35/2016

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Historia

Parweniusz spotkał lorda

Depesze amerykańskich dyplomatów do Waszyngtonu przed wybuchem wojny W telegramie do sekretarza stanu z 7 kwietnia 1939 r. ambasador USA we Francji William Bullitt opisał podróż z Calais do Lille, którą tego samego dnia odbył z Józefem Beckiem. Według jego relacji polski minister spraw zagranicznych był „niezmiernie zadowolony i uszczęśliwiony tym, jak go przyjęto w Anglii”. Beck miał też powtarzać raz za razem, że Brytyjczycy zachowywali się bardzo elegancko w stosunku do niego. „Przyszła współpraca między Anglią i Polską będzie łatwa i stabilna”, przewidywał szef MSZ. Jednak zdaniem Bullitta zachowanie Becka przypominało radość „parweniusza, który po raz pierwszy spotkał lorda”. Dobre samopoczucie Becka wywołane było zapewnieniem premiera Neville’a Chamberlaina, że wszelki atak na Polskę spotka się ze zbrojną odpowiedzią ze strony Wielkiej Brytanii. Na te słowa czekano w Warszawie od dawna. Do tej pory bowiem w wypadku wojny z Niemcami Polska mogła liczyć jedynie na sojusz z Francją, o którego trwałość obawiano się nad Wisłą od wielu lat. Polskie złudne nadzieje Zdaniem Bullitta otrąbienie sukcesu przez rząd w Warszawie było przedwczesne. Amerykański ambasador, choć odnosił się pozytywnie do zbliżenia polsko-brytyjskiego, widział w nim przede wszystkim sprytny manewr Brytyjczyków. Udzielając Polsce jednostronnej gwarancji, Londyn

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Złodziejska reprywatyzacja

Od 15 lat piętnujemy w PRZEGLĄDZIE reprywatyzacyjne patologie Morze gruzów. Tak po powstaniu warszawskim wyglądała stolica Polski. Podobnie inne miejsca w całym kraju. Wysiłkiem społeczeństwa wiele zrujnowanych kamienic, pałaców i zakładów przemysłowych udało się odbudować. Tam, gdzie tego nie zrobiono, postawiono nowe domy oraz budynki użyteczności publicznej. To wszystko nie byłoby możliwe bez przeprowadzenia nacjonalizacji gruntów. W latach 90. postanowiono to zakwestionować. W imię świętego prawa własności dawne krzywdy zaczęto naprawiać nowymi. Lokatorzy tracili mieszkania, uczniowie – szkoły i boiska, a wszyscy – publiczne parki i muzea. O tej jawnej niesprawiedliwości piszemy w PRZEGLĄDZIE od 15 lat. Bubel AWS O reprywatyzacji, szczególnie tej warszawskiej, jest w mediach ostatnio bardzo głośno. Społecznicy i lokatorzy słusznie domagają się przyjęcia przez Sejm ustawy, która ostatecznie ureguluje w całej Polsce sprawę roszczeń. Przy tej okazji zazwyczaj mówi się, że w 2001 r. była na to szansa, ale została zmarnowana. Prezydent Kwaśniewski zawetował bowiem ustawę reprywatyzacyjną opracowaną i przeprowadzoną przez Sejm przez rząd AWS pod koniec III kadencji Sejmu. W tym miejscu warto jednak przypomnieć sobie, co to była za ustawa. Jej zapisy zakładały m.in. aż 50-procentowe odszkodowanie za mienie utracone po wojnie, w dodatku bez odliczenia środków włożonych przez państwo w jego utrzymanie. Co więcej,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Psychologia

Narkoman musi mieć wszystko natychmiast

Apteki są najlepszymi dilerniami. Substancje dostępne na receptę lub bez niej biją na głowę niejedne narkotyki Robert Rutkowski – psycholog, psychoterapeuta, wykładowca i pedagog. Były reprezentant Polski w koszykówce Pierwszy strzał Kiedy w twoim gabinecie zjawia się pacjent, jakie pierwsze pytanie zadajesz? – Najpierw dziękuję pacjentowi za zaufanie, że zdecydował się obcemu facetowi powierzyć kawałek siebie – i to tę część siebie, która boli – a dopiero później pytam, z jakim problemem przychodzi. A co spowodowało, że zdecydowałeś się powierzyć kawałek siebie nie tylko mnie, lecz także czytelnikom? – Mając 51 lat, można się już pokusić o pewien dystans do przeszłości. W swoim życiu sporo przeszedłem. Doświadczyłem wielu sytuacji, które mogły mnie zniszczyć. Jednak tak się nie stało. Udało mi się pozostać, trwać. A na dodatek udało mi się zostać szczęśliwym, spełnionym człowiekiem. Jest takie powiedzenie: „Uratować jednego człowieka – to uratować całą ludzkość”. Nie mam poczucia misji, żeby ratować całą ludzkość, jednak jeśli choć jeden człowiek zmieni się dzięki mojej historii, to warto tę książkę napisać. Mnie też kiedyś pomogła czyjaś historia, dzięki której zrozumiałem i poczułem, że zmiana jest możliwa. A byłem naprawdę mocno poturbowany przez życie. Sięgnąłem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.