Fatalne wyniki w rolnictwie i spadek wpływów z turystyki zagranicznej wymuszają na Kubie zmiany W Hawanie i Miami, po obu stronach Cieśniny Florydzkiej dzielącej Kubę od wybrzeży USA, 5 sierpnia obchodzono 15. rocznicę wydarzenia, które po raz pierwszy od zwycięstwa kubańskiej rewolucji w 1959 r. skłoniło jej przywódcę do ustępstw na rzecz praw rynku. Kubańscy emigranci na Florydzie i rząd kubański, przypominając o rocznicy hawańskich antyrządowych protestów ulicznych spowodowanych, najkrócej mówiąc, brakiem wszystkiego, kierowali się, rzecz jasna, całkiem odmiennymi intencjami. Na Florydzie Zgromadzenie Oporu, rodzaj ciała mającego koordynować 54 kubańskie organizacje opozycyjne działające w USA i na Kubie, urządziło tego dnia spotkania i happeningi w celu przypomnienia protestu. W Hawanie organ prasowy Komunistycznej Partii Kuby, dziennik „Granma”, zaskoczył czytelników artykułem na tytułowej stronie poświęconym refleksjom nad sierpniowym protestem z 1994 r. Takie artykuły ukazują się w oficjalnej prasie kubańskiej niezmiernie rzadko. Ten zaś ze względu na obecną niezwykle trudną sytuację gospodarczą, w jakiej po 15 latach ponownie znalazła się Kuba, ma wyraźną wymowę ostrzeżenia. Jak doszło do wydarzeń z 5 sierpnia, nazwanych maleconazo od pięknego nadmorskiego bulwaru Malecon, miejsca spacerów Hawańczyków, które zapełnił tego dnia tłum zdesperowanych demonstrantów? Castro przewidział rozpad ZSRR Związek Radziecki Nikity Chruszczowa chętnie zastąpił Stany Zjednoczone jako główny partner gospodarczy Kuby. Skorzystał z pomyłki rządu Stanów Zjednoczonych, które uznały przedwcześnie rewolucję Fidela Castro, która była idealistycznym buntem przeciwko dominacji USA, za „komunistyczną”. Gdy Amerykanie zerwali stosunki z Kubą, stosując wobec niej rygorystyczną blokadę gospodarczą, ich miejsce zajął ZSRR. Dostarczał w zamian za cukier, niemal jedyną walutę, którą dysponowała wówczas Kuba, ropę naftową i większość pozostałych towarów, jakie były jej potrzebne do życia, chociaż z handlowego punktu widzenia nie był to dla Moskwy dobry interes. Płacił tę cenę za pozyskanie „strategicznego partnera”, leżącego tuż u wybrzeży USA. Pod koniec lat 80. wydawało się, że Kuba przestaje należeć do Trzeciego Świata, w sklepach niewielu rzeczy brakowało. Według statystyk UNESCO wyspa zajęła jedno z pierwszych miejsc na świecie pod względem poziomu wykształcenia ludności i jej stanu zdrowia. Umierało tam znacznie mniej nowo narodzonych dzieci niż w USA. Załamanie przyszło nagle, choć nie całkiem niespodziewanie. Castro był jednym z pierwszych polityków, którzy przewidzieli rozpad Związku Radzieckiego, choć nie wyciągnął z własnej intuicji politycznej należytych wniosków, które zapobiegłyby na jego wyspie tak straszliwym następstwom zniknięcia ZSRR. 26 lipca 1987 r., w święto rewolucji, ostrzegł publicznie na wiecu w Hawanie: „Może się zdarzyć, że ZSRR któregoś dnia przestanie istnieć”. Gdy rozpadł się Związek Radziecki i przestały zawijać do kubańskich portów cysterny z radziecką ropą naftową, „jednego dnia musieliśmy odwołać z łowisk na całym świecie dosłownie wszystkie jednostki naszej floty rybackiej, a na polach stanęły traktory”, opowiadał mi później ówczesny kubański minister rybołówstwa, Enrique Oltusky. Dziennik „Granma” zaczął przyznawać tytuły bohatera narodowego kowbojom, którzy zdołali ujeździć najwięcej bawołów, aby nadawały się do ciągnięcia pługa. W całej ponadmilionowej stolicy Kuby dwa lata po rozpadzie ZSRR paliła się już tylko jedna lampa uliczna. Świeciła samotnie na głównym skrzyżowaniu, koło 27-piętrowego drapacza chmur, dawnego Hiltona. Amerykańska blokada gospodarcza Kuby, ustanowiona w 1963 r., po 30 latach okazała się w końcu skuteczna. Pamiętny rok 1994 Dziennik „Granma” przypomniał z okazji rocznicy maleconazo, jak brak żywności nawet na skąpe kartkowe racje, brak paliwa i długotrwałe wyłączanie prądu doprowadziły latem 1994 r. do protestów ulicznych na Kubie. Grupy zdesperowanych ludzi wtargnęły do zagranicznych ambasad, aby szukać azylu. Inni próbowali w porcie hawańskim opanować promy, aby uciekać na Florydę. Tłum zgromadzony na bulwarze Malecon wznosił okrzyki: „Wolność, wolność!” i „Demokracja, demokracja!”. Pojawienie się wśród tego tłumu brodatego przywódcy w mundurze polowym, który przyjechał na Malcon wojskowym gazikiem, wywołało reakcję, którą część zagranicznych dziennikarzy uznała za „schizofreniczną”: podczas gdy jedni demonstranci nadal krzyczeli: „Wolność, wolność!”, drudzy,
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









