Wygraliśmy z katowicką prokuraturą apelacyjną

Wygraliśmy z katowicką prokuraturą apelacyjną

Katowiczanie nie mają szczęścia. Jak nie prokurator Ewa Koj z osławionego IPN, to prokurator Iwona Palka z prokuratury apelacyjnej. Piszemy o poczynaniach tych pań, bo są kuriozalne. By więc ostudzić nasze demaskatorskie zapędy, Prokuratura Apelacyjna w Katowicach zażądała od redakcji „Przeglądu” publikacji sprostowania. Nie spodobało się jej to, co napisał Robert Walenciak w głośnym artykule „Tysiąc na celowniku” z grudnia 2012 r. Redakcja odmówiła. Bo co w naszym artykule było nieprawdziwego? Czy to, że w ramach tajnej operacji prokuratorzy i oficerowie CBŚ badali 107 firm i tysiąc osób, m.in. zakładając im podsłuchy? A może to, że do tego działania nikt nie chce się przyznać i ciągle nie wiadomo, kto i na jakich podstawach typował osoby do prowadzonych na masową skalę czynności operacyjno-rozpoznawczych? Nie wiadomo też, co się dzieje z informacjami, które wówczas zdobyły policja i prokuratura.A może nieprawdziwe jest to, co w Sejmie powiedziała prokurator Iwona Palka, która zdecydowała o odtajnieniu akt, a dziś mówi, że nic o „liście tysiąca” nie wiedziała? Radca prawny Tamara Żbikowska reprezentująca w warszawskim sądzie okręgowym prokuraturę apelacyjną pomyliła w pozwie przeciwko „Przeglądowi” najbardziej elementarne zasady prawa prasowego z niedobrymi obyczajami swoich mocodawców. Bo aby żądać sprostowania, najpierw trzeba pokazać, gdzie redakcja napisała nieprawdę. Może to zdziwi pozywających nas do sądu, ale naprawdę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 03/2014, 2014

Kategorie: Przebłyski
Tagi: Przebłyski