okupacji Uniwersytetu Warszawskiego czy pracownicy gnieźnieńskiego Jeremiasa. Jest nadzieja, że sytuacja będzie się zmieniała.

 

Dr Ewa Pietrzak,
specjalistka w dziedzinie prawa pracy, USWPS

Znajomość praw pracowniczych nadal jest na stosunkowo niskim poziomie. Dotyczy to zarówno osób świadczących pracę, jak i pracodawców. Zagadnieniem, które często się pojawia w praktyce, jest kwestia odróżnienia umowy o pracę od umów cywilnoprawnych (m.in. umowy o dzieło, umowy-zlecenia). Zarówno pracownicy, jak i pracodawcy mają tendencję do mylenia tych dwóch podstaw świadczenia pracy. Różnice są zasadnicze. W przypadku umowy o pracę osobie świadczącej pracę przysługują uprawnienia wynikające z prawa pracy, w tym z Kodeksu pracy. Regulacje te nie obowiązują w sytuacji zatrudnienia na podstawie umów cywilnoprawnych. Gdy osoba świadczy pracę na podstawie umowy cywilnoprawnej w sytuacji, w której powinna być zawarta umowa o pracę, przysługuje jej prawo wystąpienia do sądu z powództwem o ustalenie istnienia stosunku pracy. Pracownicy często nie mają świadomości tego.

 

Piotr Szumlewicz,
lider związku zawodowego Związkowa Alternatywa

Niestety, wiedza o prawach pracowniczych w polskim społeczeństwie jest niska. W konsekwencji prawo pracy jest łamane bardzo często, co dotyczy m.in. nadgodzin, niewypłacania pensji na czas czy zatrudniania w ramach umów cywilnoprawnych, gdy spełnione są wszystkie wymogi umowy o pracę. Pracodawcy łamią też często ustawę o związkach zawodowych. Skąd taka skala bezprawia? Wydaje się, że czołowi politycy i komentatorzy życia publicznego nie traktują prawa pracy poważnie. Od lat wiele przepisów Kodeksu pracy jest martwych, a władza przyzwala na ich omijanie. Dotyczy to chociażby gigantycznej skali umów śmieciowych i niewypłacania pensji na czas. Kary dla nieuczciwych pracodawców są niskie, a kontrole firm bardzo rzadkie. Ponadto władze publiczne nie prowadzą żadnych akcji edukujących społeczeństwo. Młodzi ludzie dowiadują się, jak założyć firmę, ale nie wiedzą, czym są nadgodziny albo jakie są różnice między umową-zleceniem a umową o pracę.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Cudzoziemiec w Polsce – na końcu łańcucha pokarmowego

Praca imigranta w dynamicznie rozwijającym się kraju jest towarem pierwszej potrzeby. Ale on sam to tylko żywa maszyna lub intruz

W gdańskich stoczniach i fabrykach rozbrzmiewa kilkadziesiąt języków, podobnie jak w turystycznych zaułkach Starego Miasta. Stolica Pomorza ze swoim chłonnym rynkiem pracy skupia jak w soczewce wszystkie problemy polskiej polityki migracyjnej. W warunkach ostrego kryzysu mieszkaniowego i niepewności zatrudnienia liberalne hasła o równości szans i tolerancji szybko mogą zostać zastąpione polowaniem na czarownice. Niechęć i uprzedzenia sprzedają się jak gofry na plaży.

Chów klatkowy

W 50-metrowym, trzypokojowym mieszkaniu na gdańskich Siedlcach gnieździ się ośmiu Ukraińców. Wojna za wschodnią granicą jeszcze bardziej zaostrzyła kryzys mieszkaniowy, więc takie warunki to i tak wyjątkowy luksus. Miejsca, w których lokatorzy śpią na zmiany na piętrowych łóżkach, ograniczając czas spędzony w wynajętym mieszkaniu do kilku godzin niespokojnego snu, w aglomeracji gdańskiej nie należą do wyjątku. W myśl przepisów Kodeksu karnego z września 2017 r. na jednego osadzonego w polskim więzieniu powinno przypadać 3 m kw. powierzchni mieszkalnej. Więźniów i pracowników łączy więc konieczność ograniczania ekspresji ciała do minimum. Dnie spędzane w dusznych pomieszczeniach są jak krople spadające na czoło podczas chińskiej tortury wodnej.

Zagęszczeniu w wynajętych mieszkaniach i hotelach robotniczych towarzyszy całkowity brak ochrony przed nadużyciami na prywatnym rynku wynajmu. W gdańskim Nowym Porcie młodą Białorusinkę, która uciekła do Polski przed reżimem Łukaszenki, czekało starcie z realiami dzikiego rynku. Jej rzeczy osobiste zostały wyrzucone na ulicę, a kaucję przejęli nieuczciwi właściciele. W wyniku zastraszenia przez osiłków wynajętych przez właścicielkę lokalu dziewczyna dostała ataku padaczki. Cała sytuacja przypomniała jej pobicie przez białoruską milicję. Aktywiści lokatorscy donoszą o wielu tego typu sprawach z całego kraju.

– Do Komitetu Obrony Praw Lokatorów co kilka dni napływają zgłoszenia od przebywających w Polsce Ukraińców, Czeczenów, Pakistańczyków czy obywateli Arabii Saudyjskiej. Zgłaszający zazwyczaj nie mogą liczyć na równe traktowanie ich spraw przez policję. Mundurowi z cudzoziemcami obchodzą się zdecydowanie gorzej niż z Polakami – a przy tym nie zaobserwowałam, by nasi rodacy też mogli liczyć na profesjonalizm i zrozumienie funkcjonariuszy. Policjanci, gdy tylko słyszą obcy akcent, okazują całkowite lekceważenie. Pogarda wyczuwalna jest nawet wówczas, gdy zgłaszający płynnie mówi po polsku – stwierdza Zenobia Żaczek z Komitetu Obrony Praw Lokatorów.

Kontakt cudzoziemca z polskimi służbami porządkowymi jest jeszcze bardziej dramatyczny, jeśli sprawa dotyczy nielegalnego pobytu w pustostanie. Jeżeli w opuszczonym budynku chroni się polska rodzina, policjanci zazwyczaj przymykają oko. Znajdujące się w takiej samej sytuacji np. rodziny czeczeńskie są błyskawicznie wysyłane do ośrodka Straży Granicznej i traktowane jak przestępcy.

Do biura Komitetu Obrony Praw Lokatorów równie często trafiają sprawy Ukrainek i Białorusinek. Właściciele, którzy znaleźli bardziej dochodowych lokatorów, wyrzucają je na bruk z dnia na dzień. Policji nie obchodzi los ofiar brutalnego mechanizmu rynkowego. Funkcjonariusze z reguły nie chcą przyjmować tego typu doniesień ani nawet rozmawiać z pokrzywdzonymi.

Dziki Wschód i cywilizowany Zachód?

Tymczasem nie ma w Polsce takiego miejsca, w którym nie słychać o ukraińskich dzieciach przyjmowanych do przedszkoli bez kolejki kosztem polskich maluchów czy o dobrze płatnych etatach z pełnym ubezpieczeniem społecznym, czekających na pracowników zza wschodniej granicy.

– Ukraińcy i wiele innych grup pracowników cudzoziemskich są zatrudniani na czarno. „Pracodawcy” nierzadko okradają ich z pensji, a oni w efekcie stają się niewypłacalni, co skutkuje natychmiastowym wyrzuceniem z mieszkania. Nie wiedzą, do kogo się zwrócić – w sytuacji nadużyć pozbawieni są sieci wsparcia. Są także ofiarami propagandy, z którą zetknęli się jeszcze w ojczyźnie. Mówiono im, że Polska jako członek Unii Europejskiej i państwo cywilizowane przestrzega zasad humanitaryzmu i praworządności. Roszczeniowość Ukraińców może zatem brać się z ich wiary w propagandę uprawianą przez państwo polskie – ocenia aktywistka lokatorska.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zadeklarował chęć niesienia pomocy

Świat

Pracują więcej, zarabiają mniej

Grecja testuje sześciodniowy tydzień pracy.

„Świat pracy w Grecji przypomina teraz dżunglę”, mówi w „Le Monde” Giorgos Gavrilos z lewicowej partii Syriza, alarmując, że łamie się prawa pracownicze i robi z Greków tanią siłę roboczą. Poseł opozycji często wyraża oburzenie zarówno w wystąpieniach parlamentarnych, jak i w rozmowach z mediami, punktując działania konserwatywnego rządu: wydłużenie godzin pracy, osłabienie inspekcji pracy, kryminalizację działań związkowych. „Stworzono gorsze, antypracownicze prawo”, alarmuje w rozmowie z francuskim dziennikiem.

