Tag "prezydent USA"
Jak Trump testuje prawo łaski
Akt miłosierdzia w rękach amerykańskiego prezydenta zmienia się w kolejne narzędzie naboru i ochrony lojalistów
Korespondencja z USA
Przez stulecia amerykańscy przywódcy używali prawa prezydenckiej łaski jako symbolu, aktu pojednania albo korekty nazbyt surowego wyroku, jeśli przemawiały za tym okoliczności. Trump, jak to on, podeptał tę tradycję, zmieniając akt łaski w kolejne narzędzie szerzenia korupcji i ochrony lojalistów. Ale czy tylko?
„Ułaskawienie (…) to akt dobroczynności udzielany w dyskrecji przez władzę wykonawczą (…) i nie winien być traktowany jako wymierzanie kary, ale korekta ewentualnie zbyt rygorystycznych praw”, pisał w 1788 r. Alexander Hamilton, jeden z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, uczestnicząc na łamach ówczesnej prasy w publicznej debacie na temat prac nad konstytucją. Konstytucja weszła oficjalnie w życie rok później, a prawo prezydenckiej łaski zostało w niej opisane w art. II jako „prawo do udzielania odroczeń i ułaskawień za przestępstwa przeciwko Stanom Zjednoczonym, z wyjątkiem przypadków impeachmentu”.
Pierwszego ułaskawienia dokonał już Jerzy Waszyngton, stwarzając ważny precedens, który nada prezydenckiemu miłosierdziu specyficzny charakter – w 1794 r. przebaczył winy liderom ruchu oporu przeciwko wyższym podatkom na whisky. Nowo powstałe, ale bardzo zadłużone po wojnie niepodległościowej państwo chciało w ten sposób podreperować swój budżet. Choć do stłumienia „rebelii o whisky” Waszyngton potrzebował aż 13 tys. żołnierzy i tym samym stał się jedynym w historii USA urzędującym prezydentem udzielającym się na polu bitwy, użył prawa łaski, by zasygnalizować, że w nowoczesnym państwie szanującym prawa człowieka każdy zasługuje na drugą szansę.
Ta sama myśl przyświecała 30 lat później Andrew Jacksonowi, gdy ułaskawił seryjnego rabusia pocztylionów skazanego na karę śmierci. Co ciekawe, złodziej nie przyjął jego aktu łaski, tworząc z kolei precedens, że prezydenckie ułaskawienie musi być zaakceptowane przez adresata, by nabrało mocy prawnej.
W myśl idei o drugiej szansie Andrew Johnson ułaskawił w 1865 r. wszystkich ocalałych z wojny żołnierzy armii konfederackich, a Barack Obama – setki przestępców, głównie kolorowych, odbywających wyroki za pomniejsze przewinienia związane z kradzieżą i posiadaniem narkotyków.
Łaska pod lupą
Przez większą część dziejów Amerykanie bardzo uważnie patrzyli jednak prezydentom na ręce i nie wahali się ich krytykować, gdy stwierdzali, że sprawy posunęły się za daleko. Tak było w przypadku łaski dla Richarda Nixona, skazanego za aferę Water-gate (nielegalne podsłuchiwanie opozycji), któremu pomógł jego
Ręce pełne roboty
Administracja Bidena imponuje pracowitością, choć nie robi rewolucji Gdy 76-letni Joe Biden zaczynał w 2019 r. kampanię prezydencką, wiele osób skreśliło go na starcie. Był ich zdaniem za stary, a epoka białych mężczyzn w Białym Domu i tak już dawno powinna się skończyć. Ktoś taki nie będzie w stanie nic zrobić, nawet jeśli wygra – przekonywali. Dziś jednak jest na odwrót. Ten sam Biden w oczach amerykańskich komentatorów uchodzi za rewolucjonistę i przynajmniej drugiego Roosevelta – bo robi
Ile zostało z supermocarstwa
Joe Biden zapowiedział, że Ameryka wróci do przewodzenia społeczności międzynarodowej. Co to oznacza? Szybki rzut oka na pierwsze decyzje personalne nowego lokatora Białego Domu może wywołać uczucie déjà vu, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Joe Biden, sam stojąc wiernie u boku Baracka Obamy przez osiem lat, był w swoich wiceprezydenckich czasach obarczony wieloma obowiązkami dyplomatycznymi. Angażował się przede wszystkim w sprawy związane z tymi regionami, w których bezpośrednia obecność jego szefa nie była
Prezydenckie rekordy
Trump i Biden wiele rzeczy robili po raz pierwszy. To pokazuje przemiany, jakie zachodzą w Ameryce W artykule o młodej poetce Amandzie Gorman, która podbiła świat wystąpieniem na zaprzysiężeniu prezydenta Joego Bidena (PRZEGLĄD nr 6), napisałam, że z powodu pandemii była to pierwsza prezydencka inauguracja odbywająca się bez zwyczajowych tłumów, a także pierwsza w otoczonym kordonem policji Kapitolu, chronionym jak twierdza po – również pierwszym w historii – wtargnięciu do budynku zwolenników odchodzącego prezydenta zaledwie dwa tygodnie wcześniej.









