05/2011

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Strażnicy języka polskiego

Współcześni językoznawcy z radia i telewizji przenoszą się do internetu O tym, „iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają”, wiemy od ponad 400 lat. Jednak z tym, jak tego języka używać poprawnie i skutecznie, co najmniej od tyluż mamy problemy – już wtedy, w XVI w., Łukasz Górnicki w „Dworzaninie polskim” drwił z tych, którzy po krótkim pobycie za granicą „zapominają”, jak się mówi po polsku. Mijały lata, a dyskusje nad językiem nie słabły. Po II wojnie światowej ich najważniejszym ośrodkiem stała się Warszawa – to tu powstawał „Słownik języka polskiego” pod redakcją wybitnego językoznawcy, prof. Witolda Doroszewskiego, ogromne, 11-tomowe wydawnictwo, zawierające ok. 130 tys. haseł opracowanych na podstawie 5 mln cytatów z literatury pięknej, listów, artykułów i prac naukowych. Następcą prof. Doroszewskiego został prof. Mieczysław Szymczak, któremu zawdzięczamy „Słownik ortograficzny języka polskiego wraz z zasadami pisowni i interpunkcji” oraz trzytomowy „Słownik języka polskiego”. Prof. Doroszewski był jednym z pierwszych językoznawców prowadzących regularne pogadanki na temat kultury języka w radiu, współpracował też z wieloma czasopismami. Stał się autorytetem, dzięki któremu Polacy poprawiali swoje błędy i uczyli się mówić i pisać poprawniej. 26 stycznia minęło 35 lat od śmierci profesora. Czy dziś potrzebujemy jeszcze porad językoznawców?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Przytępiony słuch PO

Pisanie o Platformie Obywatelskiej przypomina wizytę w gabinecie dentysty. Rozsądek nakazuje, by tam chodzić, ale przyjemność z tego mogą czerpać tylko masochiści. Wielu Polaków – czy to z rozsądku, czy z wyrachowania – popiera PO i pewnie tak będzie aż do wyborów parlamentarnych, bo na horyzoncie nie widać lepszej oferty. Prawo i Sprawiedliwość na liczne przecież i realne problemy kraju proponuje Polakom tak niebezpieczne lekarstwa, że większość woli już to, co jest! Uznając, że lepiej chodzić z bolącym zębem, niż dopuścić do władzy takich lekarzy, z jakimi miała nieszczęście zetknąć się np. Barbara Blida. Lewica, która też aspiruje do leczenia kraju, jest dziś w wyścigu do władzy jak gimnazjalista. A jemu swoich zębów nie powierzyłby nawet największy ideowiec. Polityka to zbyt skomplikowane rzemiosło, by na jakieś większe sukcesy mogli liczyć ambitni młodzieńcy. Chyba że jest rewolucja i trzeba zamiast głowy używać innych organów. Na rewolucję się jednak nie zanosi. W cenie są więc kompetencja i doświadczenie. Platforma w ciągu dziesięciu lat osiągnęła więcej, niż sobie wymarzyli jej twórcy, którzy – jak to bywa w partii wodzowskiej – w większości nie dotrwali do jubileuszu. Donald Tusk też pewnie kiedyś odejdzie, bo w polityce nikt nie jest wieczny. A wtedy najpopularniejszy będzie cytat z jego niezbyt rozsądnej wypowiedzi, jak to nie ma z kim przegrać.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Życie pod wysokim napięciem

Energia elektryczna w Polsce drożeje i musi drożeć Prąd, z którego korzystamy w Polsce, należy do najdroższych w Europie. I, niestety, na pewno nie będzie tańszy. Według szacunków Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, biorąc pod uwagę naszą siłę nabywczą, cena energii tylko w czterech lub pięciu krajach Unii Europejskiej jest wyższa niż u nas. Jak mówi Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes UOKiK, w stosunku do zarobków droższy prąd niż my mają m.in. mieszkańcy Węgier, Malty i Słowacji. Unijne statystyki (Eurostat, dane z 2009 r.) pokazują natomiast, że jedynie na Węgrzech za prąd płaci się więcej niż w Polsce. Najnowsze podwyżki – od Nowego Roku energia dla odbiorców indywidualnych zdrożała u nas o 6-7% – mogły sprawić, że już wyprzedziliśmy Węgrów i staliśmy się tym krajem UE, w którym wydatki na energię pochłaniają największą część zarobków. – Na pewno w stosunku do naszej siły nabywczej prąd w Polsce jest najdroższy w Europie – twierdzi prezes Towarowej Giełdy Energii, Grzegorz Onichimowski. Tendencja cenowa panująca w Polsce ogromnie różni się od europejskiej. W latach 2008-2009 energia elektryczna w Europie staniała średnio o 1,5%. W naszym kraju – zdrożała o 17,9%. To najwyższy wzrost cen prądu w całej Unii Europejskiej! I jest to proces ciągły.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Pytanie Tygodnia

Jak się zabawić w karnawale?