Szczególnym przedmiotem krytyki Gavrilosa jest ustawa 5053/2023, która weszła w życie 1 lipca br. Zgodnie z nią można wprowadzić 48-godzinny tydzień pracy. Pracownik otrzyma wówczas dodatkowo 40% wynagrodzenia za szósty dzień, a jeśli ten przypadnie w niedzielę lub święto, podwyżka wzrośnie do 115%. Można też dołożyć pracownikowi 120 minut nadgodzin przy zachowaniu pięciu dni roboczych. Nowe zapisy dotyczą firm działających nieprzerwanie, to jest świadczących usługi 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, lub deklarujących określone „obciążenie pracą”. W tym drugim przypadku chodzi o konkretne zadania lub projekty.

Powyższe zapisy nie są obowiązkowe, gdy jednak jakieś przedsiębiorstwo je zastosuje, musi ujednolicić czas pracy dla wszystkich. Trzeba wówczas poinformować o tym pracowników co najmniej 24 godziny przed rozpoczęciem nowej zmiany. Ustawa nie obejmuje sektora gastronomicznego ani turystyki, ponieważ już wcześniej pozwolono tam dołożyć pracownikom szósty dzień roboczy.

Pod prąd.

W kraju toczy się ostra debata. Probiznesowy rząd premiera Kiriakosa Mitsotakisa uznał, że ustawa 5053/2023 była konieczna ze względu na podwójne zagrożenie: kurczącą się populację Grecji i niedobór wykwalifikowanych pracowników. Mitsotakis przewidywane zmiany demograficzne nazwał „tykającą bomba zegarową”. Szacuje się bowiem, że od wybuchu kryzysu wyemigrowało już około pół miliona młodych, wykształconych Greków. To bezprecedensowy exodus. Lekarze, inżynierowie, informatycy jako cel swoich zawodowych podróży wybierają głównie Niemcy i kraje nordyckie.

George Dimitriadis, odpowiedzialny za sprawy młodzieży w Generalnej Konfederacji Greckich Pracowników (GSEE), tłumaczy powody wydłużenia czasu pracy zwiększeniem produktywności i konkurencyjności kraju na rynku światowym. „[Ustawa] pojawiła się w okresie, gdy rząd szukał sposobów na pobudzenie gospodarki i zwiększenie konkurencyjności”, powiedział w wywiadzie dla Al-Dżaziry.

Z kolei związki zawodowe, które od dawna nawołują do polepszenia warunków pracy i wzmocnienia praw pracowniczych, np. domagają się przywrócenia negocjacji zbiorowych zniesionych podczas kryzysu z lat 2009-2019, sprzeciwiają się nowej ustawie, bo Grecja ma najdłuższy średni tydzień pracy w Unii Europejskiej i nie jest pewne, czy dalsze wydłużenie go istotnie zwiększy produktywność.

Eurostat, Europejski Urząd Statystyczny, potwierdza, że Grecy są w czołówce, jeśli chodzi o liczbę godzin pracy – średnio 41 tygodniowo. Zgodnie z danymi Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju życie zawodowe zajmuje im także więcej czasu niż Amerykanom, Szwajcarom czy Japończykom. W 2022 r. greccy pracownicy przepracowali średnio 1886 godzin, podczas gdy średnia w USA sięga 1811 godzin, a w UE 1571 godzin. Nie przekłada się to jednak na zarobki – według Eurostatu Grecy zarabiają znacznie mniej (minimalna płaca wynosi 830 euro) niż reszta Europy, gdzie średnia w ubiegłym roku osiągnęła 1115 euro.

Mnożą się głosy, że „zmiany nie mają żadnego sensu”, jak uważa Akis Sotiropoulos, członek komitetu wykonawczego związku zawodowego urzędników Adedy. „Kiedy prawie co drugi cywilizowany kraj wprowadza czterodniowy tydzień, Grecja decyduje się pójść w drugą stronę”, nie ukrywa zdziwienia na łamach „Guardiana”. Sotiropoulos uważa, że stało się tak z powodu osłabienia związków zawodowych od czasów kryzysu, gdy w kraju dokonano cięć emerytalnych i podwyższono podatki, płaca minimalna spadła zaś o jedną piątą. Grecki rząd wprowadził wtedy reformy, obejmujące m.in. redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym i zmniejszenie z 8 tys. do 5 tys. euro progu, do którego Grecy nie płacili podatków.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Kurierskie przeciążenie

Polacy chętnie korzystają z usług kurierów i firm dostawczych. Budzi to jednak sporo frustracji po obu stronach.

