Tag "Władimir Putin"

Powrót na stronę główną
Z dnia na dzień

Prokremlowskie trolle w natarciu

Badacze przeanalizowali komentarze pod wiadomościami z najpopularniejszych serwisów informacyjnych w 16 krajach na świecie. Z badań wynika, że przeprowadzono złożoną operację propagandową, mającą na celu wsparcie rosyjskich interesów. BBC informuje, że pracownicy z Instytut Badań nad Przestępczością i Bezpieczeństwem należącego do Uniwersytetu

Felietony Jan Widacki

Stan (bardzo) wyjątkowy

Konstytucja przewiduje możliwość wprowadzenia trzech stanów nadzwyczajnych: stanu wojennego, stanu wyjątkowego i stanu klęski żywiołowej. Można je wprowadzić „w sytuacjach szczególnych zagrożeń, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające”. To „szczególne zagrożenie” ma dotyczyć „konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego”. Wprowadzenie takiego stanu wymaga zatem wykazania, że owo szczególne zagrożenie rzeczywiście występuje i że ustawowe uprawnienia policji, straży granicznej, ABW, żandarmerii wojskowej i wszystkich innych służb, których mamy w Polsce nadmiar, byłyby niewystarczające do jego usunięcia. W rozporządzeniu wprowadzającym stan wyjątkowy prezydent mówi jedynie, że wprowadza go „w związku ze szczególnym zagrożeniem bezpieczeństwa obywateli oraz porządku publicznego związanego z obecną sytuacją na granicy państwowej Rzeczypospolitej i Białorusi”. Chcielibyśmy wiedzieć, na czym to „szczególne zagrożenie” polega. Czy stanowi je owa grupa trzydziestu kilku uchodźców przetrzymywanych na granicy od kilku tygodni, w warunkach urągających godności ludzkiej, w imię ważnych celów politycznych? Jakich to uprawnień zabrakło policji i straży granicznej, że sięga się po środki inne niż konstytucyjne? Nawet budowa polskiej linii Maginota z drutu kolczastego mieści się w uprawnieniach konstytucyjnych polskich władz i nie wymaga sięgania po środki nadzwyczajne. Przedstawiciele rządu mówią o zagrożeniu nadchodzącą nową falą uchodźców, których Łukaszenka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Meksykańska rzeźnia w Genui

Tak rozprawiono się z antyglobalizmem Korespondencja z Włoch Dlaczego 20 lat po wydarzeniach na szczycie G8 w Genui należy o nich przypomnieć? Z dwóch powodów. Po pierwsze, było to najpoważniejsze zawieszenie demokracji w kraju zachodnioeuropejskim od czasów II wojny światowej. Po drugie, w Genui umarła – lub raczej została zabita – inna polityka, tworzona oddolnie przez ruchy społeczne, stowarzyszenia, związki, kolektywy, grupy, czyli przez ludzi, którzy wierzyli, że „inny świat jest możliwy”. Dziś, po tych 20 latach, nawet tacy ekonomiści jak Carlo Cottarelli, były dyrektor wykonawczy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przyznają, że „antyglobaliści widzieli znacznie dalej, podczas gdy ci, którzy kierowali wówczas ekonomią i finansami, byli tylko częściowo świadomi rozmiarów zachodzących zmian”. Co się wydarzyło 20 lat temu? 87 spalonych samochodów, 41 zdewastowanych sklepów, 34 banki, 16 stacji benzynowych. Kostka brukowa wyrwana doszczętnie, podpalone śmietniki, inne zniszczone auta. Przynajmniej 100 mld lirów strat materialnych. Jedna ofiara śmiertelna… To bilans trzydniowej wojny miejskiej podczas spotkania G8, które odbywało się w Genui od 19 do 21 lipca 2001 r. Tamten szczyt ośmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata był międzynarodowym debiutem Silvia Berlusconiego, który zaledwie kilka miesięcy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Azjatycka beczka prochu

Czy wojna na Dalekim Wschodzie jest nie do uniknięcia? Z danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (ang. SIPRI) wynika, że w 2018 r. świat przeznaczył na obronność 1,82 bln dol., rok później – 1,91 bln. Minionego lata przewidywano, że wywołane pandemią spowolnienie gospodarcze przełoży się także na wydatki wojskowe. Niektórzy wieszczyli wręcz załamanie się wyścigu zbrojeń. Tymczasem w 2020 r. narody świata wydały na utrzymanie, modernizację i rozwój sił zbrojnych 1,98 bln dol. Bieżący rok najpewniej zakończy się kolejnym rekordowym wynikiem, rzędu 2,1-2,2 bln dol. Ponad jedną trzecią zeszłorocznych środków należy zapisać na konto Stanów Zjednoczonych, które od dekad królują w zestawieniu SIPRI. Rosja znalazła się na czwartym miejscu (62 mld dol.), ustępując pola Chinom (252 mld dol.) oraz Indiom (72 mld dol.). W sumie rządy krajów dalekowschodniej Azji wydały 500 mld dol. na cele militarne. Dodajmy, że siły zgromadzone w tym rejonie kuli ziemskiej „przejadły” dziesiątą część budżetu Pentagonu i jedną czwartą pieniędzy rosyjskiego ministerstwa obrony. Odległa Azja przywodzi zatem na myśl beczkę prochu. Przez długi czas była nią Europa, tragicznie doświadczona oboma konfliktami światowymi, a później

