44/2011

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Wywiady

Żyć w bloku – rozmowa z Marleną Happach

W Polsce Ludowej projektanci mogli planować rozległe tereny zielone. Dzisiejsze apartamentowce przypominają raczej kamienice czynszowe Marlena Happach – architekt, animatorka i dydaktyk, badaczka osiedli. Asystentka na Wydziale Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej (kierunek gospodarka przestrzenna). Założycielka i prezeska stowarzyszenia Odblokuj.org, działającego na rzecz poprawy środowiska mieszkalnego. Laureatka wielu nagród i uczestniczka konkursów architektonicznych. Stypendystka École Nationale Supérieure d’Architecture de Paris-La Vilette i Technische Universität Berlin. Prowadzi warsztaty partycypacyjne według autorskiej metody z zastosowaniem makiety oraz warsztaty architektoniczne dla dzieci archiTEKTURKI (przy Stowarzyszeniu Architektów Polskich). Konsultantka w programie „Pogotowie architektoniczne” dla bibliotek Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego. Członek SARP. Rozmawia Monika Pastuszko Z lotu ptaka widać, że jedne blokowiska to klocki poukładane prostopadle do siebie, a w drugich budynki bywają pozlepiane pod różnymi kątami, tworzą długie, wijące się kompleksy, otoczone przez wężowo ułożone uliczki. Czy w odniesieniu do osiedli można mówić o stylach architektonicznych? – Oczywiście, że można. Po pierwsze, osiedla różnią się skalą. Te budowane tuż po wojnie są niewielkie. Potem pojawia się fascynacja wielkością i powstają osiedla dla dziesiątek tysięcy mieszkańców albo bloki o rozmiarach małego miasta. To wtedy zbudowano gdańskie falowce i osiedle

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Uśmiechnięta Pola Negri – rozmowa z Nataszą Urbańską

Pola Negri spotkała się z wielkim uznaniem legendarnej Sarah Bernhardt, do mnie Nina Andrycz napisała list ze słowami: „Mianuję cię gwiazdą” Rozmawia Bronisław Tumiłowicz Mówi się, że z jedną z największych gwiazd światowego kina łączy panią wiele podobieństw. – Z pewnością można się ich doszukiwać. Obie jesteśmy Polkami i zaczynałyśmy podobnie, jako tancerki. Obie spotkałyśmy na swojej drodze zawodowej mistrza, który nadał rozpęd karierze. W przypadku Poli Negri był to Ernst Lubitsch – według mnie jej najlepsze filmy były właśnie jego dziełami, w moim przypadku jest to Janusz Józefowicz. Obie też zostałyśmy naznaczone przez wielką gwiazdę sztuki teatralnej. Pola Negri spotkała się z ogromnym uznaniem legendarnej Sarah Bernhardt, mnie spotkało coś podobnego ze strony Niny Andrycz. Nasza słynna aktorka napisała do mnie list ze słowami: „Mianuję cię gwiazdą i życzę zdrowia”. Otrzymałam też od Pani Niny piękną kolię, podarunek od Indiry Gandhi, co uważam za niezwykły zaszczyt, bo wiem, że Nina Andrycz była do tego osobistego podarunku bardzo przywiązana. Różnic jest jednak pewnie o wiele więcej? – Najważniejsza to taka, że u Poli Negri sukcesy zawodowe nie szły w parze ze szczęściem prywatnym. Pozostała

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Dusza biskupa – rozmowa z prof. Tadeuszem Bartosiem

