Dziwna sprawa

Dziwna sprawa

Ludzkie serca miał poruszyć apel „Zimno mi. Błagam o pomoc”. Ale trudno pomóc komuś, kto sam sobie nie chce pomóc

W styczniu na portalu Olsztyn.com.pl ukazał się tekst o pani Halinie, seniorce z warmińskiej wsi Patryki, która ostatnie mrozy spędziła w dwupokojowym mieszkaniu bez pieca. W mediach, także na portalach ogólnopolskich, pojawiło się zdjęcie seniorki trzymającej kartkę z napisem: „Zimno mi. Błagam o pomoc”.

Do Fundacji Niosę Pomoc ze Starogardu Gdańskiego zwrócił się jej syn. Kiedy prezes fundacji Piotr Staniucha odwiedził seniorkę, okazało się, że potrzebuje nie tylko pieca. – Od kilku lat prowadzę fundację, samym wolontariatem zajmuję się o wiele dłużej, ale takich warunków nie widziałem, jak żyję – mówił mediom.

Organizacji udało się uzbierać 130 tys. zł dla pani Haliny. Zbiórka prowadzona jest na portalu Pomagam.pl.

Będę miała ładnie

Kiedy 26 stycznia jechałam do Patryk, myślałam, że napiszę poruszający tekst o seniorce potrzebującej natychmiastowej pomocy. Rzeczywistość nie okazała się czarno-biała.

Dom, w którym mieszka pani Halina, jest oddalony od centrum wsi. To budynek popegeerowski, połatany i remontowany własnymi siłami. Dawniej mieściły się tu zabudowania gospodarcze należące do majątku rodziny von Pentz. Powyżej, na wzgórzu w starym parku, zachowały się jeszcze ruiny pałacu, drewnianą jego część dawno rozebrano na opał. W parku pięknie urządzona ścieżka przyrodnicza, kończąca się w malowniczej altanie. Latem zaglądają tu niemieccy turyści.

Po wąskich, drewnianych schodkach wspinam się na piętro do mieszkania pani Haliny. Kobieta nie otwiera mi od razu. Ze środka bucha papierosowy dym. Rozmawiamy w kuchni, gdzie wymieniono już zmurszałą podłogę i położono płytę OSB. Pieca dotąd nie zamontowano, choć na stronie fundacji deklarowano, że nastąpi to jeszcze w grudniu. Mieszkanie ogrzewane jest grzejnikiem elektrycznym.

– Kupił mi go pan Piotr z fundacji – mówi kobieta – podłogę też zaczął mi robić z kolegą. Za tydzień znów mają przyjechać, będą dalej kłaść płytę, a potem na nią panele. Tu wszystko jest do wymiany, kafle w łazience popękały, ściany trzeba kuć do tynku, trochę się martwię, bo one są strasznie kruche. Ale najgorzej jest z dachem, widzi pani, jak woda z sufitu kapie, jak to wisi wszystko, boję się nawet przy stole usiąść, bo jak mi runie na głowę, to i zabić może. Na podłodze położyłam folię, podstawiam wiadra i miski, żeby nowej płyty nie zalało. Po żyrandolu woda cieknie, boję się zapalić światło w kuchni, więc po ciemku siedzę, w pokoju lampa dawno popsuta.

– A syn naprawić jej nie może? – pytam.

– Przecież to syn tę fundację mi znalazł, a mało kiedy przyjeżdża, bo mieszka aż w Olsztynku – tłumaczy pani Halina. – W dni robocze pracuje, a weekendy nie ma jak do Patryk dojechać, bo okejki nie chodzą, a wynajęcie samochodu w dwie strony to koszt 200 zł. Do tego jest schorowany. Zaprosili mnie na Boże Narodzenie, ale Wielkanoc to raczej sama spędzę, siądę w kącie, popłaczę trochę i tyle. Ale dzięki panu Piotrowi z fundacji i dobrym ludziom jakoś lżej mi na sercu. Będę miała ładnie, jak latem dach i ściany zrobią i wstawią nowe meble.

Kobieta ma 66 lat i jest wdową, mąż zmarł kilka lat temu. Mówi, że pracowała od 16. roku życia, najpierw w pegeerze w Bałdach, a po upadku pegeerów w aptekach w Olsztynie przez pięć lat donosiła leki, przygotowywała buteleczki, myła podłogi; później jeszcze sprzątała w sanatorium przeciwgruźliczym w Olsztynie.

– Nazbierałam trochę lat pracy – ciągnie – po chorobie przyznano mi rentę, która obecnie wynosi 1650 zł. Pobieram ją, bo emeryturę wyliczono mi niższą niż renta. Po odliczeniu komornika na życie zostaje mi 1115 zł.

Gdy pytam, skąd się wziął dług u komornika, tłumaczy, że nie spłaciła pożyczki w Stefczyku, nazbierały się też zaległości w gminie za śmieci i wodę. Ile jest tego długu, sama dokładnie nie wie. W styczniu zadzwoniła do niej kobieta, która z córką postanowiła przekazać 250 zł bezpośrednio na jej konto. – Trzeba było od razu wrzucić to na spłatę komornika – podpowiadam, ale pani Halina, choć wzruszona tym gestem, ucina, że to za mało.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 9/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

h.leman@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Fundacja Niosę Pomoc

Wydanie: 09/2024, 2024

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Anonim
    Anonim 3 marca, 2024, 18:57

    Jeśli chodzi o stosunek Polan (powstających z kolan) do kwestii mieszkaniowych, warto przywołać sytuację z Torunia, w którym banda młodocianych wymyśliła sobie kopanie bezdomnych „jak piłkę” https://ddtorun.pl/pl/11_wiadomosci/52937_mloda-banda-sieje-terror-w-toruniu-ofiarami-trzej-mezczyzni-co-z-nimi.html Zwłaszcza, że to właśnie z tego miasta pochodzi – zdaniem wielu – geniusz polaństwa – którego partia postuluje: „Właściciel powinien móc wyrzucić z mieszkania tego, kogo w nim nie chce” https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8958211,bosak-wlasciciel-powinien-moc-wyrzucic-z-mieszkania-tego-kogo-w-nim.html

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy