Tag "zwierzęta futerkowe"
Skończmy z tym
To, co dzieje się na fermach futerkowych, trudno opisać słowami
Dlaczego my, ludzie, uważamy, że możemy trzymać zwierzęta w klatkach tylko po to, by robić z nich futra, bez których możemy spokojnie się obejść?
– Często o tym myślę i dochodzę do wniosku, że u wielu ludzi pokutuje przekonanie, że mamy władzę nad całą planetą, w tym nad zwierzętami. Najprostsza odpowiedź na to pytanie brzmi: bo możemy. Możemy, bo nikt nam nie zabronił i nikt nie zwrócił uwagi, że to nie w porządku, a jest tak, że dopóki ktoś czegoś prawnie nie zakaże, zawsze znajdą się ludzie, którzy będą czerpali z tego zysk.
Porozmawiajmy o przemyśle ferm futrzarskich w Polsce. Czy Stowarzyszenie Otwarte Klatki powstało z powodu tego, co działo się u nas jeszcze kilkanaście lat temu?
– Zakładając Otwarte Klatki w 2012 r., chcieliśmy się skupić na tych problemach i rozwiązaniach, które mogą pomóc jak największej liczbie zwierząt. Większość organizacji prozwierzęcych skupia się na zwierzętach towarzyszących, czyli psach i kotach. Zdecydowanie mniej organizacji zajmuje się zwierzętami gospodarskimi, których jest więcej i których skala cierpienia jest nieporównywalnie większa.
Na stronie internetowej piszecie: „Zabiegamy o lepszą ochronę zwierząt zamykanych na fermach, a także o prawo konsumentów do pełnej wiedzy na temat warunków ich życia”. Czego nie wiemy o fermach futerkowych?
– Pierwszą kampanią Stowarzyszenia Otwarte Klatki była ta na rzecz zakazu hodowli zwierząt na futro. W latach 2012-2013 był w Polsce bum na fermy futrzarskie. Wiązało się to z faktem, że w 2012 r. w Holandii wszedł zakaz hodowli zwierząt na futro i Holendrzy zaczęli fermy przenosić do nas, bo tu mieli korzystne warunki. Część polskich hodowców, którzy później stali się potentatami w branży, uczyła się od Holendrów.
Bum spowodował, że zaczęło się do nas zgłaszać coraz więcej mieszkańców wsi, którzy mieli problem z fermami. Wtedy też zaczęliśmy przeprowadzać pierwsze śledztwa. Dziś, po wielu akcjach i kampaniach, świadomość ludzi jest większa. Kilkanaście lat temu opinia publiczna nie zdawała sobie sprawy, w jaki sposób wytwarza się futro. Wiele osób twierdziło, że futro jest wyrobem związanym z łowiectwem, pochodzącym z upolowanych zwierząt. Dziś większość wie, że w Europie pochodzi ono z ferm, gdzie zwierzęta żyją w klatkach.
Jakie gatunki są trzymane na fermach w Polsce?
– W Polsce na futro hoduje się lisy, jenoty, szynszyle i przede wszystkim norki amerykańskie. Są to zwierzęta dzikie i drapieżne, które w naturze prowadzą samotniczy tryb życia i przemierzają ogromne tereny.
Jak ich życie wygląda na fermie futrzarskiej?
– Bardzo trudno wyobrazić sobie fermę, jeśli się jej nie zobaczy, ale spróbuję to opisać. Życie zwierzęcia zaczyna się wiosną, bo wiosną rodzą się młode. Zwierzę ląduje w klatce i poza opuszczaniem jej na procedury ważenia czy mierzenia spędza w niej cały czas. Klatki są niewiele większe od samych zwierząt. Przykładowo na dwa lisy przypada powierzchnia 1 m kw. Gdy w wyniku interwencji jakaś organizacja ratuje lisa z fermy futrzarskiej, musi mu w azylu zapewnić większą przestrzeń, niż miał na fermie. To pokazuje jasno, że klatka na fermie nie służy zapewnieniu dobrostanu, tu liczy się zysk hodowcy.
Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) potwierdził, że na fermach futrzarskich nie jest zapewniony ani fizyczny, ani psychiczny dobrostan zwierząt. Co to znaczy?
– Fizyczne problemy zwierząt przeznaczonych na futro to np. deformacje łap, które wpadają im między pręty klatek. Zwierzęta bardzo często mają infekcje oczu, uszu i dziąseł. Mają też często pogryzienia wynikające ze wzajemnej agresji. Zwierzęta są karmione w taki sposób, że papka mięsna jest nakładana na klatkę i po niej ścieka, prosto na zwierzęta, przez co one gryzą się nawzajem. W klatkach obserwujemy także autoagresję. Otwarte rany często nie są leczone. Na fermach dochodzi też do kanibalizmu. Nie da się tych problemów uniknąć, jeśli zamykamy dzikie zwierzęta w klatkach.
