09/2024

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Dziwna sprawa

Ludzkie serca miał poruszyć apel „Zimno mi. Błagam o pomoc”. Ale trudno pomóc komuś, kto sam sobie nie chce pomóc W styczniu na portalu Olsztyn.com.pl ukazał się tekst o pani Halinie, seniorce z warmińskiej wsi Patryki, która ostatnie mrozy spędziła w dwupokojowym mieszkaniu bez pieca. W mediach, także na portalach ogólnopolskich, pojawiło się zdjęcie seniorki trzymającej kartkę z napisem: „Zimno mi. Błagam o pomoc”. Do Fundacji Niosę Pomoc ze Starogardu Gdańskiego zwrócił się jej syn. Kiedy prezes fundacji Piotr Staniucha odwiedził seniorkę, okazało się, że potrzebuje nie tylko pieca. – Od kilku lat prowadzę fundację, samym wolontariatem zajmuję się o wiele dłużej, ale takich warunków nie widziałem, jak żyję – mówił mediom. Organizacji udało się uzbierać 130 tys. zł dla pani Haliny. Zbiórka prowadzona jest na portalu Pomagam.pl. Będę miała ładnie Kiedy 26 stycznia jechałam do Patryk, myślałam, że napiszę poruszający tekst o seniorce potrzebującej natychmiastowej pomocy. Rzeczywistość nie okazała się czarno-biała. Dom, w którym mieszka pani Halina, jest oddalony od centrum wsi. To budynek popegeerowski, połatany i remontowany własnymi siłami. Dawniej mieściły się tu zabudowania gospodarcze należące do majątku rodziny von Pentz. Powyżej, na wzgórzu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Nie damy się zaorać

„Głód poczujesz, rolnika uszanujesz”. Przez Polskę przetaczają się największe protesty rolników od czasów Andrzeja Leppera i Samoobrony Od Madrytu po Zagrzeb i Ateny, od Paryża po Pragę i Warszawę, rolnicy mówią „dość!” polityce rolnej Komisji Europejskiej i otwarciu granic na ukraińskie produkty rolne. We Francji w ramach protestu wściekli farmerzy polewali gnojowicą budynki administracyjne, „zaorali” fragment jednej z autostrad i blokowali Paryż. W Brukseli palili opony i starli się z tamtejszą policją. W Berlinie urządzili przejazd traktorów, wywołując paraliż komunikacyjny stolicy. Traktorami zakorkowali też ulice w Pradze, a czeski minister rolnictwa Marek Výborný, który próbował z protestującymi rozmawiać, został wybuczany i wygwizdany. Chorwaccy rolnicy zapowiedzieli strajk generalny. Uczestniczący w proteście na granicy w Dorohusku Hubert Ojdana z Podlasia, który zamieszczał w mediach społecznościowych filmy pokazujące, z czym do Polski wjeżdżają transporty towarów z Ukrainy, został wpisany przez portal Myrotworeć na listę „prawdopodobnych współpracowników rosyjskich służb specjalnych”, a jemu i jego rodzinie grożono w języku naszych wschodnich sąsiadów. Na tę samą listę trafił wicemarszałek Sejmu, jeden z liderów Konfederacji, Krzysztof Bosak, ponieważ od dawna domagał się zamknięcia polskiej granicy dla ukraińskiego zboża. Obaj panowie znaleźli się w doborowym towarzystwie byłego sekretarza stanu Henry’ego Kissingera,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Rywalizacja na pomniki

