Tag "SpaceX"
Koniec najsłynniejszego bromansu MAGA
Elon Musk żegna się z polityką. Na jak długo?
Korespondencja z USA
Ostatni lot Starshipa, rakiety produkowanej przez firmę SpaceX, był jak historia politycznej kariery jej szefa Elona Muska, zwanej też najsłynniejszym bromansem (czyli męskiej wielkiej, głębokiej przyjaźni) MAGA. Mocny start i wyjście na orbitę, blokada drzwi uniemożliwiająca realizację celu misji, a potem awaria silnika i pogrzeb szczątków rakiety na dnie Oceanu Indyjskiego.
Misja Muska wystrzeliła z impetem w dniu, gdy „odleciał”, biegając po scenie z piłą łańcuchową, wyobrażającą pracę kierowanego przez siebie Departamentu Efektywności Rządowej (DOGE), stworzonego po to, by „czyścił” rząd z korupcji, obniżając dzięki temu wydatki federalne. Ruchy DOGE szybko jednak zaczęły być blokowane. Z jednej strony przez sądy, z drugiej – przez odkrycie, że korupcja jest dużo mniejsza, niż zakładano, i jej ograniczenie nie przyniesie zapowiadanych oszczędności. Następujące po sobie awarie kolejnych silników napędzających DOGE i inne polityczne działania Muska były sygnałami zbliżającej się katastrofy.
Trajektoria hamowania
Pierwszą taką awarią okazała się niepopularność działań DOGE. Tak zdegustowały one nie tylko Amerykanów, ale i świat (np. likwidacja agencji USAID), że z podziwianego technowizjonera Musk zmienił się w znienawidzonego technoszkodnika i jeszcze naraził na szwank reputację i koniunkturę rynkową swoich firm. W pierwszym kwartale tego roku zyski Tesli były mniejsze o 71% w porównaniu z osiągniętymi w roku ubiegłym, a sprzedaż jej aut spadła o 13% globalnie i aż o 49% w Europie (European Automobile Manufacturers’ Association, maj 2025).
Awarią numer dwa stała się polityka celna Trumpa. Rozniosła giełdę, a tym samym osobisty majątek Muska, bo tworzą go przede wszystkim inwestycje. W ciągu kwartału miliarder zubożał o ok. 113 mld dol. („Fortune”, 29 maja 2025).
I awaria ostateczna – ustawa budżetowa przegłosowana przez niższą izbę Kongresu 22 maja. Jeśli poprze ją Senat, stanie się – jak ujął to ekonomista Bobby Kogan z Center for American Progress – nie tylko „największym w historii transferem bogactwa od najbiedniejszych do najbogatszych” (prowizje o obniżeniu podatków najbogatszym i korporacjom przy równoległych głębokich cięciach wydatków na programy socjalne), ale przede wszystkim zadłuży Amerykę na dodatkowe 3,8 bln dol. w ciągu najbliższej dekady (Congressional Budget Office, maj 2025).
Dla Muska, który wszedł do rządu jako agent oszczędzania, to plan nie do zaakceptowania i swoisty atak na wszystko, o co wraz z DOGE tak zapamiętale walczył. Możliwe, że to także koń trojański dla jego własnego imperium. Ustawa przewiduje bowiem zarówno koniec rządowych dopłat dla nabywców samochodów elektrycznych – co dotąd wydatnie wpływało na ich sprzedaż w USA – jak i likwidację programu inwestycji w rynek energii odnawialnej. A Musk w ramach koncernu Tesli zarabia przecież nie tylko na autach, ale także na produktach fotowoltaicznych.
Nad ustawą pracuje jednak Kongres. W jaki sposób zaważyła ona na relacji Muska z Trumpem? Bezpośrednio, bo od początku była flagowym projektem nie tyle partii, ile właśnie Trumpa. Przyszły prezydent wymyślił ją już w czasie kampanii i nawet specjalnie ochrzcił: „The One Big, Beautiful Bill” (moja jedna, wielka piękna ustawa). Gdy Kongres wziął ją na wokandę, zagroził, że jej ewentualni przeciwnicy zapłacą za swoją frondę podczas najbliższych wyborów połówkowych.