A co z problemami psychicznymi?
– Wynikają z faktu, że w tych warunkach zwierzęta nie są w stanie zaspokajać podstawowych potrzeb behawioralnych, takich jak chociażby ruch. Do tego dochodzi potrzeba eksploracji otoczenia, zabawy, węszenia i poszukiwania pożywienia. Nakładanie papki z mięsa na klatkę nie zaspokaja instynktu łowieckiego. Są również inne niezaspokojone potrzeby typowe dla danego gatunku, np. kopanie nor przez lisy czy spędzanie czasu w wodzie przez norki. Problemy psychiczne objawiają się apatią, nudą i stereotypią, czyli powtarzalnymi, bezcelowymi ruchami, jak kręcenie się w kółko, drapanie w pręty klatki czy odbijanie się od jej ścian.
Tak wygląda życie, a jak wygląda śmierć zwierząt na fermach futrzarskich?
– Życie zwierzęcia kończy się jesienią po sześciu-ośmiu miesiącach od urodzin, więc tak naprawdę mówimy o szczeniętach. Zwierzęta są siłą wyciągane z klatek, następnie gazowane (norki) albo zabijane przez porażenie prądem (lisy, jenoty, szynszyle). Wygląda to tak, że jedną elektrodę
Długi i drogi koniec norek
Zabiły dzwony. Wyciągnięto czarne flagi. Organ o. Rydzyka zapłakał nad losem oszukanej wsi. I nad sobą też. Bo zdrady dopuściło się nie tylko lewactwo, ale również 100 posłów PiS. Stali bywalcy toruńskich zlotów zagłosowali za zamknięciem ferm zwierząt futerkowych. Wbrew wieloletniej kampanii na łamach „Naszego Dziennika”, finansowanej przez Szczepana Wójcika, największego potentata branży. A było o co się bić. Corocznie zabija się 3,4 mln norek. Kasa płynie. Także do polityków. Na norkach do europarlamentu trafiła Ewa Zajączkowska-Hernik, pracownica Wójcika. Przeciw ustawie głosowali m.in. Przemysław Czarnek, Paweł Jabłoński, Mariusz Gosek, Dariusz Matecki i Henryk Kowalczyk. W sumie 55 osób. A za końcem norek byli Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Piotr Gliński, Jacek Sasin, Michał Wójcik, Małgorzata Wassermann – równo setka. Ciekawe okazało się zachowanie byłych i aktualnego ministrów rolnictwa. Jan Ardanowski, Anna Gembicka, Robert Telus i Stefan Krajewski stanęli po stronie futerkowców. Jedynie Czesław Siekierski wyłamał się z tego skansenu. Władysław Kosiniak-Kamysz chyba już żałuje powołania Krajewskiego, który w bardzo krótkim czasie zraził do siebie wieś. Tak pasuje na ministra jak jajko do młotka.
A swoją drogą każdy by chciał tak upadać jak hodowcy norek. Futerkowcy dostali osiem lat na zamknięcie ferm. Jeśli zrobią to szybciej, dostaną sowite odszkodowanie. Karol Nawrocki pewnie podpisze tę ustawę. Nie postawi się przecież prezesowi Kaczyńskiemu.
Norki na protestach
Jeśli ktoś ogląda relacje z protestów rolników, zwłaszcza w Polsacie, to myśli, że najbardziej poszkodowanym rolnikiem jest Szczepan Wójcik. Maszeruje, przemawia, udziela wywiadów i żąda. Kim jest ta ofiara Unii, Ukrainy i polskich rządów? Szczepan Wójcik zaczął protestować już siedem lat temu. Przeciwko zakazowi hodowli zwierząt futerkowych, który chciał wprowadzić Jarosław Kaczyński. A Wójcik był właścicielem wielu ferm norek. Dziś te fermy prowadzi jego brat. Ma też takie hodowle na Ukrainie. Warunki,
NIE dla futer
Przyszłość hodowców zwierząt futerkowych w Europie po raz kolejny staje pod znakiem zapytania. Kilka dni temu szwajcarska Rada Narodu, czyli niższa izba parlamentu, przegłosowała zakaz importu futer ze zwierząt. We Włoszech już od 1 stycznia 2022 r.