Macedonia Północna w poszukiwaniu własnej tożsamości Korespondencja z Macedonii Północnej Niewielka restauracja na placu Macedonii w Skopju. Dostajemy menu zapisane cyrylicą, w którym bez problemu odnajdujemy pljeskavicę i lokalną rakiję. Taki zestaw szybko przywołuje wspomnienia z bliskiego naszym sercom Belgradu czy położonej nieopodal Sofii. Spoglądający z dziesięciometrowego cokołu Aleksander Macedoński – nazywany od niedawna „wojownikiem na koniu” – w połączeniu z głosem muezina wzywającego do modlitwy i zapachem tureckich przypraw zmusza nas jednak do świeżego spojrzenia na to miejsce. Oto bowiem znaleźliśmy się w prawdziwym kulturowym tyglu. Spacerując po centrum Skopja, odnosi się wrażenie, że to miasto nad Wardarem dopiero poszukuje swojej tożsamości. Nic dziwnego – w ciągu wieków było mało znaczącym punktem na mapie, pozostającym w cieniu Belgradu czy Salonik. Dość powiedzieć, że jeszcze na początku XX w. zamieszkiwało je zaledwie 22 tys. osób – głównie Słowian i Turków. Skopje zyskało nieco na znaczeniu dopiero po zakończeniu II wojny światowej, gdy stało się stolicą Socjalistycznej Republiki Macedonii – wchodzącej wówczas w skład Jugosławii. Akcenty w państwie, którym rządził Josip Broz-Tito, rozkładały się jednak głównie pomiędzy Belgrad, Zagrzeb i Sarajewo. Gdy więc pod koniec ubiegłego stulecia Macedończycy otrzymali prawo do samostanowienia, musieli zacząć poszukiwanie własnych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Kolory nieznanego świata

Nie ma znaczenia, co malarz maluje. Ważne, aby robił to dobrze – twierdził Mark Rothko Korespondencja z Paryża Fenomen światowego malarstwa. Obrazy nie przedstawiają niczego konkretnego, ale sprzedają się za konkretne miliony dolarów. Są pustymi, kolorowymi płaszczyznami. Mimo to należą dziś – obok dzieł Leonarda da Vinci, Rembrandta, Picassa – do najdroższych w świecie. Jeden uzyskał niedawno na aukcji cenę aż 128 mln dol. Twórczość Marka Rothko, XX-wiecznego abstrakcjonisty z USA, pozostaje dla szerszej publiczności zagadką. Na tyle silną i ekscytującą, że na pierwszą od dziesięcioleci jego wystawę w Europie, otwartą w supernowoczesnym pałacu wystawienniczym Fundacji Louisa Vuittona w Paryżu, od miesięcy ciągną tłumy. Mają niezwykłą możliwość zobaczenia ponad stu dzieł tego artysty i znalezienia własnych odpowiedzi na pytania o ich niebywałą sławę. Tą drogą podążyłem i ja. Obrazy tego twórcy są ogromnymi, prostokątnymi blejtramami zamalowanymi w kolorowe, wielkie pasy, czasem z wkomponowanymi w nie paskami węższymi. Część dzieł to tylko jednolite, czarne płaszczyzny. Przy tradycyjnym spojrzeniu na malarstwo trudno w nich, zwłaszcza laikowi takiemu jak ja, doszukiwać się sensu. Gdy je oglądać pojedynczo, np. w internecie, wydają się przypadkowe i łudząco do siebie podobne. Dopiero zestawione razem, w dużej liczbie – na tym polega niezwykłość

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Podróż afrykańska prezydenta Dudy

Pan prezydent od dawna miał słabość do Afryki. Nawet kiedyś dał jej publicznie wyraz, opowiadając wątpliwy rasistowski dowcip o plemieniu ludożerców, w którym byli absolwenci krakowskiej AGH. Jak widać, miał świadomość, że wyprawa do Afryki nie jest bezpieczna, ale widząc, że racja stanu tego wymaga, ruszył w kilkudniową oficjalną podróż po Czarnym Lądzie. Jako człowiek od lat niemający kontaktu z polityką nie bardzo mogłem zrozumieć, czego ta racja stanu oczekuje po afrykańskiej podróży polskiego prezydenta. Tym bardziej śledziłem ją z zapartym tchem. Ze stron internetowych Kancelarii Prezydenta dowiadywałem się rzeczy ciekawych i dla mnie nowych. Wiadomości medialnych na ten temat z założenia nie śledziłem, bo wiedziałem, że media brutalnie ujarzmione przez prawnuka autora „W pustyni i w puszczy” obiektywne nie będą, a w dodatku z natury rzeczy nie są one życzliwe prezydentowi Rzeczypospolitej. Ówże prezydent, niczym Sienkiewiczowski Staś, wyruszył ze swoją niewinną i małomówną Nel w długą i uciążliwą (bo gorąco tam!) podróż w poprzek Afryki, tyle że nie z Sudanu do Mombasy, ale z Nigerii do Tanzanii. Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 9/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Adam Bodnar – w drodze po prawo i sprawiedliwość