– Tuż pod moimi drzwiami w środku nocy zniknął człowiek. Po prostu się rozpłynął. Niestety, niósł moją kolację. Śledziłem w aplikacji jego drogę z knajpki. Na mapie widać było przesuwający się skuter. Nie jestem z tych niecierpliwych, którzy robią tak na co dzień, ale wróciłem z długiej podróży, a dostawa przedłużała się niemiłosiernie z zapowiadanych 30 minut do już prawie dwóch godzin. A jak człowiek zamówi jedzenie w aplikacji, to nie ma zmiłuj – można tylko czekać. Reklamacje zgłasza się post factum. Wreszcie usłyszałem dźwięk domofonu. Otworzyłem. Czekam. Cisza. Wyjrzałem przez wizjer. Na klatce ciemno. Aplikacja kliknęła, informując o dostarczonym zamówieniu. Otworzyłem drzwi, spojrzałem na wycieraczkę. Nic. Wyszedłem przed blok. Żywego ducha. Poszedłem spać głodny – opowiada 37-letni Marian, który jedzenie z aplikacji zamawia średnio raz w tygodniu, co według danych z raportu ARC Rynek i Opinia jest normą dla 22% Polaków. Codziennością klientów dostaw na aplikację stały się również kłopoty z kurierami.

Na wojnie o prawa klienta.

Rynek dostawców, szczególnie jedzenia i zakupów przez platformy, wciąż się powiększa. Z jednej strony, trwa walka o klientów. Z drugiej – widać, że firmy świadczące tego typu usługi nie nadążają za sporym przypływem klientów, a jakość obsługi pozostawia wiele do życzenia. W 2023 r. odnotowano znaczny wzrost zamówień na rynku dostawców na aplikację, porównywalny ze szczytem pandemii w 2020 r. Według raportu Stava segment jedzenia na dowóz ma osiągnąć wartość 10 mld zł w 2025 r. Jednak już w 2021 r. lawinowo zaczęła rosnąć liczba skarg na kurierów dowożących jedzenie na aplikację. Sprawie przygląda się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dziś widać, że skala nadużyć platform wobec klientów jest spora.

– W ciągu ostatnich trzech lat mieliśmy ponad 250 sygnałów w sprawie różnych przedsiębiorców dostarczających jedzenie. Główne problemy, na które zwracają uwagę konsumenci to: brak realizacji zamówień, długi czas oczekiwania (jedzenie dociera zimne), niepełne lub pomylone zamówienia, kurierzy zostawiający jedzenie w innym miejscu niż powinni, brak zwrotu pieniędzy po takich sytuacjach oraz problem opłat doliczanych na dalszym etapie zamówienia – wymienia Małgorzata Cieloch, rzeczniczka prasowa UOKiK, i dodaje: – Jednocześnie przypominamy, że konsumentowi przysługuje możliwość skorzystania z prawa do reklamacji i dochodzenia swoich praw na drodze indywidualnej.

Popularnym sposobem radzenia sobie z „roszczeniowymi” klientami okazuje się oferowanie im bonów lub punktów za uszkodzone bądź pomylone zamówienie. Platformy doszły już do wprawy w obłaskawianiu niezadowolonych. Potrafią negocjować z klientem za pośrednictwem pracowników na czacie w aplikacji, że skoro jedzenie dotarło zimne po długim oczekiwaniu, mogą oddać np. 30% wartości zamówienia, bo jednak dotarło.

– Zamówienie szło półtorej godziny, chociaż pizzeria jest za rogiem. Sytuacja była tak absurdalna, że sama restauracja zadzwoniła, że nie mogą się doczekać kuriera z Wolta, a placek stygnie. Napisałam o tym na czacie w aplikacji. Bardzo miła pani, która natychmiast skróciła dystans i przeszła na „ty”, odpowiedziała, że kurier właśnie odebrał zamówienie. Odparłam, że jedzenie będzie zimne. Kobieta zaoferowała 30% zwrotu. Po wymianie kilkunastu wiadomości z mnóstwem zbędnych emotikonek stanęło na upuście 50% – opowiada Renata, która siedziała wtedy w domu z nogą w gipsie.

