25/2008

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Rewanż olszewików

Dlaczego Kaczyńscy muszą zniszczyć Wałęsę Lech Wałęsa to Bolek, powtarza prezydent Lech Kaczyński. Czemu to robi? Wałęsa ma papier z Sądu Lustracyjnego, który go oczyszcza z tego typu zarzutów. Owszem, Kaczyński może myśleć, co chce, ale z uwagi na autorytet urzędu prezydenta nie może opowiadać rzeczy, które są sprzeczne z wyrokami sądowymi. Zdaje się jednak, że sądy mało Kaczyńskich obchodzą. Bo i oni, i cały obóz PiS-owski żyją od paru tygodni w jakimś podnieceniu – na dniach ukazać się ma książka dwóch IPN-owskich wilczków – Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza. Oni w tej książce mają pokazać, że Wałęsa przed 1976 r. był agentem SB. Czy pokażą? Zdaje się, że nie ma to dla Kaczyńskich większego znaczenia. Bo dla nich – był. O co w tym wszystkich chodzi? Skąd ta zapiekłość? Z prywaty – to na pewno. O tym mówią dawni współpracownicy i Wałęsy, i Kaczyńskich. To nie było tak dawno – w latach 1989-1991 Kaczyńscy należeli do najbliższych współpracowników Wałęsy. Jarosław był szefem Kancelarii Prezydenta, a Lech szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Opierając się na Kancelarii Prezydenta i żywym w ówczesnym społeczeństwie wałęsizmie, budowali swą pierwszą partię – Porozumienie Centrum. I nagle nastąpił gwałtowny polityczny rozwód. Wałęsa wyrzucił Kaczyńskich z kancelarii. Brutalnie. De facto wyrzucił ich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy rząd PO i PSL faworyzuje bogatych?

Bogdan Warzyński, przewodniczący NSZZ „Solidarność 80” Moim zdaniem, dla biedniejszych jest tylko pozoracja, bo rząd PO spłaca długi najbogatszym i pracodawcom za ich poparcie w wyborach. Tematy i sprawy, które PO miała naprawiać, gdzieś przepadły. Teraz podejmuje się jakieś decyzje na kolanie, niekonsultowane społecznie, rośnie konflikt w Komisji Trójstronnej. PO winduje klasę posiadaczy, a dobre kąski sprzedaje za granicę. Powstał nawet czteroletni program prywatyzacji, choć już większość została sprywatyzowana. Banki zachodnie robią u nas co chcą, zmiany podatkowe nie są prospołeczne, a rząd obiecuje jeszcze reprywatyzację. Prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca, UW Nie ma przesłanek, by tak sądzić. Zamiary PO nie zostały zrealizowane, podatek Belki jest utrzymany, nie ma podatku liniowego, próby zmiany płacenia abonamentu RTV raczej zmierzają w stronę ulżenia najuboższym. Myślę, że media lansując pogląd o sprzyjaniu najbogatszym, uprawiają demagogię. Piotr Ikonowicz, lider Nowej Lewicy Nie tylko rząd tak postępuje. Mamy do czynienia z takim ustrojem i ustawodawstwem, które faworyzuje bogatych. System podatkowy jest obliczony na zamożniejszych, mamy więc narastające rozwarstwienie społeczne, o czym świadczy pomysł, by służba zdrowia stała się prywatna. To kurs na dalsze rozwarstwienie i utrudnienie dostępu dla uboższych. W kwestii mieszkaniowej poprzedni rząd obiecywał 3 mln mieszkań,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Sprawdzian szóstoklasistów

Różnice pomiędzy średnimi ocen w poszczególnych województwach są minimalne, istnieją natomiast poważne pomiędzy szkołami Sprawdzian dla absolwentów szkół podstawowych organizowany jest w Polsce od 2002 r. i poza emocjami, które wywołuje u uczniów, może być podstawą do różnych ocen i refleksji na temat poziomu nauczania i jakości szkół. Wyniki sprawdzianu, które na 113 stronach raportu opublikowała Centralna Komisja Egzaminacyjna, wymagają jednak bardzo wnikliwej i specjalistycznej interpretacji. Trudno na podstawie suchych zestawień i tabel uzyskać jakiś wynik zbiorczy, np. stwierdzający, że nasi uczniowie są lepiej lub gorzej przygotowani niż w latach ubiegłych. Opublikowane wyniki to średnie ocen i aby się czegoś dowiedzieć, trzeba porównać np. wynik uzyskany w konkretnej szkole ze średnią krajową. Adam Brożek, który z ramienia CKE był koordynatorem tych sprawdzianów, twierdzi, że różnice pomiędzy średnimi ocen w poszczególnych województwach są minimalne, istnieją natomiast poważne różnice pomiędzy szkołami. Średnio biorąc, obowiązuje mało odkrywcza zasada, że szkoły w większych miastach uczą na wyższym poziomie niż szkoły na głębokiej prowincji. Dysproporcja między rezultatami uczniów z dużych miast i uczniów szkół wiejskich wynosi prawie 3 pkt. Średni wynik w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców to 27,2 pkt, a na wsiach –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Aferzyści niech się nie boją

W Polsce brakuje woli, ochoty i narzędzi do ścigania przestępców gospodarczych Czy w polskim życiu biznesowym na zawsze już zagościła miłość do lewych interesów i przemożne pragnienie nabierania każdego, kogo się da? Mogłoby wyglądać, że wszelkie wezwania do uczciwości w działaniach gospodarczych i nagrody dla tych, co akurat nikogo nie naciągają, są jak rzucanie grochem o ścianę. Statystyki policyjne (patrz ramka) pokazują, że jeśli chodzi o przestępstwa kryminalne, stajemy się niespotykanie spokojnymi ludźmi – liczba tych złowrogich czynów od 2003 r. spadła aż o 27,9%. Natomiast na niwie ekonomicznej nasze zamiłowanie do krętactw pozostaje niemal niezmienne – liczba przestępstw gospodarczych zmniejszyła się w tym samym czasie zaledwie o 5,6%. I rzeczywiście mogłoby tak wyglądać… gdyby nie pierwszy kwartał br., który radykalnie odmienił dotychczasową tendencję – w 2008 r. liczba przestępstw gospodarczych spadła aż o 19%, a wszystkich przestępstw ogółem – o 16. Czyżbyśmy więc wyleczyli się ze skłonności do rozmaitych nadużyć i z początkiem tego roku złożyli powszechne śluby rzetelności gospodarczej, których solennie dotrzymujemy? Nie, to raczej pod rządami PO zmniejszył się zapał do ścigania przestępczości gospodarczej i złagodniało surowe oblicze fiskusa. Na przestępczym szczycie Rok 2003 jako punkt odniesienia wybrany został nieprzypadkowo. Mieliśmy wtedy w Polsce swoiste apogeum

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Triumf boga Re

W czasach V Dynastii doszło w Egipcie do prawdziwej rewolucji religijnej W Egipcie dokonano elektryzującego odkrycia. Tak przynajmniej twierdzi sławny Zahi Hawass, sekretarz generalny tamtejszej Najwyższej Rady Starożytności. W Sakkarze, wielkim cmentarzysku faraonów i ich dworzan, ponownie odnaleziono tzw. bezgłową piramidę, pogrzebaną pod piaskami pustyni. Prawdopodobnie wzniósł ją faraon Menkauhor z V Dynastii, panujący 4,4 tys. lat temu. Ruiny tej budowli po raz pierwszy penetrował pruski uczony Karl Richard Lepsius, który w listopadzie 1842 r. rozpoczął sześciomiesięczną ekspedycję do Gizy, Abusiru, Sakkary i Dahszuru. Odnalazł 67 piramid oraz ponad 130 mastab – prostokątnych grobowców o ukośnych ścianach, w których chowano możnowładców. Lepsius uważany jest za pioniera nowoczesnej archeologii, jednak popisał się także wiernopoddańczym wandalizmem – nad głównym wejściem do Wielkiej Piramidy w Gizie wyrył hieroglificzną inskrypcję na cześć Fryderyka Wilhelma IV, króla Prus. Lepsius znalazł bezgłową piramidę na północnym skraju płaskowyżu Sakkara, w pobliżu piramidy faraona Teti. Nazwę „bezgłowa” nadała miejscowa ludność, ponieważ z budowli pozostały tylko gruzy. Pruski uczony przypisał jej w swym katalogu nr 29. Egipscy archeolodzy mozolili się przez 18 miesięcy, aby usunąć kryjącą ruiny grubą na 7,6 m warstwę piasku. „Po wyprawie Lepsiusa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Z piętnem skandalistki