W galerii postaci, których PiS nienawidzi szczególnie mocno, Adam Bodnar zajmuje miejsce czołowe. To jasne – wystarczy spojrzeć, jak kruszy okopy dawnej władzy, ziobrystów, zbudowane w Ministerstwie Sprawiedliwości i prokuraturze. Poprzedni rządzący tam się zabetonowali, poprzyjmowali – w złej wierze – różne ustawy, które miały ich chronić na zawsze. I oto Bodnar, człowiek spokojny i konsekwentny, łapie ich na prawnych błędach, na różnych kruczkach. Jak profesor niedouczonych studentów. Powie ktoś, że nie wypada, że nie powinien sięgać do takich metod. Zapytajmy więc: co by było, gdyby tego nie robił? Odpowiedź jest oczywista. Gdyby nie działania Bodnara, mielibyśmy nadal zabetonowaną prokuraturę i zabetonowane sądy. Prokuraturę, której symbolem są idące w setki tysięcy złotych zarobki nominatów Ziobry w Prokuraturze Krajowej i garaż szefa lubelskiej prokuratury Jerzego Ziarkiewicza ze zmagazynowanymi aktami niewygodnych spraw. Bo to do Lublina kierowane były śledztwa, w których przewijali się ludzie PiS, i tam przepadały jak kamień w wodę. Przykład pierwszy z brzegu: tak prostą sprawą jak rozliczenie europosła PiS Ryszarda Czarneckiego z tzw. kilometrówek, czyli dojazdów na posiedzenia europarlamentu zezłomowanym kabrioletem, prokuratura zajmuje się od ponad trzech i pół roku. I nic. Przykład drugi – od 2021 r. prokuratura bada sprawę śmiertelnego potrącenia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Ożywczy stres

Kortyzol – skupienie, ekscytacja czy panika? Zacznijmy od dobrej strony stresu i jego trzech głównych składników (kortyzolu, adrenaliny i noradrenaliny) oraz tego, co się dzieje, gdy nagle stajesz przed tygrysem szablozębnym lub trąbiącym mikrosamochodem. Kortyzol to przypuszczalnie najważniejszy hormon, jaki masz. W sytuacji stresu nadnercza uwalniają go do krwiobiegu, co powoduje wytworzenie dużej ilości glukozy. Glukoza (cukier) daje ci energię do radzenia sobie ze stresem. Ponadto kortyzol jest niezbędny dla organizmu, ponieważ równoważy aktywność układu odpornościowego w stanach zapalnych, zapewniając mu paliwo w postaci cukru, i krótkofalowo działa przeciwzapalnie. Adrenalina z kolei zwiększa częstotliwość bicia serca i zwiększa przepływ krwi do mięśni (stąd możesz odczuwać drżenie), a w końcu rozluźnia drogi oddechowe, aby do mięśni dotarło więcej tlenu, co pozwala ci na mocniejsze uderzenia lub szybszy bieg. Noradrenalina daje ci między innymi impuls kognitywny i zwiększa twoją koncentrację i uwagę. W połączeniu substancje te są gotowe cię uratować poprzez trzy opcje: ucieczkę, walkę lub zastygnięcie w bezruchu. Kiedy już zrozumiesz, że tygrys szablozębny cię zobaczył, rzucasz się do ucieczki z prędkością przewyższającą twoje normalne zdolności. Ów mechanizm utrzymuje nas przy życiu od setek tysięcy lat. Ciekawy sposób postrzegania stresu to traktowanie go jako

