Tag "Ryszard Czarnecki"

Powrót na stronę główną
Kraj

Papież – wyborczy nabój PiS

Jana Pawła II zaczął bronić trzeci sort polityków: Mejza, Czarnecki, Tarczyński… Widocznie tak musi być Papież wiecznie żywy. Jan Paweł II zmarł 2 kwietnia 2005 r., czyli 18 lat temu. A i tak wciąż jest kluczową postacią na polskiej scenie politycznej. Jeżeli ktoś w to wątpi, teraz ma okazję się przekonać. Bo PiS testuje jego siłę – wierząc, że taka postać jako główne hasło wyborcze da tej formacji trzecią kadencję. Oto coś niewyobrażalnego, z tamtego świata. W 2015 r. PiS wygrało, bo Polska była w ruinie, a w powietrzu wisiała smoleńska atmosfera, w 2019 r. – bo straszyło inwazją osób LGBT, a teraz ma wygrać, żeby obronić Jana Pawła II. Czy tak się stanie? Wszyscy choć trochę interesujący się sprawami publicznymi wiedzą, że w stacji TVN 24 wyemitowany został reportaż „Franciszkańska 3”, z którego mogliśmy się dowiedzieć, że Karol Wojtyła, jeszcze jako biskup krakowski, tuszował przypadki pedofilii, przenosząc skompromitowanych księży do innych parafii. I się zaczęło. PiS rzuciło wszystko, co miało, by bronić Jana Pawła II. To on rozgrzewa emocje, to on wyznacza nowe linie politycznych podziałów. Linie, które – wreszcie! – służą ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego. Tu nikt nie ma wątpliwości – większość Polaków jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Parasol nad Czarneckim

Czy prokuratorzy spod znaku Ziobry mogą być szczęśliwi? Mogą. Ale wtedy, gdy pracują w Zamościu. W tamtejszej prokuratorze okręgowej szczęśliwi czasu nie liczą. Jak w lipcu 2019 r. dostali z OLAF, czyli Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych, komplet dokumentów o przekrętach europosła PiS Ryszarda Czarneckiego, tak ciągle są na wstępnym etapie dochodzenia. Nad czym tak się biedzą? Może szukają śladów po kabriolecie, którym Czarnecki pruł zimą 2012 r. z Jasła do Brukseli? Łatwo nie będzie, bo tenże kabriolet został zezłomowany już w 2001 r. Pisowski wyjadacz miał wielką fantazję w wypisywaniu delegacji na nie swoje samochody. Dokumenty fałszował osobiście. I długotrwale. W latach 2009-2018. Co potwierdzili jego osobiści asystenci. Trzy i pół roku upłynęło prokuratorom w Zamościu na prowadzeniu czynności procesowych i gromadzeniu dowodów. Parasol nad Czarneckim będą trzymali aż do krachu PiS.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sylwetki

Coś mistycznego…

Hermaszewski był ponad. I jako kosmonauta, i jako człowiek, który łączył odmienne światy Z uczestnikiem misji Apollo 15 Alfredem Wordenem rozmawiałem na początku września 2019 r., jakieś sześć miesięcy przed jego śmiercią. Amerykanin przebywał w kosmosie 12 dni, na przełomie lipca i sierpnia 1971 r. Samotnie krążył wokół Księżyca, gdy dowódca David Scott i pilot modułu księżycowego James Irwin eksplorowali powierzchnię ziemskiego satelity. W drodze powrotnej Worden opuścił moduł dowodzenia, aby wyjąć film z kamer niedostępnych z wnętrza. Odbył spacer kosmiczny na orbicie Srebrnego Globu, 315 tys. km od Ziemi. Dawni konkurenci – Spędziłem w próżni 38 minut, mając doskonały widok i na Ziemię, i na Księżyc. Niesamowite, mistyczne doświadczenie… – wspominał pułkownik, a mnie przypomniały się słowa gen. Mirosława Hermaszewskiego, który w wywiadach podkreślał metafizyczny charakter doznań będących udziałem ludzi posłanych w kosmos. „Lecimy, koledzy śpią, patrzę przez iluminator i czuję, jakby ktoś tu był, ktoś, kto to wszystko wymyślił, stworzył. Zresztą, gdyby go nie było, to i mnie by tu nie było. Niektórzy moi koledzy przed wylotem w kosmos nie tylko byli ateistami, ale i zatwardziałymi poganami. Jednak wracali stamtąd wyraźnie odmienieni”, mówił Hermaszewski reporterce Dziennika.pl Magdalenie Rigamonti. Wspomniałem o tym Wordenowi, a nazwisko Hermaszewski

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Skandalista przystankowy

Kolejny polityk przegrał w pojedynku głowy z alkoholem. Poseł PiS Przemysław Czarnecki znaleziony na przystanku trafił na nocleg do wytrzeźwiałki na Kolskiej. Choć warunki tam skromne, to 350 zł trzeba zabulić. Ale na biednego nie trafiło. Czarnecki junior, nie mylić z ojcem Ryszardem, megaskandalistą, jest w ważnych komisjach sejmowych. A w Komisji Spraw Zagranicznych robi nawet za wiceprzewodniczącego. Albo PiS nie znalazło kogoś bardziej odpowiedniego, albo tatuś wychodził synkowi posadę u prezesa K.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Od łajzy do łajzy

