Za co Kościół nie daje dziś rozgrzeszenia Gdy o. Henryk Cisowski siada w konfesjonale, nigdy nie czeka, co usłyszy. – To nie ciekawość pcha kapłana w to miejsce. W grzechach wcale nie jesteśmy oryginalni – opowiada. – Raczej miłość do tego, który siadał do stołu z grzesznikami, i do tego, który zalękniony klęka… W stojącym na uboczu konfesjonale u krakowskich kapucynów zawsze jest cicho. Jakby z oddali dochodzą podniosłe tony organów. Lecz nie zawsze słychać pukanie w drewnianą kratkę. Ale o szeptach w tym miejscu ojciec Henryk nie powie mi nic. Nie może. Zdrada tajemnicy spowiedzi jest grzechem zastrzeżonym Stolicy Apostolskiej. Równoznacznym z ekskomuniką. On jest tylko twarzą w cieniu. Niemym świadkiem. – Tak, czasem mówię: przykro mi… nie róbmy farsy… to nie zabawa… Za tych, co odchodzą od milczącego drewna, może jedynie modlić się i pościć. Nikt z postaci w cieniu nie jest „właścicielem” rozgrzeszeń. Mówią: jesteśmy narzędziem. Ale są granice bożego miłosierdzia. Może zrozumiałe w niebie. „Tu” nie zawsze. Niejeden stojący w kolejce do wyczyszczenia duszy przed Wielkanocą zadawał Bogu pytanie: za co? Pukanie Dziś w warszawskim kościele św. Józefa trwa spowiedź. Tłum gęstnieje pod ścianami. Ręce wychylające się z cienia konfesjonału kreślą nad czołem klęczącej kobiety znak krzyża. „Ja odpuszczam Tobie grzechy. Idź w pokoju…”. Znów czyjeś czoło opiera się o kratkę. Pukanie. Następne. W ciszy słychać szepty. Strzępy zdań… Klęka mężczyzna o tubalnym głosie. Rządek pochylonych postaci stojących w kolejce do spowiedzi odsuwa się do tyłu. Żeby nie usłyszeć… Jeden dzień przed Wielkanocą konfesjonały u św. Józefa są otwarte całą dobę. Ksiądz proboszcz Jan Sikorski mówi, że 20 tys. parafian to prawie miasteczko. Przedświąteczne kolejki do konfesjonałów to ewenement w Europie, gdzie od dawna świecą pustkami. Trudno zweryfikować, czy jesteśmy tak grzeszni, czy dręczących się sumień nie stać na psychoanalityka. Bo i socjologia religii w to miejsce się nie wtrąca. To, że wielu rozgrzeszenie traktuje bardziej jak ziemską ulgę niż nadprzyrodzone oczyszczenie, znać jedynie po wypowiedziach zebranych przez ośrodek palotynów Opinia. Na pytanie, czym jest dla pani (pana) spowiedź, najczęstsze odpowiedzi to: „wyznaniem grzechów, z którymi sobie nie radzę w życiu”, „daje lepsze samopoczucie”, „jest okazją do zasięgnięcia rady”. Szybko rozchodzi się wśród ludzi, który kapłan „dobrze słucha”. Ponoć najlepiej dominikanie. Ludzie mówią, że słuchają jak człowiek człowieka. – W seminariach uczą księży restrykcyjnego „diabeł ciągle czyha”. Zakonnicy mają budować pozytywnie – tłumaczy fenomen dominikanów ojciec Jan Góra z Poznania. Nawet pokuta, dziś nazywana sakramentem pojednania, ma dla człowieka coś z lekarstwa. Proporcjonalna do grzechu wobec miłosiernego Boga jest niemożliwa, ale musi być. Kapłani mówią, że jeśli nie ma pokuty, człowiek siebie zadręczy. Przecież w „Krzyżakach” Zygfryd się powiesił, gdy Jurand darował mu życie. Mówią, że Zygfryd nie mógł unieść ciężaru przebaczenia za darmo. Przykro mi… – Wierzysz w grzechów odpuszczenie? – Nie wierzę. Doświadczam – Daniel nie ma wątpliwości. Nawet syna nazwał Emanuel. Po cichu liczył, że urodzi się w Wigilię. Choć Emanuel spóźnił się sześć dni, Daniel i Aneta mają pewność, że gdyby wtedy usłyszeli pukanie w kratkę konfesjonału, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie usłyszeli. W prawie kanonicznym żyjący bez ślubu kościelnego są narażeni na stałą okazję do grzechu. Z Anetą od dawna byli parą. Wspólna stancja, wspólna gąbka w łazience, regularne lądowanie w łóżku, czyli „miejscu nieczystości”, i nieregularne wyrzuty sumienia. Wtedy, dwa lata temu przed Wielkanocą, Daniel usłyszał: „Przykro mi”. Głos w cieniu konfesjonału zapytał, czy mieszka z tą kobietą, z którą uprawia nierząd. Postawił Danielowi warunek: „Narażacie się na stałą pokusę, najpierw się wyprowadź”. Daniel nie ma wątpliwości, że kapucyn w konfesjonale w Białej Podlaskiej był znakiem: – Bo Bóg jest dżentelmenem. Najpierw daje kredyt. Potem przychodzi twarzą w twarz… – Daniel mówi, że powrócił po długim błądzeniu. Dokładnie w tym samym dniu, w Radomiu, Aneta, dziewczyna Daniela, też usłyszała: „Przykro mi”. „Kłamię rodzicom”, szepnęła drewnianej kratce. „A co im kłamiesz, córko?”, zapytał głos. Ta sama odpowiedź w dwóch różnych miejscach, gdzie rozjechali się na święta… Dlaczego akurat wtedy, też umieją wytłumaczyć. Wcześniej Bóg wiedział, że jeszcze nie są gotowi,
Tagi:
Edyta Gietka









