Wyjść na ludzi

Wyjść na ludzi

Warto porównać młodzież, która do nas przychodzi i opuszcza hufce po trzech latach Janusz Lewandowski, komendant główny Ochotniczych Hufców Pracy – Hufce, komendanci – to nazewnictwo wojskowe. A gdzie mundury? – Nie nosimy ich już od 10 lat. Do 1993 r. OHP były organizacją paramilitarną, w skład której wchodziły także oddziały obrony cywilnej, a młodzi ludzie odbywali służbę wojskową. Podlegaliśmy wówczas nie tylko ministrowi pracy, jak obecnie, ale i ministrowi obrony. Od 1982 r. OHP mają status państwowej jednostki organizacyjnej. Realizujemy politykę państwa wobec młodzieży potrzebującej opieki i pomocy, biednej, która nie dostała swojej szansy. – Mundury zdjęto, czy nie było też pomysłów, by zmienić nazwę, bardzo jednoznacznie kojarzoną z „czasami komuny”? – Pojawiały się takie sugestie. Nazwa jest jednak trafna i nie chcieliśmy jej zmieniać, a poza tym mamy za mało pieniędzy, by wydawać je na takie głupstwa jak zmiana nazewnictwa. Hufce kojarzą się z polską tradycją. Junackie hufce pracy będące naszym poprzednikiem, powstały w 1936 r., pracował w nich Karol Wojtyła (papieżowi poświęcamy konkurs fotograficzny z finałem w Wadowicach). Po wojnie były brygady młodzieżowe, funkcjonowała Służba Polsce, a w 1958 r. Rada Ministrów powołała OHP. Warto pamiętać, że wtedy ponad 200 tys. młodzieży nie uczyło się ani nie pracowało. Nie wstydzę się naszej historii. W ciągu 45 lat istnienia przez hufce przeszło ponad 900 tys. młodych ludzi. Większość z nich dzięki OHP mogła podjąć normalne życie. – Czy jednak ta forma opieki nad młodzieżą nie jest dziś już nieco archaiczna? – Przeciwnie, ochotnictwo pracy to termin jak najbardziej współczesny, mający swoje miejsce w Unii i należący do standardu europejskiego. Organizacje o charakterze zbliżonym do OHP istnieją w Niemczech, Austrii, Francji i we Włoszech. Pomagamy młodzieży z rodzin zaniedbanych, niewydolnych wychowawczo, która wypadła z systemu edukacji, weszła w konflikt z prawem, nie ma możliwości zdobycia zawodu w normalnym trybie. Z usług naszych placówek korzysta rocznie ok. 32 tys. młodych ludzi. – I co im możecie zaproponować? – W ciągu trzech lat pobytu w hufcach pracują w pełni legalnie; zdobywają konkretny zawód lub nawet dwa, kończą gimnazjum, korzystają z fachowej opieki wychowawczej, a w razie potrzeby z socjoterapii, chodzą na kółka zainteresowań. Większość z nich (26 tys. osób) szkolona jest przez pracodawców. Dla pozostałych sześciu tysięcy pracodawcą są OHP, które kształcą ich w naprawdę znakomitych warsztatach szkoleniowo-produkcyjnych w naszych ośrodkach. Młodzi ludzie w OHP zarabiają, zaś jeśli jeszcze nie pracują, otrzymują kieszonkowe. Najbiedniejsi – ponad 4 tys. osób – nic nie płacą za wyżywienie i zakwaterowanie. Nasi wychowankowie opuszczają hufce już ukształtowani, zdolni do samodzielnego życia w społeczeństwie. Dzięki OHP mają znacznie większe szanse, żeby zbudować własną przyszłość, założyć rodziny, opuścić środowiska patologiczne. OHP to system otwarty, młodzież przychodzi do nas dobrowolnie i może wybierać to, czym najbardziej się interesuje. – Polskie doświadczenia uczą, że środowiska patologiczne są bardzo żywotne i niełatwo je opuścić. Czy nie jest tak, że przeciwnie, właśnie w OHP można wpaść w złe towarzystwo? – Nie pamiętam, by kiedykolwiek tak się zdarzyło. To, że do OHP przychodzi się dobrowolnie, nie oznacza, iż nie ma reguł, których trzeba przestrzegać. Wiadomo, że rośnie przestępczość i nasilają się rozmaite patologie – ale jesteśmy w pełni przygotowani, by szybko poradzić sobie z wszelkimi niepożądanymi zjawiskami. Ok. 11% naszych wychowanków podlega procesowi resocjalizacji. Głównym celem OHP jest jednak profilaktyka, po to, żeby również tzw. trudna młodzież znalazła swoje miejsce w społeczeństwie. Staramy się zostawiać młodym ludziom jak najmniej czasu na bezproduktywne chodzenie po ulicach. W tym celu tworzymy sieć 120 hufców środowiskowych o charakterze internatów, z pełnym zapleczem dydaktycznym, kulturalnym i warsztatowym. Wiele samorządów jest tym bardzo zainteresowanych. Już dziś realizujemy kilka specjalistycznych programów, mających zapobiegać marginalizacji i wykluczeniu społecznemu młodzieży, dbających o jej szeroko pojęte bezpieczeństwo („Bezpieczny szlak”), ułatwiających start w dorosłość na terenach popegeerowskich („Agrostart”). Program pilotażowy „Szansa 18-24” (na razie realizowany na Śląsku i w Małopolsce) skierowany jest zaś do ludzi, którzy ukończyli 18 lat i nie mają zawodu, pracy ani wykształcenia. Ta grupa,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 24/2003

Kategorie: Wywiady