Waldemar Malicki, pianista, showman, twórca Filharmonii Dowcipu Można pojechać na dwa tygodnie na Seszele albo kupić sobie najnowszego mercedesa LS, ewentualnie zafundować sobie nowy dom. Tylko takie trzy sposoby uatrakcyjnienia karnawału przychodzą mi do głowy, choć zdaję sobie sprawę, że wszystkie one wymagają ogromnych nakładów finansowych. Taniej będzie spędzić czas w dobrym towarzystwie. Słyszałem też, że ludzie się dobrze bawią na naszych koncertach. Najbliższy ogólnodostępny w Sali Kongresowej będzie jednak dopiero po karnawale, w marcu. Są jeszcze koncerty zamknięte, gdzie publiczność szczególnie dobrze się bawi. Wbrew szerzącemu się poglądowi wysokoprocentowe dodatki nie są wcale potrzebne. Sam np. doskonale się bawię przy wodzie mineralnej Borjomi. Ma ona wyrazisty smak i idealnie zastępuje alkohol. Artur Andrus, satyryk, dziennikarz, Mistrz Mowy Polskiej Nie penetrowałem szczególnie pilnie tego problemu, mam jednak dobrą radę. Warto obejrzeć sobie film z jakiegoś balu, na którym byli nasi znajomi. To rozrywka o wiele tańsza niż własne uczestnictwo w balu, poza tym nie niszczy zdrowia, a zabawa jest znakomita. Parę razy oglądałem taki zapis nagrany kamerą, a z drugiej strony miałem niestety również relacje znajomych z tych zabaw, w których sam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Kościelne państwo w państwie – rozmowa z Sławomirem Kopycińskim

Przez 20 lat nikt nie podsumował prac Komisji Majątkowej. Tymczasem Sejm, ekspresowo i w niecodziennych okolicznościach, ją zlikwidował – Panie pośle, co kieruje politykiem, który w katolickim kraju rzuca wyzwanie interesom Kościoła? – Ciekawość. Już wcześniej interesowałem się działalnością Komisji Majątkowej. Zwracałem uwagę na pojedyncze przypadki nieprawidłowości. Gdy zostałem posłem, postanowiłem wykorzystać uprawnienia i skierowałem do różnych instytucji zapytania dotyczące jej prac. Wydawało mi się nieprawdopodobne, że bez żadnej kontroli przekazano niemały państwowy majątek. Jednak okazało się, że nikt nie był w stanie wiarygodnie określić, co i ile zwrócono Kościołowi. – Zbiera pan te informacje od trzech lat. Wiele razy zwracał pan uwagę na trudności, które temu towarzyszyły. – Pierwsze fakty ujawniłem dopiero po dwóch latach. Wcześniej spotykałem się ze zmową milczenia. Odsyłano mnie od ministerstwa do ministerstwa, przerzucano się odpowiedzialnością. W końcu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowało, że odpowiedzi może udzielić tylko sama Komisja Majątkowa. To było dziwne, ponieważ jest to organ wspólny, w którym pracują także przedstawiciele rządu. MSWiA powinno coś wiedzieć. – Co skłaniało ludzi do milczenia? Chodziło o brak wiedzy, niekompetencję czy raczej jakieś świadome działanie? – Na początku podejrzewałem niekompetencję. Jednak to nie było to. To było

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

MON – obraz klęski

Gdzie ta armia? Gdzie to szkolenie? Gdzie dyscyplina? Coraz ciemniejsze chmury zbierają się nad głową ministra obrony narodowej Bogdana Klicha. Na początku lutego w Sejmie ma się odbyć głosowanie nad uchwaleniem wotum nieufności dla ministra. Arytmetyka sejmowa powinna sprawić, że ministrowi uda się zachować stanowisko, a nawet otrzymać piękny bukiet róż. Tym razem jednak kwiaty mogą nie zostać wręczone, bo głosowanie może nie dojść do skutku. W kuluarach sejmowych, jak donoszą media, coraz głośniej słychać, że tym razem premier sam zdymisjonuje ministra i nie będzie kruszył kopii w jego obronie. Miałby to zrobić samodzielnie albo na podstawie złożonej przez samego zainteresowanego rezygnacji. Wymienia się już nawet w mediach nazwiska ewentualnych następców Bogdana Klicha. Dzisiaj trudno stwierdzić na pewno, który scenariusz się spełni, czy ten z kwiatami, czy ten bardziej przyzwoity. Czas pokaże i być może w chwili ukazania się tego artykułu sytuacja będzie klarowniejsza. Gdzie ta armia? Niezależnie od wariantu warto się zastanowić, w jakiej kondycji byłby resort obrony narodowej przekazywany ewentualnemu następcy lub do jakiego poziomu dociągnął Siły Zbrojne min. Klich i w jakim kierunku będzie je ciągnął dalej. Za swój największy sukces minister uważa zawieszenie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.