Obecnie UOKiK działa w sprawie wielu firm, które w ogóle nie zwróciły klientom środków na konto. – W przypadku części przedsiębiorców toczą się już postępowania w sprawie stosowania praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Dotyczą one m.in. nieprawidłowości w zakresie realizacji zamówienia, w tym zwrotu środków konsumentom, wprowadzających w błąd elementów platformy oraz niepodawania najniższej ceny, która obowiązywała w okresie 30 dni przed wprowadzeniem obniżki. Prowadzimy także postępowanie wyjaśniające, w którym wstępnie badamy nieprawidłowości w zakresie realizacji zamówień – mówi Małgorzata Cieloch.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Jakie prawa są w Polsce najczęściej łamane?

Dominika Kuna,
wykładowczyni, Uniwersytet SWPS

Rozpoczęły się wakacje, dlatego warto zacząć od zwrócenia uwagi na ochronę wizerunku dzieci. Rodzice udostępniają dziś zdjęcia swoich pociech w sieci. Jest to częste, choć zazwyczaj nieświadome łamanie praw dziecka. Może ono nie życzyć sobie publikacji swoich zdjęć w internecie. Poza tym to niebezpieczne, bo zdjęcia łatwo wykorzystać w celach przestępczych. Drugi aspekt to przemoc wobec dzieci. Debatę wywołała sprawa Kamilka z Częstochowy, jednak dyskusja jest wielowątkowa.

Nie chodzi jedynie o przemoc fizyczną, bo również o psychiczną, ekonomiczną, seksualną. Mowa też o zaniedbaniu. Biuro Rzeczniczki Praw Dziecka apeluje, aby osoby pracujące z dziećmi były szczególnie wyczulone na sygnały mogące świadczyć o nadużyciach wobec najmłodszych i nie bały się działać.

Dr Kamil Stępniak,
konstytucjonalista, prezes Centrum Prawa Konstytucyjnego i Monitorowania Praworządności

Wśród najczęściej łamanych praw w Polsce – z zaznaczeniem, że mówię tu o perspektywie konstytucyjnej – jest m.in. zasada równości i szeroko pojęta możliwość decydowania o własnym życiu (nazwijmy ją autonomią jednostki). Mam na myśli chociażby prawa osób LGBT+, ale także ludzi w faktycznych związkach partnerskich (nazwanych w prawie konkubinatem, co ma pejoratywny wydźwięk). W Polsce pokutuje myślenie, że art. 18 konstytucji wyklucza istnienie innych form prawnych związków, co moim zdaniem jest nieprawidłowe. Politycy boją się również podejmowania decyzji w sprawach tak rudymentarnych jak aborcja i dążenie do rzeczywistego równouprawnienia płci. Na koniec dodam coś nieoczywistego: brak działań legislacyjnych w szybko rozwijających się obszarach spowoduje, że środek ciężkości naruszeń przesunie się w stronę, której polski ustawodawca, obawiam się, długo jeszcze nie zauważy. Mam na myśli możliwości i zagrożenia, jakie niesie sztuczna inteligencja.

Piotr Szumlewicz,
lider związku zawodowego Związkowa Alternatywa

Czołowi politycy często łamią prawo, nadużywając uprawnień i marnotrawiąc środki publiczne, a za rządów PiS bezprawie było wręcz jednym z filarów władzy. Niestety, panuje przyzwolenie społeczne na łamanie prawa. Dotyczy to chociażby przepisów drogowych czy prawa podatkowego. Uderzającym przykładem bezprawia jest także masowe łamanie art. 22 Kodeksu pracy. Zgodnie z nim, gdy są określone miejsce pracy, czas pracy i podległość służbowa, to musi być zawarta umowa na etat niezależnie od woli stron. Bardzo częste są opóźnienia w wypłacie pensji, niepłacenie za nadgodziny, omijanie przepisów BHP czy przekraczanie limitów czasu pracy.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Osamotnieni pracownicy są skazani na klęskę

Kto skontroluje Państwową Inspekcję Pracy? Wytwórnia trumien w Nowym Tomyślu. Upał. 36-letni Wasyl Czornej, obywatel Ukrainy, źle się czuje. Grażyna F., właścicielka firmy, każe mu napić się wody i poleżeć na posadzce. Żeby się schłodził. Wasyl traci przytomność. Sergiej, inny Ukrainiec, próbuje reanimować rodaka. Domaga się wezwania karetki. Grażyna F. zabrania powiadamiania pogotowia. Przy pomocy Sergieja pakuje nieprzytomnego Wasyla do samochodu. Rozważa, czy zostawić go w lesie, czy na terenie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.