Rycho Czarnecki, prawie prezes siatkarzy, i Dominik Tarczyński, prawie egzorcysta, mają konkurenta. Dojna zmiana ufundowała sobie nową podpórkę. Choć Łukasz Mejza w polityce jest między wagą muszą a piórkową, to medialnie jest tak rozgrzany jak wulkan na La Palmie. Zrobienie go wiceministrem sportu to pokazanie fucka wszystkim, którzy ciężko trenują. Dostali ministra, który chwali się, że Radosława Sikorskiego (58 lat) pokona na ringu, mając prawą rękę związaną za plecami. Coś w stylu Tarczyńskiego, który chciał bić Lecha Wałęsę. Na bredzenie Mejzy szybko zareagowali internauci. Najdelikatniejsze określnie – łajza.  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Rychu, idź teraz do bokserów

Człowiek z gumy, wygwizdywany na każdych zawodach, nie stanął ostatecznie do walki o fotel prezesa siatkówki. Rycho Czarnecki policzył głosy i wyszło, że wystarczy mu jedna ręka. Pewno ta z palcami wyćwiczonymi w liczeniu kasy. Rychowi nie pomogło nawet zdjęcie z Kaczyńskim. I z piłką. Ani obietnice, że gdy zostanie prezesem, Orlen i inne spółki zagarnięte przez PiS przyślą całe wagony kasy. Jeśli coś zostało w siatkówce po spoconym Rychu, to rachunki za podróże. Koniec dojenia tej dyscypliny nie jest niestety finałem zabiegów Czarneckiego. Od dawna poluje na prezesurę Polskiego Komitetu Olimpijskiego. I coś w tym jest. Przecież Rycho to podręcznikowy przykład odwrotności fair play. A my proponujemy Rychowi Polski Związek Bokserski. Znamy tam paru ludzi, którzy chętnie wybiją mu paskudne nawyki. Na ringu!

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Rycho nie odpuszcza

Szykuje się gruby numer. I nie jest to bynajmniej aluzja do sylwetki Rycha Czarneckiego. Jeśli ktoś myśli, że są granice bezwstydu, to jest w tzw. mylnym błędzie. Patrzysz na Czarneckiego i widzisz, jak wszystkie dotychczasowe grube numery spływają po nim jak po kaczce. I to też nie jest aluzja. Tenże Rycho jeszcze we wrześniu może zostać prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Ma przecież cenny atut, którym się chwali działaczom: „Umiem pozyskiwać środki finansowe, wiem, jak to się robi”. I to akurat prawda. Czarnecki jako polityk zarobił tyle, że jest milionerem. Na siatkówce też zarobił. Siatkarzom kasę ma dawać Orlen, więc klakę przedwyborczą robi Rychowi prasa… orlenowska. Czy polskie siatkarki i siatkarze muszą dźwigać na swoich barkach takiego prezesa?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Samozwańczy rzecznik – Czarnecki

Paskudny numer, nie pierwszy zresztą, wyciął prezesowi Kaczyńskiemu nie kto inny jak Ryszard Czarnecki. Jedna z najbardziej skompromitowanych postaci polskiego show biznesu ogłasza na łamach „Super Expressu”, że „prezes oczekuje, że prezydent podpisze lex TVN”. Ach, jakby człowiek mógł zobaczyć minę prezesa, gdy czytał, co ogłosił samozwańczy rzecznik. Cała akcja jest w stylu Czarneckiego. Ustawka z tabloidem ma pokazać, jak blisko Rychu jest z Kaczyńskim. Prawdziwi kumple. Tylko co będzie, jak się prezes dowie o tej zażyłości?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski Z dnia na dzień

Czarnecki, czyli żenada w Tokio

Płaczący po spotkaniu z Francją siatkarze. I zadowolona gęba Ryszarda Czarneckiego na widowni w Tokio. Tak symbolicznie rozjechała się polska siatkówka. Żadna drużyna na świecie nie udźwignie takiego balastu jak Czarnecki. Bezczelnie żeruje na sukcesach siatkarzy, ale też na podatnikach, którzy sfinansowali mu eskapadę do Japonii. Poleciał, bo chciał się ogrzać w blasku złotego medalu. A przyniósł Polakom porażkę w ćwierćfinale. Nie było więc lansiku. Był hucpiarz niszczący wszystko, do czego się weźmie. Na szczęście tym razem nie wyłudził unijnej kasy na kilometrówkach za jazdę do Tokio autkiem, przez Syberię. Że też kogoś takiego znoszą w PKOl i Polskim Związku Piłki Siatkowej.  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jak długo jeszcze?

Oszczerca, cwaniak, kombinator, karierowicz, lawirant. Ryszard Czarnecki to modelowy przykład patologii polskiego życia publicznego Ciągnie się za nim cały łańcuszek różnych afer, ale – jak widać – mało komu to przeszkadza. Choć wydawałoby się, że człowiek z taką opinią – polityka nielojalnego i przede wszystkim malwersanta publicznych pieniędzy – powinien być skończony. A tak nie jest. Czarneckiego widać na partyjnych konferencjach za plecami Jarosława Kaczyńskiego, PiS go oklaskuje, dziennikarze zapraszają do wywiadów. Wstydu nie ma. O czym to świadczy? Czarnecki całe życie spędził jako polityk, bo krótkie epizody w mediach nie są godne wzmianki. Pracą się nie pokalał. Za to partii zaliczył wiele: Unia Polityki Realnej, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, Wyborcza Akcja Katolicka, Akcja Wyborcza Solidarność, Samoobrona, PiS… Co tam robił? Załatwiał posady, miejsca na listach, kasę, kombinował z fakturami, aż złapali go za rękę. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, dzięki polityce zgromadził 750 tys. zł samych oszczędności i ma trzy mieszkania, warte łącznie ponad 4,5 mln zł. Do tego doliczyć warto emeryturę, która od 2026 r. będzie mu przysługiwać z racji posłowania do Parlamentu Europejskiego – 6253 euro, w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki ok. 28 tys. Pieniądze te zebrał w różny sposób. Europejski Urząd ds. Zwalczania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.