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojsko Wywiady

Słabi, rozdarci, niegotowi

Gorzka prawda o polskiej obronności Gen. Mieczysław Gocuł – były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Czy Polska jest wiarygodna w natowskiej układance? – Nie. Dziś bycie z nami w jednym teamie to obciach. Takie stwierdzenia padały z ust moich kolegów z sojuszniczych armii. Czym im podpadliśmy? – Pamięta pan, co się wydarzyło w grudniu 2015 r.? Ludzie Antoniego Macierewicza włamali się do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Szukali teczek personalnych wojskowych specsłużb. Oficjalnie chodziło o zabezpieczenie ważnych sojuszniczych danych. Szefostwo CEK – twierdzono – miało podejrzane kontakty z Rosjanami. Bzdura, zmiażdżona później przez sąd. – Ale konsekwencje były daleko idące. Idea Regionalnego Centrum Analiz Wywiadowczych w Polsce zrodziła się przed szczytem NATO w Warszawie. Miały w nim powstawać analizy dotyczące flanki wschodniej. Projekt był międzynarodowy – dane dostarczaliby Amerykanie, kraje basenu Morza Bałtyckiego, nie wykluczano współpracy z Ukrainą. Było ogromne zainteresowanie sojuszników i wstępna akceptacja dowódcy sił NATO w Europie. Po włamaniu wszystko prysło. „To, co się stało, jest bez precedensu. Przestaliście być wiarygodni”, słyszałem. Słowacy zgodzili się na tę akcję. Mówił o tym Macierewicz. – Skąd! Zadzwonił do mnie mój słowacki odpowiednik z pytaniem, co się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Gospodarka

Wpuszczeni w rurę

Nord Stream 2 – o czym nie chciały wiedzieć kolejne polskie rządy Portal Axios oraz sieć CNN podały 18 maja br., że prezydent Joe Biden zrezygnował z nałożenia nowych sankcji na spółkę Nord Stream 2 AG z siedzibą w Zug w Szwajcarii oraz jej niemieckiego dyrektora Matthiasa Warninga, byłego agenta STASI i dobrego znajomego prezydenta Władimira Putina. Niemcy przekonali swoich partnerów, że budowa gazociągu Nord Stream 2 zostanie dokończona, mimo że nie podoba się to Amerykanom. Ze strony polskiej nie było oficjalnej reakcji. Jedynie minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” przyznał, że o wszystkim dowiedział się z mediów. Oraz że Amerykanie nie konsultowali się z nami. Rytualnie dostało się Niemcom, które zdaniem Raua „w sprawie Nord Stream 2 poświęciły wartości i interesy bezpieczeństwa wolnego świata dla współpracy z Rosją, która prowadzi politykę agresji”. Innymi słowy, Rau obnażył pełną bezsilność polskiej dyplomacji. To żadna nowość. Nord Stream 2 i amerykańskie sankcje są kolejną odsłoną dawnej rywalizacji między Związkiem Radzieckim a USA. Biznes musi się kręcić Polski rząd zapomniał, że Niemcy od wieków prowadzą z Rosją swoją grę. W roku 1945 „bojcy” Armii Czerwonej przypomnieli im radę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Świat – czas na urlop

Człowiek przez wieki umacniał poczucie wyższości nad opuszczonym na zawsze (jak mu się zdawało) światem zwierząt i innych istot swoją „rozumnością”, zdolnością do formułowania myśli, wykonywania skomplikowanych i niedostępnych innym „braciom i siostrom ze świata przyrody” obliczeń, projektów, działań. Dowodziło tego budowanie miast i urządzeń, ale też, co ważniejsze, systemowe obejmowanie umysłowym panowaniem coraz większych obszarów rzeczywistości; świadczył o tym rozwój przemysłowy, medyczny czy, koniec końców, społeczny. Równocześnie tam, gdzie wciąż była obecna niepewność, niejednoznaczność, nieoczywistość, tworzył wielkie systemy alibi: religie, ideologie, cuda-wianki. U źródeł tej władzy wiedzy rozpościerała się oczywiście przeogromna moc naszego języka (rzecz jasna w jego wielości), który otwierał bramy do komunikacji, wymiany doświadczeń, sporów, idei i walk. Zostawmy na boku, na potrzeby uproszczonej, felietonowej tezy, powszechne doświadczenie wojen i przemocy jako zasadniczego arbitra ludzkich działań w wielkiej, społecznej, globalnej skali. To językowe umiejętności, nierzadko kunszt, dały człowiekowi niewyobrażalną i niepodważalną władzę. To owa epoka Gutenberga w skrócie. Choć znowu trzeba pamiętać o europocentrycznym skrzywieniu. Wszak Chiny już dawniej i wcześniej… Zostańmy tu, gdzie jesteśmy, nowoczesność i nowożytność ostatnich stuleci to dominacja Europy, w tym znaczeniu europejskie są zarówno USA,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Mamy nowy kłopot

