Tag "siatkówka"

Powrót na stronę główną
Igrzyska

Deficyt złota

A gdybyśmy tak spróbowali się pogodzić z tym, że w Europie wszyscy biją po mordach mocniej, uciekają lub gonią szybciej, strzelają celniej, skaczą wyżej?

Wałęsam się po mieście stołecznym w dzień po zakończeniu igrzysk paryskich, które w klęskowej atmosferze rozgrzały ojczyste internety, bo przecież medali przywieźliśmy tyle co kot napłakał, w księgach potęgi narodu polskiego to jest manko niewybaczalne, z lewa i z prawa słychać pohukiwania frustratów, którym wreszcie podano pożywkę do szyderstw i hejtu większego kalibru niż kwestia śmierci psa wobec norm językoznawczych.

Słowem, igrzyska zakończone, jeźdźcy tzw. gównoburzy już dosiedli swoich rumaków w internecie. Miejsce 42. w klasyfikacji medalowej to rzeczywiście dorobek nieszczególny, jest nawet słabiej, niźli wypominają historycy: no bo teoretycznie to były nasze najgorsze igrzyska od 68 lat (Melbourne, 1956), ale wtedy reprezentowało nas w dziewięciu dyscyplinach 65 osób, a teraz mieliśmy prawie 200 sportowców w 28 konkurencjach, spokojnie można zatem uznać, że z polskim sportem olimpijskim nie było tak źle od czasu symbolicznej obecności na pierwszych powojennych igrzyskach w Londynie. Tam zdobyliśmy jeden medal na 24-osobową reprezentację, no ale kraj dopiero się regenerował po wojennej hekatombie, przeto bez większego ryzyka można orzec, że tak źle jak w tym roku w Paryżu nie było z nami nigdy dotąd.

Mijam warszawskie podwórka, skwerki i placyki u podnóża starych kamienic (na nowe osiedla nie zachodzę, bo bronią do nich dostępu ciecie w portierniach) – gdzie spojrzę na równy spłachetek ziemi, na którym można by zaimprowizować boisko, ze ścian straszą tablice z napisem „Zakaz gry w piłkę”. Dziatwa, która chce pokopać, musi się zapisać do oficjalnych szkółek i uczęszczać na treningi, bo orliki i hale są wynajmowane przez korporacyjne ligi szóstek. Tam, gdzie mogłaby pouganiać się za gałą lub spontanicznie poruszać, w najlepszym razie wyjdzie z kanciapy Stróż Anioł i zapyta: „Czytać nie umiecie, gówniarze?!”, w najgorszym mieszkańcy osobiście wymierzą sprawiedliwość krnąbrnej dziatwie z adehade.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Przebłyski Z dnia na dzień

Czarnecki, czyli żenada w Tokio

Płaczący po spotkaniu z Francją siatkarze. I zadowolona gęba Ryszarda Czarneckiego na widowni w Tokio. Tak symbolicznie rozjechała się polska siatkówka. Żadna drużyna na świecie nie udźwignie takiego balastu jak Czarnecki. Bezczelnie żeruje na sukcesach siatkarzy, ale też na podatnikach, którzy sfinansowali mu eskapadę do Japonii. Poleciał, bo chciał się ogrzać w blasku złotego medalu. A przyniósł Polakom porażkę w ćwierćfinale. Nie było więc lansiku. Był hucpiarz niszczący wszystko, do czego się weźmie. Na szczęście tym razem nie wyłudził unijnej kasy na kilometrówkach za jazdę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Siatkarze szukają Rycha

Rycho Czarnecki, europoseł PiS znany unijnym organom ścigającym nadużycia, ma trzy pasje. O dwóch powszechnie wiadomo – media i kasa. Trzecia to polowanie na posady w sporcie. Rycho uwielbia być gościem programów telewizyjnych. Jakichkolwiek. Może być coś o praniu. I o skarpetkach. Podnieca go każda kamera. Jedno, co go może powstrzymać, to kasa. Rycho lubi zarobić. Na wszystkim. Jest w tym bardzo pomysłowy. I uparty. Od lat poluje na fuchy w sporcie. Chciał być prezesem PZPN, ale dla piłkarzy jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Przebłyski

Czarnecki matka i ojciec

Rychu Czarnecki miał udany tydzień. I dwa sukcesy. Jako wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej jest matką złotego medalu. A jako ojciec Przemka załapał się na taśmy Morawieckiego z Sowy i Przyjaciół. Wiemy więc, jak młody Czarnecki trafił do roboty w banku Jagiełły. Rychu jest w swoich sprawach bardzo skuteczny. Wymusił na działaczach siatkówki wiceprezesurę. A na kolegach robotę dla syneczka. Wie też, jak się ustawić do kamery. Łaził z siatkarzami od lotniska do Dudy. I wszędzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.