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Duda z Sasem pod pachą

Gdzie spojrzeć, tam wołają o kasę. Nauczyciele, rolnicy, cała budżetówka, górnicy. I tak dalej i dalej. A co na to prezydent? Żyje jak maharadża. Obsługuje go monstrualnie rozdęta kancelaria. Głowę mebluje mu Mastalerek. Nie dziwota, że prezydencką główkę zajmuje odbudowa badziewia zwanego pałacem Saskim. Według PiS jej koszt to prawie 3 mld zł. Wiemy, jak dojna zmiana liczy. Może się skończyć na 5 mld zł. Duda z powodów, które trzeba będzie wyjaśnić, pilnuje realizacji właśnie tej pałacowej ustawy. Grozi wetem, gdyby chciano ją odesłać na śmietnik. Jak źle pójdzie, to Duda doprowadzi do demolki będącego już symbolem placu z Grobem Nieznanego Żołnierza.    

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Życie wygrane w teatrze

Witold Olejarz zajmował się tą częścią kultury, którą nie wszyscy doceniali, bo była rozrywką – mądrą i skłaniającą do refleksji Zmarł Witold Olejarz, jeden z dwóch najdłużej urzędujących dyrektorów teatrów w stolicy. Przez 23 lata, do 2021 r., kierował Teatrem Rampa na Targówku. Z tego miejsca latami współkształtował Warszawę i jej mieszkańców, a w każdym razie ich relacje z kulturą. Przez ten czas wystawiono kilkaset sztuk, a na widowni Teatru Rampa zasiadło łącznie ponad 1,25 mln widzów, co uczyniło go jedną z najbardziej popularnych miejskich instytucji kultury Warszawy. – Zajmował się tą częścią kultury, którą nie wszyscy doceniali, bo była rozrywką – wspomina Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy w latach 2006-2018, odnosząc się do pewnego dystansu, jaki – pomimo ogromnych sukcesów frekwencyjnych – okazywało Rampie środowisko teatralne. – Ale rozrywka może być także mądra i skłaniająca do refleksji. I taką tam była – konstatuje Gronkiewicz-Waltz. W Teatrze Rampa wszystkie bilety sprzedawały się zazwyczaj na długo przed spektaklami, co było i dumą dyrektora, i punktem honoru. Tłumna obecność widzów i ich zadowolenie dawały mu ogromną satysfakcję z pracy. Dyrektor Olejarz, wcześniej przez lata organizator działalności Teatru Nowego jako zastępca Adama Hanuszkiewicza, sam nie był

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Globalny punkt widzenia Wywiady

Urzędnik bez serca

Dlaczego państwa tak chętnie próbują oddać system pomocy społecznej w zarząd algorytmom? Mike Zajko – assistant professor (adiunkt) na wydziale Historii i Socjologii University of British Columbia w Kanadzie. Zajmuje się badaniem wpływu technologii, w szczególności AI i algorytmów, na rządzenie. Na łamach pisma „Surveillance & Society” ukazał się niedawno jego artykuł poświęcony wykorzystaniu algorytmów do śledzenia odbiorców pomocy społecznej „Automated Government Benefits and Welfare Surveillance”. Zajmuje się pan kwestią cyfrowego państwa dobrobytu i wykorzystywania algorytmów do nadzoru usług publicznych. Przyznam, że to nie brzmi specjalnie złowrogo. Może jednak za tymi hasłami kryje się więcej zagrożeń, niż się domyślamy? – Pojęcie cyfrowego państwa dobrobytu odnosi się do procesu zapoczątkowanego jeszcze w latach 90., w ramach którego do systemu świadczeń społecznych, pomocy socjalnej czy administrowania usługami publicznymi wprowadza się coraz więcej automatycznych mechanizmów decyzyjnych. Z jednej strony, chodzi o to, by odciążyć człowieka i uprościć biurokrację. Z drugiej zaś, by w ogóle zmienić rolę ludzi w zarządzaniu świadczeniami i naturę pracy w administracji publicznej. Ryzykujemy jednak, że ograniczymy rolę człowieka i urzędnika do stemplowania decyzji podejmowanych przez system komputerowy. W ten sposób narazimy masę niewinnych ludzi na konsekwencje potencjalnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.