24/2022

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Felietony Wojciech Kuczok

Ruch ratunkowy

Przyszło w końcu i mnie napisać felieton w pociągu; choć pół życia spędzam jako pasażer, zwykle w pociągach śpię lub czytam po to, żeby zasnąć. Jakąkolwiek książkę bym napoczął, narkolepsja lokomocyjna pokonuje rozkosze lekturowe, co mi od razu przypomina dzieci moje, które w wieku niemowlęcym najłatwiej zasypiały w ruchu – w nosidle, wózku lub wręcz samochodzie. Przejechałem z małym Antosiem całą Polskę we własnym mieszkaniu, pchając wózek dokoła kuchni, bo na malucha nie działały żadne szumisie ani kołysanki – musiał się przemieszczać, aby odnaleźć błogostan, tymczasem srogie listopadowe wieczory (w Polsce listopad trwa pół roku) nie zachęcały do przechadzek po ciemnym parku. Auta dzisiaj cichutkie w środku, amortyzują wyboje, a i dziur mimo wszystko mniej na drogach niż w czasach gierkowskich, na które przypadło moje dzieciństwo – niestety, cierpiałem w samochodach, mdliło mnie od jazdy, ojciec musiał co chwila przystawać w drodze ze Śląska nad morze, którą sobie rokrocznie poczytywał za wyzwanie wakacyjne jako kierowca polskiego fiata. Cioteczka z miasteczka jodem natchnionego witała mnie niezmiennie, pomstując na moją bladość i słabość, dopiero kiedy stary zafundował mnie i matce kuszetkę, dowiozłem swoje naturalne barwy na kanikułę; odtąd ojciec tłukł się swoim klamotem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Rodzinka z problemami

Bywa, że rodzina pomaga w karierze. Ale to nie jest ten przypadek. Patryk Jaki, który zarabia na szyneczkę w Brukseli, ma z rodziną całą serię kłopotów. Jego brat, czyli Filu Jaki, raper, znany jest z zamiłowania do narkotyków. I za ich posiadanie został skazany. Przez cztery miesiące będzie pracował społecznie, po 20 godzin w miesiącu. Z kolei ojciec, czyli Ireneusz Jaki, wywianowany przez dojną zmianę funkcją prezesa spółki Wodociągi i Kanalizacja w Opolu, został zawieszony przez radę nadzorczą. Ma zarzuty o mobbing. Sprawa jest rozwojowa. Jakaś pechowa ta rodzinka Jakich.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Polki nie chcą rodzić. I mają rację

Kobiety, aby rodzić, muszą czuć się pewne i bezpieczne GUS alarmuje, że stoimy nad przepaścią demograficzną, a zdaniem PiS remedium na ten kryzys byłoby 700+ zamiast dotychczasowego 500+. Otóż nie, nie byłoby. Niskie współczynniki dzietności są w Polsce notowane od końca lat 90. Obecnie ze współczynnikiem 1,41 (dane za 2020 r.) znajdujemy się w grupie krajów Unii Europejskiej o najniższej dzietności. W roku 2020 urodziło się o 20 tys. mniej dzieci niż rok wcześniej, zmarło zaś o 70 tys. więcej osób niż w 2019 r. Ponure żniwo zebrała pandemia koronawirusa, jednak to nie ona, lecz nieudolna polityka społeczna i brak wsparcia dla rodzin, zwłaszcza kobiet, powodują ogromną tendencję zniżkową. Demografowie i inni badacze podkreślają, że kluczowa jest polityka państwa – i nie chodzi tu o świadczenie 500+, ponieważ, jak pokazują statystyki, comiesięczne świadczenie nie wpłynęło na dzietność. „W działania wprowadzane w XXI w. w ramach polityk publicznych wpisane są sprzeczne założenia. Z jednej strony – część instrumentów ma ułatwiać rodzicom łączenie pracy zawodowej z rodzicielstwem i przez to wyrównywać sytuację rodziców na rynku pracy (np. Ustawa żłobkowa i programy »Maluch« czy »Przedszkole za złotówkę«). Z drugiej jednak strony, niektóre rozwiązania mają odwrotne konsekwencje, np. wydłużenie urlopu macierzyńskiego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Świadectwo więźnia nr 6804