Religia smoleńska, walka o krzyż, Tadeusz Rydzyk, problemy z Komisją Majątkową – to zaczyna budować wizerunek takiego Kościoła, z którym nic nie można zrobić, tylko go odrzucićReligia smoleńska, walka o krzyż, Tadeusz Rydzyk, problemy z Komisją Majątkową – to zaczyna budować wizerunek takiego Kościoła, z którym nic nie można zrobić, tylko go odrzucić. Prof. Tadeusz Bartoś – filozof, profesor Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Opublikował m.in. „Ścieżki wolności”, „Wolność, równość, katolicyzm”, „Jan Paweł II. Analiza krytyczna”, „W poszukiwaniu mistrzów życia”. Ostatnio w wydawnictwie W.A.B. ukazała się jego nowa książka „Koniec prawdy absolutnej”. Prowadzi blog  „Z punktu widzenia” na www.tadeuszbartos.blog.onet.pl. Palikot zagroził, że będzie chciał zdjąć krzyż wiszący w Sejmie. Biskupi zagrzmieli. I będą krzyczeć i straszyć? – Będą grać swoje role. Dziwisz będzie milczał, Michalik będzie grzmiał… Jest ta jego mantra: że Kościół jest wyrzucany, prześladowany, a przecież jest tak zasłużony dla kraju, jest zawsze z narodem. Kto więc walczy z krzyżem, walczy z Bogiem, z narodem… Takie formuły będą powtarzane. Wszystko będzie się działo w sferze słów. Wszystko zostało załatwione A w sferze czynów? – W sferze czynów Kościół może tylko tyle, na ile pozwoli mu państwo. Państwo pozwala

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zostali w górach

Czas się nie zatrzymuje, ludzie wspinają się na szczyty, a każde pożegnanie może być ostatnie Czy zanim zdarzy się nieszczęście, pojawia się jakiś znak, ostrzeżenie? Coś, co potem można interpretować jako zapowiedź najgorszego, wiadomość wysłaną z zaświatów? Olga, wdowa po Piotrze Morawskim, zdobywcy sześciu ośmiotysięczników, mówi, że przed ostatnią wyprawą w 2009 r. mąż po raz pierwszy nie zostawił żadnej niedokończonej sprawy. Załatwił wszystko, co było do załatwienia, zrobił porządek w pokoju, w plikach komputerowych, naprawił to, co naprawy wymagało. Jakby chciał wszystko za sobą zamknąć. – Piotrek był totalnym bałaganiarzem, a przed wyprawą na Dhaulagiri i Manaslu zrobił wszystko to, o co wcześniej tyle razy bezskutecznie go prosiłam. Wszystko! W całości zrealizował długą listę moich żądań. To było bardzo niezwykłe – wspomina Olga. Zawsze się o niego bała, nie lubiła, gdy wyjeżdżał. Po raz pierwszy po półrocznej znajomości rozstali się tylko na trzy dni. Przez te trzy dni czuła fizyczny ból z powodu jego nieobecności. Potem musiała znosić znacznie dłuższe rozstania. – Tak długie rozłąki są trudne pod każdym względem, to ogromny problem. W nocy nie ma się do kogo przytulić – mówi. Generalnie, zwłaszcza w sprawach zawodowych i związanych z jego pasją, Piotr Morawski, umysł ścisły i doktor chemii,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Udawanie Greka nie popłaca

Zmieniamy się. Późno, co prawda, bo przez lata trzymaliśmy się tradycyjnej formy, ale celowo i świadomie zmieniliśmy opakowanie. I od razu na taki model, który spodobał się młodszej generacji naszych Czytelników. Młodszej, bo przy niezmiennie wielkim szacunku dla wszystkich sięgających po nasz tygodnik, to oni najbardziej utyskiwali, że szata graficzna utrudnia czytanie i w ogóle jest démodé. Wiem, że wielu Czytelników, którzy są z nami od początku, ten numer może szokować. Na szczęście stali autorzy dopisali i są w starej, czyli dobrej formie. I to, co piszą, i jak to robią, jest i pozostanie fundamentem pisma. A jeśli ten lifting pomoże poszerzyć grono odbiorców, to grzechem byłoby trwać przy poprzedniej szacie graficznej. Stare powiedzenie, że nie szata zdobi człowieka, nie ma już od dawna zastosowania także w prasie. Trzeba mieć i jedno, i drugie. Chętnie przeczytamy, co Państwo sądzą o tej naszej październikowej rewolucji. Tym chętniej, że to jeszcze nie koniec zmian. Myślimy bowiem również o okładce i nowym albo zmodyfikowanym logo „Przeglądu”. Zachować tradycyjne żółto-granatowe barwy czy dołączyć do dominującej w Polsce czerwieni? Po 9 października piszemy o sytuacji po lewej stronie sceny politycznej krytyczniej niż kiedyś. Większości Czytelników to się podoba i mówią: nareszcie. Ale też wielu ma do nas pretensje, że dodatkowo osłabiamy i tak już pokiereszowaną lewicę.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Wybory ‘91 – utrata niewinności

Pyrrusowym zwycięzcą została Unia Demokratyczna. Opór pozostałych partii postsolidarno-ściowych sprawił, że przez dłuższy czas była izolowana i zepchnięta do opozycji Po ogłoszeniu wyników wyborów z 27 października 1991 r. media zgodnie orzekły: „Anarchia”. Pierwsze od niemal pół wieku prawdziwie wolne wybory parlamentarne zakończyły krótki okres niewinności III RP. Wprowadziły w krajowe życie polityczne konflikt oraz przypieczętowały rozbicie obozu „Solidarności”. „Ten dzień nie był świętem naszej demokracji, lecz jej porażką u progu narodzin”, podsumował wybory Waldemar Kuczyński („Solidarność u władzy. Dziennik 1989-1993”, Gdańsk 2010, s. 64). W głosowaniu wzięło udział niewiele ponad 43% uprawnionych. Dzięki ich głosom w Sejmie znaleźli się przedstawiciele aż 29 komitetów, co i tak było umiarkowaną liczbą, zważywszy że w wyborach startowało 111 partii, organizacji i stowarzyszeń. Jedynie 10 uzyskało więcej niż jeden mandat. Wśród pozostałych znaleźli się przedstawiciele tak egzotycznych komitetów, jak Sojusz Kobiet Przeciw Trudnościom Życia czy Krakowska Koalicja Solidarni z Prezydentem. Pyrrusowym zwycięzcą została Unia Demokratyczna. Zdobyła ponad 12% głosów, które przełożyły się na 62 mandaty w Sejmie. Opór pozostałych partii postsolidarnościowych sprawił jednak, że przez dłuższy czas była izolowana i zepchnięta do roli opozycji. Ten

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Legenda Wieniawskiego

To, że żaden Polak nie został laureatem konkursu skrzypcowego, ma być dowodem bezstronności jury? Chopin czy Wieniawski? Pytanie wydaje się banalne, a odpowiedź oczywista. Chopin wielkim poetą fortepianu był, a Wieniawski tylko wirtuozem i popularnym kompozytorem, jakich wielu. Gdy jednak zaczniemy przykładać kryterium finansowe, warto zaznaczyć, że pierwsza nagroda w konkursie chopinowskim w 2010 r., która przypadła Juliannie Awdiejewej, wynosiła 30 tys. euro, tak samo jak pierwsza nagroda dla Koreanki Soyoung Yoon w zakończonym niedawno Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego. Skrzypce najcenniejsze Różnice pojawiają się w nagradzaniu dalszych miejsc – w konkursie chopinowskim druga nagroda wynosiła 25 tys. euro, a w konkursie im. Wieniawskiego tylko 20 tys., trzecie nagrody też się różniły na niekorzyść tego ostatniego. Może to wynika z faktu, że poznański konkurs skrzypcowy jest organizowany siłami wojewódzkimi, a konkurs chopinowski cieszy się wszystkimi przywilejami imprezy narodowej usytuowanej w stolicy. Kiedy jednak spojrzymy na skalę trudności, musimy zauważyć, że granie na skrzypcach wymaga większego artyzmu niż gra na fortepianie. Instrument klawiszowy daje gotowy dźwięk – po naciśnięciu klawisza młoteczek uderza w strunę. Można uderzać łagodniej i ostrzej, ale na naturę dźwięku ma to ograniczony wpływ. Skrzypek natomiast od początku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Między meczetem a plażą z bikini

