Czarni mieszkańcy miasta byli ofiarami systematycznego prześladowania przez policjantów i miejski sądLatem 2014 r. na pierwszych miejscach w światowych mediach znalazły się relacje ze starć mieszkańców Ferguson w Missouri z policją. Ich powodem było zastrzelenie przez białego policjanta czarnego nastolatka. Opublikowany w marcu raport Departamentu Sprawiedliwości ujawnia strukturalne przyczyny tych wydarzeń. Ferguson to liczące 20 tys. mieszkańców miasteczko, odległe przedmieście St. Louis, leżące na wschodzie stanu Missouri, tuż przy granicy z Illinois. Zostało założone w połowie XIX w., gdy w okolicy rozbudowywano sieć kolejową. Do niedawna w wąskich kręgach miasto było znane jedynie jako siedziba Emerson Electric Company, jednej z 500 największych firm Stanów Zjednoczonych, zatrudniającej 115 tys. osób w 220 zakładach na całym świecie. Na pierwszy rzut oka Ferguson sprawia wrażenie typowego „małego miasteczka bez znaczenia”, gdzie nic się nigdy nie dzieje. Jednak w rzeczywistości jest inaczej: Ferguson to miasto, które intensywnie się zmienia. O ile jeszcze w 1970 r. 99% ludności miasteczka stanowili biali, to już 20 lat później, w roku 1990, udział ludności białej w populacji miasta spadł do 74%, a według spisu powszechnego z 2010 r., biali stanowili już tylko 29% ludności miasta. Wymiana ludności, jaka zaszła w Ferguson w ciągu ostatnich 45 lat, zastąpienie białych przez czarnych, spowodowała pojawienie się napięcia między obiema grupami. Istotne jest również to, że dochody ok. 25% mieszkańców miasta są niższe niż próg ubóstwa. Śmierć Michaela Browna W sierpniu 2014 r. Darren Wilson, 28-letni biały policjant, został wezwany do zgłoszenia w sprawie kradzieży cygaretek i poturbowania sprzedawcy w sklepie. Po drodze na miejsce kradzieży zobaczył na ulicy człowieka odpowiadającego rysopisowi sprawcy. Był nim Michael Brown, czarny 18-latek, który ledwie osiem dni wcześniej ukończył lokalną szkołę średnią (jak wykazało śledztwo, faktycznie był sprawcą napadu). Podczas próby zatrzymania doszło do szarpaniny, w jej trakcie Wilson oddał 12 strzałów z broni służbowej. Prawdopodobnie ostatni z nich pozbawił życia Michaela Browna. W śledztwie Darren Wilson twierdził, że strzelał w samoobronie. Czarna większość mieszkańców miasta uznała jednak, że był to kolejny przypadek, kiedy biały policjant – na 54 policjantów w Ferguson, czarnych było tylko czterech – przyzwyczajony do bezkarnego stosowania nadmiernej przemocy w stosunku do czarnej ludności, po prostu zastrzelił bezbronnego chłopaka. W efekcie w Ferguson doszło do zamieszek trwających przeszło dwa tygodnie. Starcia zostały wygaszone dopiero po sprowadzeniu jednostek Gwardii Narodowej. Lokalne władze, a później również FBI, przeprowadziły śledztwo mające ustalić, czy Wilson zasadnie użył broni. Opierając się na jego wynikach, ława przysięgłych uznała w listopadzie 2014 r., że użycie broni przez policjanta było uzasadnione, i odmówiła postawienia Wilsona w stan oskarżenia. Decyzja ławy przysięgłych, w której składzie dominowali biali, doprowadziła do kolejnych zamieszek, tym razem trwających przeszło tydzień. Łączny bilans trzech i pół tygodnia niepokojów w Ferguson to siedmiu rannych mieszkańców, sześciu rannych policjantów i aresztowanie 205 osób. Ponieważ zamieszki w Ferguson relacjonowane były przez najważniejsze media amerykańskie i światowe, nic dziwnego, że sytuacją zainteresował się amerykański federalny Departament Sprawiedliwości, który przeprowadził własne dochodzenie. W jego trakcie przeanalizowano m.in. tysiące stron dokumentów, mejli, danych statystycznych, a także przesłuchano policjantów, władze miasta i miejskich urzędników. Pracownicy Departamentu Sprawiedliwości uczestniczyli również w patrolach i akcjach policji w Ferguson. Efektem dochodzenia było opublikowanie 4 marca 2015 r. raportu ze śledztwa, w którym opisano nie tylko okoliczności śmierci Michaela Browna, ale również sposób pracy policji i politykę władz miasta. Policja i sąd zasilają budżet Urzędnicy Departamentu Sprawiedliwości ustalili, że władze miasta Ferguson zrobiły z policji oraz lokalnego sądu maszynkę do zasilania miejskiego budżetu. Mechanizm działania był prosty: policja miała wystawiać jak najwięcej mandatów, powołując się na łamanie przepisów miejskich, nawet jeżeli wykroczenie łamało przepisy stanowe, ponieważ dzięki temu pieniądze z grzywien i opłat sądowych zasilały kasę miasta. Z kolei miejski sąd, rozpatrując sprawy, nie wnikał za bardzo w zasadność oskarżeń stawianych przez policję, lecz automatycznie wymierzał karę, najchętniej grzywny,
Tagi:
Jan Misiuna