Tragedia największej zbiorowej ucieczki karnej kompanii z KL Auschwitz 10 czerwca 1942 r. miała miejsce największa – a zarazem jedna z najtragiczniejszych – zbiorowa ucieczka w historii KL Auschwitz. Podjęta została przez ok. 50 polskich więźniów politycznych osadzonych w karnej kompanii (Strafkompanie, SK) w Birkenau. Przyczyną tego ryzykownego kroku była grożąca im śmierć – w wyniku egzekucji lub brutalnego traktowania przez esesmanów i więźniów funkcyjnych. „Uciekali głównie młodzi ludzie 19-, 20-letni, którzy chcieli dalej walczyć z Niemcami”, wspominał po latach jeden z siedmiu uczestników ucieczki, którzy ją przeżyli. Był nim August Kowalczyk, urodzony 15 sierpnia 1921 r. w Tarnawie-Górze (powiat włoszczowski), absolwent liceum w Dębicy, aresztowany na Słowacji podczas próby przedostania się do Wojska Polskiego we Francji i deportowany 4 grudnia 1940 r. z więzienia w Tarnowie do KL Auschwitz, gdzie został więźniem nr 6804. Karne komando męskie w Auschwitz zostało utworzone na początku sierpnia 1940 r. Osadzenie w nim, kończące się często śmiercią, było słusznie uważane przez więźniów za jedną z najsurowszych represji w obozie. Trafić tam można było m.in. za zabronione kontakty z ludnością cywilną, próbę ucieczki, posiadanie dodatkowej żywności, odzieży, pieniędzy lub fotografii bliskich osób albo za zbyt powolną, według

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Amnezja Lewandowskiego

Nie tylko polityków poznaje się po tym, jak kończą. Piłkarzy też. Nawet gdy nagle dotyka ich amnezja. Tak jak Roberta Lewandowskiego. Gdy ogłaszał, że jego historia z Bayernem Monachium dobiegła końca, jakoś wypadło mu z pamięci, że ma z tym klubem podpisaną umowę. Ważną jeszcze przez rok. Chyba nie podpisywał jej pod pistoletem. A jak się brało w Monachium wielką kasę, to coś temu klubowi też się należy. Coś więcej niż użeranie się z agentem Lewandowskiego. Wokół piłki kręci się wiele mętnych postaci, ale Izraelczyk Pini Zahavi i tak je przebija. Oszust, fałszerz dokumentów, osobnik zamieszany w pranie brudnych pieniędzy itp. Współpraca z kimś takim to żenada. I pokaz, jak szybko i łatwo spada się z pomnika.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Zostały tylko zgliszcza

W Sielcach nad Oką spłonął sztab kościuszkowców 26 maja 2022 r. w Sielcach nad Oką (w obwodzie riazańskim Federacji Rosyjskiej) doszczętnie spłonął historyczny budynek sztabu 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki powstałej w tym miejscu w 1943 r. Niewątpliwie pożar należy wiązać z fatalnymi relacjami polsko-rosyjskimi. Nieznane są jeszcze okoliczności, w których do niego doszło. Śledztwo prowadzi i sprawców poszukuje prokuratura. Budynek sztabu kościuszkowców miał w najbliższym czasie zostać poddany renowacji i stać się miejscem edukacji historycznej pod nazwą Sztab Pamięci Polskiej. Autorem tej inicjatywy był Jerzy Tyc, przewodniczący Stowarzyszenia Kursk działającego od 2008 r. Zaledwie kilkanaście dni przed pożarem, 14 maja, rozpoczął się kolejny etap tego projektu. Data została wybrana świadomie, gdyż 79 lat wcześniej gen. Zygmunt Berling wydał rozkaz organizacyjny dający początek sformowaniu 1. Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Odjeżdżając ze sztabu, Jerzy Tyc przybił na ścianie budynku wiązankę w polskich barwach, by dać znać, że ktoś o tych żołnierzach pamięta. Obecnie realizacja projektu stanęła pod znakiem zapytania. Wyrzuceni poza nawias historii Wojenne doświadczenie Polski różni się od doświadczenia wielu krajów Europy Środkowo-Wschodniej tym, że Polska nie zdecydowała się na kolaborację z III Rzeszą,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Jakiej Polski chcą robotnicy

W głowach ludzi nastąpiła rewolucja Prof. Juliusz Gardawski Panie profesorze, pisał pan o klasie robotniczej, że to klasa znikająca. Faktycznie znika? – To już nie jest ta dawna manual working class. Oglądałem linię produkcyjną Opla. Lśni podłoga, żywe kwiaty, sunie model za modelem, młodzi ludzie, po szkole średniej, niekiedy po licencjacie, montują w każdym inny element, bo każdy samochód jest inaczej skonfigurowany. A ja ze wzruszeniem wspominam moje badania w fabrykach, w których panował hałas, czuło się zapach oleju i metalu. Jako młody dziennikarz jeździłem składać gazetę do drukarni. Pamiętam pracę w Domu Słowa Polskiego, w nocy, w ołowiu, w huku maszyn drukarskich. – Moje najlepsze lata badań poświęciłem klasie robotniczej, publikacje z nich wyznaczały szczeble mojej drogi naukowej i przechodzę na emeryturę, w czasie kiedy ta klasa schodzi ze sceny. Wielkoprzemysłowa klasa robotnicza! Niedawno zniknęła fabryka dźwigów osobowych na warszawskim Służewcu. Widziałem, jak były burzone jej mury. A ja tam prowadziłem badania świadomości ekonomicznej. Zapisały mi się w pamięci rozmowy z robotnikami puławskich Azotów, Kraśnika, Białegostoku, Żyrardowa, fabryk Górnego Śląska. Czyja fabryka, tego obyczaje Lubił pan te badania? – Bardzo! W pierwszym okresie transformacji stwierdziliśmy, że większość robotników przyzwala na pojawienie się gospodarki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Coś optymistycznego

Zachęcany przez redakcję, by w końcu napisać coś optymistycznego, nie musiałem długo szukać. Choć to wydarzenie ma po trosze wymiar lokalny i środowiskowy, bo najbardziej interesuje kibiców, to jednak powrót drużyny Ruchu Chorzów do I ligi piłkarskiej bardzo mnie ucieszył. Nie tylko zresztą mnie. Tak skromnie licząc, jest to dobra wiadomość dla kilku milionów Polaków. 102 lata tradycji od Ruchu Wielkie Hajduki! I 14 tytułów mistrza Polski, które ma w kolekcji klub z Chorzowa, na trwałe zapisanych w pamięci paru pokoleń Polaków. A jeśli na dodatek ktoś, tak jak ja, urodził się w Chorzowie, i to kilkaset metrów od stadionu przy ulicy Cichej, musi mieć Ruch w sercu i głowie. Jak dodatkowy gen. Z piłką już tak jest, i to na całym świecie, że kto jako dziecko zaczął kibicować jakiemuś klubowi, zostaje z nim na całe życie. A w latach 60. Ruch miał znakomity pomysł na przyciąganie dzieciaków. Kto przeszedł pod poprzeczką zawieszoną przy wejściu na stadion, ten nie płacił za bilet. Dla kilkuletnich bajtli niemających kasy była to wyjątkowa okazja. Za darmówkę odpłacali się żywiołowym dopingiem. I przywiązaniem do niebieskich. Wybitnymi zawodnikami, którzy grali w Ruchu, można by obdarować wiele klubów, a jeszcze sporo by zostało. Od Ernesta Wilimowskiego, Teodora Peterka, Gerarda Cieślika, przez Eugeniusza Fabera, braci

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.