Tag "Unia Europejska"

Powrót na stronę główną
Świat

Addio, Mafiapolis

Palermo nie chce już być znane jako główna siedziba mafii. Szuka nowych pomysłów na swoją tożsamość Korespondencja z Palermo W poniedziałkowy poranek 16 stycznia br. pojmano w prywatnej klinice w Palermo poszukiwanego od 30 lat Mattea Messinę Denara, skazanego zaocznie m.in. za związek z zamachami na sędziów Falconego i Borsellina. Wzruszeni sukcesem policji palermianie witali oklaskami konwój z aresztowanym. Według słów samego Denara jego ofiarami można by zapełnić cały cmentarz. Przy drodze z lotniska Punta Raisi do Palermo, przed skrętem na Capaci, widnieje obelisk z datą 23 maja 1992 r., wzniesiony ku pamięci Giovanniego Falconego, jego żony i trzech policjantów, którzy zginęli tu w zamachu bombowym. 300 kilo trotylu rozsadziło autostradę, pozostawiając krater o średnicy 15 m. Sędzia Falcone spodziewał się, że zapłaci życiem za swoje dzieło rozprawienia się z mafią. „Mafia, jak każde zjawisko ludzkie, ma swój początek i będzie miała swój koniec”, mówił. Kilka tygodni później zginął drugi kluczowy oskarżyciel mafii, Paolo Borsellino. 30 lat później Palermo ma dość bycia znanym na świecie jako główna siedziba Mafia Inc. Szuka nowych pomysłów na swoją tożsamość. Miasto z betonu Od rogatek kłuje w oczy to, co dekady temu zrobiła

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Transformacja grzęźnie w błocie pod Lützerath

Jeśli Niemcy nie przeproszą się z branżą atomową, będą kolejne ostre konflikty wywołane sprzecznościami polityki energetycznej Korespondencja z Niemiec W drugą środę stycznia policja rozpoczęła usuwanie osób zajmujących budynki w Lützerath w Nadrenii Północnej-Westfalii. Miejscowość ma zostać wyburzona z powodu decyzji o powiększeniu obszaru kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Garzweiler II. Akcja przyciągnęła uwagę całego kraju. Ponad 500 reporterów z Niemiec i zagranicy akredytowało się, aby relacjonować przewidywane starcie. Z początku, zaskakująco dla wszystkich, przebiegało to łagodnie. Dopiero w sobotę, gdy na przedpolach kopalni zjawiło się według różnych szacunków od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy demonstrantów i demonstrantek – wśród nich szwedzka aktywistka klimatyczna Greta Thunberg – media zdobyły upragnione emocjonujące zdjęcia i relacje. O co chodzi z Lützerath i jak protest wpłynie na politykę energetyczną rządu w Berlinie? Największa odkrywka Europy Między starożytnym Akwizgranem a Kolonią w Nadrenii Północnej-Westfalii, na olbrzymiej przestrzeni rozciąga się Reński Obszar Wydobywczy (Rheinische Braunkohlerevier) – największy obszar eksploatacji węgla brunatnego w Europie. Znajduje się tu kilka gigantycznych kopalni odkrywkowych. W pobliżu działają zakłady przetwarzania węgla brunatnego, kilka elektrowni i ciepłownia. Węgiel brunatny to niskokaloryczne i ekstremalnie emisyjne źródło energii. Jego spalanie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zima brexitowego niezadowolenia

Wielką Brytanię zalewa największa fala strajków od prawie 40 lat Pomiędzy końcówką listopada a początkiem stycznia w Wielkiej Brytanii od stanowisk pracy odeszło tylu różnych fachowców, że telewizje na Wyspach zaczęły publikować specjalne kalendarze. Każdy strajk oznaczany był na nich kółkiem w innym kolorze, przypisanym odpowiednio: pielęgniarkom, pocztowcom, kolejarzom, wykładowcom akademickim i nauczycielom. W niektóre dni kółek nakładało się na siebie tyle, że cała grafika przestawała być czytelna. Rekordowy był 24 grudnia, kiedy jednocześnie strajkowali pracownicy poczty, kierowcy autobusów, kolejarze, pielęgniarki, służba drogowa i instruktorzy nauki jazdy. Jak podaje „New York Times”, od grudnia ubiegłego roku do dzisiaj we wszystkich rodzajach strajków wzięło udział ok. 1,5 mln pracowników. Według szacunków brytyjskich związków zawodowych tylko w grudniu z powodu strajków gospodarka straciła ponad milion dni roboczych. Uciekające pielęgniarki Akcje protestacyjne nie zostały przeprowadzone nagle ani też nie wzięły się znikąd. Większość z nich była zapowiadana od tygodni, a nawet miesięcy. Co więcej, z punktu widzenia samych strajkujących do manifestacji ich niezadowolenia doszło zdecydowanie za późno. Doskonale ilustrują to dane dotyczące warunków pracy poszczególnych profesji. Na przykład pielęgniarek, których 100 tys. (spośród 430