Galerie państwowe ciągle boją się mnie zapraszać, bo ich szefowie drżą o swoje stanowiska. A jeżeli już znajdzie się odważny, to zaraz ktoś szuka na niego haka Z Dorotą Nieznalską rozmawia Przemysław Szubartowicz – „Padła ofiarą pozamerytorycznych machinacji oskarżycieli, którzy na całej awanturze zbijają polityczny kapitał. Wielu z nich dzieła nie widziało, a pozostali nie traktowali go jak sztuki. Jest to propagandowa afera LPR: partii, która dorabia „gębę” Kościołowi, to znaczy broni katolicyzmu w imieniu Kościoła i, moim zdaniem, czyni to niewłaściwie i niesłusznie” – tak ks. Krzysztof Niedałtowski, duszpasterz środowisk twórczych w archidiecezji gdańskiej, podsumował wyrok sądu, który skazał cię przed pięciu laty za obrazę uczuć religijnych. Wcześniej była wielka medialna wrzawa wokół twojej pracy „Pasja”, mnóstwo nieporozumień, później apelacja, a proces trwa do dziś. Czego cała ta sprawa nauczyła cię o Polsce? – Przede wszystkim tego, że sztuka, a zwłaszcza sztuka krytyczna, jaką uprawiam, poddawana jest w Polsce agresywnemu osądowi politycznemu, a nie tylko artystycznemu czy publicystycznemu. „Pasja”, która w żaden sposób nie była związana z religią czy wiarą, a dotyczyła wyłącznie obecnej w naszej kulturze namiętności do uzbrajania męskości w mięśnie podczas uporczywych ćwiczeń w siłowniach, została błędnie potraktowana jako atak na największe świętości. I to przez ludzi,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Szanowni Państwo, nie przejmujcie się Euro 2008. Mamy coś lepszego. Zdobyliśmy Puchar Europy Środkowej. W piłce nożnej. Drużyn pracowników MSZ. W pobitym polu zostawiliśmy Czechy, Niemcy, Słowację i Austrię (wkopaliśmy im 4:0). I odebraliśmy puchar za zwycięstwo. To już wiemy, w czym nasza dyplomacja jest dobra. W kopaniu. A w innych dziedzinach? To się okaże. Kwitnie bowiem w MSZ bum na szkolenia. Zapisać się można prawie na wszystko, MSZ za to płaci, firmy zewnętrzne inkasują grube pieniądze. Np. w ostatnim czasie można było się zapisać na szkolenie pt. „Budowanie wizerunku głosem”. Albo na temat ustawy o służbie cywilnej, i to w sytuacji, kiedy za chwilę ta ustawa zostanie zmieniona. Mamy tu pełny żywioł. Żeby żywioł ogarnąć, jakiś czas temu ukazało się w MSZ zarządzenie o trybie zlecania analiz i ekspertyz. Kiedyś, w dawnych czasach PRL, nie było to kłopotem. Po pierwsze, każdy dyrektor mógł od ręki napisać porządną analizę dotyczącą obszaru zainteresowania swego departamentu. Istniał też departament planowania i analiz, który produkował potrzebne materiały. A jakby tego było mało, zawsze można było stosowne materiały zamówić w PISM. W którym to instytucie za honor sobie poczytywano pisanie rzeczy, które mogły się przydać MSZ. Ale mamy teraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Strzały i śmieci