Umiarkowani islamiści zdecydowanie wygrali wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego w Tunezji W Tunezji zapoczątkowano przemiany polityczne okrzyknięte mianem Arabskiej Wiosny, która ogarnęła niemal cały Bliski Wschód i Afrykę Północną i zakończyła się obaleniem trzech dyktatorów – Ben Alego, Mubaraka oraz Kaddafiego. Tam też 23 października przeprowadzono pierwsze w pełni demokratyczne wybory do jednoizbowego, 217-osobowego Zgromadzenia Konstytucyjnego, które w ciągu roku ma opracować ustawę zasadniczą.Spragnieni demokracji Tunezyjczycy stanęli na wysokości zadania jako wyborcy. Teraz się okaże, czy politycy zrobią to samo jako rządzący. Nie zanotowano poważniejszych oszustw wyborczych (przestrzegania procedur pilnowały zastępy mundurowych), a frekwencja grubo przekroczyła 50%. – Zagraniczni obserwatorzy, którzy monitorowali proces wyborów, są zadowoleni z jego przebiegu. Było kilka nadużyć oraz niedociągnięć, ale wynikały one głównie z braku rutyny – twierdzi dr Larbi Sadiki z brytyjskiego uniwersytetu w Exeter. Zgodnie z sondażowymi przewidywaniami wygrało umiarkowane islamistyczne ugrupowanie Hizb an-Nahda (Partia Odrodzenia), które zgarnęło 90 mandatów. Podczas gdy islamiści (tunezyjska wersja egipskich Braci Muzułmanów) świętują swój historyczny sukces, obserwatorzy zastanawiają się, czy umiarkowanie i nowoczesny program nie były tylko przedwyborczą zagrywką ugrupowania. Bloger Youssef Sherief, który sam na An-Nahdę nie głosował, uspokaja: – Po 60

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Jakie przedstawienia powinny zostać zaprezentowane w ramach Teatru Telewizji?

Poniedziałkowy (24.10.2011 r.) spektakl Teatru Telewizji transmitowany na żywo z warszawskiego Teatru Polonia był głośnym wydarzeniem i dużym sukcesem frekwencyjnym – oglądał go co czwarty telewidz. Trzeba zdyskontować powrót po 50 latach bezpośrednich transmisji z sal teatralnych. Jakie przedstawienia powinny zostać zaprezentowane w ramach Teatru Telewizji? Dr Tomasz Miłkowski, krytyk teatralny Są teatry, z których w ciemno można brać do telewizji wszystko. Np. to, co grają w Narodowym albo w Teatrze Na Woli. Wśród odbiorców widać sporą tęsknotę za klasyką, bo ona zniknęła z telewizji. Tu zaliczyć można także warszawski Teatr Polski i np. „Szkołę żon” Moliera jako przedstawienie utrzymane w tradycji bardzo dobrego teatru albo „Żeglarza” Szaniawskiego, bo tego rodzaju spektakli dawno nie było na polskiej scenie. Także to, co robią w Teatrze Polonia, jest bardzo dobre i kierowane do szerokiego grona odbiorców, którzy chcą zobaczyć dobry teatr i usłyszeć piękny język, a nie byle jaki. Nie wiem, czy do Teatru Telewizji pasowałyby spektakle eksperymentalne. Kiedyś była koncepcja, by ten typ sztuk kierować do TVP 2, ale w sumie Dwójka nic dla teatru nie robi, więc teraz TVP Kultura jest dobrym adresem, by prezentować repertuar trudniejszy w odbiorze. Michał Zadara, reżyser teatralny Widziałem świetny spektakl „Persona. Ciało Simone” według scenariusza

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Pogubili się po misjach

Resort obrony w pośpiechu wykupuje powierzchnie reklamowe, na których informuje, żeby zgłosili się wszyscy, którzy byli na misjach zagranicznych, ale jeszcze nie odebrali swoich orderów. Wygląda więc na to, że ministerstwo nie wie, kogo wysyłało na misje zagraniczne. Do poszukiwań włączył się Ordynariat Polowy – biskup polowy Wojska Polskiego już wznosi modły do świętego Antoniego o znalezienie wszystkich zgub.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.