Wpisując w wyszukiwarkę Google hasło „targi” nie powinniśmy raczej spodziewać się, że wyskoczą nam oferty promowania jakiejkolwiek bezinteresownej pomocy. Ba, znajdą się za to – oczywiście – „targi budownictwa”, „targi ślubne” czy też „targi światła”. Targi trzymają się więc kurczowo swojego pochodzenia i zajmują się głównie ofertami, popytem, podażą (i masą innych niepotrzebnych i mądrych słów). Zabawnym więc może się wydawać, że nawet samo słowo „targi” kojarzyć może się przeciętnemu odbiorcy co najwyżej z targiem rybnym. Piękna definicja „wydarzenia targowego” (czyli, za Wikipedią: narzędzie marketingu bezpośredniego, służące budowaniu relacji z dotychczasowymi i potencjalnymi kontrahentami) zamknęła się w podziale na targi typu business-to-business oraz business-to-customer.
No cóż, rynek zweryfikował. Jak widać – tym razem nie najlepiej.
Kupić się, sprzedać się
W takiej sytuacji rzeczywiście trudno jest nawet pomyśleć o tym, że na targach mogą pojawić się ludzie, którzy nie będą reklamować jedynie interesu swojego albo swojej firmy. Czy umiemy jeszcze w ogóle stworzyć coś, co nie będzie zamknięte w sztywnych ramach rynku? To, że mamy kulturę pracy w upadku, trudno nawet przecież zanegować. Pamiętamy przecież, co spotkało Maję Staśko, kiedy pokazała całej Polsce, co tak naprawdę działo się w Amazonie. Jej akcja została praktycznie zignorowana tak przez zarząd polskiej filii firmy, jak i przez media publiczne. Sama aktywistka spotykała się zaś z takimi komentarzami jak: „ja mam gorzej i nie narzekam”, „przecież wiedziałaś” albo po prostu „zmień pracę”. W Polsce wyrosły więc grupy pracowników-egoistów, którzy nie potrafią dostrzec wad systemu, w którym żyją. W ten sposób ukryto przed nami alienację i uczyniono z niej coś normalnego.
Bezinteresowność? Teraz to chyba tylko w bajkach. I to najlepiej takich, które zostaną wcześniej odpowiednio ocenzurowane.
Może się więc wydawać, że w ogóle zapomniano o czymś takim jak wolontariat. No bo też, w końcu, dlaczego mieliby o nim Polacy w ogóle pamiętać? Pieniędzy nie daje, nie da się go nawet sprywatyzować. Niby istnieje jako tako działający „wolontariat pracowniczy”, ale nie wiem, czy można go w ogóle uznać za piękny przykład bezinteresowności. „Mądry wolontariat to taki, który przynosi korzyści obu stronom”, jak to przecież pięknie ujęto w przewodniku firmy Tchibo. To znaczy: dobra praca społeczna to taka, za którą będziemy jakoś wynagradzani.
Czy o to jednak w tym wszystkim chodzi? Według badań Stowarzyszenia Klon/Jawor, sektor pozarządowy cierpi z powodu braku chętnych do zaangażowania się w pracę NGO-sów. Wolontariaty, jak już istnieją, to raczej dostępne dla małej liczby osób. Wyjątkami są na pewno WOŚP, Szlachetna Paczka czy też wolontariaty muzealne. Ale czy ktoś kojarzy Fundację FilmGramm albo BatorTabor?
O wolontariatach mówi się raczej przy okazji czegoś. Nie obejmuje ich nawet Kodeks pracy, jako że to w końcu (za odpowiednią ustawą) „świadczenie bezpłatne”. To prawda, są różne projekty, które starają się ten wolontariat jakoś promować i wspierać. Czy jednak to coś pomaga? Czy pracy bezinteresownej w Polsce może coś pomóc?
Zmieniać targi?
Stąd też pomysł na Warszawskie Targi Wolontariatu. Czyli: spróbować przedefiniować targi tak, by nie służyły tylko prywatnym interesom, przełamywały egocentryzm. Misja może trudna, ale – jak widać- warta wysiłku. Warto jest przecież spróbować przedefiniowania idei „targu”. Nie trzeba przecież od razu ubijać na nim interesu, aby był on udany. Aby wolontariat stał się bardziej dostępny, trzeba na chwilę zapomnieć o wszelakich powszechnie używanych konotacjach wyrażenia „targować się” czy „dobić targu”. Wolontariatu nie da się przecież komuś „upchnąć”. To dobrowolny akt pomocy oraz społecznego zaangażowania, nawiązanie do na wpół zapomnianego etosu społecznikowskiego. To działanie apolityczne – tak jak i wartości pomocy czy solidarności nie powinny być łączone wprost z jakimkolwiek poglądem.
Warto więc walczyć, by wolontariat został jakoś spopularyzowany. Forma targów jest idealnym rozwiązaniem, jeśli chcemy rzeczywiście coś zmienić w tej płaszczyźnie. Konieczne jest więc spróbowanie, aby je przedefiniować. Nie bawimy się w żadne business-to-business czy business-to-cutomer. To raczej people-to-people.
Czy to naprawi polską pracę? Nie wiemy. Ale na pewno da okazję, aby spróbować zrobić coś samemu. Stanąć twarzą w twarz z bezinteresowną pomocą.
Warszawskie Targi Wolontariatu odbędą się 6 marca 2020 r. w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego w godzinach 13-19. Zapraszamy serdecznie!
* * *
Autor jest uczeniem warszawskiego XXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Czackiego. Prowadzi projekt popularyzatorski dotyczący Stanisława Brzozowskiego, współpracuje z „Krytyką Polityczną” i z „Res Humana”. Członek Youth Advisory Board „Index on Censorship”.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy