Trzęsacz, ciuchcia i… diabeł morski

Trzęsacz, ciuchcia i… diabeł morski

W Rewalu pamiętają, że urlopowiczom nie wystarczy tylko plaża. Dlatego zyskał on miano najlepszej gminy turystycznej w Polsce Rewalanin, rewalczyk, rewalka czy po prostu mieszkaniec Rewala? Z decyzją, które określenie jest poprawne, kłopoty mają nie tylko wójt i jego zastępca. To pytanie zaskakuje nawet Annę Ripołowską, absolwentkę polonistyki Uniwersytetu Wrocławskiego. – Chyba rewalanin – mówi bez przekonania. – Profesora Miodka trzeba by zapytać – daje za wygraną. Anna Ripołowska przyjechała do Rewala 20 lat temu, tylko na trochę. Została na stałe. – Nigdy nie myślałam, że będę mieszkać w tak małej miejscowości, ale dzisiaj już nie wyobrażam sobie innego miejsca na ziemi – mówi. W jej ustach brzmi to wyjątkowo, bo wraz z mężem Romanem uważani są w gminie za globtroterów. – W sezonie zarabiamy w Rewalu na zagraniczne wojaże, na które wyruszamy zazwyczaj zimą – opowiadają. – Jak wszyscy w gminie żyjemy z turystyki, wynajmujemy pokoje, prowadzimy stołówkę. Roman Ripołowski jest członkiem zarządu gminy. Marzy mu się budowa mola w każdej nadmorskiej miejscowości na terenie gminie. Gdy w tegorocznym rankingu gmin Centrum Badań Regionalnych przyznano Rewalowi czwarte miejsce między innymi za wysokie dochody oraz rozmach inwestycyjny, mieszkańcy mieli zdania podzielone. – Podążamy we właściwym kierunku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 34/2002

Kategorie: Kraj