Zagrywki menedżerów

Zagrywki menedżerów

Całkiem dostatnie życie za minimum pięć procent ze sprzedaży futbolistów Jak świat światem, a futbol futbolem nie brakowało ludzi, którzy kręcili się wokół klubów i zawodników. Pomagali, przeszkadzali, zarabiali i… tracili. Nie cieszyli się najlepszą opinią i często traktowano ich jak handlarzy żywym towarem. W pewnym momencie przedstawiciele światowej federacji piłkarskiej (FIFA) postanowili ten całkiem spory bałagan uporządkować. Wprowadzono licencje dla klubów, ujednolicono system transferowy, wreszcie postanowiono zalegalizować działania ludzi mieniących się menedżerami. Wcześniej różnie z tym bywało. Teraz mamy licencjonowanych menedżerów, ale są jeszcze tacy bez licencji – i nie tylko działają, lecz na dodatek mają się dobrze. Ot, taka robota na dziko. Przed laty wyjazdy zagraniczne wzbudzały wiele emocji, kontrowersji i wymagały zgody przedstawicieli władz państwowych. Tajemnicą poliszynela było, iż każdy zawodnik starający się o futbolowe saksy musiał odpalić działkę społecznym(!) działaczom klubowym oraz urzędnikom z resortu sportu. W tamtych czasach znacznie więcej spraw załatwiano pod stołem, w zaciszu gabinetów i bez świadków niż na zielonej murawie w obecności licznej widowni. Było, na szczęście bezpowrotnie minęło… Od wiosny 2002 r. krajowe federacje, w tym oczywiście PZPN, wydają – po zdaniu stosownych egzaminów – specjalne

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2003, 31/2003

Kategorie: Sport
Tagi: Ludwik Prus