38/2006

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Opinie

Trzeciorzędny sojusznik

Nasz interes narodowy to sojusz militarny z USA czy europejska polityka bezpieczeństwa? „Baza w Polsce ma mieć jeszcze inną zaletę. Nasi wojskowi wraz z Amerykanami mają przygotować opis sytuacji, w których USA przyjdą nam z pomocą. Na przykład jeśli któreś z państw na Wschodzie zaatakuje Polskę, natychmiast przerzucony zostanie na nasze terytorium odział marines”. Jest to cytat z artykułu w „Rzeczpospolitej” z 4 września 2006 r. Pominę infantylność całego artykułu, zwrócę jednak uwagę na to, że pewne środowiska w Polsce przystępują do ofensywy propagandowej w kwestii amerykańskiej bazy antyrakietowej na terenie Polski. Na łamach „Przeglądu” ostatnio wielokrotnie poruszano, i to w sposób merytoryczny, dotyczący spraw zarówno technicznych, jak i geopolitycznych, kwestie istnienia takiej bazy w Polsce. Wnioski są jednoznaczne i negatywne. Z czystym sumieniem mogę się pod nimi podpisać. Polska polityka zagraniczna i wojskowa nie ma szczęścia ani w IV, ani w III czy II RP. Oczywiście całą winą zawsze można obarczać sojuszników, komunistów i cały okropny otaczający nas świat, zapominając o podstawowej dewizie polityki zagranicznej, że państwa nie mają wiecznych przyjaciół, państwa mają wieczne interesy. Przypomniał nam o tym prof. Brzeziński w ostatnim sierpniowym wywiadzie w „Polityce”. Trudno posądzać prof. Brzezińskiego o brak sympatii dla Polski, znajomości meandrów polityki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Szejk zwycięzca

Lider Hezbollahu jest obecnie najsławniejszym arabskim przywódcą „Nasrallah wygrał wojnę”, twierdzi brytyjski dziennik „The Economist”. 34-dniowa ofensywa na Liban skończyła się dla Izraela porażką. Jak było do przewidzenia, izraelskie siły zbrojne nie zdołały zmiażdżyć Hezbollahu. Szyici w Libanie sławią swe „boskie zwycięstwo”. Przywódca Partii Boga, szejk Hassan Nasrallah, stał się największym arabskim bohaterem od 1956 r., kiedy to egipski przywódca Abdel Naser pozbawił Brytyjczyków kontroli nad Kanałem Sueskim. Okrzyki na jego cześć wydawane są od Iraku aż po daleką Mauretanię. Palestyńczycy uznali go za swego mściciela. Z pewnością polityk ten przejdzie do historii obok takich przywódców regionu jak Jasir Arafat, Saddam Husajn, ajatollah Chomeini czy prezydent Syrii, Hafez Asad. Zwolennicy już teraz nazywają Nasrallaha premierem. W Bejrucie portrety Hassana, breloczki z jego podobizną czy nagrane teksty przemówień nie czekają długo na nabywców. Z pewnością szejk, chętnie pokazujący się w czarnym turbanie, jako islamski uczony i sajed, czyli potomek proroka Mahometa, jest osobistością wybitną. Nasrallah urodził się w 1960 r. w ubogiej dzielnicy Bejrutu jako jedno z dziewięciorga dzieci szyickiego sklepikarza. Rodzice, pobożni muzułmanie, mieli nieco oszczędności, toteż chłopiec

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Greenpoint Blue…

Komisariat 94 NYPD obsługujący nowojorską „Małą Polskę” to najbardziej polonijna jednostka policji w Ameryce Korespondencja z Nowego Jorku Nie możesz się uważać za nowojorczyka, jeżeli nie masz osobistego stosunku do telewizyjnego serialu „NYPD Blue” o tutejszych gliniarzach. Liczący 36,5 tys. ludzi najsłynniejszy w świecie garnizon policyjny jest przedmiotem nieustannego zainteresowania, adoracji, irytacji, dowcipów i legendy. Faktu, że bez tego Blue czyli błękitu, metropolia nowojorska nie przeżyłaby kolejnego dnia, nic nie zmieni. Dotyczy to skali makropolicingu, o mikropolicingu będzie zaraz… Co robi policjant? Policing zaś jest tym, co robi policja, a czego w Polsce nie udaje się przekazać jednym słowem, jak tego choćby, że na ogół filozofia jest produktem filozofów, a polityka – polityków (choć częściej: idiotów). Jak Polska chce leżeć w USA, powinna jakoś nazwać robotę policyjną. Albo zmałpować „policing” („policynk”?), albo postarać się o coś bardziej własnego, np. policjonowanie. Mikropolicjonowanie nowojorskie odbywa się w wielu miejscach, w tym na 55-tysięcznym Greenpoincie, w tutejszej „Małej Polsce” (choć wielu upiera się, że to „Druga Łomża”, niewiele mniejsza od oryginału). Ostoją lokalnego porządku i bezpieczeństwa jest Komisariat 94 u zbiegu Meserole Avenue i Lorimer Street. Przez ścianę z Europą, najbardziej znanym polskim klubem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Rejs w stronę szanty

Pieśni żeglarskich najczęściej można posłuchać na Śląsku i w Krakowie Szanty są o kobietach, o morzu, o winie i… o kobietach – tak ktoś mi kiedyś powiedział – śmieje się Adam Saczka, frontman znanego zespołu śpiewającego pieśni żeglarskie, Perły i Łotry z Tych. – Coś w tym pewnie jest, w każdym razie na pewno nigdzie na świecie żeglarstwo nie jest tak ściśle powiązane z szantami jak w Polsce. Szanty to przede wszystkim harmonia wielu męskich głosów wzywających do pracy na pokładzie ogromnych żaglowców. Rytmiczne pieśni są monotonne jak czynności, którym towarzyszyły: stawianie i zwijanie wielkich żagli rejowych, brasowanie ciężkich rei, pompowanie wody, wybieranie kotwicy i wiele innych zajęć. Wiatr w żaglach Szanty cieszą się w Polsce ogromną popularnością. Równie duże zainteresowanie żeglarską piosenką jest tylko w Holandii. Moda na szanty w Polsce zaczęła się 25 lat temu od Mazurskiej Opery Żagiel w Mikołajkach, gdzie spopularyzował je Jerzy Porębski, bodaj najbardziej znany szantymen w Polsce. Przy ognisku czy w tawernie, w porcie czy na pokładzie statku, śpiewało się o morzu, o jeziorach, o tęsknocie za ukochaną kobietą. Szczyt szantowania przypadał na początek lat 90. Jednak z upływem lat szanty na Mazurach ucichły. – Kilka razy uczestniczyłem w imprezach pieśni żeglarskiej na Mazurach.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Kim u licha jest Godot?

Zainteresowanie sztuką Becketta wzrastało w momentach przełomowych, pod wyraźnym ciśnieniem chwili Nie nadchodzi od pół wieku. Każdego dnia odkłada swoje nadejście. Obiecuje, że przyjdzie jutro. Ale nazajutrz okazuje się, że znowu nie przyszedł. Przysyła posłańca z zawiadomieniem, że przyjdzie jutro. Czekamy więc. I tak od 50 lat odwleka przybycie. A mimo to czekamy. Dlaczego? Kim On właściwie jest? Prorokiem? Mesjaszem? Nadzieją? Roger Blin, reżyser, który wprowadził sztukę na scenę, zapytał Becketta, czy Godot jest bogiem. „Gdybym wiedział, tobym o tym napisał”, odparł pisarz. „W takim razie, kim jest Godot?”, dopytywał się Blin. „Gdybym wiedział, tobym o tym napisał”, ze spokojem odpowiedział Beckett. Nietrudno zauważyć, że to odpowiedź wymijająca, ale zarazem genialna w swej prostocie: Beckett pozostawił interpretatorom otwarte drzwi. Może dzięki temu jego pierwsza i najgłośniejsza sztuka zachowała tajemnicę i nawet sam strażnik Becketta, jak nazywa się jego polskiego tłumacza i inscenizatora, Antoniego Liberę, musi zadać sobie pytanie: no dobrze, ale kim u licha jest Godot? Musi o to pytać za każdym razem, kiedy podejmuje się wystawienia arcydramatu Becketta. To najnowsze, w Teatrze Narodowym (premiera 30 czerwca), było już czwartym spotkaniem Libery z tym tekstem w roli reżysera, ale pierwszym tak bliskim ideału. W wielkim

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy Polska powinna zrewidować swoją politykę wobec USA?

Prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista, UW Nie. Polska powinna konsekwentnie realizować długoterminowy plan tworzenia więzów partnerskich z USA, budowania zaufania. Na razie nie widzę, by ktokolwiek chciał te więzy zmieniać i osłabiać. Zaufanie można stracić bardzo prosto, a odbudowuje się je latami. Trzeba też sobie zadać pytanie, co zyskalibyśmy, obrażając się na USA? Prof. Longin Pastusiak, b. marszałek Senatu, politolog Nie widzę potrzeby rewidowania polityki polskiej wobec USA, bo to byłaby zasadnicza zmiana, ale myślę o zmodyfikowaniu polskiej polityki. Decydenci powinni sobie uświadomić, że Amerykanie cenią takiego rozmówcę, który wie, czego chce, i mądrze to artykułuje, ale nie prosi na kolanach o jakieś korzyści czy przywileje. Powinniśmy więc bardzo konsekwentnie poruszać te sprawy, na których nam zależy, takie jak kwestia wizowa, dostosowanie stosunków gospodarczych do poziomu dobrych kontaktów politycznych. Ostatnio pojawiła się oferta tarczy antyrakietowej. Trzeba twardo negocjować warunki, a kiedy te warunki będą znane, zasięgnąć opinii społeczeństwa polskiego – i tutaj popieram inicjatywę „Przeglądu” w sprawie referendum. Maciej Raczkiewicz, założyciel Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce Wymiana handlowa zależy od obydwu partnerów, a nie zawsze jeden jest tak samo aktywny jak drugi. Polsce więc bardziej zależy na zwiększonej wymianie niż USA. Zmiana nastawienia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kościół

Kto po prymasie Glempie

Czy papież mianuje arcybiskupa Warszawy spośród „młodych” niezwiązanych z żadną opcją polityczną? Nuncjusz apostolski w Polsce, abp Józef Kowalczyk, zgłosił już papieżowi trzecie terno, czyli trzech kolejnych kandydatów na następcę kard. Józefa Glempa jako arcybiskupa Warszawy. Prymas w grudniu tego roku kończy 77 lat, a więc już o prawie dwa lata przekroczył wiek, kiedy zgodnie z prawem kanonicznym biskupi podają się do dymisji (75 lat). Dwa lata temu Jan Paweł II prosił go jednak, żeby jeszcze trochę został, gdyż chciał, aby wypróbowany współpracownik pozostał, dopóki on sam nie odejdzie. Ale czas płynie. Po zgłoszeniu przez nuncjusza dwóch poprzednich trzyosobowych list nie było decyzji Watykanu. Teraz w polskich kołach Stolicy Apostolskiej mówi się, że Benedykt XVI zatwierdzi kandydaturę w połowie października. Ostatnie terno Nazwiska dwóch spośród trzech aktualnych kandydatów są nieoficjalnie znane. To 56-letni biskup koszaliński, Kazimierz Nycz, i dwa lata od niego starszy biskup tarnowski, Wiktor Skworc. Co do trzeciego kandydata, z Episkopatu, który zachowuje w tej kwestii daleko idącą dyskrecję, napływają sprzeczne sygnały. Jedni dają do zrozumienia, że jest nim przewodniczący Konferencji Biskupów, arcybiskup metropolita przemyski, 65-letni Józef Michalik. Drudzy wspominają o utrzymującej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy mniejszość polska w Niemczech powinna mieć takie same prawa jak mniejszość niemiecka w Polsce?

Pro Dietmar Brehmer, przewodniczący Niemieckiej Wspólnoty i Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego w Katowicach Gdyby Polacy w Niemczech otrzymali prawa mniejszości, byłoby i nam lepiej, skorzystalibyśmy na tym. Ale sprawa jest bardzo trudna. W dokumentach o dobrym sąsiedztwie między Polską a Niemcami Polacy w RFN nie są wymienieni jako mniejszość. Powód jest taki, że generalnie myśmy się stąd nie ruszali, a Polacy tam przybyli. Są jednak Polacy żyjący w Niemczech dłużej niż 100 lat i powstaje polemika prawna. Kapitalnym przykładem umowy w sprawie mniejszości jest traktat między Bonn a Kopenhagą, między Niemcami a Duńczykami, których jest w Niemczech zdecydowanie mniej niż Polaków, tymczasem mają większe prawa, tworzą partie, odnoszą sukcesy wyborcze. Warto się o to ubiegać. Kontra Henryk Kroll, poseł mniejszości niemieckiej, zastępca przewodniczącego Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych Jestem przeciwko zasadzie wzajemności, bo ona w stosunkach z mniejszościami jest zabroniona przez standardy międzynarodowe, w tym Unii Europejskiej. Państwo powinno traktować mniejszości jako swoich obywateli należących do innej narodowości, np. w Polsce dotyczy to Ukraińców, Litwinów, Niemców itd. Jest jeden element bardzo istotny – mniejszości powinny być elementem pozytywnym w kontaktach między tymi narodami. W naszym przypadku powinniśmy być

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wojna o FWP

Rząd za wszelką cenę chce przejąć związkowe ośrodki wypoczynkowe. Zwłaszcza że pochodzą one z nieprawego politycznie łoża Fundusz Wczasów Pracowniczych już od wielu miesięcy jest na celowniku nowej władzy. Firma osiąga dobre wyniki, a w dodatku ma swe korzenie w organizowaniu powszechnego wypoczynku, uważanego dziś za przejaw komunistycznej indoktrynacji i zniewolenia. Wszystko to budzi u rządzących niekłamaną chęć skoku na jej majątek. „Solidarność” od lat domaga się dużej części ośrodków FWP sp. z o.o. Wkrótce po ubiegłorocznych wyborach minister skarbu podjął próbę przejęcia całej firmy przez państwo. Spółka zdołała wtedy się obronić w sądzie, który oddalił pozew skarbu państwa (niemającego żadnych udziałów w FWP) o wydanie całego przedsiębiorstwa. Dziś jednak trwa druga faza ataku na mienie FWP. Skarb państwa domaga się tym razem nie samej firmy, ale wszystkich jej ośrodków wypoczynkowych. Sąd zaś zabezpieczył to powództwo i zabronił FWP dokonywania obciążeń majątku spółki, w tym zbywania zbędnych składników majątkowych, zaciągania kredytów pod zastaw hipoteczny itp., uniemożliwiając w ten sposób spółce zdobycie środków na konieczne inwestycje. To może ją po prostu zrujnować – a jest ona dziś jednym z potentatów na krajowym rynku turystycznym, zarządza ponad stu obiektami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Znaczy kapitan…

Najwyższym rangą mundurowym policjantem w Nowym Jorku mówiącym po polsku jest kpt. Stefan Komar, zastępca komendanta Komisariatu 94 NYPD na nowojorskim Greenpoincie Korespondencja z Nowego Jorku Kapitan Stefan Komar, zastępca komendanta Komisariatu 94 NYPD na Greenpoincie, jest najwyższym rangą funkcjonariuszem mundurowym nowojorskiej policji posługującym się biegle językiem polskim. Ten nieco barokowy opis jest potrzebny. W służbach mundurowych i niemundurowych są bowiem osoby polskiego pochodzenia, które nie mówią po polsku, a pełnią kluczowe funkcje. Np. Leonard Lesko jest dyrektorem bardzo ważnej niemundurowej służby techniczno-naprawczej całego taboru samochodowego NYPD. Z kolei komisarz Phil Pulaski kieruje w NYPD newralgiczną służbą ochrony antyterrorystycznej. Na pytanie, skąd pan Komar zna polski, najprostsza odpowiedź brzmi: bo w tym języku mówił do niego ojciec Witold (ps. „Orlicz” z powstania warszawskiego). W Warszawie robił maturę. Jego żona jest Polką. Po polsku rozmawia z córką, która właśnie skończyła studia w Waszyngtonie i przygotowuje się do ślubu (z tej okazji tatuś pobiera intensywne lekcja tańca towarzyskiego, bo musi otworzyć wesele tańcem z piękną latoroślą). Poza tym codziennie czyta gazety. Te polonijne w naturze, polskie w internecie. Procent polskości Stuprocentowym Polakiem jednak nie jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.