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Czeska Čaputová idzie po władzę?

Prezydent Zeman poparł Andreja Babiša, ale faworytami wyborczych sondaży są były wojskowy Petr Pavel i ekonomistka Danuše Nerudová Kateřina Čechová ma za sobą rok sprawowania funkcji czeskiej prezydentki. Czuje się przytłoczona obowiązkami, jej codzienny grafik jest rozciągnięty do granic możliwości. Czasami chciałaby móc w spokoju odpocząć, nie wzbudzając zainteresowania całej Republiki Czeskiej. Marzy, by pod osłoną nocy uciec z Zamku na Hradczanach, gdzie znajduje się siedziba czeskiego prezydenta, i na jednej z przepięknych uliczek Pragi spotkać mężczyznę, któremu mogłaby ofiarować swoje serce. Nie, to nie jest news z czeskich serwisów politycznych, ale fabuła komedii romantycznej w reżyserii Rudolfa Havlíka zatytułowanej „Prezydentka”, która do kin trafiła w czerwcu 2022 r. W tytułową postać wcieliła się popularna aktorka Anna Geislerová. Choć „Prezydentka” ma duże szanse na wygraną w konkursie na najnudniejszy czeski film ubiegłego roku, być może okaże się prorocza i pierwszy raz u naszych sąsiadów głową państwa zostanie kobieta. Męska twierdza Czeski świat polityczny to męska twierdza. W całej historii Czech (także tej w ramach Czechosłowacji) na czele rządu nigdy nie stała kobieta, a prezydentami zawsze byli mężczyźni. Inaczej sprawy mają się na Słowacji. Od czasu upadku komunizmu na czele słowackiego rządu (w latach

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Globalny punkt widzenia

Sąd nad sankcjami

Europejska izolacja gospodarcza nie doprowadziła jeszcze rosyjskiej gospodarki do krachu. Wielu ekspertów zadaje sobie pytanie dlaczego Bywają okazje, gdy na miejscu są bardzo mocne słowa. Kiedy Europa ogłosiła pod koniec lutego ub.r., że nakłada „bezprecedensowe” sankcje na Rosję – tak rzeczywiście było. Środki zawarte w dziewięciu już kolejnych pakietach sankcji nie miały precedensu. Uderzono nie tylko w osobiste majątki osób „niepożądanych” czy biznes, ale także w system walutowy, rezerwy bankowe, import technologii i pół tuzina innych dziedzin. Chyba też nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby sankcje dotknęły największego dostawcę energii do państw, które owe sankcje wprowadzają. Skala i prędkość wprowadzania przez Zachód sankcji wywołały medialną euforię. Obywatelom USA, Polski czy państw bałtyckich kazano uwierzyć, że na ich oczach dzieje się magia. Gospodarka Rosji – jednego z największych na świecie eksporterów energii i państwa o niebagatelnych rezerwach – miała się posypać już w kilka miesięcy. „Wojna doprowadziła rosyjską gospodarkę do upadku, poskutkowała masowym bezrobociem, a ludzie sadzą ziemniaki w przydomowych ogródkach, żeby przetrwać”, przekonywała w czerwcu rosyjska ekonomistka Tatiana Michajłowa w rozmowie z opozycyjnym, powstałym za granicą portalem Meduza. Jednak już trzy miesiące później ten sam portal opublikował artykuł