Ostatnio dokonany przez reżim Łukaszenki akt piractwa postawił cały cywilizowany Zachód przed nie lada problemem. Nie zareagować na uprowadzenie samolotu pasażerskiego i aresztowanie dwojga podróżujących nim pasażerów, białoruskich opozycjonistów (Romana Protasiewicza i Sofii Sapiegi), nie można było. Reakcja słaba, symboliczna ośmieszałaby Zachód, pokazując jego bezsiłę, a bat’kę Łukaszenkę tylko by rozzuchwaliła. Musiała być mocna. I była. Zamknięcie dla samolotów białoruskich europejskiej przestrzeni powietrznej jest niewątpliwie reakcją zdecydowaną i dla Łukaszenki dotkliwą. Wstrzymanie pomocy finansowej również jest dotkliwe. Ale karząc reżim Łukaszenki, wpycha się go w ramiona Rosji. Przez wiele lat Łukaszenka lawirował między Moskwą a Zachodem – gdy Rosja zbyt mocno naciskała na jeszcze ściślejszą integrację, robił się bardziej liberalny i przymilał do Zachodu. Z całą pewnością celem dalekosiężnym Rosji jest wchłonięcie Białorusi. Nie tylko zwasalizowanie. Białoruś niemal od początku swojej niepodległości jest zwasalizowana. Bez pomocy Rosji, bez rosyjskiej ropy i gazu, sprzedawanych po preferencyjnych cenach, gospodarka białoruska zawaliłaby się w parę miesięcy. Ale Łukaszenka, paradoksalnie, gwarantował niepodległość Białorusi. Kiedyś marzył, że po Jelcynie to on zostanie prezydentem tworu zwanego (nomen omen) ZBiR. Prezydentura Putina wybiła mu to z głowy. Polubił swoją prezydencką, de facto dyktatorską, władzę. Wolał być dyktatorem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Manifestacje od Stambułu po Londyn

Izraelsko-palestyński konflikt dzieli Europę Kiedy 9 maja na Tel Awiw spadły pierwsze bomby, a w kierunku Gazy wystartowały pierwsze bombowce z Izraela, w Palestynie i innych krajach od co najmniej kilku dni trwały demonstracje przeciw przymusowym eksmisjom Palestyńczyków z ich domów w jerozolimskiej dzielnicy Szajch Dżarrah („Jerozolimska beczka prochu”, PRZEGLĄD nr 21). Palestyńczycy i wspierający ich aktywiści byli już więc gotowi wykrzyczeć to, co myślą nie tylko o eskalacji działań, ale też szerzej – o polityce Izraela i okupacji. W kolejnych dniach wyszli na ulice wielu miast z palestyńskimi flagami w dłoniach, biało-czarnymi kefijami (w Polsce znanymi jako arafatki) na szyjach i z szerokim repertuarem okrzyków i wystąpień próbujących wytłumaczyć sytuację. Aktywiści skrzykiwali się w internecie, a wieści o kolejnych demonstracjach przekazywane były, i wciąż są, między postami i zdjęciami pokazującymi tragiczną sytuację cywilów w Strefie Gazy. Widok zbombardowanych budynków, unoszącego się nad miastem kurzu z eksplozji, a także zdjęcia rannych i zabitych dzieci wyciągnęły z domów ludzi na całym świecie, choć w europejskich mediach zdecydowanie najwięcej uwagi poświęcono tłumom, które w ostatnich dwóch tygodniach wyszły na ulice Madrytu, Paryża, Londynu czy Berlina. Nic dziwnego, bo liczby uczestników demonstracji w sprawie, która większości z nich bezpośrednio nie dotyczy, były imponujące

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski Religia Z dnia na dzień

Lisicki w tunelu

Świat w głowie Pawła Lisickiego jest ponury. Z Watykanu płyną tylko złe wiadomości. Szef „Do Rzeczy” ma coraz więcej uwag do postawy papieża Franciszka. A jeszcze to okropne lewactwo, które szarżuje na święte wartości Lisickiego. Choć i jemu zaświeciło słoneczko. Szykuje się mocno egzotyczny sojusz PiS z Orbánem i Salvinim. Zawsze to jakieś światełko w tunelu. Każdy sojusznik jest dobry, jeżeli broni chrześcijaństwa. Oczywiście tego specyficznego, à la Lisicki. Dla tej sprawy jest gotów przełknąć nawet silne więzy Salviniego i Orbána z Putinem. Może kiedyś skorzysta z tego pomostu?  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.