Trzy dni przed rozprawą zastrzelono głównego świadka, który ujawniał powiązania między politykami, władzami regionalnymi a kamorrą Korespondencja z Neapolu Michele Orsi szedł do baru na niedzielną, popołudniową kawę, kiedy dosięgły go strzały; ostatnia z 18 kul przedziurawiła mu głowę. W miasteczku Casal di Principe, 14 km od Neapolu, nikt nie miał wątpliwości – klan Casalesi, jeden z najpotężniejszych nie tylko we Włoszech, ale i w Europie, wykonał wyrok. Orsi mówił za dużo, trzeba było zamknąć mu usta. Pomimo pięknej pogody główna ulica Dante wyludniła się jak na komendę. Mieszkańcy okolicznych kamieniczek zaciągnęli rolety. Policjanci przybyli na miejsce zdarzenia zastali opustoszały plac. Na chodniku leżało podziurawione jak sito ciało mężczyzny. Nikt niczego nie widział i nie słyszał. Jak zwykle w podobnych okolicznościach. 47-letni Michele Orsi od lat prowadził z bratem firmę Eco 4, zajmującą się zbiórką śmieci. Będąc od miesięcy świadkiem w procesie przeciwko ekomafii, rekonstruował krok po kroku powiązania między politykami, władzami regionalnymi a kamorrą. Wiedział naprawdę dużo, znał nazwiska, fakty, sekrety. W swoich zeznaniach, które przeciekły na łamy regionalnego dziennika, stwierdził, że aby dostać zezwolenie na założenie firmy, w tym tzw. certyfikat antymafijny, musiał obiecać, iż przyjmie do pracy kilkunastu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Blog

O tym i owym

Licznik prezydencki Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało 866 dni. Nie oglądałem meczu Polska-Niemcy, bo takie pojedynki narodów, w których jestem po jednej stronie, budzą we mnie tylko nerwy. Wolę posłuchać o zwycięstwie naszych następnego dnia i o porażce także. Muszę powiedzieć, że z odrazą przyjąłem ten wyraźnie nasilony w stosunku do przeszłości polski szowinizm, choćby był nawet w wykonaniu springerowskiej gazety. Wydaje mi się, że jest tu jakiś paskudny posiew chwasta pod nazwą IV RP, który wirusy tego szowinizmu ożywił. Oczywiście nie mam zamiaru głaskać Niemców, którzy też mają swoich dzikich, czasami bardziej dzikich niż nasi. Podobno wykrzykiwali w Austrii hasło: „Niemcy, brońcie się, nie kupujcie niczego u Polaków”. To hasło jest przeróbką przedwojennego hitlerowskiego wezwania skierowanego przeciwko Żydom. Zresztą nas też tam ustawili w jednym rzędzie z narodem wybranym. Muszę powiedzieć, że to, iż niemieckim posthitlerowcom przyszło do głowy to hasło o niekupowaniu u Polaka, jest ciekawym skojarzeniem i tu akurat dla nas doskonałym. Widać, zaczyna być już tyle polskiego pożądanego przez Niemców, że „dzicy” o tym krzyczą, a pewno wielu Niemców dostrzega. I to jest prawdziwe „Polska gola”! Trwa spór między Hanną Lis i chyba też Piotrem Kraśką a PiS-owską

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Klęska zwolenników Lizbony

Irlandczycy w referendum odrzucili traktat europejski. Większość uprawnionych nie poszła do urn Korespondencja z Dublina W ciągu ostatnich 25 lat Irlandczycy mieli okazję 13-krotnie głosować w ogólnonarodowych referendach. Są dumni z tego, że to właśnie oni decydują w najważniejszych dla kraju sprawach. – To nie tak jak u was, w Polsce – mówi mój znajomy sprzedawca gazet przy O’Connell Street, Liam. – Nasz rząd, jakikolwiek by był, musi pytać nas o zdanie. Gwarantuje to konstytucja. Traktat nie dla ludzi Kiedy pytam Liama, czy wziął udział w referendum, odpowiada, że do punktu wyborczego (pooling station) chodzi zawsze, bo to jego prawo, ale i obowiązek. Ale głosował przeciw traktatowi. – Głosowałem przeciw, bo nikt nie wyjaśnił mi, o co w tym traktacie chodzi. Nie jestem zbyt wykształcony i oczytany. Ale zawsze chcę mieć jakieś pojęcie, o co chodzi – wyjaśnia mi, sprzedając z uśmiechem kolejny egzemplarz jednego z polskich tygodników ukazujących się w Irlandii. Spotykam Simona O’Reilly’ego, 23-letniego pracownika sektora ochrony w dużej instytucji finansowej. On także głosował. – Postawiłem krzyżyk przy słowie „tak”. Uważam, że dla Irlandii podobnie jak dla całej Unii Europejskiej nie ma po prostu innego wyjścia – mówi z przejęciem. – Aby coś osiągnąć, musimy działać wspólnie. Unia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.