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Robert Walenciak

Życzenia dla Polski

Różnych pięknych rzeczy życzyliśmy sobie na Nowy Rok, więc teraz pora, by złożyć życzenia Polsce. To pozornie łatwe, bo przecież – powie ktoś – wszystko jest wiadome i nad czym tu się rozwodzić. Otóż uważam, że warto pewne sprawy dopowiedzieć. Polska cierpi bowiem na odklejenie od rzeczywistości i nie jest to przypadłość ostatnich lat. Można by tę przypadłość uznać wręcz za przypisaną do polskości, bo walczyli z nią i Ignacy Krasicki, i Bolesław Prus, i Roman Dmowski, i Ignacy Daszyński, i wielkie grono publicystów XX w. Daremnie. A wielka to szkoda, bo polityka oparta nie na faktach, ale na fałszywych wyobrażeniach skazana jest na porażkę. Po prostu, przepraszam za banalne porównanie, nikt przytomny, siadając za kierownicą samochodu, nie zgodziłby się prowadzić, mając zamazane szyby i wyłączone światła. Dlatego głównym moim życzeniem dla Polski jest, by jej polityka była realna, a nie wydumana, by kierowała nią racja stanu, nie puste wyobrażenia i fantazje czy partyjne interesy. Powie ktoś, że w roku kampanii wyborczej to życzenie nierealne, bo przecież będziemy mieli młyn, zawziętą walkę o władzę. Pewnie tak będzie, ale to nie znaczy, że mamy ustępować oszustom, spin doktorom, tym, którzy próbują nami manipulować. To po pierwsze. Po drugie, niezależnie od wyborczych awantur państwo powinno dysponować instytucjami, które podpowiadają, gdzie jest polska

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Rachunek

Nowy Rok jest także czasem regulowania długów, bo takie stare zobowiązania mogą się ciągnąć za człowiekiem i chwały nie przynoszą. Z wielu historii, które to potwierdzają, przypomnijmy tę Pawła Woźnego, obecnego ambasadora w Kolumbii. To stara sprawa, jeszcze z czasów, kiedy pełnił on funkcję sekretarza ambasady RP w Bogocie, ambasadorem zaś był Jacek Perlin. Otóż specyfiką polskiej dyplomacji jest to, że dyplomaci i członkowie ich rodzin przebywający na placówkach nie są ubezpieczeni. Gdy zachorują – idą do lekarza, a MSZ zwraca im koszty porady. Jeżeli wysokość rachunku wynosi poniżej 1 tys. dol. – akceptuje go ambasador, jeżeli powyżej – to już jest sprawa centrali w Warszawie. W opisywanym przez nas okresie rachunki z pewnej kliniki zaczęła przynosić ambasadorowi żona pana Woźnego. Takie za ponad 900 dol. A on je akceptował, nie wnikając w ich treść. Nie wiemy, czy stało za tym dobre wychowanie – że w sprawy dotyczące zdrowia nie zaglądamy – czy wiara, że wszyscy jesteśmy uczciwi, w każdym razie Perlin przynoszone przez żonę sekretarza rachunki podpisywał, choć sytuacja wydawała mu się coraz dziwniejsza, bo nie widział, żeby kobieta była chora. On się dziwił, a księgowa ambasady wgryzała się w przynoszone rachunki. Aż w pewnym momencie zorientowano się, że chodzi o sprawy, których Rzeczpospolita obywatelom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

REPowerEU czyli dokręcanie ekologicznej śruby

Europa odchodzi od rosyjskich surowców energetycznych. A to oznacza dużą kasę do wzięcia Wystarczyły niecałe dwa tygodnie od ataku Rosji na Ukrainę, by 8 marca 2022 r. Komisja Europejska przedstawiła zarys planu uniezależnienia naszego kontynentu od rosyjskich paliw kopalnych. Punkt wyjścia był taki: Rosja w ostatnich latach dostarczała państwom unijnym ponad 40% zużywanego przez nie gazu, 27% ropy naftowej niezbędnej do produkcji paliw i 46% spalanego w elektrowniach i elektrociepłowniach węgla kamiennego. W obliczu wojny zdecydowano się z tym skończyć. Przyjęto założenie, że jeszcze przed rokiem 2030 kraje Unii Europejskiej całkowicie zrezygnują z rosyjskich surowców energetycznych. Plan ten nazwano REPowerEU. Zakładał on: – zdywersyfikowanie dostaw gazu do Europy poprzez zwiększenie dostaw skroplonego surowca (LNG) oraz import rurociągami od dostawców innych niż rosyjscy; – szybsze, niż dotychczas zakładano, ograniczenie wykorzystania paliw kopalnych (węgla, ropy i gazu) na rzecz energii odnawialnej pochodzącej ze Słońca, biogazu oraz wodoru. Na dobry początek Komisja zarezerwowała na wsparcie planu ok. 200 mld euro. Ze świadomością, że w przyszłości trzeba będzie znaleźć kolejne setki miliardów. Już w marcu 2022 r. zapadła decyzja, że do 1 października magazyny gazu na terenie Unii mają być wypełnione w 90%.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Kronika Dobrej Zmiany

Pozdrowienia z Wietnamu

Niedawno pisaliśmy o Macieju Langu. Jako jedyny w kierownictwie MSZ miał on doświadczenie w pracy na placówkach zagranicznych i w dyplomacji. Pozostali wiceministrowie i minister na Szucha przyszli od razu na najwyższe stanowiska. Jednak Lang wyjechał na placówkę i wakat po nim trzeba było uzupełnić. Uzupełniono, i to w sposób, który pokazuje, że grono dyletantów kierujących MSZ w kosmos nie odleciało – nowym wiceministrem został Wojciech Gerwel, pracujący w MSZ od 15 lat. Jego nominacja jest bardzo ciekawa, zwłaszcza że i wykształcenie, i droga życiowa pozwalają przypuszczać, że mamy do czynienia z dyplomatą świetnie wykształconym (wreszcie), trzymającym się ziemi, realiów, a nie opowiadającym głodne kawałki. Zacznijmy od ciekawostki – Gerwel był uczniem renomowanego III LO im. Marynarki Wojennej w Gdyni, kiedy zdobył stypendium w konkursie na naukę w Szkole Zjednoczonego Świata w Victorii w Kanadzie. Potem kształcił się już za oceanem – na Uniwersytecie Simona Frasera pod Vancouver (ekonomia i politologia), a tytuł master of arts zdobył w Szkole Służby Zagranicznej Uniwersytetu Georgetown. Kształcił się też w Centrum Spraw Międzynarodowych na Uniwersytecie Harvarda oraz w Instytucie Studiów Politycznych w Paryżu. Następne lata spędził w Waszyngtonie, pracował tam jako analityk m.in. w Center for European Policy Analysis (CEPA) w Waszyngtonie oraz w Center for Strategic and International

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Walencja marzeniem milionów

Podpowiedzi dla wyjeżdżających: w krajach hiszpańskojęzycznych mieszka się i pracuje najlepiej na świecie Nie musimy żyć i pracować do końca naszych dni w miejscu, w którym się urodziliśmy i wychowaliśmy. W roku popandemicznym, z wojną w Ukrainie i dwucyfrową inflacją w wielu krajach świata, rośnie pragnienie zmiany. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma? Pozwala to sprawdzić kolejny już (pierwszy opublikowano w 2014 r.) raport InterNations Expat City Ranking pokazujący, w którym mieście na świecie żyje się i pracuje najlepiej. Polskie miasta – tradycyjnie – na liście nie są uwzględniane. Jednak tylko niepoprawny optymista mógłby sądzić, że któreś załapałoby się do pierwszej dziesiątki czy nawet dwudziestki rankingu. Kraków czy Wrocław, które teoretycznie miałyby największe szanse, odpadną m.in. przez… zimę. I to nie zimową aurę i temperaturę, ale jakość powietrza, którą oba polskie miasta „szczycą się” od listopada do marca. Jeszcze nie tak dawno określenie ekspatriant stosowano wobec osób opuszczających ojczyznę zarówno dobrowolnie, jak i przymusowo, co wiązało się z utratą (wbrew woli) obywatelstwa i wygnaniem, nierzadko na zawsze. Współczesna ekspatriacja, głównie ekonomiczna, wygląda zupełnie inaczej. Skrócona wersja ekspat jest używana na określenie wysokiej klasy specjalisty, który opuszcza ojczyznę, podążając za zatrudnieniem i z chęci zmiany. Powstał nawet nowy segment rynku pracy, bo pracownicy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.