Zabici przez skarpetki

Ubrania naszych dzieci mogą być wykonane z toksycznych substancji

Ekolodzy z WWF (Światowego Funduszu na rzecz Przyrody) apelują, aby sprawdzać, z jakich materiałów wykonywane są ubrania naszych dzieci. Coraz częściej bowiem szyje się je z substancji, o których oddziaływaniu na nasze zdrowie i środowisko nie mamy pojęcia.
Chemia coraz śmielej wkracza w nasze życie. Sztuczne substancje znajdują się w pożywieniu, kosmetykach, materiałach budowlanych i w wyposażeniu domów, a także – o czym stosunkowo najrzadziej się mówi – w ubraniach. Problemem jest nie tylko to, że świat (a wraz z nim my sami) w zawrotnym tempie oddala się od tego, co naturalne. Niepokoi także to, że właściwie nic nie wiemy o wpływie tych substancji na nasze zdrowie.
– Tak naprawdę mamy tego rodzaju wiedzę tylko o mniej więcej 17% substancji chemicznych wprowadzonych na rynek – mówi Magdalena Dul z WWF.

Historia lubi się powtarzać

Może więc dojść do sytuacji, że substancja, którą uważaliśmy za neutralną, okaże się dla nas zabójcza. Tak było z – uznanym za cudowny – DDT. Ostatecznie został on wycofany, ale zło już się stało, bo raz prowadzony do obiegu związek potrafi setki lat krążyć w przyrodzie.
– W produkcji odzieży, także dziecięcej, bardzo szeroko wykorzystywane są syntetyczne związki chemiczne z grupy perfluorowęglowodorów (PFC), np. teflon. Są to substancje niewchłaniające wody ani oleju, niezwykle odporne na ciepło i wszelkie reakcje chemiczne. Dzięki tym właściwościom znalazły zastosowanie jako środki zabezpieczające ubrania, dywany czy tapicerki przed zabrudzeniem lub zamoknięciem. Wykorzystywane są także do zwiększenia trwałości dziecięcych ubrań – kurtek, spodni, bluz. Związki te można znaleźć m.in. w tradycyjnych szkolnych mundurkach i fartuszkach. Tymczasem naukowcy ostrzegają, że substancje z grupy PFC mogą być niebezpieczne dla zdrowia. Związki te wykazują tendencję do odkładania się w tkankach mózgowych, zwłaszcza w podwzgórzu, i w ten sposób mogą zakłócać pracę hormonów. PFC mają również właściwości rakotwórcze, mogą wpływać negatywnie na układ odpornościowy organizmów i powodować nieprawidłowości rozwojowe. Z tych względów lepiej ograniczyć kontakt dzieci, które są bardziej wrażliwe na wpływ szkodliwych substancji chemicznych niż dorośli. O tym, że dana tkanina zawiera związki z grupy PFC, może świadczyć np. napis waterproof albo non-iron – czytamy w raporcie WWF.
Niestety, na razie czytanie metek nie powie nam nic o składzie ubrania. Czy w takim razie jesteśmy bezsilni? Według Magdaleny Dul z WWF, od nas samych też wiele zależy. Wprawdzie nie mamy szczegółowych informacji na temat substancji toksycznych w materiałach, ale warto stosować się do rad najprostszych. – W miarę możliwości wybierajmy materiały naturalne, np. len czy bawełnę – radzi Magdalena Dul. – Nie popadajmy jednak w psychozę i nie odrzucajmy wszystkiego, co nie jest wyprodukowane wyłącznie z produktów naturalnych. Chodzi nam przede wszystkim o obudzenie świadomości, że takie zagrożenie istnieje. Chcielibyśmy zainteresować społeczeństwo i zmobilizować je do działania oraz obrony.
Czas jest ku temu najlepszy, bo właśnie teraz Unia Europejska przygotowuje reformę przepisów prawnych dotyczących substancji chemicznych (jest ich około 30 tys.). Projekt nazwany REACH (z angielskiego Rejestracja, Ocena i Zatwierdzenie Substancji Chemicznych) nakłada na producentów i importerów obowiązek dostarczenia informacji na temat bezpieczeństwa przemysłowych związków chemicznych. W ten sposób substancje chemiczne musiałyby być badane pod kątem ich wpływu na środowisko.
– Przepisy powinny być surowe, bo tylko wtedy uzyskamy prawo do informacji, a producent będzie miał obowiązek podawania składu ubrań i informowania, jakie są właściwości wykorzystanych przez niego substancji – przekonuje Magdalena Dul z WWF.
Głosowanie najprawdopodobniej odbędzie się na początku przyszłego roku. Miejmy nadzieję, że polscy reprezentanci w Parlamencie Europejskim będą świadomi problemu i podczas głosowania nad ustawą opowiedzą się za wprowadzeniem prawa korzystnego dla konsumentów, a nie dla producentów.


 PRZEGLĄD WYDAWNICTW

Ekologiczna turystyka

– Turystyka to zjawisko charakterystyczne dla współczesnej cywilizacji. Nie można jednak dopuścić do sytuacji, w której negatywne oddziaływanie na środowisko przyrodniczo-geograficzne przewyższy oczekiwane korzyści. Poradnik ekologiczny „Eko i my” (7-8/04) przedstawia najważniejsze cechy turystyki, określanej jako alternatywna (AT) w stosunku do turystyki tradycyjnej (komercyjnej), której zarzuca się nadmierną degradację środowiska przyrodniczego. Oferta AT opiera się na lokalnych zasobach naturalnych, tzn. jest dostosowana do rodzaju i jakości zasobów środowiska przyrodniczego oraz nie przyczynia się do jego degradacji.
– Miesięcznik „Aura. Ochrona Środowiska” przygotował specjalną publikację dołączoną do wrześniowego numeru. Jest ona wynikiem ogólnopolskiego konkursu ogłoszonego przez redakcję na scenariusze edukacji ekologicznej podczas lekcji wychowawczych w szkole. W opracowaniu zamieszczono wybrane scenariusze z nagrodzonych prac. Nauczyciele znajdą tu cenną pomoc metodyczną: gotowe konspekty, bibliografię, ciekawe diagramy, wykresy, tematy.
– Pod ogrody działkowe przeznacza się najczęściej tereny o glebach słabych lub nawet zdewastowanych, a ponieważ rośliny uprawiane na działkach mają duże wymagania glebowe, konieczne jest wykonanie wielu zabiegów poprawiających ich właściwości. Wrześniowy numer „Działkowca” publikuje poradnik dla działkowiczów: co należy zrobić, by skutecznie poprawić warunki glebowe. Najskuteczniejszym sposobem oceny jakości gleby jest wykonanie odkrywki glebowej. Kolejne kroki znajdziesz w „Działkowcu”.
ELŻ


Wkładka „Ekologia i Przegląd” powstaje dzięki finansowemu wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej 

Wydanie: 2004, 40/2004

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy