28/2005

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Ekspert od upadłości

Czy mecenas Nowaczyk uwikłana rodzinnie w kompromitujące dochodzenia prawne powinna być ekspertem w Komisji ds. Orlenu Prof. Lech Gardocki okazał się najbardziej dalekowzrocznym prawnikiem w Polsce: zabronił sędziom Sądu Najwyższego występowania w roli ekspertów w sejmowej Komisji Śledczej ds. Rywina. Już wtedy prof. Gardocki trafnie przewidział, że dla szanującego się prawnika ta praca może oznaczać tylko kompromitację. Choć świat prawniczy (może poza dr. Kochanowskim) z osłupieniem obserwuje to, co dzieje się w orlenowskiej komisji śledczej, jej eksperci z podziwu godną konsekwencją pełnią misję wiernego towarzyszenia posłom prawicowym. Każdy, nawet najbardziej kosmiczny wniosek posła Giertycha czy najdalej poza zakres prac komisji wychodzący wniosek posła Wassermanna ubiorą w szaty poprawności prawnej i ustawowej dopuszczalności. Gdy był pośród nich desygnowany przez SLD Jerzy Kucharenko, który próbował się temu przeciwstawiać, to przy pierwszej okazji go wykluczono. Okazję taką dał marszałek Sejmu upominający komisję w związku z jej wydatkami pieniężnymi. W ramach więc oszczędności usunęli Kucharenkę. Na nim oszczędzanie się skończyło. Kucharenko niechętnie o tym mówi, ale przecież nawet ślepy dostrzegłby polityczny podtekst takiego usunięcia. Różański – panu dziękujemy! W tych dniach życie przyniosło kolejny, ściśle z ekspertami związany

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Ekologia

Raj w niebezpieczeństwie

Na świecie jest coraz mniej miejsc zasługujących na miano przyrodniczych perełek W ciągu ostatnich 50 lat wymarła połowa gatunków zwierząt i roślin występujących na Ziemi. Zdaniem naukowców, to dopiero początek. Wraz ze znikaniem kolejnych przedstawicieli flory i fauny poważnie zagrożona jest bezcenna w środowisku naturalnym bioróżnorodność, czyli bogactwo gatunkowe. Ekolodzy wskazują 34 miejsca na świecie, unikatowe pod względem przyrodniczym i jednocześnie skazane na utratę swego bogactwa naturalnego. Zajmują one stosunkowo niewielkie terytorium, np. aż trzy czwarte ssaków zagrożonych wymarciem żyje na obszarach stanowiących niecałe 3% powierzchni Ziemi. Przedstawiamy siedem najcenniejszych przyrodniczo miejsc na świecie. Amazoński i atlantycki las deszczowy, Brazylia W pierwszej kolejności trzeba wymienić Brazylię – kraj zajmujący pierwsze miejsce na świecie pod względem liczby występujących tu gatunków roślin (55 tys.), ryb słodkowodnych (3 tys.) i ssaków (ponad 520). Ponad 1,5 tys. gatunków występujących tu ptaków sytuuje Brazylię na trzecim miejscu, a bogactwo świata gadów (niemal 500 gatunków) dało Brazylii piąte miejsce na świecie. Niestety, te przyrodnicze perełki nie są należycie chronione – główne ekosystemy są poważnie zagrożone, 70 gatunkom ssaków grozi wymarcie. Na szczególną uwagę zasługują amazoński i atlantycki las

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Ideologia i medycyna

Kilkanaście szpitali w Polsce bezprawnie używa imienia Jana Pawła II. W żadnym z nich nie wykonuje się aborcji Papieskie rajdy rowerowe, spotkania opłatkowe, święcenia, msze w intencji, relacje z audiencji. To nie są wydarzenia z życia grupy oazowej czy kółka modlitewnego, ale zapis wydarzeń z działalności pewnego szpitala w Polsce, którego patronem jest Jan Paweł II. Szpitala bynajmniej nienależącego do Kościoła, ale jak najbardziej państwowego – Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego w Zamościu. Publicznego, a zatem utrzymywanego ze składek nas wszystkich, który przynajmniej z tego względu powinien w jednakowy sposób służyć wszystkim pacjentom. Tak jednak się nie dzieje. Bo szpital, chcąc zasłużyć na miano swojego patrona, nie wykonuje żadnych zabiegów, które mogłyby prowadzić do uśmiercenia ludzkiego płodu. Dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu, który dopiero starał się o nadanie imienia Jana Pawła II, także zapowiadał, że placówka nie będzie świadczyć legalnych zabiegów aborcyjnych, bo nie są zgodne z naukami papieża. Zapewnienia dyr. Jacka Łukomskiego na nic jednak się nie zdały. Ze Stolicy Apostolskiej przyszła odmowna decyzja. Wybrany zakres usług W Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Lutyckiej w Poznaniu od lat odmawiano wykonywania zgodnych z prawem aborcji. Lekarze powoływali się na tzw. klauzulę sumienia, czyli względy moralne. A pacjentka? Zawsze mogła się zwrócić

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Narodowiec o stanie wojennym

Polska i gen. Jaruzelski w opinii Jędrzeja Giertycha Jędrzej Giertych (1903-1992), z wykształcenia prawnik, z talentu publicysta polityczny, w początkach dojrzałej drogi życiowej pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych (1927-1932), następnie czołowy działacz Obozu Wielkiej Polski, był do końca okresu międzywojennego jedną z głównych postaci Stronnictwa Narodowego. Swe poglądy prezentował jako redaktor „Gazety Warszawskiej” i „Warszawskiego Dziennika Narodowego” oraz w książce pt. „O wyjście z kryzysu” (1938), w której opowiadał się za państwem z pełnymi prawami obywatelskimi wyłącznie dla Polaków, największe zagrożenie zaś dostrzegał w imperialnych dążeniach Niemiec oraz w wewnętrznej dywersyjnej działalności Żydów, którym zarzucał szerzenie haseł komunistycznych, liberalnych i wolnomularskich. Lata II wojny światowej spędził w obozach jenieckich. Od 1945 r. do końca życia pozostawał w Londynie, gdzie swymi skrajnymi poglądami i nieustępliwością wobec przeciwników politycznych zrażał do siebie większość emigracji. Doszło nawet do tego, że w 1961 r. został pozbawiony członkostwa Stronnictwa Narodowego. W kraju traktowano go oficjalnie jako symbol endeckiej przebrzmiałej przeszłości. Pilnie śledził jednak wszystko, co działo się w ojczyźnie, do której wprawdzie sam nigdy nie wrócił, natomiast wysłał do niej – kiedy na to pozwolił klimat przemian po październiku 1956 r. – swego syna Macieja, genetyka i fizjologa drzew leśnych, który pracę naukową

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Gra na przeczekanie

Sąd nie dał się nabrać na fortel prezesa TVP, Jana Dworaka Warszawski sąd okręgowy nie zakończył trwającego od kilkunastu miesięcy sporu w telewizji publicznej. Nie zakończył, bo nie miał prawnych przesłanek. Zamiast tego oddalił powództwo prezesa TVP w sprawie mandatu członka Rady Nadzorczej TVP, Marka Ostrowskiego. W uzasadnieniu sędzia Marek Dobrzyński wyjaśnił, że fundamentalną zasadą procesu jest to, iż opiera się on na sporze stron. „Tymczasem pan Marek Ostrowski zajmuje takie samo stanowisko jak powód. De facto sporu nie ma”. Już kilka tygodni temu informowaliśmy, że konstrukcja pozwu Dworaka jest przewrotna. Wszystko wskazywało na to, że prezesowi nie chodzi o wyjaśnienie konfliktu, tylko o przeczekanie. Teraz to się potwierdziło. Zmowa procesowa? Spór w sprawie mandatu Marka Ostrowskiego trwa w TVP od kilkunastu miesięcy. We wrześniu ub.r. Ostrowski, będąc członkiem RN, został wicedyrektorem TVP 3. Tym samym złamał prawo (był jednocześnie szefem i podwładnym). Wówczas pojawiło się też pytanie, czy mandat Ostrowskiego w radzie nadzorczej automatycznie wygasł. Prezes Dworak przekonywał opinię publiczną, że rozstrzygający werdykt w tej sprawie wyda sąd. Pisaliśmy wtedy, że w tym wypadku wiara w zbawczą moc sądu będzie złudna. Kilkanaście dni temu identyczny scenariusz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Jak zbić kasę na orgazmie 13-latki

Orgietka idola, kwiz o erekcji – tak kolorowe pisemka niemieckich wydawców przyciągają polskich nastolatków Zakłopotana 15-latka pisze w liście do dwutygodnika „Bravo”: „Za trzy tygodnie jadę w góry. Z moich obliczeń wynika, że w tym czasie dostanę okres! (…) Co mogę zrobić, aby zaczął mi się mniej więcej tydzień wcześniej albo już po wycieczce?”. „Droga zakłopotana – odpowiada pismo. – Można przesunąć termin miesiączki, ale jedynie za pomocą środków antykoncepcyjnych. Normalne pigułki łykasz przez 21 dni, a następnie robisz siedmiodniową przerwę, w czasie której dostajesz okres. Zamiast robić przerwę, można rozpocząć nowe opakowanie pigułek – wtedy miesiączka nie pojawi się”. Takich listów i fachowych instruktaży pełno w pismach dla nastolatków. Seks i seksualne porady to obok wiadomości z życia gwiazd, nowości muzycznych i trendów w modzie, główna problematyka kolorowych pism dla nastolatków. W wakacje z urzędu tematem numer jeden staje się seks. Jak co roku, gdy sezon w pełni, „Bravo”, „Bravo Girl”, „Popcorn” i „Dziewczyna” rozpisują się, w jaki sposób się zabezpieczyć, jak czerpać rozkosz z erotycznych uniesień i co zrobić „po”, kiedy owocem miłosnej przygody może być niechciana ciąża. Prasa młodzieżowa redagowana jest z bardzo dorosłych pozycji. 13-14-latków

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Wielki czas budowania

Państwo polskie finansuje aspiracje kulturalne swojego społeczeństwa na poziomie najniższym spośród 25 krajów Unii WALDEMAR DĄBROWSKI, minister kultury, – absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Stypendysta the British Council, Goethe Institut oraz Departamentu Stanu USA. Założyciel i dyrektor Klubu Riwiera-Remont (1973-1978), dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Warszawy w latach 1979-1981. W 1982 r. objął wraz z Jerzym Grzegorzewskim dyrekcję Centrum Sztuki Studio w Warszawie. W 1990 r. został wiceministrem kultury i sztuki – szefem Komitetu Kinematografii. W latach 1994-1998 był prezesem Państwowej Agencji Inwestycji Zagranicznych, potem dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego-Opery Narodowej. Jest prezesem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. W 2000 r. otrzymał order Legii Honorowej przyznany przez rząd Republiki Francuskiej. – Dysonans –- tak można nazwać sytuację, jaka ostatnio powstała wokół osoby pana ministra. Został pan uhonorowany najwyższym odznaczeniem kultury francuskiej, Komandorią Sztuki i Literatury Republiki Francuskiej, którą w Polsce może się pochwalić zaledwie kilka osób. A z drugiej strony w naszych mediach pojawiły się publikacje wobec pana niezwykle napastliwe. – Sprawa ta ma ścisły związek z pracami nad ustawą o kinematografii. Uczciwie mi powiedziano, że będą na mój temat kłamać. Mój wyjazd

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony

Polityka, polityka

Pewnie, że wszystko, co piszę w tej rubryce, jest w jakimś stopniu polityczne. Starałem się jednak, na ile to możliwe, unikać polityki najbardziej bieżącej. Zajmowała mnie polityka jako proces historyczny, nie jako gra. Ale jesteśmy w okresie wyborczym i coraz więcej osób dookoła zaczyna się interesować tym właśnie całkowicie praktycznym wymiarem polityki. Zainteresowanie to podniecają skutecznie publikowane niemal codziennie sondaże przedwyborcze, których wiarygodność jest często wątpliwa, ale ich funkcją jest kreowanie, jak określał to Bergson, „iluzji zbiorowości”. Ludzie lubią sobie wyobrażać, co sądzą inni, i w miarę możności postępować tak samo, wierząc, że inni mają rację. Liderem sondaży prezydenckich jest Włodzimierz Cimoszewicz, który od czasu zgłoszenia swojej kandydatury zdeklasował innych konkurentów, wygrywając z nimi – według sondaży – zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze wyborów prezydenckich. Nie ukrywam, że sam, będąc zaproszonym do komitetu wyborczego Cimoszewicza, popieram tę kandydaturę. Ktoś z pracowitych dziennikarzy politycznych podzielił startujących do prezydentury polityków na dwie kategorie: konfliktowych i przewidywalnych. Konfliktowymi są Kaczyński, Lepper, pewnie Giertych senior, którego jednak słabo widać zza pleców konkurentów. Są to ludzie, których zapowiedziami wyborczymi jest przewrócenie wszystkiego do góry nogami, „robienie porządku”, wypalanie żywym ogniem, „rewolucja

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Mity postsolidarnościowej bohemy

IPN to nie piąta władza w Czwartej Rzeczypospolitej, to już pierwsza władza w Trzeciej, zdolna obalić konstytucyjnego premiera i rząd W 1989 r. społeczeństwo, działając z pobudek nadzwyczajnych i w nadzwyczajnym stanie uniesienia zbiorowego dokooptowało do władzy ludzi tzw. opozycji antykomunistycznej, wśród których znajdowały się jednostki wybitne, ale także – niestety, w przewadze – elementy nieodpowiedzialne, nieprzystosowane, anarchizujące i snobistyczno-kawiarniane. Znajdujące się dziś w opłakanym położeniu politycznym polskie państwo jest zakładnikiem ówczesnego niedemokratycznego „rozdania kart” i nie jest w stanie wyłonić naturalnej reprezentacji społeczeństwa, swoich prawdziwych elit. Pseudoelity, rządzące nami niezależnie od barw politycznych aktualnej większości sejmowej, w dużej mierze składają się z ludzi, którzy nigdy nie mieli okazji sprawdzić się w rzeczywistym działaniu, którzy nie podlegali zasadzie odpowiedzialności i spośród których spora część przed objęciem mandatów poselskich lub posad rządowych nigdy nigdzie nie pracowała. Zapytany w telewizji o swoją karierę zawodową socjolog Dorn odparł z impertynencką szczerością, że „w latach 80. piło się wódeczkę i walczyło z komuną”. Na stanowisko premiera wpycha się na siłę człowiek, który również nigdy nigdzie nie pracował. Prezydentem chce zostać kandydat znany z talentów destrukcyjnych (nie mniejszych od talentów wzmiankowanego kandydata na premiera) i rozbijackiej działalności w różnych partyjkach. Jedynym pocieszeniem jest to,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zamachom nie można zapobiec

Strach to najskuteczniejsza broń terroryzmu Wojujący islam znów uderzył – to jedna z najczęściej powtarzających się konkluzji po ubiegłotygodniowych zamachach w Londynie. Celem islamskich terrorystów jest zniszczenie naszej kultury, demokracji, naszego stylu życia. Zabijając niewinnych ludzi, pragną oni zdobyć kontrolę nad światem. Walka z terroryzmem to wojna dobra ze złem – przekonują, niemal jednym głosem, przywódcy demokratycznego świata. – To dęte argumenty – mówi wprost prof. Marek Dziekan, arabista z Uniwersytetu Łódzkiego. – Jestem przeciwny aktom terroru, drażni mnie jednak hipokryzja polityków Zachodu. Islam nie atakuje, by zdobyć panowanie nad światem, islam się broni, by samemu nie być przedmiotem panowania. W tej chwili jesteśmy świadkami wojny dwóch fundamentalizmów, a u jej podłoża leży mająca już kilkusetletnią tradycję chęć Zachodu do podporządkowania sobie krajów i społeczeństw Bliskiego Wschodu. To są prawdziwe, społeczne i polityczne, podłoża muzułmańskiego terroryzmu, nie zaś „wrodzona” muzułmańska ekspansywność czy zdolność do skrytobójstwa. Cel – wzajemne zaufanie Strony tej wojny nie mają równych szans. Terroryści bowiem nie dysponują rozbudowaną wojskową machiną. To paradoksalnie czyni ich działania bardziej okrutnymi – bo celem stają się nieuzbrojeni cywile. Podstawową bronią terroryzmu jest zatem powszechny strach

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.