Złoty klucz na pocieszenie
Może nigdy się nie dowiemy, dlaczego Musk tak późno zareagował na ustawę. Może założył, że Trump zdeterminowany, by spełniać swoje wyborcze obietnice, i tu osiągnie sukces, wyciskając ze swoich polityków takie rozwiązania, by jednak zachować twarz fiskalnego konserwatysty? Redukcja długu publicznego była przecież w wyborach sprawą najwyższej wagi dla 97% jego elektoratu (Peterson Foundation, październik 2024). Nie zmienia to faktu, że decyzję o zerwaniu z Trumpem podjął w chwili, gdy przewodniczący Kongresu Mike Johnson ogłosił termin głosowania nad ustawą w Kongresie. Było to 18 maja. Moment ten był jednak dla Muska wyjątkowo wygodny. Szefując DOGE, występował w roli tzw. specjalnego urzędnika państwowego (Special Government Employee, SGE), który prawnie może pełnić tę funkcję maksymalnie tylko przez 130 dni. 130 dni
Ze Stalowej Woli w kosmos
Odpowiadałem za pracę komputera pokładowego rakiety Elona Muska
Tomasz Czajka – dwukrotny zwycięzca Międzynarodowej Olimpiady Informatycznej, mistrz świata w programowaniu zespołowym, srebrny medalista Międzynarodowej Olimpiady Matematycznej. Pracował w Google’u i SpaceX przy najważniejszych projektach.
Prof. Henryk Skarżyński, organizując 3. Kongres Nauka dla Społeczeństwa, przeniósł nas w inną rzeczywistość. Oglądając prezentacje, słuchając naukowców z całego globu, mogliśmy poznać, czym tak naprawdę zajmuje się świat, w jak rewolucyjnej epoce żyjemy i jak rośnie rola nauki – nie tylko w życiu codziennym, ale i w biznesie, jak ważna jest ona w rywalizacji państw. I m.in. za sprawą Polaków z Doliny Krzemowej – Tomasza Czajki i prof. Piotra Moncarza – dowiedzieliśmy się, że świat nam jeszcze nie uciekł, że w tym wyścigu możemy się liczyć.
Mogliśmy także się przekonać, że talentów w Polsce nie brakuje. Co skrzętnie wykorzystują inni. A polska nauka? Nasi naukowcy publikują w europejskich pismach eksperckich tyle samo artykułów naukowych przypadających na głowę badacza, co Niemcy – przy czterokrotnie mniejszych nakładach. Bo nakłady na badania i rozwój plasują nas w ogonie Unii Europejskiej, sięgają ledwie 3% średniej unijnej! A przecież złotówka zainwestowana w B+R przynosi 7-13 zł zysku… Więc? Nawet jeżeli politycy, zajęci swoimi wojenkami, sprawy nauki odsuwają na dalszy plan, to Polacy są innego zdania. Dzięki transmisji online i promocji w mediach nagrania z kongresu dotarły do 2 585 105 rodaków (dane z 29 maja). My patrzymy do przodu.
Tomasz Czajka, Polak z Doliny Krzemowej i gość specjalny kongresu, opowiedział Agnieszce Mosór o swojej karierze zawodowej, o współpracy z Elonem Muskiem i o tym, że stoimy u progu wielkiej rewolucji, którą wprowadzi AI. Podkreślił zarazem, że dzisiejsze czasy otwierają zupełnie nowe możliwości dla Polski i polskich informatyków.
Ze Stalowej Woli w kosmos!
Ale zanim poszybujemy w przestworza, opowiedz, co zdecydowało o tym, gdzie jesteś dzisiaj.
– Bardzo szybko znalazłem się w środowisku naukowym. Już w podstawówce zostałem stypendystą Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, który organizuje obozy naukowe dla zdolnych dzieci z całej Polski. Zacząłem startować w olimpiadzie matematycznej, potem w informatycznej. To zupełnie zmieniło mój sposób myślenia. Zacząłem się uczyć algorytmiki.
W twoim CV jest Dolina Krzemowa, Google, SpaceX. Jak wspominasz pierwszy dzień pracy u Elona Muska?
– Moja rekrutacja do SpaceX była trochę dziwna, bo nie miałem żadnego doświadczenia w inżynierii lotniczo-kosmicznej, w lotach kosmicznych, w programowaniu systemów real time.
To zupełnie nie moja działka – bardziej interesowałem się algorytmiką teoretyczną, robiłem wcześniej doktorat z algorytmów grafowych – a to jest zupełnie inny temat. Ale jakoś łatwo się wpasowałem. Wszedłem bardzo dobrze w pewną niszę, programowałem komputer pokładowy pojazdu załogowego Crew Dragon. Musiałem dużo się nauczyć o fizyce, o mechanice orbitalnej. Ale też nie musiałem wiedzieć wszystkiego – ważne było, że orientowałem się, jak optymalizować komputer, by dobrze działał, by odpowiednio szybko wykonywał obliczenia, aby loty były bezpieczne.
Sześć lat współpracowałeś z Elonem Muskiem. Jakim jest szefem?
– Nie miałem z nim bliskiego kontaktu na co dzień, zajmowałem się software’em, nie funkcjonowałem na najwyższych poziomach decyzyjnych. Raz na jakiś czas szykowałem prezentację opisującą to, co robimy, co planujemy, co nas blokuje itd. A on podejmował decyzje, w jakim kierunku iść. I naprawdę byłem pod wrażeniem tego, jak dobrze rozumiał temat i jak szybko potrafił podjąć trafną decyzję.
Jak to się zaczęło?
– Programowałem swój kawałek kodu. Pierwszy lot załogowy Crew Dragon był wyznaczony za 12 miesięcy i trzeba było zrobić bardzo dużo rzeczy w softwarze przez najbliższe sześć miesięcy. Szefowi działu software’u powiedziałem, że się nie wyrobię w tym czasie. A on na to: „Więc musimy iść do Elona Muska, musimy mu to powiedzieć”. Poszliśmy do Muska i szef raportuje: „Tomek mówi, że się nie wyrobi i musimy wziąć większą grupę ludzi do tego projektu”. Elon na to: „Dobra, ilu ludzi potrzebujecie?”. Bardzo pozytywnie do tego podszedł i w tym momencie zmieniła się moja rola. Zacząłem zarządzać grupą ludzi.
Bałem się tego, bo jestem introwertykiem i nigdy wcześniej tego nie robiłem. Bardziej lubiłem samotne programowanie. A od tego momentu zacząłem zarządzać całym zespołem programistów – dlatego też raportowałem do Elona o tym, co się u nas dzieje. Interesował się naszą pracą, nie chciał, by projekt się opóźnił. Potem okazało się, że nasz projekt bardzo dobrze zmieścił się w czasie.
I nadszedł 2019 r., start kapsuły. Na pokładzie są ludzie, ty jesteś odpowiedzialny za system bezpieczeństwa, bo go tworzyłeś. Co czułeś?
– W ten pierwszy lot polecieli astronauci, których znałem osobiście: Bob Behnken i Doug Hurley. Byli pilotami testowymi, którzy lecieli w pierwszym locie i mieli sprawdzić różne systemy. Razem ze mną trenowali to, jak ma działać komputer pokładowy, jak mają obsługiwać różne w nim rzeczy. To było dla mnie bardzo osobiste wydarzenie. No i rzeczywiście częściowo ode mnie zależało ich bezpieczeństwo. Było więc trochę nerwowo… Kiedy lecieli, byłem w centrum kontroli. Lot trwał ponad 24 godziny, obserwowałem przez większość tego czasu, czy wszystko dobrze działa – szczególnie podejście do stacji kosmicznej. Byłem odpowiedzialny za część kodu, która mierzyła pozycję względem stacji kosmicznej w chwili, kiedy dokowali. To był dla mnie nerwowy moment. Bo, po pierwsze, to niebezpieczna część misji, a po drugie, gdyby coś poszło nie tak, musielibyśmy wszystko anulować, a oni musieliby wrócić na Ziemię.
Niezwykle stresujący moment…
– Ale to nie znaczy, że musiałem coś w tym czasie robić. Pracowaliśmy nad całym systemem i bardzo dobrze go przetestowaliśmy przez poprzednie pięć lat. Trzymałem więc kciuki, żeby nic się nie popsuło. I byłem w gotowości, żeby naprawiać, gdyby coś jednak wymagało naprawy.
W Dolinie Krzemowej pracuje dużo Polaków. Co ich tam ciągnie?
Spadkobiercy Twardowskiego
„Przez ciernie do gwiazd”. Polska droga na orbitę
Zgodnie z planem 29 maja 2025 r. inż. Sławosz Uznański-Wiśniewski ma polecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) w ramach prywatnej misji Axiom 4. Załogę stanowią: Amerykanka Peggy Whitson, która będzie dowodziła misją, Hindus Shubhanshu Shukla – pilot oraz Węgier Tibor Kapu, mający pełnić funkcję specjalisty. Kapsułę wyniesie w kosmos rakieta Falcon 9 wyprodukowana przez należącą do Elona Muska spółkę SpaceX.
Sławosz Uznański-Wiśniewski będzie drugim, po Mirosławie Hermaszewskim, Polakiem na orbicie.
To ważny moment w realizacji Polskiej Strategii Kosmicznej.
Uwagę mediów przyciągnęła informacja o tym, że nasz rodak zabierze ze sobą pierogi przygotowane przez kielecką firmę LYOFOOD. Wiadomości o eksperymentach naukowych, które ma przeprowadzić na orbicie, wzbudziły marginalne zainteresowanie.
Polska nie należy do grupy państw wiodących w podboju kosmosu. Trudno też stwierdzić, byśmy mieli szczególne aspiracje w tym zakresie. Jednak swój program kosmiczny mieliśmy już w latach 70. XX w. Pierwsza polska rakieta, Meteor 2K, która osiągnęła wysokość 105 km, została wystrzelona w 1970 r. Wraz z innymi krajami socjalistycznymi Polska uczestniczyła w programie Interkosmos. Instrumenty badawcze zbudowane przez polskich uczonych, głównie z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN oraz Centrum Badań Kosmicznych, w roku 1973 znalazły się na pokładzie satelity Kopernik 500. W latach 80. polski sprzęt umieszczono też na pokładzie sondy Fobos 2, która badała Marsa, oraz sond Wega 1 i Wega 2, które badały Wenus i kometę Halleya.
Głównym osiągnięciem polskiego uczestnictwa w programie Interkosmos był lot Mirosława Hermaszewskiego w 1978 r. na radziecką stację Salut 6. Musiało upłynąć 47 lat, by kolejny Polak trafił na orbitę.
Pierwszym w pełni rodzimym sztucznym satelitą Ziemi był PW-Sat, niewielki sześcian o wymiarach 10 cm x 10 cm x 11,3 cm i masie 1,33 kg, zaprojektowany i zbudowany przez studentów Politechniki Warszawskiej. Z kosmodromu w Gujanie Francuskiej w lutym 2012 r. wyniosła go na orbitę europejska rakieta Vega.
Głównym zadaniem PW-Sat było przetestowanie systemu deorbitacji (bezpiecznego sprowadzania satelity z orbity do atmosfery ziemskiej) oraz sprawdzenie działania elastycznych ogniw fotowoltaicznych w warunkach kosmicznych. Misja trwała 20 miesięcy
Miliarder, geopolityk, troll
Dlaczego najbogatszy człowiek świata wtrąca się w wojnę? Czy miliarderzy przekonani o swojej nadludzkiej inteligencji i wpływie na rzeczywistość – ludzie tak bogaci, że chcą kierować polityką suwerennych państw – to zagrożenie dla świata? Lewica od lat przekonywała, że tak. Dziś, gdy oburzenie światowej opinii publicznej skupia się na miliarderze Elonie Musku, krytycy technologii i pychy bogaczy z Doliny Krzemowej mają spóźnioną satysfakcję. Przecież dokładnie przed tym ostrzegaliśmy! – gorzko triumfują. Z Kalifornii na Krym Na początku października
„Zielono” i cyfrowo
Mniej znane oblicza wojny w Ukrainie Motocyklista z wyrzutnią przeciwpancerną w pojemniku na plecach przywołuje skojarzenia z filmami „Mad Max”, których akcja toczy się w postapokaliptycznym, pustynnym anturażu. W australijsko-amerykańskich produkcjach motocykl decyduje o być albo nie być resztek ludzkości, w zielonej Ukrainie również jest narzędziem w brutalnych pojedynkach na śmierć i życie. W wymyślonej rzeczywistości to głośna, paliwożerna maszyna, w tej prawdziwej – sunący bezszelestnie pojazd. W większej mierze ciekawostka niż typowy obrazek z ukraińskiego frontu, a zarazem zapowiedź procesu, przed którym stają
Wybuch prototypu SpaceX tuż po lądowaniu
Futurystyczny Starship to rakieta nośna, która ma zostać połączona ze statkiem kosmicznym. Według planów maszyna ma polecieć na Marsa. Pierwsze zaawansowane testy przeprowadzono w listopadzie 2020 r. Firma Elona Muska nie zdążyła na dobre otrąbić sukcesu po udanym pionowym lądowaniu prototypu,
Odyseja kosmiczna 2023
Elon Musk chce wyprowadzić ludzkość z Ziemi na Marsa. I wszystko wskazuje, że niebawem postawi tam pierwszy krok. Jeśli porównywać ją z prezentacją nowych produktów koncernu Apple czy nowych modeli samochodów elektrycznych (które Musk również sprzedaje), z pewnością nie zachwyciłaby masowej publiczności, nie wywołała fali ekscytacji w mediach społecznościowych ani nie spowodowała szturmu na sklepy. Zeszłotygodniowa konferencja Elona Muska, twórcy serwisu płatności bezgotówkowych PayPal, producenta samochodów elektrycznych Tesla i założyciela SpaceX, pionierskiego przedsięwzięcia mającego